A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

ja jestem czcicielem teraźniejszości, nawet jeśli mi ciągle umyka



trzydzieści dwa lata — lekarz — rozwodnik

Thomas Bishop nie zawsze chciał zostać Thomasem Bishopem – mało znanym lekarzem z Mount Cartier. Jego marzeniem, wypowiedzianym przy zdmuchnięciu czterech świeczek, było wybranie się na ryby wraz z ojcem i jego kolegami. Gdy ziściło się to życzenie, żałował, że zmarnował je na tak nudne zajęcie, jakim jest oczekiwanie. Obiecał sobie wtedy, że nie dopuści, aby kiedykolwiek na coś lub na kogoś czekać. Dlatego też zapomniał o kolejnej szansie na spełnienie urodzinowych pragnień.
Kiedy skończył jedenaście lat, chciał zostać kompozytorem jak Franz Liszt – jego mistrz muzyki klasycznej, którego portret wisiał nad łóżkiem Thomasa. Jednakże słomiany zapał i brak talentu muzycznego nie pozwoliły mu się rozwijać w tym kierunku. Nie rozpoznawał nut, nie znał ich brzmienia, krzywo rysował pięciolinie i cierpiał na chroniczny ból głowy, gdy tylko sięgał po instrumenty. Odrzucił kolejne marzenie z głośnym trzaskiem nakrywy klawiaturowej pianina panny Jones. Przyrzekł, że od tej chwili nie dotknie się żadnej twórczej pracy, która wymagałaby wrodzonych umiejętności. Rodzice tylko przytakiwali, ukrywając uśmiech zadowolenia, że znów zapanuje w domu cisza i spokój, co kojąco zadziała na migreny matki i humor młodszego brata.
Po skończeniu edukacji w miasteczku, zapragnął wyjechać do dużego miasta i podjąć studia medyczne. Nie myślał o tym poważnie, chciał jedynie wykazać się ambicją i zapałem do podejmowania (wręcz niemożliwych) działań. Pokazać, że Bishopów stać na więcej i są w stanie walczyć o lepsze życie. W jego mniemaniu pójście na studia równało się ze wszczęciem buntu przeciwko utartym schematom małego miasteczka. Był jak Don Kichot, jak Roland i rybak Santiago w jednym ciele i duchu. Po kilku miesiącach stwierdził, że się przeliczył z własną rolą zbawcy. Nigdy głośno się nie przyznał do przegranej z samym sobą i swoim entuzjazmem. Nie zamierzał wracać do domu ze spuszczoną głową. Ukończył studia, odbył pięcioletnią praktykę w mieście i obiecał, że nie będzie podejmować się zadań, które mogą go przerosnąć.
Dwa lata temu przyjechał do Mount Cartier. Poznał Isabel i zapomniał o życiu w wielkim mieście. Po krótkiej znajomości wzięli ślub. Nie przejmował się złą opinią na temat żony, nie wierzył w plotki, nie słuchał starszych kobiet, które utrzymywały, że widziały Isabel w towarzystwie innych mężczyzn. Uśmiechał się tylko i mówił, aby płakały nad losem własnych dzieci, co ostatecznie zamknęło im usta. Gdy stary lekarz odszedł na emeryturę, przyjął jego posadę w miejscowej przychodni. Myślał, że osiągnął pełnię szczęścia. Po roku małżeństwa Thomas odkrył, że żona zdradza go z jego własnym bratem. Nie zdenerwował się, nie krzyczał, nie robił scen – przyrzekł sobie tylko, aby nie być głuchym na opinie innych. W ciszy zniósł rozwód i odejście kobiety, którą wciąż darzył ciepłem i troską.
Trzydzieści dwie świeczki nie niosły już za sobą żadnego marzenia, ponieważ każde jego życzenie kończyło się fiaskiem. Obiecał, że przestanie o tym myśleć.
Na początku tego roku doszło do wypadku samochodowego, w którym zginął jego brat, a była żona została ciężko ranna – straciła czucie w nogach. Isabel nie miała nikogo, kto mógłby się nią zaopiekować. Thomas przygarnął ją, zatroszczył się i zapewnił rehabilitację. Stali się przyjaciółmi. Nauczył się zaufania do ludzi i znalazł kolejne urodzinowe marzenie.

————————————————————————
W tytule Bohumil Hrabal, na zdjęciach Domhnall Gleeson, nazwisko podlinkowane. 
Cześć!

24 komentarze:

  1. [Tak, podglądałam kartę i jestem z tego dumna! :D Myślę, że Thomas i Felka powinni bardziej niż się znać, biorąc pod uwagę ich podobne profesje. To, że znają się więcej niż z widzenia jest oczywiste ;> stąd też przybywam po wątek! Masz jakieś fajne pomysły? Jakby się uprzeć, mogliby się poznać już w 'wielkim mieście', bo i panienka Wood w takim studiowała i wcześniej mieszkała, chociaż zależy co to za miasto. A co do miasteczka... Felka może poprawiać mu humor, kiedy na kilka godzin ma zamiar stracić wiarę w ludzi, pomagać byłej żonie, kiedy on nie może czy coś! ;) Jakoś nic oryginalnego do głowy mi nie przychodzi, a fajnie byłoby ich ciekawie powiązać]

    Ophelia Wood

    OdpowiedzUsuń
  2. [Zawsze zazdroszczę autorom, którzy posiadają tę niewiarygodną zdolność pisania tak, że nie chce się, aby tekst się kończył – karta Thomasa jest tego idealnym przykładem, dlatego wielkie chapeau bas . Zazdroszczę również umiejętności do opisania dosłownie wszystkiego bez zbędnego rozwlekania się, bo sama niestety mam z tym duży kłopot. W ogóle – wszystkiego Ci zazdroszczę, bo przeczytałam i napisałam dużo kart w życiu, a mam wrażenie, że Twoja jest jedną z nielicznych, które zapadną mi w pamięć (pewnie przez świetny zabieg pisania świeczkach urodzinowych, który nadaje rytm tekstowi i wprowadza w kolejne etapy życia Bishopa). No i świetnie, że wrócił do naszej kochanej dziury – przecież tutaj jest najlepiej! Ponadto, za Hrabala (Obsługiwałem angielskiego króla oraz Pociągi pod specjalnym nadzorem przeczytałam parokrotnie, a później dałam się porwać ekranizacjom Menzla, bo kino czeskie takie super) i jego groteskę oraz Domhalla (bo rudzi są najlepsi!) wielki plus (szczególnie, biorąc pod uwagę jego rolę w Zjawie; postać z jego twarzą na pewno odnajdzie się w takim miejscu jak Mount Cartier). Nie pozostaje mi więc nic innego, jak zaprosić do siebie – w końcu matka Charlotte na pewno często odwiedza lekarza, a niedługo i sama będzie musiała o siebie zadbać, więc połączenie naszych postaci nie powinno być trudne (kwestia, jaką relację widzisz) – i życzyć przy okazji ciekawych wątków, wspaniałych powiązań, dużo weny i wytrwałości! ;]

    CHARLIE EARNSHAW

    OdpowiedzUsuń
  3. [Czytając kartę z początku liczyłąm na jakiś happy end, być może chciałam, żeby Bishop odnalazł wieczną miłość lub chociaż swoje powołanie w medycynie, poskromił dajmona/zrealizował siebie. Później liczyłam już tylko na to, że z tą żoną to okaże się, że tak tylko sobie flirtuje z innymi facetami dla lepszej rozrywki. A jak już nie miałam żadnych złudzeń co do historii Thomasa, pozostał tylko cień empatii i zrozumienia dla postaci, który nakazał mi nie osądzać go przez wzgląd na jego dobre serducho. No więc nie będę oceniać tego, czy przyjęcie byłej żony oraz opieka nad nią była dobrym wyborem, powiem tylko, że jestem dumna z tego pana za jego obywatelską postawę. Przy okazji również z Ciebie za stworzenie tak ułożonego, ciepłego i dobrodusznego faceta.]

    Declan, Scott & Eli

    OdpowiedzUsuń
  4. [Z bólem serca i ja się przyznaję, że nieładnie podglądałam, ale pan na zdjęciach jest tak urzekający... Gifem jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że Gleeson skradł moje serce. Thomas zresztą też, jest coś smutnego w tej jego donkiszoterii i powrocie do Isabel (nie wiem, czy na jego miejscu moja Ayers zdołałaby wykrzesać z siebie tyle współczucia), a jednocześnie jest jakaś nadzieja w tej końcówce, aż mi się ciepło na duszy zrobiło. Szkoda by było, gdybym się pomyliła, bo Bishop mimo wszystko sprawia wrażenie fajnego faceta. Mysie bardzo chętnie posiedzi z nim czasem przy piwie i pośmieje się trochę z życia, a i nie raz go pewnie w przychodni odwiedziła, jak jej przyszło na myśl samej brać się za remont chaty czy rąbanie drewna. :D
    Raz jeszcze gratuluję udanej kreacji postaci i witam się serdecznie w naszej zimowej mieścinie. Udanej zabawy dla Ciebie, a Thomasowi nieco więcej pomyślności w życiu, bo zdecydowanie chłopaczyna sobie zasłużył. W razie chęci wątku ― karta Mysie stoi otworem. ;) Cześć!]

    Mysie Ayers

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wielkie miasto niestety odpada, bo Felka studiowała w Bostonie. Ale co do kolejnych powiązań to myślę, że jak najbardziej byłabym na tak. Szczególnie, że w jakimś stopniu w kobiecie nadal może tkwić ziarenko, które mówi jej, że może gdyby coś zrobiła inaczej to brak Thomasa dalej by żył. Próbuję wpaść na jakiś genialny pomysł wątkowy, ale dzisiaj mi idzie wyjątkowo kiepsko :D Może... Felka porwie mężczyznę z zamiarem wypadu do Churchill po coś ważnego, a że ostatnio miewa problemy z samochodem to zatrzymają się w środku lasu, gdzie niedźwiadki budzą się ze snu?]

    Ophelia Wood

    OdpowiedzUsuń
  6. [Thomas wydaje się być takim spokojnym i wyrozumiałym facetem, że aż dziw, że żadna inna panna nie zawróciła mu w głowie jeszcze zanim pojawiła się okrutna Isabel drwiąca sobie z jego miłości. Jakim cudem on nie pogonił jej na drzewo po tym jak odkrył, że zdradza go z jego rodzeństwem to nie wiem. Musiał mieć naprawdę stalowe nerwy, że nie urządził awantury na całe miasto, ale pewnie i tak tematem plotek był przez baaardzo dłigi czas. Nie ma to jak rodzinne problemy lokalnego lekarza :D na dodatek przygarnął byłą żonę! Facet-anioł po prostu!
    Niezmiernie miło mi powitać nowego pana w naszych zaśnieżonych jeszcze progach i mam nadzieję, że nasz nowy lekarz zostanie z nami na długo, bo na pewno chorych do leczenia mu nie zabraknie. ;)]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  7. [Chciałabym tak umieć pisać karty bo wyczuwam tu prawdziwy kartowy talent! Historia Thomasa jest zdecydowanie poruszająca, a opisana w ten sposób robi jeszcze większe wrażenie!
    Nie wspominając już o tym, że zostałam kupiona Lisztem. Totalnie! Zdjęcia są strasznie, strasznie urocze, szczególnie to drugie! Pozostaje mi życzyć dla Thomasa samych dobrych chwil w MC, a Tobie wspaniałych wątków i niekończącej się weny!]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  8. [Z tego może wyjść całkiem ciekawy wątek :) Szczególnie, że jeśli wyjdzie jakieś kolejne ziarenko, gdzie Felka naprawdę zafiksuje się w powtórkę tamtego dnia i być może kiedyś uda jej się wygarnąć, co tam jej siedzi na wątrobie, w końcu nikt nie lubi, jak na jego zmianie umierają ludzie, szczególnie ci, których się zna. Mogłabym w sumie coś dzisiaj zacząć, tylko powiedz mi, w którym momencie umiejscowić rozpoczęcie]

    Ophelia Wood

    OdpowiedzUsuń
  9. [Również serdecznie dziękuję! Ou, mam nadzieję, że tym razem na podziwianiu się nie skończy, no i że zabawisz tutaj dłużej. Jeśli chodzi o wizerunek – wiele razy tak miałam, że znajdowałam jakiegoś randoma i stawałam na rzęsach, żeby odnaleźć idealnie pasujący blog. Co zabawne – zazwyczaj takie postaci najdłużej ze mną wytrzymywały. : D W kwestii wątku zaś – możemy założyć, że się znają od jakiegoś czasu (odkąd Gabby zaciągnęła córkę do Mount Cartier) i obie się leczą u Bishopa i to on może być tym, który (o ile przystaniecie z Tomem na taki układ) zostanie swoistym spowiednikiem Charlotte. Ona zresztą musi zajmować się matką, więc do niej należy kierować wszystkie uwagi, bo Gabrielle nie ogarnia świata. ;]

    C. E.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Z góry przepraszam za jakość i błędy, ale chyba przejedzenie daje o sobie znać :D]

    Każde spotkani Thomasa było dwuznaczne. Nie, nie w tym sensie. Po prostu Ophelia lubiła spędzać z nim czas, jednocześnie bojąc się każdego spotkania. Z mężczyzną potrafiła znaleźć wspólny język i to, że oboje zajmowali się jakiegoś rodzaju medycyną nie miało z tym nic wspólnego. Po prostu, kobieta była na tyle otwartą osobą, że wszystko wydawało się prostsze. Z drugiej jednak strony... Minęło już trochę czasu, ale Felka nadal bała się pytań. Bała się wracać do przeszłości, bo to powodowało, że traciła kontrolę. Nad sobą, nad wspomnieniami, nad emocjami. A nie lubiła tego uczucia, bo już nie była Felką z Mount Cartier.
    A jaka jest Felka z Mount Cartier? Nie od dziś wiadomo, że mieszkańcy nie przepadają za przejezdnymi. Mimo to, kobieta musiała zdobyć jakoś zaufanie tych ludzi, skoro objęła miejsca ratownika. Ostatnie dni, jakie spędziła w Bostonie były dla niej trudne, nawet bardzo. Kiedy jednak znalazła się już w małym miasteczku, bardzo szybko wróciła do siebie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Tak samo jak rumieńce, które pojawiały się na zamarzniętych policzkach, co tylko dodawało jej dziewczęcego uroku. A przecież była silną babką! Wpadała do remizy robiąc chłopakom gorącą czekoladę, szwędała się po lesie próbując obserwować zwierzęta (tak bardzo nie umiała robić ładnych zdjęć!), dosiadała się do stolików nieproszona i śmiała się na ulicy, jakby była ciągle pijana. A przecież zawsze była trzeźwa!
    I nigdy nie pozwalała innym widzieć innej siebie. Kiedy emocje brały górę. Kiedy nie zdołała uratować siedmioletniej dziewczynki, która biegała po zamarzniętym lodzie, nie pokazywała się mieszkańcom dobrych kilka dni. Po prostu zniknęła. A tak naprawdę siedziała w domu męcząc swojego kota przytulaniem. Zaczerwieniona twarz od płaczu i jakiegoś rodzaju rozchwianie emocjonalne nie pozwalało jej normalnie funkcjonować. A ratownik medyczny powinien być opanowany. I Felka była opanowała. Czasami tylko dawała upust swoim emocjom. Na początku myślała, że tutaj będzie łatwiej. W Bostonie przecież widziała krwawe masakry, jej dyżury pełne były krwi, wysiłku, zmęczenia, wyczerpania, strachu, przestępczości... Tylko że tutaj znała prawie każdego pacjenta przynajmniej z widzenia. Dlatego do każdego wypadku podchodziła emocjonalnie. Czasami nawet za bardzo.
    Ale potrafiła być uśmiechnięta, tak jak dzisiaj. Kiedy zatrzymała swój samochód terenowy przed drzwiami Thomasa i zatrąbiła dwa razy dając mu znać, że już czeka. Nie gasiła silnika chcąc zagrzać wnętrze auta. Z tyłu na siedzeniu jak zawsze leżały jej dwie ratownicze torby. Wystukiwała sobie znany rytm na kierownicy czekając na mężczyznę, którego poprosiła o pomoc. Chciała w końcu zaopatrzyć się w nowy sprzęt, a opinia lekarza jak najbardziej się liczyła. W końcu razem tworzyli aparat medyczny tego miasteczka!

    Ophelia Wood

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Ja (nie)stety nie podglądałam, bo nie miałam wcześniej okazji, ale w sumie to dobrze na tym wyszłam — jestem teraz mile zaskoczona widząc tak interesującego pana na głównej stronie, na dodatek z wizerunkiem aktora, którego wczoraj widziałam w filmie.

    Podziwiam go za opiekę nad byłą żoną. Niewielu ludzi podjęłoby się takiego zadania, a to dobrze świadczy o Thomasie. Na pewno wzbudziłby w Tessie jakiś niewyrażony słownie podziw! Ona narzeka na swoją udrękę z siostrą, a proszę, Bishop ze swojej własnej woli przyjął eks żonę pod swój dach w tak ciężkiej dla niej sytuacji. Ale... no właśnie, w tym miejscu chyba powinnam spytać o chęci na wątek? ]

    Tessa

    OdpowiedzUsuń
  12. [Witam radośnie na blogu!
    Ah, poczciwy ten pan, poczciwy. Babka go zdradziła, a ten ją i tak po wszystkim wziął do siebie. Max to by chyba prędzej język połknęła w takiej sytuacji! Na szczęście jej były mąż nie będzie raczej stwarzał już większych problemów :D]

    Max Carter

    OdpowiedzUsuń
  13. [Skoro wszyscy tak słodzą, to najwidoczniej jest coś na rzeczy. A właściwie nie tylko coś, tylko bardzo, bardzo wiele! Fana książek nie mam, ponieważ mam same dramatyczne wątki, które jedynie mogą umacniać Isskę w przekonaniu, że MC jest okropne i straszne, i w ogóle nie jest dla niej. Wątek, wątek... Hmm, tak sobie myślę, a gdyby tak po prostu Thomas polubił się z Philipem? Mógłby kiedyś zostać przez Harrisona zaproszony, o czym sam zapraszający by zapomniał i tym sposobem Clarissa albo mogłaby pomyśleć, że ktoś chce się włamać do ich domku, albo zrobić mu wielką awanturę, wylewając swoje wszelkie żale z powodu problemów z zaaklimatyzowaniem się. Albo nie, równie dobrze Clar może się w końcu upić i najzwyczajniej na świecie pomylić domu (serio, to by było dla niej bardzo typowe). Właściwie to nie mam pojęcia, czy którykolwiek z tych pomysłów ma sens, ale ta godzina połączona z całym tym świątecznym obżarstwem sprawia, że nie kontaktuję już tak jak powinnam :3]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  14. [Nie chciałabym być nudna ani wyjść na mało oryginalną, jeśli chodzi o zachwyty nad tą kartą, ale absolutny brak słów i wow cisnące się na język po jej przeczytaniu, są całkowicie uzasadnione. Dołączam się więc do licznych braw, gratulując bardzo, ale to bardzo mocno talentu i lekkości, jaka wprost bije od tego tekstu. Nie dość, że porywa historią, to jeszcze zachwyca językiem oraz realizacją, a na sam koniec: sprawia, że aż chce się pisać. Byłam na tyle bezczelna, że przeczytałam komentarze powyżej i z tego, co widziałam, jest szansa, że Bishop podejmie się leczenia żony Zahna, powiązanie byłoby więc całkiem na miejscu. Dodatkowo: możemy z nich zrobić takich, co konie razem kradli w młodości, a obecnie lubią sobie trochę pomoralizować, stawiając siebie nawzajem do pionu. Jeśli chcesz, rzecz jasna. :D
    Tak czy inaczej: cześć! Życzę Ci wspaniałej zabawy na blogu, ciekawych wątków i dużo, dużo radości z pisania! ;3]

    Zahn Reevis

    OdpowiedzUsuń
  15. [Mniej formalne spotkanie może być chyba ciekawsze – może być tak, że to Thomas przyjdzie do Charlotte (może nie do końca świadom, że pracuje w barze) do „BnB”. Pewnie ona najpierw wyskoczy z pełnym paniki pytaniem, czy coś się stało z jej matką, a dopiero później pomyśli sobie, że w zasadzie Bishop to normalny facet, a nie tylko pan w kitlu. Co prawda, zdolności towarzysko-komunikacyjne u mojej panny leżą, ale mam nadzieję, że Tom wykaże się cierpliwością. ;]

    C. E.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Skromny czy nie, zasłużył na taką ilość cukru. ;)
    Jasne, że mogłaby go zaprosić na degustację — potrzebuje jakiegoś względnie obiektywnego języka do oceny jej przetwórczych zdolności, bo Cal nigdy jej nie powie szczerze, a Roy to już zupełnie inna bajka. Aczkolwiek wpadło mi tak teraz... skoro Robert i Caleb są z jednego rocznika, to daje nam ledwie dwa lata różnicy między bratem Thomasa i Mysie. Różnica niewielka, więc mogłybyśmy założyć, że gdzieś w wieku nastoletnim ta dwójka była (że tak to szumnie nazwę) „parą”. Nie wiem nic o Robercie, ale nie sądzę, żeby był to jakiś strasznie poważny związek, Ayers nie bardzo się do takich nadawała, więc jak ją znam, raczej nie trwał więcej jak te dwa/trzy letnie miesiące. Mogło być nawet tak, że właściwie to Thomas jej się podobał, ale że nie zwracał na nią uwagi/wyjechał już na studia, zadowoliła się młodszym Bishopem. Albo odwrotnie — ona podobała się Thomasowi, ale początkowo Mysie była kompletnie ślepa i głupia w damsko-męskich sprawach, bo większość miasteczkowych chłopaków przecież ganiała z nią po lesie, okładała się patykami po piszczelach i bawiła się w białe/czerwone twarze. Poza tym w tę wersję chyba mogę szczerze wątpić, bo cztery lata różnicy trochę jednak w tamtych okresie znaczyły; gdy Thomas opuszczał MC, ona miała ledwie piętnaście lat i jakoś ciężko mi uwierzyć, że zwróciłby uwagę na taką „smarkulę”. To, co teraz — jakbyśmy się tak trochę cofnęły w czasie i ruszyły od momentu, kiedy Mysie przychodzi do Bishopa z kondolencjami? Nie jest dobra w takich sprawach, jak się bardzo postara to umie być nawet beznadziejna, ale bądź co bądź obu braci znała od dziecka, z jednym przez kilka chwil nawet się całowała, więc chce czy nie, idzie sprawdzić, jak sobie Thomas radzi. Albo bez cofania się do początku zdarzeń możemy uznać, że po pogrzebie poklepała pana lekarza po plecach i na tym jej wyrazy współczucia się skończyły. W końcu połowa mieszkańców nieustannie do niego przychodzi i wyraża swój żal, mężczyzna pewnie ma już tego serdecznie dość, więc się Ayers trzyma na dystans, unikając nieprzyjemnego tematu. Cmentarz jednak odwiedza mi panna często — ma tam pochowanych dziadków, przyjaciela, w imieniu ojca też czasem postawi świeczkę na nagrobku jednego czy drugiego towarzysza — możemy więc uznać, że tym razem zahaczyła i o miejsce spoczynku młodszego z braci Bishop, zupełnym przypadkiem trafiając akurat na czas, kiedy był tam i Twój pan. Dla niej byłoby to dość niezręczne, bo musiałaby wreszcie złożyć te nieszczęsne kondolencje, a jakby się jeszcze na wspominki zebrało, to już w ogóle kaplica. Co Ty na to?]

    Mysie

    OdpowiedzUsuń
  17. [O nie, nie, dokuczanie Solane nie wchodzi w grę. Wiesz, to jest niepisana zasada, że ich czwórka mogła się z nią drażnić i przekomarzać, ale każdy inny chłopiec jak tylko krzywo na nią spojrzał, to był uważnie śledzony i pilnowany, żeby się do niej nie zbliżał (gorszego dzieciństwa chyba mieć nie mogła...), bo wiadomo że prędzej by pozabijali niż dali ją skrzywdzić albo doprowadzić do płaczu. Wtedy to już delikwent miał przechlapane do końca życia :D Nie przeszkadza mi jednak, żeby Thomas&Thomas (co za duet!) się przyjaźnili i jedynie może wymykali się z domu tak, żeby nie mieć doczepionego ogona w postaci marudnej Sol łażącej za wszystkimi braćmi prawie jak cień. Pewnie Twój pan w wieku osiemnastu lat mógł mieć dość, że taka czternastolatka kręci się za nimi, gdy chcą pójść podrywać dziewczyny nad jeziorem albo zrobić sobie męski biwak w górach. No ale żeby jakoś nawiązać do relacji z naszymi postaciami, a nie tymi pobocznymi… Może właśnie jak była jeszcze tym czternastoletnim dzieciakiem, a Thomas miał prawko już (pod warunkiem, że w ogóle takowe posiadał zanim wyjechał z MC), zauważył właśnie tę dobrze znaną mu Candover jak ktoś tam pod szkołą obok której przejeżdżał jej dokucza (pewnie dziewczyny zazdrosne o Jamesa i resztę jej braci; musiałybyśmy założyć, że James chory nie był w szkole i nie widział tego, a reszta braci też już w domu była i nie przyjechali po nią z powodu problemów w sklepie) i Thomas z racji znajomości z Candoverami zatrzymał się i zgarnął ją zanim cokolwiek poważnego jej się stało. Gdzieś tam pewnie krwawiła ze zdartej skóry, ale ogółem pojawił się idealnie na czas, żeby zabrać ją do domu. Miałaby dług wdzięczności, szczególnie jeśli zgodziłby się nie wspominać o niczym jej braciom, a przy okazji pewnie zauroczyłaby się nim, może nawet w wieku 16 lat (o ile Thomas mając 20 jeszcze przebywał w miasteczku) wyobrażałaby sobie, że będą kiedyś razem albo miała z nim ten pierwszy pocałunek, takie pierwsze próby bycia parą... Potem on wyjechał, znajomość przycichła, ale po powrocie Sol mogłaby przypomnieć sobie o tamtym i zwyczajnie przychylnie patrzeć na nowego lekarza. Na jego żonę na pewno już mniej i może parę razy skrzywiłaby się jakby o niej wspominał przy wspólnie pitym piwie, ale ogółem nie komentowałaby ani nie krytykowała jego zerowego zainteresowania zdradami żony. Takie milczące przyzwolenie „chcesz to się wygadaj, ale nie licz, że powiem Ci, co naprawdę o tym myślę”. No a odkąd po wypadku ją przygarnął pewnie wzdychałaby tylko z politowaniem na jego naiwność i na swój idiotyzm, że kiedyś nie była bardziej odważna i pan lekarz jej przeleciał przez palce jako tylko pierwsze zauroczenie.
    Zagmatwałam to pewnie strasznie, przepraszam ;<]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  18. [To może zostańmy przy tej opcji, która zakłada, że Eli znów poobijany zjawi się u doktora. Zły Himes potrafi być naprawdę zabawny i dziecinny, więc pewnie będzie choć trochę zabawnie. Powinnam zacząć?]

    Declan, Scott & Eli

    OdpowiedzUsuń
  19. [Gdyby tak przystojni lekarze pracowali w mojej przychodni, to chyba częściej bym chorowała.. Amelia mi mówi, że jakoś jej tak się nagle słabo zrobiło. Doktorze, pomocy!
    A tak serio, to przybłąkałam się pod kartę, niosąc słowa uznania. Ciekawie pisana karta, niemal sama się czyta. Ja sama nie potrafię pisać długich kart..
    Więc zostawiam uśmiech, i pozdrawiam cieplutko!]

    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  20. ["Bishop" i pierwsze co mi się nasunęło na myśl to film "Obcy". Bardzo mnie to zachęciło do zajrzenia. No i muszę zapytać. Czy dobór nazwiska miał jakieś połączenie z filmem, jakiekolwiek? Wiem, że pewnie teraz niewiele osób go widziało, ale nadzieja jest zawsze.
    A może złapiemy przeziębienie w warsztacie... Zapraszam do siebie. xD ]

    Ravi Winters

    OdpowiedzUsuń
  21. — Hej, Ty!
    Mount Cartier jeszcze nigdy nie widziało tak wściekłego burmistrza, być może dlatego, że on w ogóle rzadko kiedy się unosił ze wszystkimi tego przymiotami, dzisiaj natomiast przyjął najbardziej marsową z marsowych min na ziemi i szedł jak taran w stronę poszukiwanego łotra. Nie byłoby w tym absolutnie niczego niepokojącego, gdyby nie fakt, że zmierzał wprost na Ciebie, unosząc się z negatywnymi emocjami niemal tak wysoko jak podczas minionego Bożego Narodzenia, gdzie dopadła go świąteczna gorączka. Bieżąca ekscytacja miała jednak zupełnie inny wymiar, znacznie bardziej srogi, czego dowodem były oczy mężczyzny. Zdawały się płonąć żywym ogniem, póki burmistrz nie stanął wprost przed Tobą, pozbywając Cię wszelkich złudzeń, jakoby mogło chodzić o kogoś innego.
    — Tak, do Ciebie mówię! Jesteś aresztowany...! — to mówiąc wskazał oskarżycielsko palcem na Twoje zdezorientowane ciało, które instynktownie pewnie porwałoby się do ucieczki, gdyby nie fakt, że burmistrz był szybszy. Bezceremonialnie wziął Cię pod ramię, prowadząc wprost przed oblicze prawa.

    Drogi współautorze, właśnie zostałeś aresztowany, co oznacza, że masz obowiązek stawić się w tym temacie i rozpocząć wątek grupowy z resztą znajdujących się w nim osób.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Jak najbardziej mi to pasuje. No i jak widzę, Thomas pojawił się w MC jakieś dwa lata temu, tak? Więc wuj mógł jeszcze spokojnie się u z nim konsultować jakoś. Więc ok. Nigdzie nie było ustalane jak dawno temu Bill'a zabrakło więc myślę, ze jest ok. Mam zaczynać, czy jako ktoś kto sam się interesuje, a Ravi go nie miał okazji spotkać, wolisz pisać pierwsza?
    A co do Bishopa.. Noo trooszke. Jakby to ująć. Był androidem na statku kosmicznym więc cóż.. xD]

    Ravi

    OdpowiedzUsuń
  23. [Klub rozwodników rocznika 84? Haha. Amelia chętnie pomoc przyjmie! Myślę, że Thomas mógłby pomóc jej przy odświeżaniu starej szafy. Duże to, ciężkie, i ledwo się trzyma. Tylko szkoda takich ładnych dłoni pana doktora!
    Hm, na pewno się znają! Ba, na bank chodzili razem do szkoły. Może zamieniali się kanapkami na przerwie? < 3 ]

    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  24. [Och, mój ukochany rudzielec, do tego taka fajna postać. <3]

    Sally

    OdpowiedzUsuń