ANTHONY DUNFORD
'BLUE' - 22 - UCIEKINIER
pracownik Bookmarks
Jestem bardzo kiepskim kłamcą. Tak naprawdę, kłamię chyba najgorzej ze wszystkich ludzi jakich miałem okazję poznać. Lecz jeśli potrafię przekonać sam siebie bym uwierzył, że coś jest prawdziwe, to takim się staje. Takim jest moje szczęśliwe dzieciństwo: czteroosobowa rodzina i domek z ogródkiem na przedmieściach Houston. Takim jest moje wykształcenie: dyplom ukończenia literaturoznawstwa. Takim jest moje uzależnienie: wypalone, z wielkim trudem, cztery papierosy na dzień i udawanie, że dopiero co otworzyłem nową paczkę. Im dalej, tym lepiej; im samotniej, tym zabawniej. Zbyt łatwo przychodzi mi tworzyć na siłę luki w pamięci; zbyt trudno się potem otrząsnąć i dojść do ładu z tym kim jestem. Kim się stałem. I chociaż nigdy mnie to nie zaskakuje, za każdym razem dziwi mnie co musiałem pogrzebać. Kiedyś zapewne na nowo się wygrzebię; gdy będzie już za późno by mnie sądzić, lecz za wcześnie by wybaczyć. Wtedy będę mógł wrócić. A teraz, w zaciszu, w samym środku ziemi jałowej, mogę jedynie wspominać. Uliczne latarnie błyskały wtedy ciepłym odcieniem złota, powietrze było zbyt zimne a twardy asfalt dotkliwie wrzynał się w moją obnażoną skórę. Nigdy nie miałem zbyt wiele szczęścia w miłości, ale tamta noc była już wybitnym rechotem losu nad łazęgą takim jak ja... Bo miłość, zwłaszcza fizyczna, bardzo boli kiedy jest niechciana. A kiedy jest niechciana i ktoś wylewa ją na ciebie jak wiadro pomyj, bronisz się. A kiedy się bronisz, czasem... kogoś zabijasz. I tworzysz sobie sztuczne, białe plamy w pamięci, byle tylko móc zacząć gdzieś od nowa.
cześć i czołem
no to mi się napisało, krótko i na temat
Dane DeHaan, Marlon Williams
postać inspirowana amerykańskim pisarzem,
Lucienem Carr oraz jego prześladowcą,
Davidem Kammererem
[Wiem, że nie powinnam zaczynać akurat od tego elementu, ale... dobór wizerunku jest naprawdę boski. Pominę uroki urody Dane'a, bo jako facet zupełnie mnie nie jara - po prostu uważam, że jest dobrze dobrany do charakteru bohatera. Poza tym podoba mi się znacznie więcej niż tylko spójność pomiędzy słowem, a obrazem. Treść trafia do mnie pod wieloma innymi względami. Mam wrażenie, że lubisz gry słowne i sama całkiem nieźle nimi (słowami) operujesz. Poza tym tekst ma swoją stylistykę, płynność, ładnie opowiedzianą historię i mocną puentę. Chciałabym napisać więcej i sensowniej, ale dzisiaj wysiadam. Niemniej jednak witam serdecznie, życzę wielu owocnych wątków.]
OdpowiedzUsuńDeclan, Scott & Eli
[ Tym zdaniem zostałam kupiona:
OdpowiedzUsuńIm dalej, tym lepiej; im samotniej, tym zabawniej.
Kupiona całkowicie i chyba nawet się z tego cieszę, bo do początku karty podeszłam sceptycznie, ale im dalej, tym lepiej, jak ktoś raczył już gdzieś napisać. :D
Cześć! Bardzo lubię Dane'a, lubię też Kill Your Darlings. Najbardziej lubię jednak uciekinierów.]
Tom
[Heheszki, czwarty wątek na który nie będziesz odpisywać to o jeden za dużo, więc nie, spadaj. Fajny wyszedł, ale to już mówiłam. Czasem przydałyby się takie białe plamy...
OdpowiedzUsuńNie bierz przykładu z Tony'ego (to jest coś nowego) i nie uciekaj za szybko.]
Solane
[ To Bookmarks może mieć dwóch pracowników? W sumie ciekawie. Witam a blogu i życzę powodzenia, bo Dehaan to dobry wizerunek, a trochę tutaj sennie. :D ]
OdpowiedzUsuńTESSA
[A bardzo chętnie. Wprawdzie od razu zaznaczam, że moje tempo odpisu jest zatrważająco wolne, szczególnie teraz przy moim braku dostępu do komputera, a raczej przy jego usterce, ale z wątkiem jestem na tak. Proponuję coś prostego: Eli wchodzi do Bookmarks i robi tam rumor (wywraca mu się półka, rozlewa kawę na jakiś przedmiot albo zwyczajnie przeszkadza w pracy Anthony'emu). Lub coś mniej powtarzalnego: możemy cofnąć się do pierwszego dnia Anthony'ego w MC i rozegrać coś na lotnisku. Mogli spotkać się podczas przerwy lunchowej Eliego, albo nawet w jego kanciapie (może Anthony pomylił kontrolerkę z wc). Ewentualnie w ogóle można założyć, że tego dnia Eli źle nawigował, Anthony miał przez to twarde lądowanie i przyleciał ze skargą do kontrolera. Ot, na tym moje pomysły się kończą xP]
OdpowiedzUsuńEli
[ Może dasz się namówić na jakiś wątek?]
OdpowiedzUsuńTom
[Problem z zaczęciem z mojej strony jest zasadniczo taki, że komputer mi się rozwalił i już prawie od tygodnia nad tym ubolewam, bo nie mogę ludziom odpisywać z moją silną apatią do pisania z komórki/tableta ;c. Ale może za tydzień będę już miała dostępnego laptopa.]
OdpowiedzUsuńEli z innego nicku, bo przelogowywanie się jest takie trudne...
[ Okropnie wymyślam. Na pewno mogą ze sobą dużo rozmawiać, bo i Anthony coś przeżył, i Tom coś przeżył, czasem chce się komuś o sobie opowiedzieć. Najlepiej przy tanim winie.
OdpowiedzUsuńNa tylko tyle mnie stać, ale za to mogę zacząć.]
Tom
[Dunford, tylko mi tu nie uciekaj i grzecznie na listę obecności mknij, bo za fajną masz postać, żeby czmychnąć w cień! I ja planuję Ci zacząć wątek do weekendu... także ten, chcę mieć z kim pisać, c'nie? ^^]
OdpowiedzUsuńEli
[ Tak sobie teraz pomyślałam, że mogą utknąć w Bookmarks razem, skoro tam pracują... Straszna śnieżyca się zaczęła i nie mogą na razie wyjść? Tess jako uparciuch pewnie spróbowałaby jakoś przebrnąć, ale prędzej zasypałoby ją na śmierć niżby dotarła do domu. Czy chciałoby mu się za nią trochę iść i wciągać do środka? :D ]
OdpowiedzUsuńNie każdy rodzi się w złotym czepku. Niektórzy są niebogaci i nieszczęśliwi, mimo wszelkich nadziei na lepsze dni. Bywa, że nagminnie borykają się z fatalną codziennością, nie potrafiąc spojrzeć w twarz fartowi. Są też tacy, których pomyślność losu opuszcza gdzieś w międzyczasie, na przykład na granicy pomiędzy ułożonym nastoletnim życiem, a pełną dojrzałością i wachlarzem rozterek, jakie niesie ze sobą dorosłość. Tak było właśnie z Elią. Co ważniejsze, wcale nie doznał żadnych krzywd, potrzebował po prostu od rodziny nieco więcej wsparcia niż sąsiad z naprzeciwka, a dostał mniej niż psisko w budzie, czego nie mógł przeboleć do dziś dzień. Nic dziwnego, że nie ufał. Sobie jako przeciętnej, zupełnie nieambitnej jednostce, a ludziom przez wzgląd na ich niewiarygodne i uciążliwe uprzedzenia. Ba! On nawet nie potrafił zdać się na łaskę bożą, taki był z niego niereformowalny sceptyk. Biorąc jednak pod uwagę złą passę Himesa z dzisiejszego poranka, a raczej niewyobrażalnego pecha, który nie odstępował go na krok aż do południa, trudno było dziwić się, że nie dowierzał we własne szczęście. Zamiast przychylności dajmona* czy też magicznej opatrzności na jaką liczą zwykle praktykujący katolicy, to złośliwość i niezadowolenie zakorzeniły się na dłużej w jego i tak już dostatecznie zlodowaciałym sercu.
OdpowiedzUsuńIdealnym dowodem wskazującym na jego mierną kondycję psychiczną, ale również na niewyobrażalną umiejętność pakowania się w kłopoty była wizyta w „Bookmarks”. W pierwszej kolejności chciał jedynie wejść do środka, by nieco się ogrzać, ale jak się okazuje toporna podeszwa butów miała dla niego inny scenariusz do odegrania. Kiedy w obawie o elegancję fryzury, przyprószonej śniegiem, pakował się do lokalu z impetem godnym bejsbolisty, obuwie zatrzymało się w miejscu z przeraźliwym piskiem. Opór wilgotnej gumy przy zelówce w starciu z suchą posadzką okazał się zbyt silny, a ciało Elii z całą siłą ciężaru, zastygłego przy ostrym hamowaniu, przechyliło się niezręcznie wprzód. Ruch ten omal nie zwalił Himesa z nóg i tylko wrodzony refleks nakazał mu złapać się framugi drzwi, nim runie jak kłoda. To był pierwszy sygnał złego fatum, drugi nastąpił w momencie, kiedy już spokojnie i ostrożnie przeszedł przez parę metrów sześciennych lokalu, lądując między półkami. W trakcie gdy przeglądał grzecznie tomy z niższej półki, opasła książka z najwyższego regału ześlizgnęła się niechybnie w dół, najwyraźniej czyhając na życie Elii. Uskoczył w ostatnim momencie, problem w tym, że plecami uderzył przy tym w inną gablotkę, nie tylko zwalając z niej parę ksiąg, ale również wybijając szybę. Trzask rozbryzgującego się nierówno szkła rozniósł się złowieszczo po całym pomieszczeniu w akompaniamencie żałosnego przekleństwa, którym Himes raczył ucho pracownika. Nie to, żeby specjalnie skazywał się na osąd blondyna zza lady, krótkie „cholera...” wymsknęło mu się tak po prostu. Kolejne, już głośniejsze „kurwa!” o głębszym zabarwieniu emocjonalnym puściło się z ust nieszczęśnika, gdy okaleczony przez krawędź odłamków odszedł w roztargnieniu od niebezpiecznej, rozwalonej konstrukcji, potykając się niechybnie o wcześniej zrzucone tomiska. Tak o to jedna z książek, kopnięta porządnie przez sporej wielkości trapera, poszybowała w powietrze i wylądowała na ladzie z kasą, zwalając z blatu parę długopisów oraz oszpecony przez notatki terminarz.
— Pierdolę... — mruknął tylko, w zażenowaniu zakładając prawą rękę za kark. Oczywiście zapominając o tym, że dłoń jest cała we krwi, więc umazał sobie cały kołnierz ciemnym bordo. Przy takiej intensywności wulgaryzmów do końca dnia miał szansę wypowiedzieć wszystkie istniejące.
*dajmon — najkrócej rzecz ujmując, jest to głos świadomości, który wskazuje człowiekowi na jego predestynację, ale nie można porównywać go z głosem sumienia; jest to jedynie duch, wzywający do prawdziwej natury, czyjegoś przeznaczenia
UsuńUgh... w końcu mi się udało. Półtorej raza pisałam do Ciebie komentarz, bo wczoraj miałam go połowę, ale jak wstałam rano, nie potrafiłam go dokończyć, więc zaczęłam pisać od początku z nieco inną koncepcją. I tak o to wyszedł mi Człowiek-Katastrofa :)
Eli, ten z trudnym imieniem do odmiany
[Hej! Spoko, Dean sam sobie współczuje tak podłej sytuacji, ale dzielnie stara się tego nie okazywać. Jednak gorzej, dużo gorzej ma jego dziewczyna, która koniec końców będzie musiała wydać na świat nowe życie, wcześniej znosząc bóle kręgosłupa, spuchnięte kostki, zniekształconą figurę, zgagę i dużo innych mało przyjemnych rzeczy :D dziękuję za pochwałę! Będziemy bawić się świetnie!
OdpowiedzUsuńPS. Zazdrościmy cholernie Anthony'emu tej wolności.]
DEAN SHEPHARD
[ Czasu nigdy nie mam, ale rozciągam te dwadzieścia cztery godziny maksymalnie i zawsze coś wyłuskam.
OdpowiedzUsuńMoże pobawimy się tak, że umówili się na terapeutyczne pogadanki w domu Toma, ale ten nie otwiera? I trzeba będzie drzwi wyważyć albo zrobić inne wielkie rzeczy, żeby dostać się do środka? A Tam tom leży na podłodze i koniecznie potrzebuje tego taniego wina, które Anthony miał przynieść? I proszę bardzo. Robota w całości odwalona. Możesz z tym pokombinować, coś innego rzucić albo zaaprobować.]
Tom
[ Nie mam nic przeciwko. A gdyby jeszcze — o zgrozo! — w jakikolwiek sposób zabrudził albo chociaż wywrócił książki, to już w ogóle byłaby do niego z początku zrażona. :D
OdpowiedzUsuńChcesz, żebym zaczęła ten nasz wątek czy sama może pragniesz to zrobić? :p ]
Tessa
[Oj tam, oj tam. Wiesz... jako administracja nigdzie się nie wybieram, zdążysz odpisać :D A jak Ci życie trochę da fory to wątkowanie będzie przyjemniejsze, więc nic na siłę :).]
OdpowiedzUsuńEli