A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Co ty taki markotny Billy?




William Billy Boyle


Miał być kimś. Pierwszy w kolejności z czwórki rodzeństwa, miał być kimś. Jako pierwsza osoba z całej, dość dużej rodziny, miał iść na studia, miał być kimś. Miał przejąć wielopokoleniową firmę zajmującą się połowem ryb. Miał ją rozbudować i zwiększyć zasięg handlu. Miał. Billy Boyle miał zrobić wszystko, miał zostać kimś. Jak możecie się domyślić, został jedynie nikim.  

Państwo Boyle zamieszkują piękny, drewniany dom. Trzy pokoje, salon z kominkiem, maleńka kuchnia i równie mała łazienka. Theodor Boyle dumny z rodzinnej firmy i swojej pięknej żony, która rodzi mu równie piękne dzieci. Najpierw William, urodzony w niesamowicie burzliwą noc, dziewiątego września 1988 roku. Następnie przychodzi czas na Anabell, cztery lata później, aż w końcu na bliżniaczki, które urodziły się podczas pięknego, grudniowego poranka w 1996. Choć ledwo wiążą koniec z końcem, są naprawdę szczęśliwi. Skromnym ludziom niewiele potrzeba do szczęścia.  

Kiedy Wielki Billy Boyle duma rodziny, kończy trzynaście lat, Boyle's fishing zostaje wykupione przez niejakiego James'a Luckberg'a z Churchill, który zwęszył fantastyczny interes. Głowa rodziny od lat czterech leży pochowana na cmentarzu Mount Cartier, użyźniając tamtejszy grunt. Suzanne Boyle, wdówka, samotna matka, zadłużona w kredytach zostaje sama z czwórką dzieci. Rodzinna firma zmienia nazwę na "Fish Industry" i automatycznie przestaje być rodzinna. Billy Boyle nie idzie na studia, nie przejmuje firmy, nie inwestuje w kutry, nie rozszerza działalności.  

William Boyle w wieku siedemnastu lat próbuje stać się dorosłym mężczyzną. Przestaje uczęszczać do high school w Churchill i jako najstarszy w rodzinie, zajmuje się młodszym rodzeństwem i organizowaniem pogrzebu dla matki. Kolejna, która użyźni jakże wspaniałe gleby Mount Cartier. Placówka szkolna coraz częściej zastanawia się, dlaczego rodzeństwo Williama Boyle spóźnia się na lekcje i dlaczego bliźniaczki Luelle i Laura mają tak krzywo zaplecione warkocze - przecież ich mama jest w tym mistrzynią. Kurator fatyguje się do miasteczka. Opieka społeczna przejmuje dzieciaki. Zostaje jedynie Billy. Wielki Billy Boyle, który miał być kimś, a został nikim.  

William zatrudnia się w Fish Industry, sprzedaje rodzinny dom za śmieszne pieniądze i wynajmuje zapyziałą dziurę na poddaszu w centrum miasteczka. Co niedzielę jeździ do Churchill aby odwiedzić swoje siostry. Patrzy jak rosną, jak bliźniaczki znajdują nową rodzinę, jak Anabell zaczyna go z każdym miesiącem coraz bardziej nienawidzić. W końcu odwiedziny zamieniają się w listy. Z czasem, w listy bez odpowiedzi. 

Jakim człowiekiem mógł się stać Billy Boyle? Wyłączył się. Nasz wielki Zuch Chłopak wyłączył się od życia, od rodziny, od przeszłości. Nie kończąc liceum, nie mając własnego kąta posiadł psa. Psa, który był sam, tak jak on. Zora stała się jego jedyną i najlepszą przyjaciółką. No bo kto miałby chęć rozmawiać z niewykształconym człowiekiem, który przesiąkł zapachem ryb, ma popękane i zgrubiałe dłonie, od ciągłej pracy na statku, a jego włosy i skóra już chyba zawsze będą smakować i pachnieć  solą, nieważne jak często by się mył.  

W miasteczku nic już go nie zdziwi. Zna jego każdy zakątek. Opłynął jezioro łodzią, którą sam wykonał w przerwach od pracy na kutrze. Kontakt z rówieśnikami mu zaniknął, choć cięty język pozostał nienaruszony. Teraz, w wieku 28 lat wolny czas spędza w barze BnB, gdzie spotka czasami jakiegoś znajomego. Nie gotuje. Kiedyś uwielbiał, teraz po prostu nie ma dla kogo. Stołuje się w zajeździe "U Annie" gdzie wyobraża sobie każdego gościa nago, a potem w wyobraźni maluje mu wąsy na tyłku. Billy Boyle zaczął przeżywać swoją straconą młodość na nowo i często wychodzi z niego gówniarz jakich mało. Zawzięcie zajmuje się swoją małą hodowlą kaktusów, przy czym każdy z nich nazywa się kolejno fallus pierwszy, fallus drugi, fallus trzeci... Kładąc się wieczorami do łóżka, wyobraża sobie wspaniałe życie swoich sióstr. Czyszcząc pokład Luckberg'a, pluje sobie w brodę i przeprasza ojca, że nie został jednak tym KIMŚ



[Chciałabym bardzo przeprosić, że wyszło mi to takie długie i nieskładne. Wszystko pisałam pod wpływem nagłego pomysłu. Jest mnóstwo niedociągnięć, które z czasem będę poprawiać. W tekście możecie znaleźć parę niespodzianek w postaci zdjęć, które uwielbiam. Gdyby nie to, że powstrzymał mnie zdrowy rozsądek - pewnie byłoby ich więcej. Tak więc witam się z moim Billym. Jesteśmy otwarci na wszelkie wątki, choć nie lubimy zaczynać (czasami lubimy ale ćśśś). Jeżeli ktoś chce przejąć którąś z sióstr - proszę bardzo. Gdybyście zauważyli błędy w tekście - od razu dajcie znać.]

12 komentarzy:

  1. [Jakbym ja miała tak dobre nagłe pomysły, to napisałabym już nie tylko magisterkę ale i pierwszą autorską powieść! Także cśśśśś, zupełnie nie masz co narzekać! Zatem oprócz tego, że karta jest fajnie napisana, bo przedstawia bardzo wnikliwie i przystępnie Billy'ego. W dodatku karta nawet nie jest długa. I jest o czymś, nie tak jak ja mam w zwyczaju naklepać więcej zdań dla zasady o niczym, bo są fajne. I jeszcze tutaj powiem, że zdjęcie Billy'ego jest mega klimatyczne i moim zdaniem super pasuje do samego bohatera, jak i realiów bloga! Gratsy!
    Teraz czas na pomysły na wątek, bo szkoda by było okazję przepuścić!
    1. Z racji na dramatyczną historię rodziny Boyle'ów, od czasu śmierci matki babcia Lily mogła pomagać lub chociażby wykazywać silne chęci pomocy w stosunku do Williama i jego młodszych sióstr, co nie zmieniłoby się przez lata, w związku z czym Lily znałaby Williama całkiem nieźle. Ich relacja mogłaby wyglądać na rozmaite sposoby - od całkiem dobrej, czegoś na kształt przyjaźni, po pierwsze zauroczenie Lily, czy względną niechęć do siebie.
    2. Nieokiełznana ciekawość Lily może ją pchać często do portu, czy to w celu podglądania pracy młodych załogantów, czy popalania fajków w ukryciu.
    3. Lily może mieć kontakt z jedną z bliźniaczek z racji na stosunkowo zbliżony wiek, a z którą mogłaby mieć kontakt przy rzadkich wizytach w Churchill. W takim wypadku może miałaby za zadanie jednak sprawdzić co słychać u ich brata, skoro już nawet nie odpisuje na ich listy. Co by z tego wyszło, to życie już by pokazało x)
    4. Może jakiś wielce nieodpowiedzialny romans?

    No i fajne zalinkowane zdjęcia! Chociaż sama nie jestem fanką tego typu rzeczy, to nacieszyłam teraz oczęta ładnymi fotografiami. (A tak naprawdę jaram się jak napalona nastolatka gołym panem :P)]

    Lily Harding

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja przepraszam bardzo, ale muszę, choć to bardzo nieładnie, wiem, zacząć od tego, że odautorskiego dopisku nie da się odczytać bo jest tak mały. A jak już się użaliłam, to teraz mogę się rozpłynąć bo karta (choć smutna, jak diabli, a zdjęcie podpowiadało mi, że będzie wręcz przeciwnie) mnie kupiła całkowicie. Osobiście mam wielką ochotę wyściskać Willa za wszystkie czasy, że tak miał w życiu pod górkę. Z drugiej strony Monut Cartier jest tak bardzo melancholijnym miasteczkiem, że jest zwyczajnie zbyt idealne na takie historie, więc w sumie zdziwiona nie jestem. No świetna jest ta karta! Taka sensualna (to z pewnością przez te zdjęcia) bo od jej przeczytania wciąż myślę o rybie, soli i zapachu morza, o wietrze i zimnie i o biednym Billym.
    Fajnie, że kolejna osoba zawitała do MC! Życzę mnóstwa samych rewelacyjnych wątków, niekończącej się weny i wspaniałych pomysłów! Bawcie się z nami wspaniale!]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  3. [Przyznaję, zdjęcia sprawiają, że osobiście uważam, że Billy jest niezłym zawadiaką (strasznie mnie śmieszy to słowo), a i część dotycząca przeżywanej na nowo młodości dał do myślenia, nie wspominając już o gościach baru, którzy są przez niego rozbierani w myślach. Przy tej części się serio obśmiałam i polubiłam go baaardzo, choć ten zapach ryb i soli dalej siedzi mi w głowie. Mówię Billy myślę ryba, no jednak :D
    Karta jak karta, rzeczywiście u mnie zdjęcie ją robi bo sama króciutka historia jest baardzo przeciętna, ale Issa ze zdjęcia jest niesamowita :D]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  4. [Oooook, jak wszystko to wszystko! :D Nie lubię zwlekać, to zacznę, resztę ustalimy w trakcie i zobaczymy co nam życie przyniesie ;)]

    Barbra Harding była jedną z tych wspaniałych, złotych kobiet, które czerpały radość w życiu z możliwości pomocy innym. Być może wynikało to z osobistych pobudek i wyrzutów sumienia, iż nie była w stanie przypilnować i pomóc córce, być może przemawiała przez nią mocno zakorzeniona wiara lub też zwykła ludzka dobroć, z którą po prostu się urodziła. Dlatego, gdy nieszczęścia posypały się na rodzinę Boyle'ów, pierwsza wysunęła pomocną dłoń w stronę niewinnych niczemu, poszkodowanych przez nieszczęśliwy los rodzeństwu. Pomimo jednak wielkich chęci na możliwie największą pomoc, jej działania były wielce ograniczone - miała małą wnuczkę na wychowaniu, budżet, który do pokaźnych nie należał, a także niewiele miejsca w rodzinnym domu. Nie była zatem w stanie zdziałać zbyt wiele, ani zapobiec dalszemu tragicznemu rozwoju wydarzeń. Postanowiła więc w miarę możliwości pomoc najstarszej latorośli rodu - Williamowi. Od tamtej pory chłopak stał niejako trzecim domownikiem w domu panien Harding, poczynając od bywania na niedzielnych obiadach, po znacznie częstsze wizyty.
    Lily miała sześć lat, gdy poznała nastoletniego Billy’ego. Starszy o jedenaście lat chłopak, wydawał jej się wtedy kimś niezwykłym. Niepokorny, zbuntowany, odważny - wyraźnie imponował cichej i posłusznej wtedy dziewczynce. Przez lata nie zmieniało się wiele, dalej była pod wpływem cichej fascynacji, nawet gdy ten rozpoczął mało ambitną pracę na kutrze, gdy przesiąknięty był do cna zapachem ryb i soli. Przyzwyczajona do jego towarzystwa, traktowała go trochę jak starszego brata, dobrego przyjaciela, kogoś bliskiego, nawet jeśli nie rozmawiali zbyt wiele. W miarę upływu lat powoli otwierała się na tą dziwną relację, zwłaszcza, że dostrzegała ukryty potencjał w równie małomównym i doświadczonym przez los chłopaku. Różnica wieku nigdy nie stanowiła dla niej problemu, ale widziała, że Billy nie był z początku zainteresowany wymianą zdań z ciekawską smarkulą pytającą o najdziwniejsze szczegóły z życia i charakteru osoby. Dorastając nauczyła się jednak znajdować metodę, by jakość Boyle’a podejść i zmusić chociażby do cichej konwersacji. Wszystko jednak uległo zmianie rok temu, kiedy to Lily najbardziej się zmieniła. Ze spokojnej i cichej nastoletniej obserwatorki, stała się młodą kokietką, która nie odpuszczała najmniejszej okazji, by wypróbować silę swojej kobiecej perswazji.
    Zaczęło się od prowokacyjnych, ukradkowych spojrzeń i subtelnych, zalotnych gestów. Delikatny uśmiech, przygryziona warga, nieprzegapiona okazja do choćby krótkiego dotyku. Odkrywając w sobie zupełnie nową naturę, Lily, choć ciekawa od najmłodszych lat, chciała teraz próbować rzeczy zdecydowanie bardziej intrygujących, wręcz nieprzyzwoitych, zakazanych. Dlatego też zaczęła popalać, by mieć możliwość większego kontaktu z Billy’m, który teraz był już mężczyzną, nawet jeśli czasem przemawiał przez niego nastoletni chłopiec.
    Przez rok nie dawała mu odetchnąć, ilekroć miała okazję go spotkać, zawsze robiła coś by kusić los i nieszczęsnego w swoim położeniu załoganta kutra. W dodatku, zapach fajek, którym niejednokrotnie przesiąknięte były jej ubrania, zawsze zwalała na jego okropny nałóg, bo przecież babcia nie mogła się dowiedzieć. O papierosach i wielu innych grzechach jakie miała na sumieniu, bo przecież to by ją zabiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiała być zatem bardzo ostrożna w swoich działaniach, zwłaszcza, gdy miały one miejsce w domu. To z kolei pobudzało fantazję, bo im większe ryzyko, tym ciekawsza zabawa. Doszła zatem do perfekcji w wymyślaniu wymówek na zbliżenie się do Billy’ego - od wspólnego zmywania naczyń, pomocy przy rowerze, problemów z żyrandolem czy strachu przed szopem w piwnicy. Była wybitnie świadoma, że jedyne czego potrzebowała to jedynie czas i kiedyś, ten smutny blondywłosy mężczyzna w końcu jej ulegnie, nawet jeśli wciąż miał ją jedynie za smarkulę, wnuczkę Barbry czy znajomą jednej z sióstr. W Mount Cartier czas nie grał roli, jego jedynego było tutaj pod dostatkiem.
      Uwielbiała zaciągać się dymem, który wypuszczał spomiędzy spierzchniętych warg, składać mu wielce nieodpowiednie propozycje i pomysły na spędzenie wspólnie czasu. Czasem pytała się o coś zwykłego, interesowała się problemami dnia codziennego, od tak dla urozmaicenia konwersacji. Odwiedzała go wieczorami w porcie, czasem w środku nocy zachodziła do jego mieszkania, pod pretekstem wielkiego zainteresowania dalszym życiem jego kaktusów. Słowem nie dawała mu spokoju, nawet jeśli nie był jedynym facetem w Mount Cartier. Wydawało się, że to nie ma dla niej najmniejszego znaczenia. Zaślepiona chęcią spełnienia własnych pragnień, może trochę młodzieńczym zauroczeniem, była nastawiona na dopięcie swojego celu. Nikt tu przecież nie mówił o miłości.
      — Cześć Billy. — przywitała go swoim zalotnym uśmiechem i lekko zachrypniętym głosem, wyrzucając w tej samej chwili niedopalonego papierosa na ziemię. To był jeden z tych wieczorów, gdy czekając na ławce przed kapitanatem na powrót kutra i Billy’ego, wypalała kolejne papierosy z paczki, które miała głównie dzięki niemu. — Pomyślałam, że może moglibyśmy jakoś przyjemnie spędzić ten niemal ostatni dzień lata. — powiedziała podnosząc się z miejsca, by spojrzeć na niego z zdecydowanie mniej kompromitującej perspektywy. Wyciągnęła przy okazji kilka banknotów z tylnej kieszeni jeansów. — Myślę, że mogłoby starczyć na jakiś nie najgorszy alkohol. To jak? Strasznie zmarzłam siedząc tutaj. — wzdrygnęła się lekko przeczesując ręką włosy, by zaraz posłać mu swój kokieteryjny uśmiech i perskie oczko.

      [Nie wiem czy taka relacja może być? W razie co, to zmieniaj, dodawaj, ujmuj, jak Ci się żywnie podoba! :)]

      Lily

      Usuń
  5. [To ja powiem krótko: podoba mi się postać, począwszy od pomysłu na nią, skończywszy na sposobie, w jaki została predstawiona. A ogólnie po przeczytaniu karty postaci mam wrażenie, że Billy wprawdzie nie został w czepku urodzony, ale na pewno nadrabia silnym charakterem. Choć nie jestem pewna czy zdaje sobie z tego sprawę. Tak czy inaczej witam serdecznie na blogu, już tak oficjalnie. Życzę też, aby ręce zawsze miały co i komu pisać ;).]

    Declan, Scott & Eli

    OdpowiedzUsuń
  6. [E tam, ja niby fanką ryb nie jestem, a jednak jakoś mi to nie przeszkadza. Strasznie to klimatyczne i pasujące do Twojego pana, więc nie widzę potrzeby tego zmieniać :D
    P.S. Aż nabrałam ochoty na rybę he he]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  7. [Lubie, lubie tego Pana :D Ciekawa postać :D Miłej zabawy na blogu życzę oraz wielu owocnych wątków! :D Pomysłu na wątek nie mam, ale i tak do siebie zapraszam ;3]

    James

    OdpowiedzUsuń
  8. [Czyżby autorka Teresy z ucg?
    Bardzo podoba mi się karta i sposób, w jaki wszystko rozpisałaś :) Jak na tacy widać życie Billa i łatwo można pojąć, dlaczego stał się tym, kim się stał.
    A te kaktusy to rzeczywiście fajne są. No i witaj rówieśniku.]

    Paris

    OdpowiedzUsuń
  9. [Zrobiło mi się niesamowicie smutno po przeczytaniu tej karty. Pomysł jest bardzo fajny, całkiem życiowy, a sposób przedstawienia zgrabnie współgra z resztą, ale nie oszczędziłaś biedaka. Na Mysie co prawa w tej kwestii raczej próżno liczyć, za to ja przesyłam dla Billy'ego wirtualnego przytulasa i głęboko wierzę, że życie jeszcze się do niego uśmiechnie. Wystarczająco dużo już chłopak wycierpiał. Tobie z kolei życzę dużo wytrwałości, zapału i samych udanych wątków, obyś się tu z Williamem zadomowiła na dobre. :) Cześć!]

    Mysie Ayers

    OdpowiedzUsuń
  10. [Tak, Twoje "k." Cię zdradziło :)) Cóż, czekamy na powrót Tereski do żywych.
    Zaproponowałabym Ci jakiś wątek, ale - po pierwsze, nie mam za bardzo pomysłów, a nie lubię tych sztampowych, a po drugie to nie wiem, czy będziemy coś pisać na ucg i czy w ogóle chcemy coś razem tworzyć na dwóch blogach.]

    Paris

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak! W sumie mogłabym Chrisa o rok odmłodzić, wtedy mogłybyśmy zrobić z nich klegów wręcz ze szkolnej ławki. Może chcieli razem pojechać na studia i tak dalej, ale nie wyszło, kontakt się trochę urwał, a potem po powrocie Chrisa znajomość by się odnowiła i znów mogliby być najlepszymi kumplami. Co myślisz? ;)

    Chris

    OdpowiedzUsuń