

(...) i ciągle słyszę Twój śmiech. Towarzyszy mi cały czas. Gdy wstawiam rano wodę na kawę, idę do piekarni po świeże pieczywo czy w ukryciu przed Charlotte palę papierosa, opierając się o ośnieżone drzewo na tyłach domu. Jest dobry. Z pewnością przyjemniejszy od tego słyszanego we śnie. Kiedy nie śpię, wszystko wydaje się lepsze. Chłód nie jest tak dotkliwy. Śnieg nie zasypuje ust, nie zapycha nozdrzy, nie dusi, nie przytłacza swoim ciężarem, wyrywając oddech z piersi. W ciągu dnia Twój śmiech nie urywa się gwałtownie, nie zastępuje go pisk, a następnie przeraźliwy ryk klaksonu, rozlegający się na tyle głośno, by poderwać wszystkie okoliczne ptaki z drzew do lotu. Ja nie jestem dzieckiem. Nie wyczołguję się z wraku samochodu, dławiąc się krwią i kalając nią biel pokrywającego ziemię puchu. Nie leżę sama na skraju lasu, oddalona kilka metrów od płonącego auta, chcąc, by śnieg przysypał mnie całą. Bym nie istniała.
Bo chociaż minęło już tyle lat, wciąż te obrazy nawiedzają mnie we śnie. To nie był wypadek. Twój śmiech słyszany w ciągu dnia, stale mi o tym przypomina. Chcę znaleźć tego, który to zrobił. Chcę, żeby za to zapłacił dokładnie tak, jak na to zasługuje. I zrobi to.
Obiecuję Ci, siostrzyczko.
~ * ~
Kim jesteś Delilah?
Cudem łaski Bożej czy nieudanym żartem szatana?
Czołem! Bardzo, bardzo dawno nie robiłam kart, więc proszę o wyrozumiałość :)
Delilah wbrew pozorom nie gryzie, jest z niej troszkę zarozumiały cwaniak, ale myślę, że jakoś się dogadamy.
Jesteśmy leniwe, więc przypominanie się o odpisy jest jak najbardziej wskazane.
Nie przepadamy za zaczynaniem, kochamy zawiłe powiązania.
O, zdjęcia w karcie się zmieniają!
GG: 46650538
mail: abyss.of.imagination@gmail.com
... let the show begin
[No i się doczekaliśmy! <3
OdpowiedzUsuńKręcimy wątek, Misiaczki! ^^]
Samuel
[Witam serdecznie na blogu :)
OdpowiedzUsuńWybrałaś bardzo fajną metodę przybliżenia nam postaci Delilah; niczym wyrwana karta z pamiętnika, mówiąca w ciekawy sposób czytelnikowi niejedno o postaci. I to w dodatku z górą w kilkunastu zdaniach; w skrócie, bardzo udana karta postaci, naprawdę ładnie Ci wyszło :]
Świetny wybór imienia, tak w ogóle ^^ Życzę Tobie i Delilah wybornej zabawy na i w Mount Cartier oraz wielu wątków! :)
Gdybyś miała ochotę na wspólne pisanie, serdecznie zapraszam :) Nie wiem, czy udałoby się nasze postaci jakoś zgrać, prędzej Delilah i drugiego pana, którego mam w planach; ale i tak, w razie czego śmiało pisz :)
Raz jeszcze, baw się dobrze!]
Nicolas Everest
[Też lubię to imię. Hej! Historia intrygująca, bo sama zaczęłam się zastanawiać, co tu się mogło wydarzyć. Bardzo zgrabnie ujęłaś kreację Delilah: ciekawe, kto jej tak zaszedł za skórę :) Bawcie się dobrze, a w razie chęci, zaglądajcie śmiało w moje progi :)]
OdpowiedzUsuńLatro, Ferran & Octavian
[Hej! Ale mnie zdziwiło GG podane na koniec, nie wiedziałam, że ktoś jeszcze tego używa!
OdpowiedzUsuńŁadnie się witam, i dzięki tej cudownej buzi nie gniewam ani troche za zakrycie :D]
Adam
[piękna karta, świetny zabieg! ;) a zdjęcia wręcz hipnotyzujace! Ale kociak! ♡ mam nadzieję, że wena będzie dopisywać i zabawicie z nami na długo :)
OdpowiedzUsuńJeśli panna śpiewa, to takiego skowronka chętnie poznamy bliżej z Sol ;) ona jest na prawdę fajna i chętnie ją rozpiescimy jakimiś ciasteczkami! :P zapraszamy do wątku ]
Lubił widzieć, że ludzie dobrze się bawią. Lubił, gdy się uśmiechali. Lubił, gdy rozmawiali ze sobą serdecznie, chowając gdzieś głęboko zatargi i drobne utarczki na rzecz miłego wieczoru pośród innych mieszkańców. Lubił, gdy lało się piwo, gdy wznoszone były kolejne toasty, a bujne wąsy zdobiła piana. Lubił wiedzieć, że to wszystko w dużej mierze jest – nieskromnie – jego własną zasługą.
OdpowiedzUsuńMuzyka płynęła po ulicach, goniąc przechodniów. Atrakcje były okupowane przez dzieci, ale także i przez starszych. To było jedno z większych wydarzeń, jakie udało mu się zorganizować, odkąd wrócił do Mount Cartier. Samuel powolnie sączył kolejne piwo, robiąc kolejną kontrolną rundkę wokół całego festynu. Wszystko wydawało się chodzić jak w zegarku, mieszkańcy widocznie byli zadowoleni, a mimo jeszcze dość wczesnej godziny pierwsi odważni już kręcili się po parkiecie. Z szerokim uśmiechem witał się skinieniem głowy z mijanymi osobami, z dumą obserwując w ich oczach ten charakterystyczny błysk. Miasteczko żyło, a taki ruch nie zdarzał się tu zbyt często.
Kiedy opróżnił kufel, bez wahania obrócił się w kierunku stoiska z piwem, potrącając ze swoją zwyczajową gracją osobę, która akurat zatrzymała się przy wystawie z rękodziełem.
– Przepraszam! Najmocniej przepraszam! Ja… – Niezdarnie chwycił ramię dziewczyny, chcąc zapewnić jej oparcie, by nie upadła. – O, och… Delilah.
Miał wrażenie, że ta chwila trwa wieczność, że sekundy rozciągnęły się w godziny, że już nigdy nie będzie w stanie się ruszyć. Znajome twarde spojrzenie, zadarty nos i pełne usta wygięte w wyrazie niezadowolenia. Nie zamienił z nią słowa od… sam do końca nie potrafił stwierdzić, od kiedy. Prawdopodobnie jeszcze zanim wybrał archeologię i większość roku spędzał w Winnipeg. Wielokrotnie widywał ją z mniej lub bardziej daleka, zwłaszcza po swoim powrocie do Mount Cartier, kiedy to większość wieczorów spędzał w barze. Każde spojrzenie na nią było jak drobna szpileczka wbijana prosto w jego serce. Jakby nie patrzeć, kiedyś nie wyobrażał sobie dnia bez jej śmiechu i przewrócenia oczami. A potem? A potem los wszystko pokomplikował i nie potrafili odezwać się do siebie nawet stojąc tuż obok siebie w kolejce po bułki.
– Uch… piwo? – Zamachał z widocznym skrępowaniem pustym naczyniem, siląc się na krzywy uśmiech i gwałtownie zabierając dłoń z jej ramienia.
let's get started
Samuel
To nie tak, że specjalnie unikał spotkania. Nigdy nie próbował nawet wykręcić się z sytuacji, której skutkiem mogłaby być ich rozmowa. Nie uciekał na jej widok, nie zawracał się na pięcie, kiedy pojawiała się na horyzoncie. Po prostu… nie wiedział, jak miałby zagaić. Widywał ją wielokrotnie w miasteczku, ale nie czuł się na siłach, by tak po prostu się z nią przywitać i rozpocząć jakąkolwiek pogawędkę. Może trochę się bał. Może nie czuł ekscytacji na myśl o konfrontacji z przyjaciółką, zamiast tego odczuwając zaskakująco przeszywający strach – że wszystko, co było, już nie wróci. Że nie będą potrafili normalnie zamienić kilku słów. Że to, co mieli, na zawsze zginęło już gdzieś daleko, może nawet jeszcze w czasie wypadku…
OdpowiedzUsuńSłysząc jej westchnięcie, uśmiechnął się nieco szerzej. Może jednak nie zmienili się tak bardzo…? Niepewnie zlustrował ją spojrzeniem, jakby szukał znajomych punktów zaczepienia znanych jeszcze z dzieciństwa. Obserwował jej gesty, wypatrując tych typowych, które dawniej widywał każdego dnia.
Parsknął pod nosem, kręcąc głową. Zawsze potrafiła wywrócić kota ogonem, co nie jeden raz uratowało ich przed zostaniem w kozie, ale przewinienie często lądowało na jego barkach, podczas gdy dziewczyna niewinnie wzruszała ramionami i uśmiechała się tym słodkim uśmiechem, który widocznie chowała na dokładnie takie okazje. Nic dziwnego, że to on został obarczony winą za ich brak rozmowy.
Uniósł brwi, patrząc na nią zupełnie zaskoczony, ignorując iskierkę, jaka zdawała się przesunąć w górę jego przedramienia. Tego się z jej strony nie spodziewał. Prawda jednak była taka, że naprawdę rzadko zdarzało mu się poprawnie przewidzieć następny ruch Delilah. Była dla niego chodzącą zagadką, mimo że przecież znali się już tyle lat.
– Tańczyć? Jesteś tego pewna? – Umiejętności ruchowe Samuela od wieków pozostawiały wiele do życzenia i, kto jak kto, ale ona wiedziała o tym doskonale. Wielokrotnie miała okazję na własnych stopach doświadczyć jego talentu tanecznego. – Na twoją własną odpowiedzialność, Lilah! – Wzruszył ramionami ze śmiechem. – Można panią prosić?
Kurtuazyjnie wyciągnął w jej stronę dłoń, drugą zgniatając pusty kufel. Obdarzył ją delikatnym uśmiechem i zaraz, z lekkim skrywanym wahaniem, poprowadził ją na parkiet, po drodze rzucając plastikowe naczynie w stronę śmietnika. Oczywiście niecelnie.
Kiedy dotarli na sam środek parkietu, zdążył już pożałować swojej nieprzemyślanej decyzji. Tragicznej decyzji. Zaczął niepewnie podrygiwać w rytm muzyki, swój brak wdzięku próbując nadrabiać zakłopotanym uśmiechem.
Sammy
[Oh, Delilah. <3 Mam z tym imieniem tyle fajnych wspomnień. :')
OdpowiedzUsuńReklama bardzo udana, albo to ja nie potrafię odmawiać i biorę co dają. Na pewno będzie ciekawie poprowadzić wątek z dawnym wrogiem. Może zamiast spamować sobie nawzajem pod kartą uzgodnimy to i owo na mailu, albo GG? Gdzie byłoby Tobie wygodniej?;)]
Caleb Young
[Ciężko jest się mnie pozbyć z blogosfery i z całą przyjemnością pomęczę innych autorów swoją obecnością, haha :D Dziękuję za powitanie i z chęcią napisze jakiś wątek, jednak póki co nic konkretnego nie wpada mi do głowy ;c]
OdpowiedzUsuńSaywer Cruger/Heaven Price
[Odezwałam się na GG już jakiś czas temu, ale nie wiem czy doszła wiadomość. :)]
OdpowiedzUsuńCaleb