A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

hey ho

Beth Mills

18 lat • uczennica
timid hare calm lamb hidden lynx

Chciałaby, by ojciec i starsi bracia zrozumieli, że nie jest już maleńką dziewczynką, która na każdym kroku potrzebuje ich pomocy. Boi się końca szkoły, bo nie chce opuszczać Mount Cartier. Studiowanie bez konieczności opuszczania rodzinnego miasteczka byłoby dla niej idealnym rozwiązaniem. Gdyby mogła wybierać, dążyłaby do uzyskania wykształcenia muzycznego, ale ojciec uważa, że z takim dyplomem nie czeka na nią nic dobrego. Ciężko pracuje nad asertywnością, ale w rozmowie z nim nie potrafi robić niczego, poza potakiwaniem. Jeden z jej braci twierdzi, że jest zbyt nieśmiała, by zostać muzykiem. Drugi uważa, że bez ich opieki skończy z mężczyzną, który będzie ją wyzyskiwał albo się nad nią znęcał. Lub jedno i drugie. Chciałaby móc zrobić coś więcej, poza posyłaniem tęsknych spojrzeń. Siedzi nad matematyką, udając, że sunie dłońmi po klawiaturze pianina, śpiewa pod nosem, ucząc się chemii. Nie rozpacza nad swoim losem, w ogóle niewiele płacze, a na pewno płaczem się nie zanosi, wciąż szuka motywacji i siły, by cokolwiek zmienić. Niemożliwym wydaje się wyprowadzenie jej z równowagi, zawsze najpierw myśli, zanim coś zrobi, jej wypowiedzi i poczynania są przemyślane i wyważone. Zachowuje chłodny spokój, który niejednego może doprowadzić do szału w sytuacjach, w których normalni ludzie płaczą, panikują, wpadają w szał lub euforię i wymagają tego od innych. Emocji ma w sobie wiele, jednak zupełnie nie potrafi ich pokazywać, a tym bardziej o nich mówić. Lubi innych ludzi, długie spacery i zakochała się w przygarniętym niedawno kocie, którego nazwała Frodo.

Mam nadzieję, że jej nie skopałam. 

64 komentarze:

  1. [ Dzień dobry! Twoja Beth jest totalnie urocza i skoro jest tubylcem, na pewno znają się z Sam. Marzy mi się też jakiś wątek, bo mogłoby to być ciekawe, biorąc pod uwagę, że nasze panie to takie trochę przeciwieństwa :) ]

    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Sam raczej nie bywa wredna dla samego bycia wredną, nie jest też z tych, które udawałyby sympatię, żeby mieć z tego jakieś korzyści (no i miejscowi chłopcy jej nie interesują :3). Właściwie myślę, że mogłaby darzyć Beth sympatią. Pewnie nie byłyby najlepszymi przyjaciółkami, ale Sam by ją lubiła i mogłaby próbować ją trochę nakierować na to, jak być asertywną, bardziej pewną siebie i jak dążyć do tego, czego się w życiu chce. A skoro Beth jest oazą spokoju... Może wrzuciłybyśmy je w jakąś sytuację kryzysową? Sam zamieniłaby się w poirytowaną kulę nerwów, a Beth wiedziałaby, że tylko spokój może je ocalić? :D]

    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana jest. A rozwiewając Twoje wątpliwości: nie skopałaś jej. Dziękuję bardzo za przejęcie jej <3. No i chyba nie ma co przedłużać - proponuję wątek. Mam kilka scenariuszy spotkania, może któryś Cię zainteresuje.

    a) Dziewczyna tankuje auto, bo jej ojciec poszedł w tym czasie do sklepu. Robi to pierwszy raz, zagaduje ją koleżanka i w pewnym momencie, chcąc wykonać jakiś gest podczas rozmowy, wąż wyskakuje jej z wlewu paliwa (musiała być bardzo zdolna, by to zrobić, no ale mniejsza z tym...). Oblewa jej koszulkę. Timmy, który właśnie wychodzi ze stacji benzynowej, by jej pomóc z tankowaniem, może być bardzo rozbawiony tą sytuacją.

    b) Timmy jest obłożnie chory (tak naprawdę to gnębi go mocniejsze przeziębienie i gorączka, ale z niego hipochondryk, jak z prawie każdego faceta), więc jest zły na cały świat. Kiedy dziewczyna go odwiedza, ma ochotę zamknąć jej drzwi przed nosem, bo nie chce jej pomocy. Ale Beth pewnie nie podarowałaby sobie, gdyby się nim nie zaopiekowała.

    c) Znów się o coś założyli (kto znajdzie pierwszy łosia w lesie?) i weszli za głęboko w las, w wyniku czego ugrzęźli w zaspie śnieżnej. Dziewczynie jest zimno, a TImothy ma ubaw, bo wyglądają jak dwa bałwany.

    Który scenariusz interesuje cię najbardziej?


    Timothy W.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Miałabyś skopć swoją własną postać? :) Czytając kartę odnosiłam wrażenie, że Beth ma sporo wspólnego z Grace, ale ta moja pani raczej nie jest nieasertywna i tak potulna jak Bethy. W każdym bądź razie, tak już bardziej administracyjnie - witam ponownie i życzę udanego pobytu.]

    Grace

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ano, chyba że tak. W każdym bądź razie, jakbyś szukała wątków, to zapraszam. :) I wybacz, że od nowa wrzuciłam tamten komentarz, ale chciałam coś dopisać, a jak już go wkleiłam do okienka, to zapomniałam co to było. Niech żyje długa pamięć.]

    Grace

    OdpowiedzUsuń
  6. [Może Grace wie o tym, co trapi Beth? O muzyce, o ojcu, o braciach i mogłaby chcieć pomóc jej zdobyć się na asertywność. Mogłyby stworzyć Ruch Przeciwko Opuszczaniu Mount Cartier. Jejku, też nie mam nic sensownego, a warzywa na sałatkę trzeba iść kroić... ;D]

    Grace

    OdpowiedzUsuń
  7. [ To ja się teraz przyznam, że bardzo mnie kusi opcja z przegonieniem niedźwiedzia z aspiracji z grup charakteru, więc jeśli byłabyś chętna się na to pisać... :D
    A jeśli nie, to po prostu mogą się nawet zatrzasnąć w szkole po zmroku :D ]

    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  8. Możesz zacząć z czym chcesz. W takim razie do napisania ;).

    Timmy

    OdpowiedzUsuń
  9. [No to w porządku, możemy rozegrać drugą opcję albo coś :3 ]

    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  10. [Zgodzę się z przedmówcami, Beth jest przeurocza :) I na pewno nie skopana.
    Frodo to chyba ostatnio popularne imię dla kota, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo znajomy ma takowego :P
    Życzę miłej zabawy na blogu i oczywiście zapraszam do siebie :)]

    Mark

    OdpowiedzUsuń
  11. [Bardzo urocza postać o złożonym charakterze. Bardzo podoba mi się motyw jej takiego "niespełnienia" i próba odnalezienia motywacji by walczyć o marzenia. To jest naprawdę bardzo ładne :)
    No i oczywiście odrobinę nadopiekuńczy bracia... Fajne, fajne, fajne!
    Śliczne zdjęcie jeszcze dodam, życząc udanej zabawy, weny i mnogości udanych wątków! Oczywiście zapraszam do siebie jeśli nie przerażają cię wolne odpisy :)]

    Logan Navarre

    OdpowiedzUsuń
  12. [A może na tym spacerze spotkają łosia i zdecydują się go nakarmić? Dajmy na to, Grace będzie miała w plecaku marchewki, które są jej ulubioną przekąską. Wtedy dostaniemy punkt aspiracji! :D]

    Grace

    OdpowiedzUsuń
  13. [ W porządku, to jak już będziesz wiedzieć, daj znać :3 ]

    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  14. [Ależ bardzo proszę i ja również dziękuję ^^
    Heh tu w karcie to jeszcze nic, w wątkach dopiero fajne pyszności się pojawiają :D
    Małe prywatne lekcje pieczenia zabrzmiały... Hmm... xD Ale spoko jeśli chcesz, nie ma sprawy - to zawsze jakiś wątek heheszki :D]

    Logan Navarre

    OdpowiedzUsuń
  15. [Bo to Blaze, wszystko ma fajne. ;D]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Hahaha jakie podkreślenie w "naprawdę" :D Cóż no ustosunkujemy się do podkreślenia no, a jakież mamy wyjście haha
    Nie no spoko, nam to gra tylko zdaj sobie sprawę, że Logan nie wszystkimi przepisami będzie chciał się dzielić - w końcu to źródło jego utrzymania :D]

    Logan Navarre

    OdpowiedzUsuń
  17. [No to się bardzo cieszę, kto u nas zaczyna?]

    Logan

    OdpowiedzUsuń
  18. Grace z całą pewnością mogła powiedzieć, że w jej życiu brakowało mężczyzny. Brakowało mężczyzny-ojca, który sprawi, że między nią a Helen nie będzie niepotrzebnego napięcia, które niszczyło nadgryzioną piętnem czasu relację sióstr. Każda z nich coraz częściej uciekała, Helen dopiero zaczęła, Grace ucieczkami zajmowała się od chwili, kiedy usłyszała, że ojciec już nie wróci, że będą musiały pożegnać się z pustą trumną. W tamtym momencie okolice Mount Cartier ─ góry, lasy i jeziora przestały mieć przed nią tajemnice. Pokochała kamienne ścieżki i dróżki wydeptane między drzewami. Pokochała jasne wody górskich jezior i rwące potoki. Pokochała to, co innym wydawało się niebezpieczne, a ona w tych niebezpiecznych okolicach czuła się najbezpieczniej. Bała się morza, port unikała od paru lat, a kiedy musiała coś tam załatwić, szła na drżących nogach, w końcu zadaniem obarczając starszą siostrę.
    Wędrówki pozwalały jej na odetchnięcie pełną piersią, a w ostatnim czasie również na wiele przemyśleń dotyczących utraty kolejnej bliskiej osoby. Nie ukrywała, że z siostrą są coraz dalej, że lada moment po prostu będą dla siebie zupełnie obce, będą egzystować obok siebie. Bała się chłodu, którym emanowała starsza Starling. Po kolejnej, bezowocnej awanturze, którą Grace przerwała trzaśnięciem drzwiami, brnęła w śnieżnych zaspach przed siebie. Do najbliższego zagajnika. Mijała drzewa, potykała się o gałęzie, wsłuchiwała się w skrzypienie śniegu pod stopami.
    Była zła. Grace Starling naprawdę rzadko kiedy się złościła. Najczęściej wszystkim odpowiadała uśmiechem, a irytację i pod denerwowanie ukrywała głęboko, aby tych negatywnych emocji nie musiał oglądać świat. W pewnym momencie z trudnością już łapała oddech, bo jak zwykle zimą jej kondycja nieco się pogorszyła. Podtrzymywała się drzew, idąc nadal przed siebie. Chciała dotrzeć do polanki, na której latem odpoczywała zwykle sama lub w towarzystwie czyjegoś psa. Zapatrzona pod nogi, nadepnęła na kruchą gałązkę, a potem poderwała głowę ku górze, spoglądając przed siebie. Serce waliło w klatce piersiowej, chciało wydostać się na zewnątrz, ale Grace przystanęła, w końcu pozwalając sobie na krótki odpoczynek. Uśmiechnęła się, rozcierając dłońmi w rękawiczkach zmarznięte policzki, które nabrały teraz różowego koloru.
    — Przykro mi, że cię zawiodłam — uśmiechnęła się. Owszem, w obszernych kieszeniach kurtki miała kilka marchewek, co według niej wcale nie było dziwne. — Ale wiem, że nieco dalej pewnie znajdziemy jakiegoś łosia — dodała, poprawiając czapkę i zrobiła kilka kroków w stronę Beth.

    Grace

    OdpowiedzUsuń
  19. [Ja Cię strasznie przeogromnie przepraszam, że musiałaś tyle czekać! Porwały mnie święta i dzisiaj też miałam szalony dzień! I teraz jeszcze będę najgorsza, bo byłabym niezmiernie wdzięczna, gdybyś zaczęła ten nasz wątek, bo mam jakąś dziurę w mózgu, ale za to nie mam bladego pojęcia, w jakie miejsce mogłabym je wrzucić... Wybacz :c ]

    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  20. [Urocza jest, i taka jakaś kochana, aż mam ochotę ją uściskać, ot co.
    A dziękuję, też tak uważam :)
    Piszmy coś, cokolwiek, jakieś pomysły?]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  21. To ja może wykorzystam fakt, że jest już kwiecień i zacznę nowy wątek. Zdaje się, że teraz moja kolej, skoro poprzednim razem to ty się porwałaś na zaczęcie. No i przy okazji spróbuję ująć w tym jakoś tę scenę z wylewającymi się uczuciami po meczu ;). Wątek będziesz miała jeszcze dziś.

    Timothy W.

    OdpowiedzUsuń
  22. [No, przydałby się, nie powiem że nie :D
    To już jakieś zahaczenie mamy, teraz będzie mam nadzieję z górki... Hmmm. Możemy iść na spontan, że A. idzie sobie do tego brata, a jego w domu nie ma, tylko Beth. I jakoś poleci.]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń

  23. Po ostatnim meczu wszyscy byli strasznie podekscytowani. Szczególnie tyczyło się to Wiewiórek z Quicame, które mogły poszczycić się nie tylko pięknymi niewiastami w zespole, ale także brawurową wygraną. Timothy, zbyt zajęty ściskaniem każdego członka drużyny, nie przewidywał, że kolejne minuty przysporzą mu tylu problemów. W pełnym zadowoleniu porwał się nawet do obejmowania Blaze’a, choć robił to znacznie mniej intensywnie niż przy koleżankach i w absolutnie koleżeńskim tonie. Nawet jeśli mężczyzna miał go potem zabić za poufałość, Timmy nie mógł się powstrzymać przed tym jednym gestem. Hokej był dla niego jak drugie życie dla kota, więc cieszył się jak dziecko, gdy wygrali. Nastrój ten udzielał się także reszcie, ponieważ nie on jeden tak się zachowywał – wszystkie Wiwewióry szczerzyły zęby wesoło. W takim też stanie Beth zaciągnęła go na zaplecze baru, atakując go potokiem słów. Wheeler musiał się nieźle skupić, by nie pominąć żadnej kwestii, a słowa „tęsknię” i „chcę spędzać z tobą czas” odbijały się echem w jego głowie, sprawiając, że biedny chłopaczyna zapętlił się w tych wszystkich myślach. No bo przecież nie mieszkali na innych półkulach – widywali się codziennie, więc Timmy nie miał zielonego pojęcia, co chciała mu powiedzieć Beth. Dopiero gdy padły charakterystyczne słowa z „kocham” na czele, wszystko stało się jasne.
    Jak ten kretyn stał przed nią i nie rzucił ani jednym słowem. Był w szoku. Tymczasem z sekundy na sekundę atmosfera gęstniała, a dziewczyna, w całym tym podenerwowaniu, zaczęła skubać materiał koszulki. On tymczasem wciąż milczał, zakładając rękę za kark w lekkim skrępowaniu. To nie był najlepszy pomysł. Beth nie wytrzymała napięcia i puściła się biegiem w stronę wyjścia. Zdążył tylko krzyknąć za nią, nim zupełnie stracił ją z oczu.
    (...) Od tego czasu ze sobą nie rozmawiali. Panienka Mills unikała go jak ognia, a on niejednokrotnie próbował temu zapobiec, dobijając się do drzwi jej domu. Nie otwierała. Dziś postanowił więc w ogóle nie pukać. Czekał cierpliwie pod mieszkaniem, licząc na to, że sama w końcu wyjdzie. Do kościoła, do sklepu, na rynek... gdziekolwiek. Sam zdążył w tym czasie zmarznąć, bo jak to w kwietniu, chłód mieszał się z dusznością, a tego popołudnia deszcz zaskoczył go. Mokry i zziębnięty tkwił jednak uparcie pod domem, wsuwając dłonie do kieszeni jeansów.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Cudna karta, aż mam ochotę na wątek. Piszemy coś ;P]

    Chris

    OdpowiedzUsuń
  25. [Usłyszał jak gra ? Chcąc pokazać miastu w lokalnej gazecie jaką mają utalentowaną mieszkankę zaproponował sesję fotograficzną ?
    Czo sondzisz ? ;*]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Co mu zależy spróbować ;p no to zaczynamy :D]

    OdpowiedzUsuń
  27. Błądząc, błądząc wśród niezdecydowania i błędów życiowych, błądząc we własnej wyobraźni i tysiącach trudnych pytań bez odpowiedzi, błądząc po mieście, które zna się na pamięć, błądząc zwyczajnie błądząc. Była godzina 22:00, błąkał się wśród ciemnych, zimnych uliczek Mount Cartier, czego szukał, skąd wracał ? Kto wie… Sam nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Czy chciał się tylko przewietrzyć przed ciężką nocą spędzoną w swojej pracowni, a może czegoś szukał ? Tylko czego ?
    Zatracił się w marzeniach, prawie zabijając się o wystającą kostkę na chodniku, szedł dalej, już nawet nie wiedział czy to rzeczywistość, że tutaj jest czy to jego wyobraźnia porusza każdym mięśniem w jego ciele. Usłyszał muzykę, która niosła go coraz szybciej, podążając w kierunku, z którego dobiegała trafił pod jeden z ładniejszych domów w miasteczku. Było ciemno, tylko z jednego okna przez zasłony wyjawiał się cień małej osoby przy pianinie. Otrząsnął się… To rzeczywistość… W błogim stanie, pod wpływem emocji, wyciągnął z kieszeni najmniejszą monetę i rzucił nią w okno. Cień muzyka podszedł pod okno i porywczym ruchem odsłonił zasłony. Z okna, mimo drażniących ciemności wyłoniła się piękna dziewczyna, tak piękna jak jej muzyka, jak gdyby ona tą muzyką była. Uśmiechając się pod nosem spostrzegł, że mógł wyjść na człowieka z zaburzeniami psychicznymi, do tego podarte spodnie, za duża kurtka i papieros w prawej dłoni nie poprawiały jego sytuacji. Natychmiast oddalił się w cień drzew. – Stary, co Ty robisz do cholery ? – odzywa się rozum, chwilę później serce: - Możesz stracić okazję do poznania cudownej muzycznej duszy, może bliskiej Twojej duszy. Co miał zrobić ? Miał tam wrócić i wyjaśnić swoje zachowanie ? Przecież wyszedłby na wariata.


    [Myślę, że pomysł iż zna jej brata będzie dobrym dalszym punktem w wątku]

    Chris

    OdpowiedzUsuń
  28. [O nie, nie, nie można jej często tulić, bo zacznie gryźć i kopać. ]

    Corin

    OdpowiedzUsuń
  29. [Spóźnione dzień dobry :) Taka faktycznie z niej spokojna owieczka :) Fajna postać i zdjęcie, no i Frodo :D Jeśli miałabyś ochotę na wątek z Anne zapraszam do siebie. Bardzo mile widziane byłyby też jakieś pomysły, bo coraz trudniej przychodzą do mojej głowy ;P]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Dzień dobry. Krótkość to mój słaby punkt, ale czasem się rozkręcam.
    Może zaproponujecie mnie i mojemu panu jakiś pomysł na wątek?}/Hawthorne

    OdpowiedzUsuń
  31. [Tę postać z AOR chyba usunę, bo nieszczególnie się dogadujemy. Mam nadzieję, że z Simonem (o ironio) będzie inaczej.
    Szczerze mówiąc, co zresztą łatwo przewidzieć, Simon nie jest zbyt towarzyski. Jej zainteresowanie mi jednak odpowiada, ona zwróciłaby na niego uwagę dopiero, gdy zdałby sobie sprawę, że kocha zwierzęta równie bardzo, co on. Jedyne, co mi w tym temacie przychodzi do głowy, to jego bezimienny pies. To bydle wielkości małego konia, inne futrzaki raczej czują na jego widok lęk, a on właśnie szuka z nimi kontaktu. Może podejść do kota Frodo, co wzbudzi lęk zarówno Beth, jak i jej czworonoga. Choć szczerze mówiąc, nie wiem, czy to dostatecznie sensowny i futurystyczny wątek.]/Hawthorne

    OdpowiedzUsuń
  32. Odkąd wyzbył się lęku przed zostawieniem koni bez opieki, lubi spacery. Spełniwszy codzienne, poranne obowiązki potrafi zwiedzać okoliczne lasy wraz z wiernym towarzyszem u nogi przez nieokreśloną ilość godziny. Stajnia jest bezpieczna, teraz Simon wie to na pewno. Okoliczni mieszkańcy nie tyle są uczciwi, co stronią od niego, tym samym odwdzięczając się pięknym za nadobne. Nie niepokoi się więc tak jak na początku, gdy odstępował gospodarstwo jedynie w ostateczności, co rusz niespokojnie spoglądając w jego kierunku. Pies też czuje ulgę, bowiem nie przepada za zostawaniem na jego terenie samotnie.
    Zbaczają właśnie z duktu ku łące zaraz za terenem należącej do nich posiadłości, gdy drogę przebiega im kot. Simon z cichym świstem wypuszcza powietrze z płuc, bo wie, co zaraz nastąpi. Ogromny dog niemiecki już rusza za nim w pogoń, merdając radośnie ogonem. Brunet wywraca oczami, również zmierzając w tamtym kierunku, coby kociak przypadkiem nie wydrapał jego towarzyszowi przydatnych organów.
    [To w sumie zabawne, bo Jacob i Simon to w zasadzie przeciwieństwa.
    Kojarzą się, ona go bardziej, mogła za nim chodzić, kiedy była mała. Teraz będzie przełom "znajomości", w gruncie rzeczy bliższa dopiero w tym momencie się zacznie.
    Odpowiada początek?]

    OdpowiedzUsuń
  33. ["- wiesz, turystka" Dobre ;D Fajny pomysł. To teraz nie pozostaje mi nic innego jak zacząć. A z tą przyjezdną będę musiała coś zmienić, bo mi tu miesiące pozmieniali, a ona nadal w MC :O]

    Już od dłuższego czasu miała spokój od tego, głupkowatego typu zaczepek. Anne nigdy nie widziała siebie w parze. Zawsze była sama i starała się nie zwracać zbytniej uwagi na przeciwną płeć. W zasadzie nie wiedziała, dlaczego tak miała, ale jeszcze w życiu nie okazała żadnemu chłopakowi jakiegoś szczególnego zainteresowania nawet, jeśli ktoś się jej podobał i nie chciała widzieć takiego zainteresowania u nich. Oczywiście nie chodziło o orientację, a raczej o dziwny charakter, którego do końca osobiście nie rozumiała. Poza tym nie uważała się za kogoś przyciągającego w taki sposób uwagę. Nie stroiła się za bardzo, a na pewno nie wyzywająco. Nie miała wyraźnego makijażu. Nawet jej włosy widziały szczotkę tylko raz dziennie i to nie zawsze. Zdarzyło się jej nawet parę razy usłyszeć, że mogłaby się poczesać. Tak, więc chyba była poza tym całym okresem godowym. Jednak nieczęsto, ale zdarzały się takie sporadyczne sytuacje, kiedy ktoś zaczynał do niej, w jego mniemaniu, w zalotny sposób zagadywać. Komplementy – coś czego naprawdę nienawidziła. Uważała, że ktoś, kto je prawił musiał czegoś od niej chcieć. To, że ktoś czegoś od niej potrzebował nie było złe, ale sam sposób, którym do tego dążył i owszem. Wychodziłoby na to, że aby otrzymać jej pomoc należy zacząć jej schlebiać, a to oznaczałoby, że ten owy potrzebujący uważa ją za próżną osobę. To by było chyba na tyle, jeśli chodziło o komplementy. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że życie z takim rozumowaniem nie będzie za proste, bo takie psychoanalizy nachodziły ją dość często. Może nawet były jednym z kluczowych powodów, przez które podróżowała. Będąc samej było chyba prościej niż być z kimś, choć samotność też nie jest łatwa i o ile towarzysz może pozytywnie zaskoczyć, samotność już niekoniecznie.
    Siedziała teraz na ławce próbując wrócić do szkicowania, kiedy nieznajomy
    nadal próbował czarować. A marny był z niego czarodziej, choć w zasadzie nie robił nic złego. Po prostu miał pecha, trafił na niewłaściwą osobę. Pewnie gdyby napatoczył mu się ktoś bardziej komunikatywny rozmowa wyglądałaby inaczej, a tak pozostaliśmy przy monologu. W końcu odłożyła szkicownik wkładając ołówek za ucho. Lekko przechylając głowę na bok spojrzała na chłopaka. Uniosła brwi sądząc, że robi wymowne spojrzenie, ale chyba jednak nie. Zalotnik nadal kontynuował. Wiedział, że jest nietutejsza. W zasadzie nie mówił nic złego. Zaczął opowiadać jej o miasteczku i perypetiach z niedźwiedziami. Nie podobało się jej jednak naruszanie jej przestrzeni osobistej, kiedy jego ręka powędrowała na oparcie ławki za jej plecami. Postanowiła się więc odsunąć na bok, ale ten się przysunął. Czmychnęła ponownie, ale skutek był ten sam. Trzeci raz był wręcz spektakularny, kiedy to ławka postanowiła się skończyć… Roześmiany dżentelmen oczywiście ruszył jej na pomoc, ale nie skorzystała z jego pomocnej dłoni, nawet nie wstała. Rozejrzała się jedynie dookoła w poszukiwaniu wybawienia od pana natręta, który próbował zaprosić ją na piwo. Nie przeszkadzała mu nawet odpowiedź, że jest abstynentką. W barze było przecież i piwo bezalkoholowe. No jak miło. W oddali zauważyła jak zbliża się do nich jakaś kobieca sylwetka. Oby to nie była jego dziewczyna. – pomyślała. Jeszcze by jej brakowało niezbyt przyjemnych nieporozumień i rękoczynów. Choć gdyby jednak nią była on dałby jej spokój. Teoretycznie. Czekała więc na jej przybycie jak tonący na koło ratunkowe albo płonący na denaturat.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Ohoho, tyle miłości i entuzjazmu na samym starcie. Dzięki za miłe powitanie. ;)]

    Ernest Butler

    OdpowiedzUsuń
  35. Zmieszany tym co zaszło w ogródku pianistki wrócił do domu i położył się prosto do łóżka. Nie mógł zasnąć, myślał o dziewczynie, która grając nadzwyczaj zwykłą melodię ukazała w niej tak wielką duszę. To trochę tak jak on, robiąc zdjęcia pokazuje w nich siebie, swoje spojrzenie na świat, jeśli ktoś się nie zna na fotografii, prawdopodobnie nie zobaczy tego co tak naprawdę Chris chciał przekazać. Mało ludzi dostrzega szczegóły. Części z nich ostrość oczu zatrzymuje się na czubku własnego nosa, nie zwracając uwagi na otaczający ich świat. Christopher zawsze widział więcej niż inni, miał wyjątkowo wyczulone zmysły, słuchu i wzroku. Najprawdopodobniej odziedziczył to po dziadku, który za życia też był fotografem. Jego zdjęcia do dziś robią wielką furorę i zamieszanie wśród nowoczesnych artystów. Mówi się, że dobry fotograf, piękne zdjęcie zrobi aparatem komórkowym i dobry sprzęt jest tylko dodatkiem. Christopher był właśnie takim człowiekiem. Programy komputerowe do obróbki zdjęć ? Photoshop’y ? Rzadko kiedy się nimi wspomagał. Bazował na własnych zmysłach i na silnej potrzebie przekazania czegoś światu. Tak było, jego fotografie miały wywoływać mętlik, chęć zastanowienia i przemyślenia o co autorowi chodziło, tylko w taki sposób mógł zatrzymać przy sobie odbiorców. Podobnie jest z muzykami, jeśli w swoich utworach nie pokazują duszy i uczuć to ta muzyka jest pusta i słychać to w każdej najmniejszej nutce. Dwudziestodwulatek naprawdę kochał to co robił, poświęcił temu ostatnie kilka lat swojego życia. Żyjąc z miesiąca na miesiąc, ledwie zapinając koniec z końcem by unowocześnić swoją ciemnię i kupić lepszy sprzęt, zapominając o życiu towarzyskim o braku kontaktu ze społeczeństwem, zamknięty we własnym świecie, we własnej wyobraźni wciąż czegoś szukał. Do czasu, do czasu aż usłyszał muzykę tej dziewczyny. Następnego dnia wstał dosyć wcześnie, odbębnił codzienną rutynę, niedbale a jednak dosyć artystycznie zaczesał swoje blond włosy i poszedł pod dom pianistki. Co on robił ? Chyba nawet tego nie przemyślał… Czy chciał zrobić z siebie kompletnego kretyna ? Widocznie tak, bo już 15 minut później stał pod jej domem z nadzieją, że może z niego wyjdzie np. do szkoły. Kręcił się wzdłuż ulicy przez 20 minut, potem przez kolejne 10. Drzwi się wreszcie otworzyły, wyszła z niego piękna, drobna dziewczyna, pasująca do rysów wczorajszego cienia. Co teraz, teraz miał do niej podejść ? Miał ją zaczepić? ‘’Ej Ty słyszałem jak grasz i rzuciłem Ci monetą w okno. Pogadamy ?’’ Od razu wezwałaby policję albo wzięła go za pedofila. W końcu swoje lata miał, najmłodziej z brodą ‘’na wieśniaka” nie wyglądał, ale bacznie trzymał się twierdzenia, że artysta musi być inny, a broda dodaje mu uroku. W efekcie nie zrobił nic. Dziewczyna odeszła w inną stronę, a on został po drugiej stronie ulicy udając, że czegoś szuka. Odpalił kolejnego papierosa, zaciągając się jak smok, wrócił do centrum miasta.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Szczerze mówiąc, nie znam gościa. LeChat ma lepsze rozeznanie w męskich ciachach :D Proponuję wątek między uczennicą, a nauczycielem, jeśli jest chęć.]

    Daniel Stevens

    OdpowiedzUsuń
  37. [Beth żyje? Pytam, bo dziś charytatywnie rozpoczynam wątki. (;]

    Daniel Stevens

    OdpowiedzUsuń
  38. Przewidywał, że ta rozmowa nie będzie łatwa. Sygnałem, który pomógł mu w wysunięciu takich wniosków była przede wszystkim postawa Beth. Ręce schowane do kieszeni kurtki mogły świadczyć o dwóch rzeczach: a) było jej zimno przez chłodny wiatr siekający po twarzy i nieprzyjemną wilgoć w powietrzu; b) była zamknięta i zdystansowana wobec niego. Timothy stawiał na obie opcje. Trochę już ją znał i wiedział, że kiedy jej mina nie wyraża wiele, najprawdopodobniej jest w kiepskim nastroju. Kiedy była radosna, ciężko było jej to ukryć. Zresztą na jej twarzy malował się zwykle cały wachlarz emocji. Taki już miała charakter i taką mimikę – to właśnie w niej lubił. Mógł z niej czytać jak z otwartej książki, co ułatwiało mu kontakt z dziewczyną. Nie musiał się wszystkiego domyślać co zdarzało mu się przy większości swoich byłych partnerek, a co niezmiernie go irytowało. Nigdy nie wiedział, czy może ją zaprosić do kina bez zagrożenia nagłego zakrzyczenia go. U panienki Mills nie zaskakiwały go również nagłe fochy o byle co, bo w gruncie rzeczy ona mało kiedy na poważnie się złościła. No chyba, że naprawdę nabroił, ale wtedy było to uzasadnione. Jak na dziewczynę Beth była więc znośnie nieskomplikowana. A Timmy cenił sobie w ich relacji tę stabilność emocjonalną i fizyczną, która zapewniała im trwałość kontaktu.
    — Zdajesz sobie sprawę z tego, że kiedyś będziemy musieli porozmawiać? — spytał na wstępie, przyglądając się jej uważnie. Miał ochotę podejść do niej, objąć ją i wyjaśnić jej swoją wcześniejszą reakcję podczas miłosnych wyznań ze strony Beth, ale był niemal pewien tego, że tylko by ją spłoszył. Stał więc wciąż w tym samym miejscu, zachowując się względnie grzecznie. Uśmiechnął się bowiem do niej w ten charakterystyczny sposób. Taki, przy którym wielbicielkom męskich uśmiechów miękły kolana.

    Timothy W.

    OdpowiedzUsuń
  39. Widząc jej rozemocjonowanie wykonał automatycznie krok w przód w absurdalnej chęci ulżenia jej, przytulenia w chwili słabości, by mogła się wypłakać w jego ramionach jak robiła to wiele razy wcześniej. Zaraz jednak przypomniał sobie, że to on tym razem jest powodem jej smutków i zawahał się. Zmniejszył odległość między nimi, ale pozostał paręnaście centymetrów przed nią, nie niwelując zupełnie dystansu pomiędzy dwoma młodymi ciałami. Wiedział, że prawdopodobnie zależy mu na niej tak mocno, jak jej na nim, ale to wszystko było takie pokręcone, niesprawiedliwie i trudne. Przez ostatni rok przyzwyczajał się do tego, że nie może z nią być: bo ojciec, bo nie jest dobrym materiałem na chłopaka, bo Beth jest ambitniejsza od niego i mógłby pociągnąć ją za sobą w dół. Znajdował sobie tysiące wymówek, by żyło mu się lepiej obok niej. Robił to, by jakoś odwieść myśli od ciągłej chęci całowania jej i jak do tej pory ta strategia działała. Po tylu miesiącach przestał zadręczać się tym, co było, a ona... tak perfidnie mu o tym wszystkim przypomniała. Z tymże Timmy w dalszym ciągu pamiętał rozmowę z panem Millsem, w której obiecał mu, że da spokój jego córce dla jej dobra. Jak mógł złamać tę przysięgę bez poczucia winy?
    Westchnął głęboko, słysząc jej słowa.
    — Beth... wiesz, że... — czy dzielenie się swoimi uczuciami naprawdę było dobrym rozwiązaniem? Momentami Timothy w to wątpił. Nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć. Szczególnie, że musiał uszanować ojcowskie zdanie i jej życie.
    — Nie powiedziałaś niczego, z czym musiałabyś czuć się źle. Mnie też na tobie zależy. Wiesz, że tak... po prostu nie chcę powtarzać historii. Rozumiesz? — spojrzał na nią w oczekiwaniu i z odrobiną błagania w oczach. Naprawdę nie miał siły jej tego wszystkiego tłumaczyć. Zrozumienie tego w swojej głowie zajęło mu dostatecznie dużo czasu. Akceptacja jeszcze dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  40. [Cześć tobie też! :D Fajnie, że ktoś paja taką samą sympatią do niej co ja :D]

    Julie

    OdpowiedzUsuń
  41. — Beth, cholera jasna! —krzyk może nie był najlepszym wyjściem do rozmowy, ale prawda była taka, że u Timothy’ego świadczył o pewnej zażyłości z osobą, z którą prowadził dialog. Jeśli mu nie zależało, nigdy nie podnosił głosu, bo nie widział w tym najmniejszego sensu, natomiast kiedy do wszystkiego dochodziły uczucia, po prostu nie potrafił trzymać emocji na wodzy. Tak było właśnie z nią. Zawsze gdy nie potrafili się dogadać, to on był tym głośnym, a ona tą biedną panną, która wylewała łzy. Dość komiczny obrazek, jeśli przyjrzeć się temu dokładniej z boku.
    Dwójka szczeniaków, a oboje myśleli, że są TACY dorośli. Tymczasem za każdym razem gdy sytuacja ich przerastała (a przecież były to tylko drobne wyboistości na miłosnej drodze) zachowywali się skrajnie dziecinnie. On przez nieumiejętność spokojnego zachowania się, a ona przez histeryczny płacz. W tym czy innym przypadku wciąż chodziło o to, że oboje nie radzili sobie z oddzieleniem przyjaźni od miłości i najczęściej objawiało się to w tak beznadziejnych sytuacjach jak ta mająca miejsce pod jej domem.
    — Jak możesz w ogóle myśleć, że mi nie zależy? Przez pierdolony rok próbowałem udawać, że potrafię spędzać czas bez ciebie i jak to się skończyło? Jesteś jedyną dziewczyną, z którą widuję się w każdym tygodniu i o której myślę na jego początku i końcu. Jeśli to jest oznaką tego, że mi nie zależy, to nawet apatia nie jest w stanie wybić mi cię z głowy...
    Słowa, jakkolwiek szczere, brzmiały nieco oskarżycielsko, ale tylko dlatego, że Timmy poczuł się urażony. Znali się tyle lat, że ona naprawdę powinna wiedzieć już, że Wheeler nie jest w stanie wykluczyć uczuć do niej. Te zakorzeniły się w nim głęboko i nie chciały puścić.
    — „Och, pieprzyć to!” – krzyczały myśli, gdy zniecierpliwiony pokonał odległość między nimi, obejmując ją. Chyba sam też tego potrzebował. Poczuć ją przy sobie i wiedzieć, że są BLISKO. Bo byli zawsze. — To głupi pomysł. Beznadziejny — wymruczał dość bezpośrednio, ale przynajmniej zgodnie ze swoim sumieniem. Nie chciał, żeby wyjeżdżała. Nawet jeśli mieli się gryźć ze sobą tu, na miejscu.

    Jaka drama. Wybacz za to.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Dziękuję! Twoja Beth też urocza. Taka spokojna, zupełne przeciwieństwo. Aż szkoda, że uczennica ;_;]

    Julie

    OdpowiedzUsuń
  43. No na ślub to panienka trochę za młoda dla mojej postaci. Hahahaha. Ale dziękuję, miło mi ;)
    W każdym bądź razie. Liczę na wątek, gdyż ta osóbka mnie nieco zaintrygowała ^^


    Richard

    OdpowiedzUsuń
  44. [ O, jak dobrze, bo myślałam, że go nikt już nie polubi. Nie dosyć, że piegowaty, to jeszcze byłby samotny. A tak, to mam z kim kombinować wątek! ]
    Anthony Homme

    OdpowiedzUsuń
  45. — Beth... przyjaźniliśmy się odkąd tylko pamiętam — zauważył trafnie, choć nie mówił tego po złośliwości, czy po to, by coś jej udowodnić. Po prostu chciał jakiejś zgody. Przypomniał jej o tym, że właściwie nie wiedzą jak to jest się ze sobą nie spotykać. Tak długo byli przyjaciółmi, potem parą i znów blisko siebie jako swoi sprzymierzeńcy, że naprawdę ciężko było wyodrębnić z tego wszystkiego etap, przy którym nie darzyliby się głębszymi uczuciami. W tym kontekście nie było mowy o ewidentnym rozstaniu, bo ślad po tej znajomości wyrył na nich piętno, którego nie można było pozbyć się na zawołanie. On to wiedział, ale czy Beth zdawała sobie z tego sprawę?
    Gładził uspokajająco plecy, wolną dłoń wplatając w miękkie kosmyki włosów, by mogła poczuć się bezpiecznie. Takie drobne gesty potrafiły naprawdę wiele zdziałać. Jego wolne ruchy powinny bowiem spowolnić również pracę jej serca i delikatną panikę, jaką u niej wyczuwał. Nie dziwił się jej, ale jednocześnie miał nadzieję, że zacznie myśleć racjonalnie i przeanalizuje sobie to wszystko na spokojnie. Faceci słynęli z umiejętności chłodnej kalkulacji i logicznego myślenia, ale z kobietami było pod tym względem znacznie gorzej. Zawsze prowadziły nimi nastroje i emocje, a to utrudniało prawidłową ocenę sytuacji. Wyjazd wydawał się Wheelerowi kiepskim rozwiązaniem, nie tylko dlatego, że nie chciał, by go opuszczała.
    — Nie chcesz tutaj zostać, a to jest różnica. Jeśli chodzi o możliwość pobytu tutaj, tego Ci nikt nie odbierze. Proszę Cię, pomyśl nad tym…

    Timothy W.

    OdpowiedzUsuń
  46. [To ja odpowitam chłodno, bo i tak jest już wystarczająco gorąco. I duszno. :D Normalne nazwisko, nie wiem, o co ci chodzi!]

    ~ Gale Khatchadourian

    OdpowiedzUsuń
  47. [ Kto by nie lubił książek podróżniczych! Zwłaszcza pisanych przez Cejrowskiego w spódnicy :D I dziękuję tak poza tym]
    Giorgiana

    OdpowiedzUsuń
  48. [ Nie mam zielonego pojęcia, skąd mogłoby się to wziąć, ale myślę, że Anthony mógłby zabierać Beth na jakieś zajęcia muzyczne do Churchill (lub dalej - bo zakładam, że dojazd z Mount Cartier jest kiepski i najwygodniej dostać się gdzieś samochodem). Oczywiście, w tajemnicy przez braćmi i ojcem, w dodatku do całkowicie obcej osoby, żeby czasem nie wypaplała rodzinie Beth. ]
    Anthony Homme

    OdpowiedzUsuń
  49. [ Cóż, moja droga, aż taką kopalnią pomysłów to ja nie jestem. Musisz mi czasem pomóc!
    Skoro się pokomplikowały sprawy z ojcem, pewnie też się pokomplikowały sprawy z Anthonym. Pewnie będzie chciał wiedzieć, czemu Beth zrezygnowała, a może nawet wparuje do nich do domu. Sweet cheesus, zacznijmy ten wątek, bo coś bym napisała >D ]
    Anthony Homme

    OdpowiedzUsuń
  50. [ Dobra, jeśli chodzi o mecz, to wybaczam wszystko. Bylebyś zaczęła jeszcze dziś :< ]
    Homme

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Nawet nie wiesz ile czasu spędziłam szukając zdjęcia i to jedyne znośne, a poza tym bardzo spodobało się autorce, która postać Natalie wykreowała tak naprawdę, więc je zostawiłam. Ale poszukam jeszcze, przekopię tumblra jeszcze raz, może tym razem coś w oko wpadnie :D No i bardzo dziękuję za miłe słowa :)]
    Natalie Carter

    OdpowiedzUsuń
  52. Anthony niespecjalnie wtrącał się w życie Beth. Wiedział tylko, jak wygląda sytuacja z braćmi i ojcem, bo - czy tego chciał, czy nie - panie w sklepie zawsze uprzejmie informowały go o sytuacji rodzinnej panienki Mills. Chyba dlatego właśnie zdecydował się wozić ją na lekcje pianina i śpiewu; nie chodziło tylko o litość, co o zwykłe wspieranie rozwoju i jego własną potrzebę sprawowania nad kimś opieki. Niezależnie od jego nastawienia psychicznego, znienawidzona trzydziestka zbliżała się nieubłaganie, a za tym szło także stopniowe... mięknięcie. Tak jakby. Jak ktoś potrzebował pomocy, to Homme ją oferował, już nie tak chłodno, jak to miał w zwyczaju wcześniej.
    W każdym razie - był skonfundowany. Nie wiedział, dlaczego nagle skończyły się cotygodniowe, co najmniej godzinne przejażdżki, spędzone głównie na całkiem wesołych rozmowach. Mężczyzna nie uważał, że powinien poruszać jakieś przykre tematy w czasie podróży, bo nie po to postanowił regularnie jeździć do miasta, żeby psuć swojej towarzyszce humor. W końcu załatwił jej to po to, żeby się cieszyła i chociaż na chwilę odpoczęła od nieprzyjemnej, domowej klatki. Teraz jednak był zbyt ciekaw pobudek, jakie kierowały Beth, gdy decydowała się na zaprzestanie uczęszczania na zajęcia.
    Odwiedził już kilka razy ten dom, ale nigdy nie został przyjęty ze zbytnim entuzjazmem. Wręcz przeciwnie - panowie otwierający mu drzwi wyglądali raczej tak, jakby mieli zamiar mu porządnie nakopać. Nieprzyzwyczajony do bójek, rozruchów i kłótni Homme po prostu żegnał się wtedy kulturalnie, postanawiając następnym razem przyjść do Mills, kiedy upewni się, iż jest sama.
    Wyglądał jak zwykle; twarz nie wyrażała niczego konkretnego, sylwetka napięła się możliwie jak najbardziej, a gdy w progu ukazała się dziewczęca sylwetka, brwi oczywiście ściągnęły się jako oznaka dezaprobaty.
    - Wydaje mi się, że za godzinę masz zajęcia - odpowiedział tylko, nawet nie reagując na przeprosiny. Jego nie należało przepraszać, powinna raczej błagać o wybaczenie swój talent, bezczelnie marnowany. - Jeśli wyruszymy teraz... - zerknął międzyczasie na zegarek, jakby nie był pewien, czy wcześniejsze zdanie nie minęło się z prawdą - ...to jeszcze zdążymy. Bo wiesz, Beth, nie mam w zwyczaju marnowania benzyny. Nie wiem, jak ważny powód miałaś, żeby wstrzymać lekcje, ale żaden nie będzie dostatecznie dobry.
    Anthony'ego nie przekona pęknięte serce ani trudna sytuacja rodzinna. Gdyby sam nie poradził sobie z podobnymi problemami, pewnie wylądowałby w rynsztoku - dlatego tak naciskał na inwestowane w siebie.

    [ Ja też jakieś pierdoły strzelam. A co, stawiałaś na Brazylię? :D ]

    OdpowiedzUsuń
  53. Nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Przyzwyczaił się do tego, że gdy miała jakiś problem, troszczył się o nią niemal tak jak robili to jej bracia. Zresztą do dziś między Wheelerem, a nimi istniało swoistego rodzaju napięcie, bo podświadomie wciąż ze sobą rywalizowali. Bracia Beth chcieli mieć swoją małą siostrzyczkę tylko dla siebie, bo tak było odkąd się urodziła, a z kolei Timothy musiał się przyzwyczaić, że bez względu na to, kim dla niej będzie, wciąż od czasu do czasu musi się nią dzielić. Choćby chciał, nie mógłby być nigdy chłopakiem-bohaterem, bo dla panienki Mills czasem wybawicielem był jeden, czy drugi brat. Ciężko było pominąć tę kwestią przy znajomości z Beth. Nie raz przekonał się, że jeżeli któryś z jej braci nie będzie chciał dopuścić go do niej, to tak się najprawdopodobniej nie stanie. Stali za nią (a czasem przed nią), jak mur, upodabniając dziewczynę do ściśle bronionej fortecy. Sam nie wiedział jakim cudem udało mu się do tej pory uniknąć poważniejszych zwad.
    — Dobrze wiesz dlaczego. Nigdy nie będę facetem, którego Twoja rodzina będzie w stanie spokojnie zaakceptować, więc jeśli Cię odtrącam to tylko z szacunku do Twojego ojca... i braci — rzucił zgodnie z prawdą, pozwalając jej na wyswobodzenie się. Sam wsunął dłonie do kieszeni spodni, by przypadkiem znów nie kusiło go do innych gestów.
    — A dlaczego masz tu zostać? To pytanie na które musisz odpowiedzieć sobie Ty. Będąc na Twoim miejscu, nie zostawałbym tu dla kogoś konkretnego, chyba że dla siebie.

    Wybacz, że z takimi przerwami, ale wakacje... człowiek woli wyjść na zewnątrz niż siedzieć w domu. A czasem wręcz musi! Nadrabiam towarzysko póki mogę, więc nie zawsze mam czas na to, by pisać. Niemniej jednak wątek na pewno będzie prowadzony w miarę moich możliwości regularnie :).

    Timothy W.

    OdpowiedzUsuń
  54. [Ojeju, nie spodziewałam się takich reakcji po swojej karcie, bardzo dziękuję <3 Pani szewc jakoś tak najbardziej pasowała mi do Laury, zielarka czy inne zawody tego typu wydawały mi się zbyt oczywiste. Zapukam tu na pewno, jeśli do głowy przyjdzie mi jakikolwiek pomysł i oferuję zaczęcie wątku, jeśli ty na coś wpadniesz. :)]

    Laura Barlow.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Uznaję, że Laura tak ogólnie nie była zbyt lubiana w środowisku rówieśniczym, bo chociaż tutejsza, to skrajnych dziwaków nie darzy się raczej sympatią. Jeśli brat Beth byłby nią szczerze zainteresowany mimo to, to zapewne długo by się mu nie opierała, szukając w kimś oparcia i akceptacji i rzeczywiście mogliby być przez jakiś czas razem. Słucham dalszej części, zapowiada się dobrze. :D]

    Laura.

    OdpowiedzUsuń
  56. [Idea jak najbardziej mi pasuje, ale sam wątek zacznę dopiero jutro, i nie wiem, czy nie samym wieczorem :< właśnie wprowadziłam 300 faktur do komputera i trzęsą mi się ręce, nie wspominając o zjedzonym mózgu, nie jestem w stanie niczego sensownego sklecić. Chyba, że ty masz ochotę zacząć, nie zamierzam Cię powstrzymywać XD W każdym razie ja jak by coś zacznę jutro. :)]

    Laura.

    OdpowiedzUsuń
  57. Jeżeli Homme miałby całkowicie obiektywnie popatrzeć na swoje nastawienie, pewnie wyszłoby tak czy siak na to, że troszczył się tylko i wyłącznie o swój interes. Było mu zwyczajnie nieprzyjemnie z powodu rezygnacji Beth. Dlatego, że zmarnował tyle litrów benzyny na nic, a także mnóstwo swojego wolnego czasu. Zrobił to tylko po to, żeby dziewczyna mogła zająć się tym, co naprawdę lubiła robić, a nie tym, co wciskali jej na siłę bliscy jako "pewną przyszłość". Koniecznie chciał zainwestować w czyjąś przyszłość, bo jak nie w swoją - to tylko w Beth.
    Oblizał lekko usta, a potem spuścił wzrok, jakby to była jego wina, że przestali się w ogóle widywać. Mills pewnie zauważyła, jak jego szczęka się naprężyła przy zaciskaniu zębów, a usta zaciskają w cienką kreskę. To najczęstszy objaw zdenerwowania u Anthony'ego i właściwie... jedyny. Żadnego innego do tej pory nie wykryto.
    Spojrzał na nią po kilku sekundach; jego twarz międzyczasie rozluźniła się, a nawet przybrała pogodny wyraz.
    - Skoro tak mówisz... - pokiwał delikatnie głową, unosząc brwi, jakby chciał powiedzieć przez to: "Skoro taką masz wymówkę..." - To chyba nie mamy już o czym rozmawiać.
    Co z tego, że jego oczy były - jak zwykle - pogodne, za to lekki uśmiech całkiem przyjazny, skoro słowa zabrzmiały nadspodziewanie sucho. Być może Homme miał wiele racji: dzieliło ich dziesięć lat, co tydzień spędzali ze sobą godzinę czasu, trochę pogadali, ale raczej o niczym ważnym, dlatego też dalsze stanie w progu nie wydawało się być najlepszym pomysłem. Chyba, że Beth zdecydowałaby się zdradzić prawnikowi kilka swoich sekretów - a, szczerze mówiąc, najbardziej interesowały go tylko te, które zaważyły na jej dalszej karierze muzycznej.

    [ Właściwie to u mnie też. A teraz pół mecz oglądam, pół piszę, więc nie bardzo mi to wyszło, cóż. ]

    OdpowiedzUsuń
  58. [Ah, zapomniałam teraz to już nie ma Evansa tylko jest Rogera ;c dziękuję nam obu jest miło!]
    M.W

    OdpowiedzUsuń
  59. [Cudownie się składa bo ja szukam kogoś chętnego do przejęcia żony dla mojego Michaela *,* do niczego nie zmuszam bo pewnie masz jakiś swój zarys postaci, ale byłoby przecudownie gdybyś jednak chciała ją przejąć <3]
    M.W

    OdpowiedzUsuń
  60. [Zaraz możesz spodziewać się odpowiedzi, juz piszę :)]

    OdpowiedzUsuń
  61. [Czas na wybitnie głupie pytanie, które właśnie przyszło mi do głowy, bo miałam zabrać się do pisania i muszę je zadać, bo nie chcę sama niczego wymyślać - jak ma na imię brat Beth? XD]

    Laura.

    OdpowiedzUsuń
  62. Nie zamierzała przekraczać progu biblioteki, nie tego dnia, nie tylko przy okazji. Trafiła tutaj czystym przypadkiem, wiedziona ciepłym powietrzem zamkniętym w czterech ścianach budynku, tak przyjemnym wobec lodowatego wiatru targającego drobną postać po szerokim chodniku. Spacer zdawał się kolejnym rytuałem ze swoją dawno wytyczoną ścieżką, charakterystycznymi punktami i zaskakującą regularnością, z jaką go praktykowała, odmiennym tylko w ten sposób, że nie piętnował uczestniczki, nie dawał powodu do szyderczego śmiechu, bólu braku akceptacji. Przy psychologu skręć w lewo, prosto wzdłuż terenu lotniska, odbij w prawo, by minąć pocztę, ratusz i niedzielną świątynię, potem w lewo i w prawo, i jest. Stacja benzynowa. Laurze zawsze wydawało się, że sprzedają tam lepsze fajki niż w ogólniaku. Pozornie akceptująca trudne warunki pogodowe stanowiące wizytówkę miejsca, w którym trwała od zawsze wykorzystała pierwszą okazję, by się ogrzać.
    Tylko ogrzać.
    Nie spodziewała się spotkać Beth, nie tego dnia, nie tylko przy okazji. Zagubiona dorosła w naprawdę prostej sytuacji. Wystarczyło po raz pierwszy i ostatni postawić na zdrowy egoizm, pierwotną asertywność i wypranym z emocji głosem wytłumaczyć, że nie jest jej siostrą, nigdy nią nie była. Z udawaną ledwością radziła sobie z własnymi, być może wyimaginowanymi problemami, te cudze nie powinny zaprzątać jej głowy. A mimo to, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, nie stchórzyła, nie uciekła, po prostu stała i czekała, aż dziewczyna podejdzie, jeśli będzie chciała. Podświadomie nie miała siły się ukrywać, pragnęła konfrontacji.

    [Wyszło, jak wyszło, w końcu i bez imienia. :)]
    Laura.

    OdpowiedzUsuń
  63. [Haha, tak też się czasem zdarza, ale jak dojdziesz już do tego, to wepchnij je gdzieś w odpowiedź, nie chcę niczego narzucać, a trudno jednak będzie mówić o braciszku bez używania imienia. :D Cieszę się, że się podoba, bo miałam przerwę w blogowaniu.]

    Laura.

    OdpowiedzUsuń