Charles Charlie Moore
24
pracownik w Bookmarks
klik
Kiedyś w życiu każdego człowieka przychodzi taka chwila, gdy trzeba opuścić rodzinne gniazdo. W przypadku Moore'a usamodzielnienie się nie było wynikiem samodzielnej decyzji. Chłopak w jednej chwili był w swoim domu w Los Angeles, a w drugiej chwili znalazł się w Mount Cartier. Mieszka u wujka (miejscowego pastora o otwartym umyśle), pracuje w antykwariacie, umawia z mężczyznami i wałęsa się nocami po dziwnych miejscach. Mount Cartier go przeraża, swoim zimnem i brakiem anonimowości, ale chłopak nie daje tego po sobie poznać i z podniesioną głową, różowym swetrem i grubym kotem na rękach egzystuje, starając się pozytywnie patrzeć w przyszłość.
W Mount Cartier mieszka już ponad rok. Za każdym razem, gdy ktoś pyta, dlaczego przeniósł się do tej zimnej miejscowości, on wymyśla kolejne kłamstwo. Nie ma zamiaru przyznać się, dlaczego opuścił słoneczne Los Angeles. W miejscowości odnalazł spokój i chociaż nie spodziewał się, że relacje z jego wujkiem będą mu się układały, to pozytywnie się zaskoczył. Z pastora jest całkiem równy gość, który co prawda truje dupę, żeby chłopak ruszył się do kościoła tak poza tym, akceptuje wybory bratanka i stara się nie prawić mu zbytnich kazań. W zamian za to chłopak pomaga w utrzymywaniu porządku w kościele jak i w domu. Z rodzicami chłopak utrzymuje sporadyczny kontakt.
Charlie jest osobą specyficzną. Nie można jednocześnie zakwalifikować do tych złych czy tych dobrych. Jest sobą i nie ukrywa swoich wad ani zalet, bo skoro Bóg mnie takim stworzył, to dlaczego mam zachowywać się inaczej. Nie ukrywa się ze swoją orientacją, co w tak małym miasteczku przyprawiło mu już paru wrogów. Nic sobie z tego jednak nie robi. Ciągle próbuje przestawić się na to, że Mount Cartier to nie Los Angeles i niektóre z elementów jego zachowania mogą wzbudzić tutaj kontrowersję. Czasem sam się stara specjalnie znaleźć się na językach całego miasteczka. Pomimo tego, że staruszki uważają go za dziecko diabła, które przyszło sprowadzić ich pastora na złą ścieżkę, to Charlie jest zupełnie nieszkodliwy. Ma specyficzny charakter i bywa niemiły, uparty i często nieznośny, jednakże gdy ktoś potrzebuje pomocy, to od niego ją dostanie. Jest towarzyski, lubi rozmawiać z ludźmi i dowiadywać się nowych rzeczy. Uważa, że w większości spraw ma rację i lubi gdy wszystko idzie tak, jak on to sobie zaplanował. Często robi kilka rzeczy naraz, przez co zdarza się, że żadna z nich nie jest w pełni skończona. Lubi być czymś zajęty, pić herbatę i opiekować się grubym jak Garfield kocurem.
_________________________________
Na Mount Cartier stworzyłem swoją pierwszą postać w blogowej karierzę, więc logicznym było, że tutaj trafię. Bawmy się i wątkujmy.
[Chwalę kartę, co chyba nie powinno zaskakiwać. Charlie jest bardzo pozytywną postacią i muszę przyznać, że nawet go polubiłam. Różowy sweter na szczęście wynagradza kot. I niemal zapomniałabym zapytać z czystej ciekawości – masz może słabość do imienia Charles? c:]
OdpowiedzUsuńJerome Yates
[Witam serdecznie! Przyszłam się przywitać i pochwalić pomysł na postać! Mimo faktu, że na pierwszy rzut oka to by te nasze duszyczki się raczej nie dogadały, nie wykluczam poprowadzenia jakiegoś ciekawego wątku, jeśli tylko zajdzie taka ochota :) ]
OdpowiedzUsuńJean Jenkins
[Troszkę są do siebie podobni to fakt. Coś mi się tak czułam właśnie, że to nie może być zbieg okoliczności. Takie sentymenty są urocze :3 Na to wychodzi. Postaram się coś niebawem podrzucić. Jeśli mają się już znać – co jest mi obojętne – to masz ostatnią szansę, aby sobie tego życzyć c:]
OdpowiedzUsuńJerome, wredny grabarz
[Widzę – bardzo wyjątkowa skromność :D
OdpowiedzUsuńYates jest zatwardziałym ateistą, więc pewnie wykorzysta w celach sowy Charliego, ale to wszystko co Ci zdradzę przed podrzuceniem zaczęcia :3]
Jerome, porządny obywatel
[Wiedziałam, że ktoś się tego przyczepi i zastanawiałam się, czy nie zmienić prawą na lewą w karcie, ale ostatecznie nie zmieniłam. Cała ja. Charlie to kolejna intrygująca, a przy tym charakterystyczna postać i nie umiem odmówić sobie z nim wątku i nawet się nie staram, by tak było. Mam dwie lewę ręce do wymyślenia, ale zacznę chętnie, jeśli podrzucić jakiś pomysł. Opcję z burzą mózgów tez możemy wypróbować.]
OdpowiedzUsuńHavoc
[Dobra, teraz to wygrałeś wszystko xD Aż przez chwilę nie potrafiłam złożyć komentarza do tego i chyba poprawię to o każdym pomyśle akceptowanym xD
OdpowiedzUsuńNa wątek mam ochotę, ale może z innym pomysłem, co? ;p]
Kurtz
[Taki wątek byłby dziwny... mega dziwny i niemożliwy przy takiej postaci jak Kurtz, chyba, że to on rzucał by patykiem xD
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że skoro znać się od zera nie mają... to może gdy Dante przyjechał do miasta, długo zachował swoją anonimowość jako przyjezdny i poza tym dość skryty gość, ten fakt chciał zmienić Charlie i dowiedzieć się czegoś o mężczyźnie więc go męczył, dopytując z poczatku niewinnie, a później już nachalnie? Kurtz jak to on, coś zmyślił, coś zdradził byle pozbyć się niechcianego towarzystwa, mógł też palnąć po jakimś dłuższym czasie, że jest gejem, by tak zniechęcić gówniarza... a osiągnąć mógł odwrotny efekt bo zamiast tego może zaciekawił Moore? Co o tym sądzisz?]
Miło Nam, że wśród nowych autorów można również znależć tych, którzy mieli okazję pograć na MC. Jako zatroskana administracja mamy cichą nadzieję na to, że dla Ciebie i wielu innych graczy miasteczko odsłoni się w całej swojej urokliwej naturze.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
[Racja, z dramami też nie ma co przesadzać. Hm. Zastanawiam się, jakie relacje można by im dać, bo najlepiej, żeby się już jakość znali, bo zaczynanie od zera rzadko mi się trafia i rzadziej udaje. Skoro Charles pomaga wujaszkowi, to pewnie nie raz, ani nie dwa zawitał na pocztę, by odebrać przesyłki do pastora. Sam też mógł być nękany przez swoją rodzinę, więc kwestia czy się znają, czy nie, jest jasna. Z drugiej strony praca archiwisty w takim małym społeczeństwie, musi być nudna, więc to logiczne, że Mike, by umilić sobie życie, odwiedza często bibliotekę, w której widuje chłopaka. O literaturze zielonego pojęcia nie ma, bo przedtem miał niemal zerowe szanse, by się z nią zapoznać przez brak czasu, więc ewidentnie typuję Charliego na prywatnego specjalistą Havoca od książek, nawet jeśli okaże się, że chłopak ma minimalne pojęcie o nich, to nie ma znaczenia, bo Mike nie ma żadnego, więc zaakceptuje wszystko. Teraz przydałoby się to trochę rozbudować i zastanowić w jakim kierunku może to pójść.]
OdpowiedzUsuńHavoc
Mount Cartier było jego prywatną zmorą. Swoistym koszmarem, który ciągnął się za nim smętnie niczym cień, a którego nie mógł się raz na zawsze pozbyć ze swojego życia. Swojego czasu miasteczko umiejscowiło się na pozycji sideł, z których zwyczajnie musiał się wydostać. Skumulowane emocje w końcu sięgnęły zenitu, ale to zapewne nie jedyny powód, dla którego opuścił to miasteczko odcięte od świata, a także – o ironio – anonimowości. A teraz? Wrócił, jak gdyby nigdy nic. Co dziwiło chyba wszystkich mieszkańców, dając tym samym kolejne powody do plotek, bo nie wyjechał zaraz po pogrzebie własnej matki. Jerome jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze miał w głębokim poważaniu to co myśleli sobie inni, a to o czym mówili przyciszonym głosem, mimowolnie kierując spojrzenie w jego stronę – mało go obchodziło. Nigdy się nie tłumaczył i nie zapowiadało się na to, aby miało to ulec jakiejkolwiek zmianie. W swojej osobistej opinii – nie miał też z czego. Być może tak, ale miejscowa ludność i tak chciała zaspokoić swoją ciekawość, a to niezbyt proste, kiedy nie ma się żadnych informacji z pierwszej ręki, bo ostatecznie ochoczo omawiany na okrągło temat staje się zwyczajnie wyświechtany.
OdpowiedzUsuńCiemno zrobiło się już dawno temu, a to przynajmniej relaksowało w jakiś sposób zirytowanego panującym i dotkliwym mrozem najmłodszego spośród rodzeństwa Yatesów. Bądźmy szczerzy – przekopywanie zmrożonej ziemi nie należało do najprzyjemniejszych i tym bardziej łatwych zadań. Szkoda, że ten nieznany mu jegomość musiał umrzeć sobie właśnie w porze, kiedy temperatura poniżej zera dawała do wiwatu, przedzierając się nawet do samych kości. Skrzypiący pod zimowymi butami śnieg i sypiący z nieba biały puch bywał urokliwy. Oczywiście, że tak, w szczególności dla tych, którzy mogli w zaciszu własnego domu i dźwiękach trzaskającego ognia w kominku sączyć ciepłą herbatę, gorącą czekoladę czy chociażby kawę. Niekoniecznie chodziło o to, że Jerome im zazdrościł. Troszkę tak, ale nie do końca. Sam zadecydował o tym gdzie będzie pracował i na jakim konkretnie stanowisku. nie mógł mieć o to do nikogo żadnych wyrzutów. Sam zgłosił się do miejscowego Zakładu pogrzebowego i poprosił o zatrudnienie. Oczywiście, że właściciel był zdumiony widokiem najmłodszego Yatesa, ale po namyśle jednak się zgodził, a nie było to takie do końca pewne. Tak też został grabarzem. Trochę wiszącym na usługach Zakładu pogrzebowego i miejscowego proboszcza. Zabawne, bo z tym drugim nie chciał mieć zbyt wiele do czynienia. Odkąd tylko sięgał pamięcią nabożeństwa kościelne i wszyscy wierni budzili w nim większe wątpliwości niż jakakolwiek opinia osoby niewierzącej. Nigdy też nie krył się z tym, że nie ma w nim żadnego pierwiastka wiary, za co nie raz oberwał po głowie od ojca, ale nigdy nie wycofał się ze swoich przekonań. Był zwyczajnie niereformowalny. Zachowywał się trochę jak kot, który porusza się własnymi ścieżkami i nie ogląda się za siebie. Westchnął ciężko, bo zapowiadało się, że spędzi tutaj parę godzin – i wcale się nie pomylił – na wbijaniu łopaty w ziemię, by wykopać pożądaną dziurę. Grunt to przebić się przez najbardziej podatną na niskie temperatury, a potem będzie łatwiej. Na pewno? Nawet jeśli nie to i tak mógł się tym pocieszać do woli. Zapowiadało się na to, że to będzie baaardzo długi wieczór, a zatem nici z pijackich zakładów i dodatkowych pieniędzy. No nic. Trudno.
Westchnął ciężko na moment, przerywając kopanie. Bycie grabarzem było w rzeczywistości fizyczną i męczącą pracą, ale chyba to lubił. Miał cel, który musiał wykonać. Jedynym co stawało na drodze do jego zawodowego sukcesu była, rzecz jasna, niezbyt przyjemna pogoda Mount Cartier. Nawet choroby nie mogły mu przeszkadzać w takim samym stopniu. Zresztą Jerome rzadko chorował – tym lepiej dla niego. Oparł się o łopatę wbitą do połowy w ziemi. Wypuszczał powietrze ustami, które od razu zamieniało się w parę. Śnieg przestał już tak sypać, a nie wiadomo kiedy pozbył się kurtki. Jedno było pewne – przeszkadzało mu w wymachiwaniu łopatą, bo krępowała jego ruchy oraz zwyczajnie było mu w niej za gorąco. Dół był wykopany do połowy. Jeszcze drugie pół i koniec. Wyciągnął ze spodni paczkę papierosów. Nałóg bywał silniejszy, a przebywanie w Mount Cartier samo wpychało go w jego ramiona. Dodatkowe dotlenienie na przerwę było wprost idealne. Ledwo wsunął fajkę między zęby, kiedy zauważył dziwnie znajomy kształt. Przewrócił oczami.
Usuń– Nikt cię nie uczył, żeby nie łazić w nocy po cmentarzu, bo przypadkiem można wpaść do jakiejś dziury? – burknął zgryźliwym tonem Jerome, nim nie odpalił papierosa i nie zaciągnął się nim głęboko. Obserwował przy okazji kształt. Oczy Yatesa były przyzwyczajone już do panującego mroku.
[Hahaha c:
Wiedziałam, że wyłapiesz tę bardzo delikatną aluzję i będziesz skłonny do oferowania mi wykorzystywania – biednego! – pana Moore’a. Ojej, Charlie jest po prostu kochany ;o
Odpisuję przy okazji podrzucania odpisu, żebyś co chwilę nie zaglądał pod kartę, aby podziwiać nowy spam :D]
Jerome, powinien obmyślać plan na zakaz zbliżania pewnej sówki, która bez cienia wątpliwości coś knuje
[Cześć! Plus za imię, uwielbiam to imię <3 A Hattie zapewne często Charliego widuje, bo lubi przesiadywać w antykwariacie przeglądając stare książki :)]
OdpowiedzUsuńHattie
[Hej, hej. W całej cudności i piękności karty dostrzegam małą wzmiankę, że Twój pan też widuje się z panami, a że ta miejscowość jest dosyć malutka, to jako-tako muszą się znać. I tu mamy pełne pole do popisu, jeśli chodzi o jakieś powiązania, którymi jestem w stanie zapodać - oczywiście o ile wyrażasz zainteresowanie.]
OdpowiedzUsuńPhilip
[Może być przelotny romans, złamane serce, wykluwający się romans, typowo kumpelska relacja, przy której jeden drugiego wspiera, bo nie łatwo im jest w takim miasteczku, może być też ciekawość Charliego, bo usłyszał o Philipie pewne plotki i będzie chciał wybadać czy to prawda... To już teraz wszystko zależy od Ciebie, co dokładnie Ci pasuje, jak postać podchodzi do takich spraw i jak długo tu siedzi, bo to pewnie jakoś tam wpłynie na stopień relacji. ;)]
OdpowiedzUsuńPhilip
(W takim razie nie potrafię opisywać postaci, bo do ideału naprawdę jej brakuje. Powierzchownie, owszem, miała być takim aniołkiem bez złotych pukli, ale w życiu... Cóż, totalnie sobie nie radzi. Tak czy siak dziękuję za spostrzeżenie, będę to miała na uwadze w wątkach. ;)
OdpowiedzUsuńRównież życzę weny (bo z nią to tak różnie, prawda?) oraz udanych wątków! :))
Aurora Leatherwood
[Okej, to już chyba coś mam. Skoro jest od roku, to już na pewno się znają. Plotki szybko się rozchodzą, możemy uznać, że kiedyś lekko podchmielony Philip podbił do Charliego w pubie i tak się poznali. Nic między nimi nie było, więc spokojnie rozmawiają sobie o tym, kto jest fajny, kto jest be i jak to ciężko jest przekonać ludzi, że nie jest się żadnym zboczeńcem.
OdpowiedzUsuńWątek preferowałbym chyba taki spokojny, coś w klimacie rozmowy, obgadywania, jakichś małych zwierzeń... Chyba, że masz pomysł na jakąś akcję, to szybko wtedy się przerzucę i dostosuję, bo dobry wątek rządzi się swoimi prawami :)]
Philip
[I elegancko, jak ktoś ładnie mi się rozpisze, to wtedy ja się przykładam i przynajmniej trochę się mobilizuję :) Czekam cierpliwie.]
OdpowiedzUsuńPhilip
[Aww, dziękuję za pamięć z Loganem :) To bardzo miłe, że nadal ktoś go pamięta.
OdpowiedzUsuńCieszę się też, że Ethan przypadł ci do gustu. Twoje postacie również mi się podobają. Maddie to taka elegancka, kobieca dama, a Charles też jest intrygujący ze swoją "innością" choć inność to zbyt duże słowo :)
Może moglibyśmy połączyć naszych panów jakimś wątkiem? Pogadanka w Bookmarks, znalezienie się w nieciekawym miejscu (o ile takie w Mount Cartier w ogóle są) w środku nocy, jakaś bójka bo czemu nie... :)]
Ethan
[Staram się po prostu szukać bardziej oryginalnych Panów, gdyż znudziły mi się już te oklepane i przez większość wykorzystywane wizerunki.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie, bardzo dziękuję za przywitanie(z komplementem ^^) oraz zachętę do wspólnego wątku, czego nie mogę sobie odmówić :D
Masz może jakieś propozycje? ]
Lasmanis
[ Bez przesady, pusta nie jestem xD Mnie komplementy na kolana nie powalają :p
OdpowiedzUsuńZwykle jestem otwarta na relacje i nie blokuję innych autorów, chyba, że mam dużo wątków o podobnej tematyce, ale póki co: Czym chata bogata. Możesz korzystać ile wlezie! ]
[ W sumie... Można by założyć, że jedna z takich imprez obyła się tuż po jego wyścigu. Nie była ona jednak jedyną, na której bawili się wspólnie pijąc i gadając, któregoś razu wylądowali razem w łóżku i oczywiście nie mówię o jakichś słodkich pocałunkach dwunastolatków, ale o standardowym romansie. Było im super dopóki Ricky nie obrósł w piórka i za miast spędzać czas na torze, siedział w barach, gdzie imprezował od świtu do nocy.
OdpowiedzUsuńNarastający problem alkoholowy Lasmanisa zaczął ciążyć również Charlesowi. No bo przecież kto normalny będzie chciał się związać z kolesiem, który za chwilę spieprzy swoje życie i jeszcze jego? Kłócili się codziennie. Często kończyło się tym, że, albo z ich wspólnego apartamentu wychodził Richard wracając zalany w trupa, brudny i z obitą mordą, albo wychodził Moore gdy jednak przekraczał próg od razu wiedział, że rajdowiec poszedł w tango.
Będąc na trzeźwo tak bardzo się pokłócili, że jak chłop a chłopem zaczęli się tłuc. Załóżmy, że starszy był silniejszy i sprał gówniarza, którego bądź co bądź, darzył uczuciem głębszym niż przyjaźń. Tego dnia jednak pozbierał manatki zostawiając go tak na białych kaflach w kuchni i przeniósł się na drugą stronę LA.
Po roku od wydarzenia, gdy mężczyzna wraca z podkulonym ogonem do MC i urabia sobie ręce w warsztacie - przyjeżdża młodzieniec, z którym miał romans. Reszta dalej jakoś idzie.
Co ty na to ?
PS: Chciałaś dramat, to masz xD ]
[ To wszystko było w propozycji. Można to zmienić na wcześniejszy termin, bo tak szczerze, to chciałabym rzucić nas obie na tzw. "głęboką wodę". Dawno nie pisałam takich rzeczy, dlatego chciałabym mieć otwarty umysł, dlatego prędziutko się położę i jak wstanę, to od razu odpiszę :) Oczekuj wiadomości około 12, a tym czasem Dobranoc! ]
OdpowiedzUsuńRicky
[a może coś bez alkoholowego? xD Za dużo już w wątkach przewija mi się temat trunków, Dan niedługo zostanie alkoholikiem jak nic przez to xD Poza tym Dante i łyżwy kiepsko wyglądają, chyba zapłakałabym sie przy tym ;p]
OdpowiedzUsuń[Ciekawe czy w tym burdelu Mike'a (i Kurtza przy okazji) cokolwiek idzie znaleźć :D Czekam zatem cierpliwie na zaczęcie :)]
OdpowiedzUsuńHavoc
[Łoooo! Podoba mi się pomysł, nawet bardzo bardzo. Dziękuję za tak fajną idee. To może ja zacznę z racji tego, że pomysł twój, no i chyba wygodniej będzie zacząć od tego jak Byrne jedzie z drewnem do pastora? :)]
OdpowiedzUsuńEthan
[Hahaha uwierz, uwierz, że Logan wrócił :D
OdpowiedzUsuńChodź na ciastka! Charles lub Madie! ^^]
Logan
[Cześć! Dziękuję i życzę tego samego :3 Adam to uparciuch, zawsze daje z siebie wszystko, poświęca się pracy i choćby miał paść i już nie wstać to i tak zrobi to co do niego należy :D]
OdpowiedzUsuń[Gruby kot w zimne dni to idealne rozwiązanie. Harvey aprobuje futrzane, miauczące rozwiązania. Dziękuję za powitanie! Na razie nie mam pomysłu na wątek, ale gdyby Tobie coś do głowy wpadło to chętnie.]/Harvey
OdpowiedzUsuń[ Dziękuję za powitanie :)
OdpowiedzUsuńWątek bardzo chętnie, jeśli oczywiście znajdzie się jakieś miejsce wolne w twoim karneciku :)
Masz jakąś myśl, czy mam coś myśleć? :) ]
Dante Riddle
[ Może mogliby się znać z Las Vegas. Moze jakiś przelotny romans? Albo mógł być modelem Dantego i miało do czegoś dojść, ale któryś z nich nagle z niknął i mogą mieć teraz do siebie pewien żal i chcieć wyjaśnień. ]
OdpowiedzUsuńDante Riddle
[Może chciałby niańczyć dzieciaki Olivii?]/ Olivia
OdpowiedzUsuń