Lydia Leibovich
Nigdy nie myślała, że jej życie tak się potoczy. Miała ułożone życie, pracę która dawała jej niemałą satysfakcję, mieszkanie nad piekarnią i swój mały balkon, na którym codziennie piła kawę i paliła porannego papierosa. Miała plany, chciała się rozwijać. A na pewno nic z tych rzeczy nie wiązało się z pobytem w Mount Cartier.
I co? Wszystko poszło w łeb.
Zaczęło się od listu. Potem wielokrotnych wizytach u adwokata i notariusza. Aż w końcu badaniach na potwierdzenie DNA. Niekończące się kłótnie, nieudolne próby tłumaczenia i ostatecznie spakowane walizki.
Nikt nie spodziewa się, że najbliższe sobie osoby są w stanie okłamywać kogoś przez całe życie. Jeden list jest w stanie postawić świat do góry nogami. Ojciec nie jest prawdziwym ojcem. Matka utrzymująca wszystko w tajemnicy. I ta wszechobecna tajemnica poliszynela. Musiała wyjechać i poznać prawdę. Musiała zobaczyć, skąd tak naprawdę pochodzi. I pomimo śmierci biologicznego ojca – chociaż połowicznie go poznać.
Wynajęty pokój, a do tego papierologia, której nie chce nawet dotykać, wypominają jej wszystko już od pierwszego dnia, gdy tylko wyszła z trzęsącej się na wietrze awionetki. Stare zdjęcia i praktyka, której istnienie tutaj stoi pod znakiem zapytania. I ona – panna z miasta, która szuka odpowiedzi, próbując w jakimkolwiek stopniu przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
To nie może się udać.
I co? Wszystko poszło w łeb.
Zaczęło się od listu. Potem wielokrotnych wizytach u adwokata i notariusza. Aż w końcu badaniach na potwierdzenie DNA. Niekończące się kłótnie, nieudolne próby tłumaczenia i ostatecznie spakowane walizki.
Nikt nie spodziewa się, że najbliższe sobie osoby są w stanie okłamywać kogoś przez całe życie. Jeden list jest w stanie postawić świat do góry nogami. Ojciec nie jest prawdziwym ojcem. Matka utrzymująca wszystko w tajemnicy. I ta wszechobecna tajemnica poliszynela. Musiała wyjechać i poznać prawdę. Musiała zobaczyć, skąd tak naprawdę pochodzi. I pomimo śmierci biologicznego ojca – chociaż połowicznie go poznać.
Wynajęty pokój, a do tego papierologia, której nie chce nawet dotykać, wypominają jej wszystko już od pierwszego dnia, gdy tylko wyszła z trzęsącej się na wietrze awionetki. Stare zdjęcia i praktyka, której istnienie tutaj stoi pod znakiem zapytania. I ona – panna z miasta, która szuka odpowiedzi, próbując w jakimkolwiek stopniu przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
To nie może się udać.
Mam nadzieję, że Lydia nie będzie aż tak włazić wszystkim za skórę, jak się może wydawać. Z góry przepraszam za niedociągnięcia – właśnie wróciłam z blogowej emerytury.
Ty to jednak masz zamiłowanie do postaci, które w jakimś stopniu zamykają jeden etap, by rozpocząć kolejny, lub takie, które uciekają od tego co było, odcinając się od przeszłości. W sumie się nie dziwię, bo to idealna baza dla postaci, która ma szansę rozwinąć się w dowolnym kierunku. Takiej właśnie przyszłości fabularnej CI życzę - niech Lydia odnajdzie się w tym miejscu i ruszy w końcu z kopyta z życiem. Niech jej się powodzi i niech chwyci pracę za rogi, póki nikt inny jeszcze jej stąd nie wytarmosił. Tak swoją drogą lubię Twoje postacie. Są wiarygodne. Nieidealne, ale w jakiś sposób i tak urzekające. A na koniec: Cześć, zostań z Nami na dłużej! <3
OdpowiedzUsuńAndrew & Scott
[Cześć! Ja również trzymam kciuki, żeby Lydia oznalazła się w Mount Cartier i, w pewnym sensie, miejsce to pokochała. Tym bardziej, że mamy tu tak miłych obywateli! A o tym może się przekonać osobiście, zresztą. No nic, życzę Ci udanej zabawy i trzymam kciuki, że pani weterynarz pozostanie u nas na dłuuugo! :)]
OdpowiedzUsuńCesar Calderon & Tilia Marchand
[Witam serdecznie :) Mam nadzieję, że Lydia choć trochę odnajdzie się w tym miasteczku i dotknie swych korzeni. Obstawiam też, że jak spróbuje podpytać starsze panie o ojca, to z chęcią jej opowiedzą wszystko, co wiedzą. Życzę Ci dużo weny i całego mnóstwa wątków, a także zapraszam pod swoją KP. Jakbyś miała ochotę na poznanie Theo, to jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje :)]
OdpowiedzUsuńTheodor Black
[A ja do denerwowania to podpowiem, że Andrew. Scott ma stalowe nerwy xD]
OdpowiedzUsuńScott & Andrew
[O, dobry pomysł, podoba mi się. Postaram się nam zacząć jakoś niedługo, choć nie wykluczam, że może się to udać dopiero bliżej weekendu, ale na pewno spróbuję w tym tygodniu :)]
OdpowiedzUsuńTheodor Black
[W MC jest bardzo dużo osób, które przeszły pewnego rodzaju dramę, mają w życiu jakiś problem lub próbują odnaleźć siebie/kogoś. To miasteczko powinno nazywać się miasteczkiem zbolałych dusz, haha. Historia Lydii jest wiarygodna i przejmująca, nie wiem, co zrobiłabym, będąc na jej miejscu. Mam nadzieję, że znajdzie to, czego szuka. Baw się u nas długo i zawsze znajdów werwę na odpisy!]
OdpowiedzUsuńKat
[Hej, hej. Wybacz, że tak długo się nie odzywałam. Jesteś tu może jeszcze? Przydałoby się zacząć w końcu nasz wątek, ale wolę się upewnić najpierw :)]
OdpowiedzUsuńTheodor Black