PROSIMY ŁADNIE POWIAĆ TĘ PANIĄ → KLIK
Nancy "Nana" Goldberg
Can we pretend...
Nadeszła wiosna. Dni powoli wydłużają się na zegarze, rozciągając między wskazówkami. Zauważasz, że słońce wstaje już niemal równo z Tobą, a jego świetliste ramiona sięgają coraz dalej w głąb pokoju, niemal dotykając dębowych nóg łóżka. Wstawanie nigdy nie przychodziło Ci łatwo, więc obecny stan rzeczy przyjmujesz z niejaką ulgą – nic nie budzi Cię skuteczniej niż jaskrawe promienie wkradające się pod powieki. Sprytne wiązki światła przechodzą nawet przez skórę, natarczywie łaskocząc Twoje oczy i lica, więc chcąc nie chcąc, musisz w końcu wyplątać się z pościeli. Nakrywanie się kołdrą po samą głowę już w niczym Ci nie pomoże, bowiem jeszcze nigdy nie udało Ci się zasnąć po raz kolejny.
Pokrzepia Cię myśl, że bose stopy nie zetkną się z zimną podłogą. Słońce nie jest tak do końca Twoim wrogiem, przecież gdyby było, nie grzałoby dla Ciebie drewnianych paneli. Gdy stąpasz po nich w poszukiwaniu futrzanych kapci, które zapewne podwędził pies, nie wzdrygasz się z zimna. W ten sposób dzień zaczyna się w odrobinę lepiej i to wystarcza Ci, by powitać go z uśmiechem. Wypada cieszyć się z rzeczy małych, czyż nie?
Zadowala Cię zatem każda dodatkowa godzina przed zachodem i przejrzyste niebo. Wiatr nie wydaje się już taki mroźny i jakby mniej szczypie w nos, kiedy wspinasz się na jedno z drzew za domem na ośnieżonym wzgórzu, by podziwiać rozciągający się przed Tobą widok. Palce nie kostnieją w chwilę po zdjęciu rękawiczek i to właściwie wszystko, czego potrzebujesz od życia. Z każdym kolejnym tygodniem Matka Natura spogląda na Ciebie coraz przychylniej, niemal uśmiechając się do Twoich zdjęć. Z każdym tygodniem coraz świeższa i piękniejsza wyciąga ku Tobie swoje członki, zachęcając do dalszych wędrówek, do adorowania jej dzieł. Przypominasz sobie wtedy jak pewnego razu zboczyłaś z turystycznego szlaku i skręciłaś kostkę, jednak wspomnienie blaknie na tle wspaniałości, które tylko czekają, aby zostać uwiecznione właśnie przez Ciebie. Jesteś gotowa podjąć ku temu wiele trudu.
Och Nana. Jak daleko zaprowadzi Cię Twoja ciekawość?
...that airplanes in the night sky are like shooting stars?
POWIĄZANIA PRZESZŁOŚĆ WIECEJ
Witam z ostatnią postacią. Przy okazji pozdrawiam nie istnieję i przepraszam, że musiała tak długo czekać. Jestem wdzięczna, że pozwoliłaś mi przygarnąć tę duszyczkę. Mam nadzieję, że póki co Cię nie zawiodłam.
No i przepraszam za brak zmysłu estetycznego, który zaowocował w taką, a nie inną oprawę karty.
WĄTKI 3/3.
No i przepraszam za brak zmysłu estetycznego, który zaowocował w taką, a nie inną oprawę karty.
WĄTKI 3/3.
[Jaka urocza z niej panna. I zdjęcie takie klimatyczne, pięknie dopełnia całości. No i melodyjne nazwisko, do którego mam słabość. Cześć! <3 Życzę zatem powodzenia z kolejną postacią, wielu wątków i nieskończonych pokładów weny, a w razie chęci serdecznie zapraszam do mnie. C:]
OdpowiedzUsuńPenny Hewitt
[O, i znów pozytywniejszy charakterek utkałaś. Tylko jej nie zniszcz! A tak już na poważnie, to wierzę, że ciekawość zaprowadzi ją bardzo daleko, a pewnie niekiedy i tam, gdzie nie trzeba, co nie? Niech sobie tylko znów kostki nie skręci, albo i czegoś więcej, bo szkoda takiej ładnej niewiasty! Reasumując, bardzo fajnie wszystko. Bawcie się dobrze i długo i najlepiej jak potraficie :)]
OdpowiedzUsuńFerran, Cesar & Tilia
[Ale ekstra! Nie, nikogo jeszcze na to stanowisko nie mam, więc tym bardziej jestem uszczęśliwiona, Penny przyda się taka bratnia dusza w podobnym wieku! Jeśli wolisz omówić szczegóły na mailu, to zostawiam: szaramarionetka@gmail.com c:]
OdpowiedzUsuńPenny Hewitt
Czemu nie krzyczysz na mailu, że już się opublikowałaś?! :D Nancy nie tylko cieszy oko pod względem wizualnym, ale i jej KP potrafi zadowolić. Coś czuję, że ta dziewczyna jest naprawdę urocza i niewinna w porównaniu do Timothy'ego, a właściwie nawet nie muszę czuć, bo to po prostu wiadomo. Także ich historia będzie pisana w kontrastach :). A bez zbędnego wydłużania, wypadałoby chyba zacząć, c'nie?
OdpowiedzUsuńProponuję sytuację, w której sąsiad Nancy, wiedząc o jej zainteresowaniu fotografią, zlecił jej na zadanie wykonanie zdjęć jeziora Roedeark. No i diewczyna byłaby w szoku, widząc zza obiektywu Timothy'go, który przy -2 stopniach Celcjusza się rozbiera. Dlaczego i w jakich okolicznościach, tego dowiesz się, jak mi ładnie zaczniesz! ♥
Timothy
[Tak czułam. Jak coś to pisz na maila, odezwę się w dzień, bo już dawno powinnam spać, jak zwykle.]
OdpowiedzUsuńFerran Kayser
[Bardzo klimatyczna karta, chciałoby się czytać więcej i więcej :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do Higginsa :)
Jack Higgins
[Wątku raczej nie zaproponuje, kompletnie nie wiem jak nasze postacie połączyć, ale muszę chociaż przyjść i skomplementowac ładna kartę. *.* Ślicznie zrobiona i w dodatku tak ładnie opisana. A w dodatku to zdjęcie jest niesamowite. Dobrej zabawy z Nancy życzę. c: ]
OdpowiedzUsuńChristian
[Jeżeli Ty nie masz zmysłu estetycznego, to ja jestem Elka II, haha. Kiedy słyszę nazwisko Goldberg, od razu przed oczami stawia mi się serial "The Goldbergs" i reżyser, który w tej produkcji opowiada o swojej młodości (taka mała dygresja, wybacz).
OdpowiedzUsuńCzytając kartę, potrafiłam sobie to wszystko świetnie wyobrazić - to się nazywa lekkość pióra.
Mam nadzieję, że zagościsz u nas z Nancy na dłużej!]
Kat
Zawsze uważał, że radzi sobie świetnie, egzystując wśród drzew lasu Quicame – jeszcze rok temu mógłby się zastanowić nad sobą, jednak teraz, kiedy sam powstrzymywał ogromne napady agresji i chęć sięgania po kolejną butelkę rumu w barze u Iana, był przekonany, że nie potrzebuje żadnych, dodatkowych rad. Nie tłukł już talerzy, zaczynał całkiem normalnie spać, a ilość alkoholu z jednej butelki ograniczył do kilku szklanek dziennie. Według niego wszystko było w porządku – według osób trzecich, Kayser powinien uczęszczać na jakieś porządne terapie, nim oszaleje sam ze sobą. Wprawdzie, nadal nie był tym Ferranem, co dekadę temu; wciąż trzymał się na uboczu, ordynarnie reagując na każdorazowe naruszenie prywatności – wystarczyło, żeby ktoś trącił go przypadkowo ramieniem, by stracił panowanie nad każdą częścią swojego ciała, włącznie z mózgiem. A nie daj Boże, aby na salony wkroczył temat jego przeszłości! O niej absolutnie nie potrafił rozmawiać... ale tego wszyscy byli świadomi, bowiem z udziałem pana leśniczego nie raz rozpętała się sroga awantura. Niemniej jednak, w roli opiekuna lasu sprawował się świetnie, bo mieszkańcy na bieżąco byli informowani o błąkających się w okolicy zwierzętach, którym przy okazji także nie brakowało pożywienia i wody, bo Ferran regularnie uzupełniał rozstawione wśród wysokich świerków paśniki. Poświęcał się tej pracy tak, jak poświęcał się niegdyś wojnie, i to dlatego wracał małymi krokami do normalności. Tylko zajęcie się czymś innym mogło sprawić, że uwolni się od echa minionych dni... Albo zajęcie się kimś, jak zwykła powtarzać jego babka. Tylko, że zajęcie się kimś graniczyło w jego żywocie z cudem.
OdpowiedzUsuńMiniony tydzień zapewnił mieszkańcom tutejszej wioski spokojną pogodę. Po ostatniej wichurze ostały się tylko chmurki, cyklicznie przemykające po blado-błękitnym sklepieniu; słońce skrywało się od czasu do czasu za gęstymi fałdkami, rzucając rozłożysty cień na pobliskie drzewa, ale po chwili znów wyglądało, dekorując jaskrawymi promieniami gęstwinę mchu, otulającą chłodną wciąż ziemię. Las budził się do życia, nawet pierwsze przebiśniegi pojawiły się w maleńkich grządkach; ich białawe dzwoneczki silnie kontrastowały z ciemnozielonym tłem leśnej ściółki. Nie brakowało także ptaków, których trzepot niósł się echem po całym zagajniku, jakim mężczyzna aktualnie spacerował w ramach obchodu. Wciąż napawał się tym nieskażonym powietrzem, mimo że robił to co drugi dzień od niecałego już roku. Być może powinien był się w końcu przyzwyczaić, aczkolwiek jeden rok nie był w stanie naprawić sześciu lat życia z piaskiem w tchawicy, nawet, jeśli na łonie natury spędzał niemalże cały swój czas. W krtani, po dziś dzień, odczuwał niekomfortowe drapanie, choć nie był pewien, czy to za sprawą afgańskiego kurzu, czy jednak nadmiaru alkoholu, który przepalił mu przełyk.
Tego dnia przechadzał się po rejonach, w które zaglądał rzadziej – może raz w miesiącu, a może w ogóle nie miał jeszcze okazji gdzieniegdzie się pojawić. Był jednak wzrokowcem i rozpoznawał las, zatem wiedział, kiedy znajdował się w ewentualnym miejscu, które nie podlegało dotychczas pod jego obserwację. Z reguły im głębiej się zapuszczał, tym było spokojniej, jeśli mowa o obecności żywego człowieka, jednak tym razem teoria mężczyzny legła w guzach. Na leśnym runie, tuż za gęstwiną chaszczy, był bowiem ułożony kamienny okrąg, w środku którego tliło się nieduże ognisko.
Ferran zatrzymał się, wodząc wzrokiem między konarami drzew, a gdy doszedł do wniosku, że nikt się tu w danym momencie nie kręci, podszedł do kryjówki, oglądając ją dookoła. Był przekonany, że rozbił się tu jakiś kłusownik, a skoro ognisko wciąż się pali – albo raczej paliło, bo Kayser zasypał je właśnie kilkoma garściami piachu – musiał być gdzieś niedaleko.
UsuńOddalił się na odległość kilkunastu metrów, okręcił kilka razy dookoła, aż w końcu wsunął dwa palce do ust i zagwizdał na nich, chcąc, by las niósł echo jego gwizdu jak najdalej. Mogło albo zainteresować mieszkańca tej kryjówki, albo spłoszyć – w obu tych przypadkach Kayser zadowolony nie będzie, bo usłał już język dziesiątką nerwów, za rozpalenie ogniska w środku lasu i pozostawienie go samego sobie. A w razie czego, w kieszeni kurtki miał nóż sprężynowy marki SOG, z którym się nie rozstawał, jeśli wychodził gdzieś dalej. Nie miał więc żadnych obaw.
Ferran Kayser
[A ty wiesz, że To ty mi zaczynasz wątek, prawda? xD]
OdpowiedzUsuńTimothy
[Nie spiesz się w razie co, bo ja chwilowo zamulam wyjątkowo xD]
OdpowiedzUsuńTimothy