A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

i dance alone and the suns's bleeding down

Beth Mills

19 lat • przyszła studentka? • opiekunka do dzieci
timid hare calm lamb hidden lynx

Żyła we śnie, z którego nie chciała się wybudzić nawet, kiedy się skończył. Dorastanie w swojego rodzaju złotej klatce powoduje, że po wydostaniu się z niej, nie ma się pojęcia co zrobić z własnym życiem. Beth nadal nie ma. Inaczej – wie, jak miałoby wyglądać, ale nie wie, jak się za to zabrać. Inni robią coś za nią, a ona czuje się tylko coraz bardziej zapętlona i sfrustrowana. Tak długo była bierna, że nikt nie słucha tego, co ma do powiedzenia. Raz spróbowała krzyknąć wystarczająco głośno, by zostać usłyszaną. Skończyło się jeszcze gorzej. Teraz Beth wodzi tęsknym wzrokiem za tym, czego jej ojciec nie akceptuje. Brakuje jej silnych, wspierających ramion, pianina, zeszytu z nutami, godzin spędzonych z muzyką. Zamiast tego ma tony książek, czekające na nią studia medyczne i konflikt z ojcem, którego rozwiązać nie potrafi. Tęskni za mamą, dzięki której w domu panowała harmonia. Ma żal do braci, którzy niczego nie rozumieją. Chciałaby zostać w Mount Cartier, ale tylko w przypadku, gdy sytuacja się unormuje. Jednak na to się nie zanosi i, co najbardziej ją przeraża, znajduje więcej i więcej plusów przeprowadzki. A przecież tak kocha to miejsce.

Beth potrzebowała małego odświeżenia, a i pod kartą panował bałagan. Wątki, które zostały zaczęte czy były prowadzone w ostatnim czasie są, oczywiście, aktualne. I zapraszam do nowych. (:
W tytule George Ezra, w imieniu zalinkowane Kiss. 

23 komentarze:

  1. [Ta nowa Beth pewnie też lubi Michaela *,* mam nadzieję, że rozmyślasz nad Sue :> a ja tymczasem chcę jakiś wątek z nią!!! zaraz coś wymyślimy wspólnymi siłami]
    Wolfgang

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowa Beth jest urocza i wreszcie zacznie się porządnie kłócić z Timmym. Taką mam nadzieję, bo w końcu musi się nauczyć asertywności. Tak czy inaczej... do napisania później, Mills <3

    Timmy

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Beth jest zupełnie inna niż Natalie, gdy ta była w jej wieku, dlatego ją tak bardzo polubiłam :D Sama Natalie pewnie by ją chciała nieco...zdemoralizować, o ile to odpowiednie słowo. A ja tym czasem witam się ponownie :3]
    Natalie Carter

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czuł się zawiedziony ani nawet zaskoczony, bo Beth nie wydawała się na tyle zdecydowaną osobą, by postawić na swoim i wybrać mimo wszystko karierę muzyczną. Może to dlatego, że bracia wciskali jej do świadomości informacje o jej nieprzystosowaniu do zrobienia kariery, może o za małej sile psychicznej? Czuł tylko niespełnienie, bo sam chciałby chodzić na jej koncerty, patrzeć, jak się rozwija i jak sama robi to, co powinna - zajmuje się swoją pasją.
    Już odrywał się od framugi, by odwrócić się i zwyczajnie wrócić do własnego życia (które, swoją drogą, także potrzebowało od niego trochę uwagi), kiedy usłyszał jej "Poczekaj". Nie uznał tego za jakiś desperacki akt zatrzymania go, a już na pewno nie skojarzyło mu się to z długoletnim ukochanym. Wątpliwym byłoby, żeby nastolatka mogła w ogóle poczuć coś prócz wdzięczności do takiego starego grzyba, jak Anthony.
    - Właśnie wybierałem się na spacer, nie widzisz? - spytał nagle, rezygnując z chłodnego tonu i zmieniając go raczej na neutralny. - Może i przydałby się ktoś do jakiejś... rozmowy.
    "Rozmowa" to chyba nie najlepiej użyte słowo w tym kontekście. bo to pewnie Mills będzie opowiadać, a Homme pokornie jej wysłucha i najwyżej doda swoje suche trzy grosze. Swoje już zrobił; chciał zabrać ją i dzisiaj na zajęcia, a skoro odmówiła, nie miał prawa zmuszać jej do niczego. Mógł tylko upominać się o jakieś wytłumaczenia, co właściwie przed chwilą zrobił.
    - To chodź, przejdziemy się.
    Wyszło na to, jakby ona w ogóle co nie zatrzymywała, a to on zaprosił ją na spacer i pogawędkę. W zasadzie, było mu szczerze obojętne, jak to wyglądało; może i jej wygodniej było myśleć w taki sposób, jakby to Anthony łagodnie rozwiązał sprawę.

    [ To wspaniale. Bo mi się nie wydaje, żeby spotkał się ze zbytnią aprobatą innych. ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Minęło tak dużo czasu, a to wciąż bolało. Jego oddech na skórze tuż za uchem i silne ramiona, ciepło ciała przy ciele, a nagle pustka, zimno, osamotnienie. Nie zwykła żywić pretensji wobec drugiego człowieka bez względu na rozmiar ewentualnej winy i świadomie nie była zła na Jima, ale w głębi serducha, gdzieś między bebechami chowała urazę, drobną, kanciastą, obijającą się boleśnie o wnętrzności, taką, z którą trudno polemizować i o której trudno zapomnieć. Dezaprobata dla własnych odczuć nie powodowała niestety, że samoistnie znikną. A co najważniejsze, po prostu nie rozumiała. Dlaczego zniknął tak nagle, dlaczego tak obojętnie, dlaczego bez właściwego pożegnania?
    Młodość ma to do siebie, że nie umie ukrywać emocji, dlatego dostrzegała jak na dłoni uczucia, które żywi wobec niej siostra Jima. Sama niegdyś została postawiona w podobnej sytuacji - jedynaczka w większości nie akceptowana przez bliźniego, poszukująca choćby najwątlejszego substytutu więzi krwi i pokrewieństwa duszy, zadowalająca się naprawdę każdym, kto byłby zainteresowany obecnością Laury. A Jim nie dość, że zainteresowany, to jeszcze właściwy. Nie idealny, ale w sam raz dla niej. Doskonale zdawała sobie sprawę, dlaczego Beth traktowała ją jak siostrę i dopóki była z jej bratem, nigdy nie oponowała tej roli. A potem, potem coś się w niej złamało, coś zniknęło i nie potrafiła spojrzeć w tak boleśnie znajome oczy dziewczyny. Każdy skrawek jej skóry wołał imię Jima.
    - Nie, już nie. - pokręciła głową jakby na potwierdzenie swoich słów z wątłym uśmiechem. - Zachowuję się jak jakiś nieodpowiedzialny bachor, prawda? Nic nie usprawiedliwia mojego zachowania. - westchnęła z autodezaprobatą i przymknęła na chwilę powieki.
    - Chcesz porozmawiać tutaj czy może przenosimy się w mniej... formalne miejsce?

    [Dajże spokój, świetnie się ciebie czyta! Panią wyżej zresztą też. :D Taki już mój styl pisania, sama zresztą nie wiem, skąd się bierze, tak samo jak upodobanie do nieszablonowych i/lub patologicznych postaci. Inaczej po prostu nie potrafię, eh.]

    Laura.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ludzie uwielbiający zwierzęta są zdecydowanie przyjaźniejszy niż ci, którzy za nimi nie przepadają. A ci, którzy lubią gepardy muszą być wyjątkowooo przyjaźni, jak Essi :D]

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Dziękuję, stwierdziłam, że gif lepiej oddaje jej charakter.
    Ale ona zrobi to subtelnie! Pomyśli, że skoro Beth myśli o wyfrunięciu z gniazda i o udaniu się na studia, to musi odbyć parę lekcji asertywności inaczej wróci tutaj szybciej niż wyjedzie. Więc zabawiłaby się w ciocię dobrą radę]
    Natalie Carter

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dzień dobry :) Czy pani miałaby ochotę na pomoc Theodorowi z chrześniakiem?]
    Theo

    OdpowiedzUsuń
  9. [Robimy tak, że Theo sam poprosi o wsparcie, czy Beth zobaczy jak nieporadnie zajmuje się dzieciakiem i sama to zaproponuje? ;P]
    Theo

    OdpowiedzUsuń
  10. Na całe szczęście, Anthony nigdy nie chciał się wtrącać za bardzo do życia Beth. Trochę był ciekawy reakcji Tima na cotygodniowe wyjazdy, jednakże nie chciał się wtrącać w żadną relację dziewczyny, czy to rodzinną, czy miłosną. Przecież na celu miał postawione pomaganie jej, a nie mieszanie w życiu, dlatego też trzymał się z daleka od wszystkich kłótni, od braci, a zresztą panicza Wheelera także omijał szerokim łukiem (jeszcze szerszym, niż zwykle).
    Kiedy wyszła bardzo szybkim krokiem z podwórka, podążył za nią bez zbędnego szemrania. Najwidoczniej bała się powrotu rodziny, a i Homme nie chciał się narażać dodatkowo ani tym bardziej wdawać w jakieś sprzeczki czy bójki. Prawdopodobnie mieli nie utrzymywać już większego kontaktu z Mills, więc nie było sensu nawet poświęcać się dla dobra kontynuowania jej edukacji muzycznej; skoro sama nie chciała, Anthony nie będzie jej do niczego zmuszał.
    - Tak, Beth, to słyszę od starych bab w sklepie - skwitował sucho, ale miał dużo racji: wiele babci, ciotuń i innych kwok siedziało przed spożywczakiem, w każdej chwili będąc gotowymi na upłynnienie kolejnej porcji informacji o mieszkańcach Mount Cartier. - Nie ma matki, trudni bracia, wymagający ojciec, medycyna, biega za nią koleś, który pracuje na stacji benzynowej, a ja go sam nie znam, bo zawsze osobiście tankuję. A co, jeśli ty nie chcesz być muzykiem? Chyba naprawdę boisz się postarać wyrwać stąd i jechać tam, gdzie mogłabyś się rozwijać. A twój bad boy blue nie pomaga?
    Gdyby ktokolwiek słyszał prawnika wypowiadającego tyle słów naraz, chyba nie uwierzyłby. Anthony zazwyczaj robił się gadatliwy tylko w sądzie, a że z nim od kilku lat nie miał już nic wspólnego - praktycznie nie mówił w ogóle. Teraz jednak włączyło mu się coś w rodzaju zdenerwowania całą sytuacją; już nie chodziło o wystawienie go w tym momencie, ale o zwyczajną chęć podburzenia Beth na tyle, by w końcu ostatecznie zbuntowała się i wybrała tę drogę, którą rzekomo chciała podążać.
    Chyba był dla niej zbyt ostry, ale tak właśnie reagował, gdy już dobrze mu podskoczyło ciśnienie. Zatrzymał się nawet, nie chcąc już dalej uciekać od domu dziewczyny.

    [ Musiałam obmyślić, co powie ten piegus! Albo czego nie powie...
    Jakoś tak nie mogłam się wygrzebać z tym odpisem, przepraszam. Ale jak zobaczyłam znowu Twój dopisek, że lubisz Toniaczka, to od razu stworzyłam odpowiedź <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Może rzeczywiście nie rozumiał. Był facetem, dla niego nie istniało coś takiego, jak wachlarz uczuć, więc kiedy jedne mieszały się z drugimi, nie potrafił ich odpowiednio odczytać. Krążył jak ślepy po pustyni, nie mogąc znaleźć odpowiedniej drogi, która pomogłaby mu w zrozumieniu Beth. Dla niego cała ta paplanina o spełnianiu oczekiwań innych osób była po prostu absurdalna. Wierzył, że człowiek jest kowalem własnego losu, a to, że czasem nie potrafił kuć, można było wytłumaczyć brakiem dostatecznego doświadczenia. Wystarczyło trochę częściej myśleć o sobie, a rzadziej o innych, by znaleźć złoty środek. Każdy człowiek był w pewnej mierze egoistą, a zaakceptowanie tego było najlepszym, co należało zrobić, by wkroczyć na drogę szczęśliwości.
    Poza tym miał skłonność do chłodnej kalkulacji, w poważnych decyzjach kierował się rozsądkiem, a przynajmniej starał się i o ile nie pogrążał się w złości czy żalu, nawet mu się to udawało. Może nie w stosunku do Beth, bo tu trzymały go ciasno silne emocje, z których nie zawsze zdawał sobie sprawę, ale jeśli chodziło o każdą inną sytuację, potrafił sobie radzić z tym, co czuje.
    — Beth... przecież masz własną głowę i własną wolę. Nie możesz powiedzieć „NIE”? Tyle razy to ćwiczyliśmy.
    Im dalej w rozmowę, tym mniejszą empatię wykazywał, ale to pewnie dlatego, że sama dziewczyna też się od niego dystansowała, a on nie miał siły wciąż ją ciągać, jak marionetkę. Jeszcze zrobiłby jej przy tym krzywdę, a przecież nie chciał jej narażać. Nawet jeśli chodziło tylko o siniaki.
    — Przestań przejmować się ludźmi. To ty się liczysz.

    Timmy

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Beth, Beth, żyjesz po tym urlopie? Pisałabym coś z Tobą dalej! :D ]
    Anthony Homme

    OdpowiedzUsuń
  13. [Dziękuję za powitanie. :) Prześliczne, urokliwe zdjęcie, a postać skomplikowana - jeśli miałabyś ochotę na wątek, to ja jestem jak najbardziej za. Szukam pomysłu i jeśli mi się ida, to postaram się zacząć.]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Octavia dopiero wprowadza się do Mount Cartier, ale spokojnie mogę założyć że już kilkakrotnie zawitała do Churchill, gdzie spotkała się z ojcem Beth w jej sprawie. Czy mogę zalożyć, że ojciec umówił Cię ze mną na sesję, czym oczywiście nie będziesz zachwycona, a dalej akcja sama się rozwinie?]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Dobra, przejrzałam Twoje stare komentarze i znalazłam :D Coś o tym, że A. miał przyjść do jej brata (po co nie wiem, nie było), i miał zastać tylko ją. Nie wiem jednak czy zaczęłaś, pewnie tak, dlatego... Może po prostu wpadnijmy na coś nowego, i wtedy ja się zrewanżuję początkiem.]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  16. [To w takim razie poczekam i zobaczę gdzie mi się coś szybciej wymyśli :)]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  17. [W takim razie zaczynam i mam nadzieję, że się odnajdziesz. :)]

    Bardzo tego nie pochwalała. Kiedy pacjent umawia się do niej na wizytę samodzielnie, może przedyskutować z nim podstawowe założenia wizyty, sporządzić sobie potrzebne zabiegi, a czasem nawet ustalić przebieg całego spotkania. Kiedy jednak z problemem zjawia się matka lub ojciec w sprawie swojego dziecka, kobieta nigdy nie jest w stanie stwierdzić czy zwracają się do niej z desperacji, nie potrafiąc zapanować nad potomkiem, czy ta osoba naprawdę potrzebuje jej pomocy.
    - Czy jutrzejszy dzień panu odpowiada, panie Mills? To znaczy, czy Beth będzie mogła zjawić się u mnie? – zapytała grzecznie, a gdy usłyszała twierdzącą odpowiedź, ciągnęła dalej – W takim razie będę jej oczekiwać. Tylko proszę, niech pan nie naciska tak jak prosiłam, z pańskich opowiadań córka i tak nie ma łatwego życia – po chwili ciszy i zapewnieniach mężczyzny, odpowiedziała mu „do widzenia” i rozłączyła się.

    ***

    Następnego dnia, gdy dochodziła godzina siedemnasta, Octavia oczekiwała na swoją pacjentkę. Domyśliła się jednak, że dziewczyna nie stawi się u niej punktualnie – z wypowiedzi ojca mogła wywnioskować, że Beth wcale nie czeka z utęsknieniem na spotkanie z nią. Być może przyjdzie, być może nie pojawi się w ogóle, decyzja będzie należeć tylko i wyłącznie do niej i nieważne którą wybierze, będzie ona słuszna.
    Ku jej zaskoczeniu, dwie minuty przed siedemnastą usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła je, a przed progiem ujrzała szczuplutką blondynkę, która przywitała się z nią grzecznie i przedstawiła swoją osobę.
    - Dzień dobry, Beth. Bardzo cieszę się, że przyszłaś – uśmiechnęła się ciepło i odsuwając się delikatnie w bok, gestem dłoni zaprosiła dziewczynę do środka.
    Kiedy ta minęła ją, kobieta zamknęła za sobą drzwi i skierowała się prosto do gabinetu, który mieścił się po ich lewej stronie.
    – Rozgość się, mam nadzieję że jesteś tutaj z własnych chęci i że napijesz się herbaty lub kawy. A jeśli chcesz, to serwuję nawet piwo, choć sama naprawdę go nie znoszę – puściła jej oczko i czekała na odpowiedź, wskazując na ciemną kozetkę niedaleko okna.

    OdpowiedzUsuń
  18. Chyba źle się zrozumieli. Anthony nie chciał poznawać szczegółów relacji pomiędzy Timem a Beth, bo musiał zadbać w końcu o własne życie miłosne, a nie o czyjeś. Zresztą, zdążył się już nasłuchać okropnych historii rodem z najgorszej klasy harlekinów, gdy zajmował się kilkoma sprawami rozwodowymi; teraz wolał dyskutować jedynie o karierze muzycznej dziewczyny. Oczywiście, relacje z Wheelerem też mogły być ważne, ale Homme chętnie przełożyłby tę dyskusję na inny termin.
    - Chodziło mi bardziej o to, czy ma zamiar ci pomóc - odparł od razu, patrząc na nią bez wyrazu. Nie potrafił zrozumieć jej obaw, gdyż sam nigdy nie miewał podobnych. W tej sytuacji pewnie okaże się najmniej przydatnym rozmówcą, jakiego tylko Mills mogłaby sobie zamarzyć. - Myślałem, że mógłby ci to zrobić. Ale skoro ma takie nastawienie...
    Poczuł, jak pierwsza fala zdenerwowania powoli go opuszczała, a na jej miejsce wkraczało łagodne poirytowanie. Nie znał dokładnie Tima, ale skoro ten niemalże wypierał się Beth - i to dla własnej wygody, bo tak to właśnie obecnie wyglądało w oczach radcy; może dlatego, że nie znał całej historii - to raczej nie dałoby się na niego liczyć. Anthony nie mógł porwać dziewczyny, znaleźć jej mieszkania w mieście i opłacić pierwszych kilku miesięcy, zanim zaczęłaby zarabiać na siebie. Wtedy u niego też pojawiłaby się konieczność przeprowadzki, niestety.
    - Jak daleko stąd jest Churchill? - spytał nagle, nie oczekując nawet odpowiedzi. - Godzinę drogi? Jakim cudem miałabyś stracić rodzinę, oddalając się od niej o kilkadziesiąt kilometrów? - zmarszczył brwi, a potem postąpił krok w stronę Mills, chyba tylko po to, by nie musieć za głośno mówić. - Z pieniędzmi byś sobie dała radę. W końcu nie jesteś pierwszą lepszą głupią dziewuchą, tylko masz głowę na karku.
    Głowa na karku na pewno się znajdowała, ale zdecydowanie brakowało jej czyjegoś wsparcia. Bracia i ojciec jej na pewno nie pomagali w osiągnięciu wymarzonego celu, chłopak najwyraźniej też nie chciał się w nic mieszać, a jeśli chodziło o jakieś bliższe przyjaciółki, to Homme nie miał o nich zielonego pojęcia. Został tylko on i sam nie bardzo wiedział, czy dobrze robił, zachęcając dziewczynę do wyjazdu z Mount Cartier.

    [ Piszę, kiedy mam ochotę, a nie, kiedy muszę, ot co! ]
    Anthony Homme

    OdpowiedzUsuń
  19. [Oczywiście, że jest chęć :) To kto tam miał zaczynać?]
    Theo

    OdpowiedzUsuń
  20. Timothy rzeczywiście nie zachowywał się zbyt racjonalnie, ani tym bardziej naturalnie dla niego. Normalnie starałby się zachować obiektywność i może nawet przyznałby jej rację już dawno, ale zaślepiła go jedna natrętna myśl, której tak uporczywie się trzymał, że nie potrafił wyjrzeć poza nią. W głowie miał mianowicie tylko rozczarowanego i rozwścieczonego ojca panny Mills i to bzdurne przekonanie o tym, że skoro Beth sama nie ma już siły na bronienie swojego honoru, musi zrobić to za nią, trzymając ją z dala od niego. Nie zauważył tylko tego, że w gruncie rzeczy zapędzał się tym sposobem w kozi róg, bo już dawno przestało chodzić o prawdziwe dobro dziewczyny. Wyraźnie dawała mu sygnały świadczące o tym, że jej szczęście tkwi w zupełnie innym miejscu, a on... tak po prostu się w tej farsie pogubił. Zapomniał, że rodzice nie zawsze wiedzą co jest najlepsze dla ich dzieci i czasami nie mają racji. W tym co mówiła Beth było natomiast sporo prawdy i potrzebował jej złości, by w końcu to zrozumieć.
    Zachowywał się niedorzecznie. Co więcej, dał się złapać w pułapkę przed którą sam ostrzegał Beth. Toż to dopiero była ironia. Lub hipokryzja, do której chyba by się nie przyznał, bo kiedy już zdał sobie z tego jak to wygląda od innej strony, postarał się o to, by wycofać się z tymi nonsensownymi działaniami.
    — Masz rację. Zapomniałem o własnych priorytetach... — rzucił nieco pospiesznie, widząc, że dziewczyna już się od niego odsuwa. Nie uważał tej rozmowy za skończoną, ale co ważniejsze, nie chciał by zakończyła się w taki sposób. Impuls nakazał mu zatrzymać ją i nim chłopak zastanowił się nad tym co właściwie robi, już przyciągał ją do siebie za nadgarstek, łapiąc ją asekuracyjnie w pasie. Zrobił to po to, by nie straciła równowagi, ale również dlatego, że nie chciał jej ucieczki. Przytrzymał ją przy sobie w zupełnie lekkomyślnym ruchu składając na jej ustach krótki pocałunek. No a przynajmniej taki miał być na początku. Jak się okazało, ciężko było mu zrezygnować z czegoś co już zaczął, bo kiedy tylko usta pierwszy raz od dłuższego czasu otarły się o jej kuszące wargi, nie powstrzymał się przed kolejnym muśnięciem, i jeszcze jednym... aż do chwili, w której ręka Wheelera znalazła się przy jej policzku. Wtedy to właśnie zrezygnował z delikatnych ruchów na rzecz pewnego, żarliwego pocałunku.

    Timmy ❤

    OdpowiedzUsuń
  21. W radach miłosnych Anthony nie był najlepszy, dlatego wolał się odsunąć na bezpieczną odległość zarówno od problemów dziewczyny, jak i od niej samej. Zupełnie tak, jakby ona i jej związek z Timem, którego znał jedynie z widzenia, odtrącał go od razu. Co prawda, może i chciałby pomóc Beth, jednakże sam uważał, że był odpowiedzialny jedynie za jej ewentualną edukację muzyczną. Może gdyby trochę więcej przebywali ze sobą, a nie tylko poprawiali sobie wzajemnie humor w cotygodniowych przejażdżkach samochodowych, odważyłby się wyjść poza rolę nadwornego szofera i wcielić się w doradcę, aczkolwiek na obecnym etapie znajomości uważał to za niemożliwe.
    Anthony nie mógł jej zrozumieć, gdyż sam właściwie nie miał żadnych zobowiązań. Niespecjalnie interesowała go rodzina, nie był z nikim związany; dlatego też w każdej chwili posiadał możliwość pozbycia się całego skromnego dobytku z Mount Cartier i wyprowadzenia się w inne miejsce. Bez niczyich pretensji, bez strachu, że zostałby bez niczego, nawet bez tęsknego szczekania psa, zostawionego na podwórku.
    - Nie chcesz nawet jeździć... dla czystej rozrywki? - spytał jeszcze, zanim się odwróciła. Skoro już nie chciała się zajmować muzyką... zawodowo, to na pewno nie straciła ochoty na zwyczajne granie. Dla przyjemności oraz satysfakcji, muzycy podobno tak mieli, chociaż Homme niestety nigdy się nie przekona o magii jakiejkolwiek innej pasji prócz prawa. - Ja pójdę na zakupy, a ty na ostatnie zajęcia.
    Nudziłoby mu się bez tych przejażdżek do Churchill. Co tam paliwo i pieniądze wyłożone na te lekcje dla Beth - ważne, by gdzieś wymknąć się niepostrzeżenie i nie martwić nierozwiązanymi sporami o miedzę.

    [ Sweet cheesus, wykaraskałam się z odpisem po prawie 3 tygodniach <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  22. Przepraszam Cię, że tak bez zapowiedzi, ale zdecydowałam, że usuwam Timothy'ego. Beth i Timmy byli super parą, szkoda, że w takim momencie urwał się Nam wątek, kiedy zaczęło się między nimi coś dziać, ale niestety, nie było za bardzo z kim nim grać poza kochaną panną Mills, a i on sam w sobie wyszedł mi nieco inaczej niż planowałam, więc nie chciałam go dłużej przetrzymywać. Jeśli jednak będziesz chciała ze mną pograć, zapraszam pod kartę Johnseego ;).

    Skruszony tą niezapowiedzianą,
    wątpliwą niespodzianką Johnsee R.

    OdpowiedzUsuń