A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Niebo spadło na ziemię... Ja sobie tak pomyślałem...

- Powinnaś się z nim przespać! – Molly po raz kolejny powtórzyła to zdanie. Za pierwszym razem zostało ono wypowiedziane szeptem, do ucha, jednak każdy wypity drink zwiększał głośność o kilka decybeli. Stanęło na tym, że w hałaśliwym barze, otaczające je osoby poznały w szczegółach plan dziewczyny, a także kilka osobistych szczegółów z życia Polly, która ponownie była zmuszona pokręcić przecząco głową na znak niezgody. – Musisz to zrobić! To Twoje osiemnaste urodziny. Naprawdę chcesz być jedyną dziewicą… - sugestywne skrzywienie się wyraźnie pokazywało jaki to wstyd.
Pauline westchnęła cicho, patrząc na swoją przyjaciółkę. Już nawet nie miała siły rzucać jej karcących spojrzeń. Znały się już dziesięć lat. Odkąd, pierwszego dnia w przedszkolu, ktoś zrymował ich imiona, były nierozłączne. Molly i Polly. Zawsze razem, pomimo wielu dzielących je różnic. Molly lubiła błyszczeć. Jako pierwsza w grupie miała różowe pasemka. Pierwsza zaczęła się malować. A przede wszystkim – pierwsza miała chłopaka. Wszystkie dziewczyny jej zazdrościły. Zawsze wyglądała idealnie. Miała długie brązowe włosy, o które dbała jak o własne dziecko. Do tego Bóg pobłogosławił ją oliwkową karnacją i szmaragdowymi oczami. Wystarczyło raz w nie spojrzeć, by się zakochać. Nic dziwnego, że każdy chciał zrobić dla niej wszystko. Bo jakby sama uroda jej nie wystarczała, dostała także niesamowity dar wykorzystywania swoich wdzięków, co zresztą uwielbiała robić. Od najmłodszych lat była najważniejszą osobą w każdym pomieszczeniu i wszyscy o tym wiedzieli. Polly zazdrościła jej tego z jaką łatwością nawiązuje kontakty, odnajduje się w tłumie. Sama była tą zabawną, z którą rozmawiał skrzydłowy. Rozmawiał z nią tylko po to, by odciągnąć od ładnej koleżanki.
Teraz miał być jej dzień. Osiemnaste urodziny. W dzieciństwie marzyła o wyprawieniu hucznej imprezy, na której będzie mnóstwo jej przyjaciół oraz ukochany, który od rana będzie pokazywał jej jak wyjątkowe jest to święto. Tymczasem została w Mount Caritier. Z marzeniem o imprezie pożegnała się już dawno, gdy zrozumiała, że nigdy nie będzie miała wystarczająco dużego grona znajomych. Mogła zaprosić co najwyżej pięć koleżanek, z czego tak naprawdę lubiła tylko Molly. A i ona często ją irytowała. Dlatego postanowiła, że ucieknie na wakacje do dziadka. Oczywiście, każdy kto zainteresował się tematem słyszał, że to rodzina ją zmusiła, bo nie wiadomo jak długo dziadek jeszcze pożyje. Tak naprawdę, dziadek miał się świetnie, a spędzenie z nim osiemnastych urodzin wcale nie było takie złe. Już rano pozytywnie ją zaskoczył – przywitał ją bowiem ogromnym tortem bezowym ze świeżymi owocami. Nie miała pojęcia skąd go zdobył, zwłaszcza, że nigdy nie uznawał słodyczy. Według niego człowiek potrzebował tylko chleba, mięsa i ewentualnie trochę warzyw. Tymczasem zdobył dla niej chyba najsłodszy deser jaki istniał i nawet go spróbował, stwierdzając, że nie jest taki zły. Później dostała prezent – własnoręcznie zrobioną sztalugę. Poszli też do lasu na długi spacer, podczas, którego zbierała poziomki, a po południu zjedli smaczny obiad w zajeździe. Naprawdę, nie miała na co narzekać. Kolejną niespodzianką był przyjazd Molly, czego nikt się nie spodziewał. Nie było tutaj nic co pasowałoby do tej dziewczyny i co mogłoby zachęcić ją do przyjazdu. Zrobiła to dla Polly, która była tak poruszona, że zgodziła się na jej błagania, by wyjść do baru na pierwszego legalnego drinka. Bar, jak chyba wszystko w tym miasteczku, rozczarował Molly. Nie było tutaj wymyślnych drinków podanych w ekskluzywny sposób. Dlatego po długim narzekaniu, że Polly spędza najważniejszy dzień swojego życia w takiej zabitej dechami dziurze , znalazła sobie nowy cel – rozdziewiczenie przyjaciółki. Wypatrzyła najfajniejszego kolesia w pobliżu i od tej pory nie dawała jej spokoju.
- Dobra, idę do wc. Mam nadzieję, że niczego tam nie złapię… - w tym miejscu rozejrzała się niechętnie po barze, jakby mogła złapać syfa od samego siedzenia na stołku przy barze, a co dopiero od deski sedesowej. – Jak wrócę masz rozmawiać z tamtym kolesiem i być czarująca. Zrozumiano? Chyba, że chcesz jeszcze raz usłyszeć wykład o tym, że rujnujesz sobie życie.
Kiedy brunetka zniknęła, Polly szybko dokończyła swojego drinka. Co jakiś czas zerkała na chłopaka wskazanego przez jej przyjaciółkę. Faktycznie, był przystojny. Może to nie był taki głupi pomysł? Zyska więcej pewności siebie. I przestanie być ciągle o to męczona…
- Nawet nie żartuj, że to rozważasz – z zamyślenia wyrwał ją czyiś głos. Męski głos. Podniosła głowę i zobaczyła chłopaka, który wcześniej siedział po drugiej stronie baru. Nie był tak przystojny jak tamten wybrany przez Molly. Nie miał zadbanych ciuchów ani uczesanych włosów. Miał zbyt spiczasty nos i był za chudy. Ale jego oczy hipnotyzowały. Ich błękit sprawiał, że patrzenie na nie aż bolało. Polly już zawsze miała mieć słabość do tego koloru.
- A nawet jeśli to co? – spytała buńczucznie. Pijany mózg podpowiadał jej, że powinna buntować się przeciw wszystkim rozkazom i zakazom. A już tym bardziej wydawanym przez obcych, wtrącających się w jej prywatne sprawy.
- Nic. Popełnisz największy błąd w swoim życiu – wzruszył od niechcenia ramionami i zerknął na kolesia, o którym była mowa. – Choć bardzo bym chciał usłyszeć wykład o twoim rujnowaniu sobie życia, to jednak ostrzegam, straszny z niego dupek.
- A ty to co? Mój rycerz? – prychnęła, krzyżując ręce na piersi i mierząc go spojrzeniem. Unikała jednak tych błękitnych oczu, by czasem nie stracić swojego wojowniczego nastawienia. Już wtedy zdawała sobie sprawę z tego jak niebezpieczne mogą być.
- Oczywiście, mam nawet miecz. Chcesz zobaczyć? – Uśmiechnął się czarująco i poruszył brwiami w sposób, który mógł wskazywać tylko jedno. Już chciała mu powiedzieć, że jest chorym zboczeńcem i ma spadać, gdy z torby leżącej przy jego nogach faktycznie wyciągnął lśniący miecz. Wybuchła śmiechem. Sytuacja wydawała się jej tak irracjonalna, że nie była pewna, czy jej pijany mózg sobie tego nie wymyślił.
Później okazało się, że Daniel, bo tak miał na imię jej rozmówca, wraca z konwentu historycznego, co Polly podsumowała jako najgorszy podryw na świecie i stwierdziła, że stracił u niej wszelkie szanse. Gdyby była Molly, pewnie mówiłaby poważnie. Tymczasem jej strasznie podobał się fakt, że ma taką niecodzienną pasję. Z każdą kolejną chwilą podobało się jej zresztą coraz więcej jego cech – uśmiech, to jak drapie się po nosie, jak marszczy brwi, jak na nią patrzy oraz szczególnie to co mówił. Rozmawiali o wszystkim. Były to albo totalne głupoty, albo głębokie tematy. Prawie w ogóle nie mówili o tych rzeczach, które zawsze się mówi, gdy kogoś się poznaje. Nie wiedziała, czy się uczy, czy pracuje, ile ma lat. Nie wiedziała skąd jest, co tutaj robi. Wiedziała za to, że najbardziej lubi lody truskawkowe, że nigdy nie widział Titanica, a w dzieciństwie chciał być Królikiem z Kubusia Puchatka.
Tylko przez chwilę było głupio, że zostawiła Molly, bo ta bardzo szybko znalazła sobie towarzystwo w postaci kolesia, z którym chciała ją wcześniej umówić. Gdy Pauline pokazała jej, że chce wyjść z Danielem, wyraziła nawet swoją aprobatę poprzez szeroki uśmiech i dwa uniesionych do góry kciuki (choć wcześniej zrobiła minę i ruch ręką, mówiący, że jej wybór nie jest najprzystojniejszy). Obeszli całe miasteczko. Każde pokazało swoje ulubione miejsca, odkryli też kilka nowych. Ani na chwilę nie zamykały się im usta. Ostatecznie wylądowali na polanie przy lesie. Rozpalił ognisko, choć chyba nie powinien. Stoczyli walkę na miecze, a raczej na miecz i patyk. Całowali się.
Jak szybko człowiek może się zakochać? W tamtym momencie Polly czuła, że nie będzie w stanie bez niego żyć. Że cały jej świat został umieszczony w jego oczach i już zawsze będzie musiała go mieć ze sobą. Że wszystko przed nim było nudne i nijakie. Że nie żyła aż do tej pory. Chciała zostać na tej polanie już na zawsze. I okropnie bała się poranku, bo wiedziała, że wtedy będą musieli się rozstać. Obiecała Molly i rodzicom, że następnego dnia wróci do domu, zresztą zaczynał się rok szkolny. Miała już kupiony bilet. Dlatego chcieli wykorzystać każdą sekundę. Rozmawiali, całowali lub leżeli w milczeniu, nie pozwalając sobie na sen, by nie stracić ani chwili.
Długo się ociągali zanim wrócili do miasteczka. Wcześniej przeszli je całe nie wiadomo jak szybko. Teraz krótki dystans zdawał się nie mieć końca. Szli jak najwolniej, by opóźnić rozłąkę, jednak godzina odjazdu autobusu zbliżała się nieuchronnie. Kiedy w końcu zatrzymali się przy domu dziadka, długo milczeli, patrząc tylko na siebie. Czuła, że do oczu napływają jej łzy. To głupie, jeszcze wczoraj w ogóle się nie znali! A teraz czuła, jak łamie się jej serce, jak ona cała się rozpada.
- Kocham cię – szepnął, tuląc ją mocno. Odpowiedziała płaczem. Czy po jednej nocy byli w stanie naprawdę się pokochać? Dlaczego nie spotkali się tydzień temu, gdy tu przyjechała? Dlaczego gdy już los zesłał jej szczęście, nie dał jej czasu, by się nim nacieszyć?
Bez słowa poszła zabrać swoje rzeczy i pożegnać się z dziadkiem. Molly podobno czekała już na przystanku, bojąc się, że przegapi autobus. Dziadek wyraźnie cieszył się, że jej przyjaciółka nie została u nich na dłużej. Martwił go jednak stan wnuczki, choć ta tłumaczyła to tylko smutkiem z powodu wyjazdu. Nie uwierzył, ale nie pytał. Pomógł jej zanieść bagaże na przystanek, gdzie ulotnił się szybko z powodu Molly.
- I jak było?! – spytała od razu podekscytowana. Polly nie odpowiedziała, bo w oddali zobaczyła Daniela. Natychmiast wyminęła dziewczynę i pobiegła do niego. Po raz ostatni przywarła do jego ust, starając się zapamiętać każdy szczegół tego pocałunku. Miękkość jego ust, delikatny dotyk dłoni, przesuwających się po jej ciele, głaszczących włosy, jego zapach, ciepło bijące od niego.
- Też cię kocham – szepnęła, gdy autobus zatrzymał się przy nich, a oni w końcu zostali zmuszeni by się od siebie oderwać.
Całą drogę milczała, a Molly trajkotała bez ustanku. Widząc, że nie wydobędzie z przyjaciółki informacji o minionej nocy, zaczęła opowiadać o swoim pierwszym razie. Miała nadzieję, że tak ją ośmieli. A potem przeszła do szczegółowego opisu wad i zalet chłopaka poznanego w barze, jego ruchów, wyglądu i innych intymnych szczegółów, których Polly, a tym bardziej pozostali pasażerowie, nie chciała wiedzieć.
Tamten dzień zmienił wszystko. Oddaliły się od siebie. Molly nie mogła wybaczyć, że Polly coś ukrywa. A Polly miała wrażenie, że mówiąc o Danielu zbezcześci ich niesamowite spotkanie, niewinność, magię i tajemnicę. Wiedziała, że Molly powie o tym wszystkim, na dodatek koloryzując historię o zbereźne szczegóły. Nawet jeśli tak naprawdę do niczego więcej niż pocałunki nie doszło. Dlatego milczała. Nie chciała rozmawiać. Nie chciała słuchać. Chciała wrócić do Daniela. Chciała znów go pocałować. Oddałaby wszystko, by usłyszeć jego wykład o wyższości krówek nad bezami. Jeszcze jeden dzień, jeszcze jeden uśmiech, jeszcze jedno spojrzenie.

________
Mam nadzieję, że ok. Jeśli nie, to proszę winić tą samą osobę, która zmusiła mnie do dołączenia tutaj, bo to ona kazała mi publikowa <3
I nie wiem czy dobrze oznaczyłam post, w razie czego krzyczcie :)
Cytat w tytule - Kłapouchy

5 komentarzy:

  1. Hm. Ciekawe, czy Daniel to ten mąż przed którym zwiała. Po pierwsze – jest ok, a po drugie, to ja nic nie wiem o żadnym zmuszaniu! :D Wracając jednak do treści... Osobiście przywaliłabym takiej Molly w pysk, a znosiłabym ją albo z wielkim bólem, albo w ogóle. Fajnie natomiast poczytać o szczęśliwych chwilach Pauline, bo to taka radosna istotka, że aż trudno pomyśleć, by mogła cierpieć <3 Naprawdę super, że zechciałaś opowiedzieć nam coś o życiu Polly, i napisać notkę właśnie tutaj! Brawo! Ja chciałabym więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę historyjkę jadąc do pracy i muszę przyznać, że była to całkiem przyjemna lektura ;)
    Naturalnie zachowanie Molly było niebywale irytujące, a przyjaźnienie się z nią przypomina raczej wieczne stanie w jej cieniu i pozwalanie, by manipulowała światem tak, jak jej to pasuje. Fajnie jednak, że Polly umiała już wyznaczać jej pewne granice, dzięki którym Molly nie weszła jej tak całkowicie na głowę. ;)
    Też się zastanawiam czy to Daniel jest tym złym mężem, czy może to o nim myślała, wracając tutaj... Sporo tajemnic, jak na tak młodą pannę!
    Pisz więcej i się nie krępuj, bo to było bardzo przyjemne doświadczenie zobaczyć tutaj coś innego niż kartę czy notkę z wydarzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Wam <3
    Planowałam wstawić zakładkę "Powiązania", ale teraz uznałam, że lepiej potrzymać Was w niepewności i zmusić do czytania kolejnych postów. Ha! Czyste zło! :D
    Jeśli zaś chodzi o Molly - byłabym pierwszą osobą, która by ją zabiła. Ale co zrobić?
    Będzie więcej, obiecuję. I jeszcze raz dziękuję, zawsze fajnie przeczytać coś miłego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. [Oh, już myślałam, że notki to legenda :)
    Muszę przyznać, ze było to całkiem romantyczne i coś mi się wydaje, że Polly gdzieś tu odnajdzie swojego ukochanego sprzed lat - a jak wiadomo, stara miłość nie rdzewieje. Kurcze, ona jest taka sympatyczna i pozytywna! :)]

    Jack Higgins

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem jeszcze z tych legendarnych czasów, gdy wioski były plądrowane przez smoki, a na blogach pojawiały się notki :D
      Cieszę się. Chciałam żeby było całkiem romantyczne, ale bez przesady. Cóż, nie zdradzę tego, czy odnajdzie miłość czy nie. Ale będą kolejne posty, może w nich coś się wyjaśni ;)
      Dziękuję! ]

      Usuń