–––––––––––––– Dom Hamiltonów ––––––––––––––
Jak
na dom perfekcyjnej pani domu przystało,
posiadłość prowadzoną
przez Susanne Hamilton można stawiać za wzór cnót wszelkich i
to pod dosłownie każdym względem. Wewnątrz
ciemnego, drewnianego, jednopiętrowego, obwieszonego kwiatami budynku
o białych oknach, na próżno byłoby więc szukać choćby najmniejszego pyłku kurzu na jasnych, nowoczesnych meblach pokrytych
ręcznie robionymi serwetkami. Gospodyni każdy dzień rozpoczyna i
kończy bowiem od sprzątania, dokładnie myjąc także kafelki w
kuchni czy łazience, dzięki czemu jej dom lśni czystością już z
daleka. Dba też o salon wypełniony zdjęciami – w dużej mierze
rodziców pani Hamilton – ale
największą wagę przykłada do pomieszczenia, w którym gotuje dla całej
rodziny oraz do pokoju syna, uważając za swój matczyny obowiązek
zadbanie, aby żadna bakteria nie przedostała się do jego
niewinnego ciałka. Przynajmniej raz w tygodniu pucuje więc okna,
rywalizując z sąsiadkami o tytuł najlepszej gospodyni i z
chorobliwą wręcz pedantycznością pilnuje, aby wszystko znajdowało
się na swoim miejscu nawet na tarasie, gdzie przestawia ratanowe
meble niemal pod linijkę. Wewnątrz budynku znajduje się zaś
wspomniana kuchnia, salon i pokój dziecięcy, a także sypialnia
państwa domu, pokój gościnny, łazienka oraz spiżarnia i gabinet,
w którym niekwestionowanym panem i władcą jest Adam – jest to
też jedyne miejsce, które zdołało się uchronić przed codziennym
sprzątaniem, gdyż nienawidzi on, kiedy jego papiery przekładane są
z miejsca na miejsce. W
ramach wdzięczności za uszanowanie jego prywatności, godzi się on
jednak na ciągłe remonty, do których inspiracje czerpane są z
docierających – o zgrozo! – do Mount Cartier z opóźnieniem
magazynów dekoratorskich i zmienia wszystko tak, jak sobie żona
zażyczy, coraz częściej jednak dochodząc do wniosku, że miejsce
to wcale nie przypomina jego domu.
Wielkie, ale obce.
–––––––––––––––––– Azyl ––––––––––––––––––
Odziedziczone
po matce – której z kolei przepisał tę ziemię jej dziadek –
miejsce na Ziemi, w którym wydaje się, że czas stanął w miejscu.
Magiczne i nietknięte przez człowieka, oddalone od Mount Cartier o
dobre pół godziny i skryte w samym sercu lasu, otoczone jedynie w
kilku miejscach niskim płotem, który umożliwia zwierzętom
swobodne jego przeskoczenie, stanowi dla Adama azyl, o jakim zawsze
marzył. Przez lata brakowało mu jednak odwagi do stworzenia go
własnymi rękami, a stary domek postawiony tam przez jego
pradziadka, najlepsze lata miał już za sobą i nie nadawał się do
dalszego użytku. Jesienią dwa tysiące dwunastego roku Hamilton nie
tylko odnalazł w sobie siły, ale i determinację biorącą się z
gwałtownej i silnej potrzeby posiadania jakiegoś celu w życiu,
dzięki czemu udało mu się rozebrać rodzinną posiadłość i
zbudować nową: oszkloną, ale ciepłą, dzięki specjalnej warstwie
izolującej oraz dogrzewającym ją od środka kominkiem. Być może
wygląda trochę bardziej na altanę, ale w środku położony został
parkiet, każde okno można w każdej chwili zasłonić,
a z tyłu budynku, w jego jedynej części w pełni zabudowanej
drewnem, znaleźć można maleńką łazienkę z wpuszczoną w ziemię
wanną, co pozwoliło mu zaoszczędzić trochę miejsca. Wydzielił
również miejsce na kuchnię oraz małą spiżarnię pełną konserw
i innych rzeczy o długim terminie przydatności do spożycia, więc
niezależnie od tego, czy okolica ścięta jest mrozem, czy gorąca
jak na pustyni – Adam ma dokąd uciec przed swoim życiem, myślami,
a czasem i nawet samym sobą. Ciasne, ale własne.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz