A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Pewnie nie wiesz ale mam to po komunie. Gawiedziowstręt - źle się czuję w tłumie

4.02.1986, Mount Cartier — trzy lata po ślubie, kilka miesięcy przed rozwodem — Redaktorka w Churchill News — Od niedawna w rodzinnych stronach

Lotnisko. Dookoła szum, mnóstwo krzyków, nieznajomych całkowicie twarzy. Jednych pełnych radości, innych smutku. A jeszcze innych pełnych poddenerwowania, bądź po prostu beznamiętne, obojętne. Z każdą chwilą, krokiem i następującym po nim stukocie obcasów wydaje Ci się, że robisz dobrze. No oczywiście, że tak. Nie widzisz innej możliwości dla siebie. A raczej dla kogoś swojego pokroju. Kogoś, kto nie ma innego wyboru, jak ucieczka. Ucieczka... Od Niego. Od człowieka, któremu kiedyś byłaś w stanie powierzyć cały swój marny żywot włącznie z pieprzoną duszą jako gratis. Od człowieka, któremu powiedziałaś sakramentalne tak. I na co Ci się to zdało? Na nic. To była tylko zwykła czcza gadanina, próba zaspokojenia młodzieńczych zapędów i pragnień. Jak się okazało, tylko tego. Wszystko z biegiem lat zaczęło przygasać, a pojawiło się coś jeszcze: nienawiść. Nienawiść do siebie, do Niego, do całego pomylonego świata dookoła. I do każdego, kto próbował wtrynić się w jakiś sposób w Twój żywot. Bardziej, bądź mniej. Przechodzisz przez bramkę z wykrywaczem metali. Ustrojstwo nie omieszka zabrzęczeć głośno i oznajmić wszem i wobec, że masz na sobie coś metalowego (och, cóż za spostrzegawczość!) Musisz więc ściągnąć ze stóp swoje niebotyczne obcasy, pasek, do tego marynarkę i spinkę, tym samym rozpuszczając ciemne włosy. Spoglądasz chłodnym wzrokiem na strażników granicznych i znowu przechodzisz. Znacznie niższa (no powiedzcie, że metr siedemdziesiąt w kapeluszu to jest dużo), pozbawiona dodatków, roztrzepana, blada... Zwyczajna, w dobrych ciuchach. Jak ktoś by kiedyś powiedział: szmatach. Gdy odkrywczo widzą, iż nie masz w sobie nic z terrorysty, a jesteś jedynie nieszkodliwą podminowaną, nieco spóźnioną i walczącą z hormonami babą, która nie szczędzi warknięć i przekleństw w ich kierunku, przepuszczają Cię. I idziesz dalej. W końcu przechodzisz przez jeszcze jedną cholerna bramkę. Jakby nie mogli dać jednej porządnej. I jesteś na pokładzie. Znalezienie odpowiedniego miejsca nie zajmuje Ci zbyt wiele czasu. Wtedy orientujesz się jednak, że masz do czynienia z jakąś starą zakonnicą. I myślisz, że ta to musi mieć naprawdę przerąbane. Ani faceta, ani seksu... Chociaż, wiadomo co się dzieje w takich zakonach? Pójdę do piekła - myślisz- ale... Nie obchodzi cię to. Siadasz na niezbyt wygodnym siedzeniu i oddychasz głęboko. Przynajmniej masz miejsce przy oknie, przez które widzisz, jak machina powoli się rozpędza, kołuje...Aż w końcu wzbija się w powietrze przy akompaniamencie niesamowitego trzęsienia. Zagryzasz nieznacznie wargi, gdy ziemia oddala się i maleje coraz bardziej. Aż w końcu oddychasz głęboko i wyciągasz Canavan. Kartkujesz kilka stron i bez zakładki znajdujesz miejsce, na którym skończyłaś. I nim się zdążysz obejrzeć, a słyszysz komunikat, gdy właśnie kończysz książkę. Czy te babsztyle zawsze muszą mieć takie irytujące głosy? - warczysz w myślach. I zdajesz sobie sprawę z tego, że nie ma odwrotu. Jesteś tylko Ty i Twoje bagaże. A potem Ty, Twoje bagaże i rodzinny dom. I to ci  pasuje. Tak zajebiście, że podchodzisz do okna, otwierasz je na oścież i odpalasz drżącą dłonią papierosa. Masz zapewnioną pracę, mieszkanie ... No i wolność. W końcu, nareszcie i niezaprzeczalnie jesteś wolna. A potem... Potem masz już wszystko w dupie. Jego, Boston, Stany. Teraz jesteś w Mount Cartier. I nic innego się liczyć nie powinno.
Dzień Dobry Kochani! 
Pod imieniem i nazwiskiem kryją się zdjęcia.

5 komentarzy:

  1. [Hmm... w sumie jak wolisz. Przy okazji możesz też się wypowiedzieć, czy Scott nie jest czasem zbyt łagodny, bo jeżeli będziemy zaczynać nowy wątek to mogę to jeszcze skorygować ;).

    No więc jeśli:
    - jest zbyt flegmatyczny, spokojny, zdezorientowany, cokolwiek innego, to zaczynamy nowy wątek.
    - jeśli nie przeszkadza Ci jego sposób zareagowania na nią, zostajemy przy starym
    - jeśli masz jakieś inne sugestie, daj znać.]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć! Nie wiem dlaczego tak tu pusto, ale mniemam, że to przez wielką ilość jedzenia ;> w każdym bądź razie na samym początku życzę Wesołych Świąt! I teraz oficjalnie witam i przy okazji mam nadzieję, że wena będzie dopisywała :)]

    Ophelia Wood

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam w klubie rozwódek! Co powiesz na to, by te nasze babsztyle jakoś spiknąć? :D]

    Max Carter

    OdpowiedzUsuń
  4. [Przepiękna pani na zdjęciach! No musiałam to napisać na samym początku bo to jednak pierwsze co rzuca się w oczy. Wydaje się być taką typową kobietą z tymi hormonami i współczuciem dla zakonnic, że już ją uwielbiam! Życzę mnóstwa weny i wspaniałych wątków!
    A 170 centymetrów to jak na kobietę bardzo, bardzo dużo! Ja z moim metrem sześćdziesiąt pozdrawiamy! :D]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  5. [Muszę się znać i nawet nie ma innej opcji. Są równolatkami, obie z Mount Cartier. Mogły razem wyjechać na studia, ale ich drogi się rozeszły na lotnisku w Stanach, przez co utrzymywały kontakt mailowy i sporadycznie się odwiedzały. Co Ty na to?]/Olivia

    OdpowiedzUsuń