A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie
sie
22
2014

I'm Waiting.

Delilah Farren Caulfield

18 • uczennica szkoły
proud peacok friendly bear garish parrot 


Pół-Szkotka, pół-Kanadyjka, usilnie próbująca sobie wmówić, że rude, splątane w niesforne kosmyki włosy i upstrzona piegami - odziedziczona po szkockiej matce - buzia, czynią z niej kobietę atrakcyjną. W istocie Delilah Caulfield daleko do stereotypowej piękności z pierwszych stron gazet. Bo Delilah ani nie ma długich - aż do nieba - nóg, ani nie nosi miseczki D. Za grosz nie ma też wyczucia stylu, więc przeważnie ubiera się w wygodne flanelowe koszule oraz stare powycierane jeansy. A przez te wszystkie wystające kości, prawie całkowity brak kobiecych kształtów i dziecinne rysy twarzy, mogłaby nadal uchodzić za dziesięcioletnią dziewczynkę. Nawet bijące z jej wyglądu niewinność i bezbronność budzą u ludzi opiekuńcze uczucia, co wydaje się tym bardziej dziwne, że Lila odkąd sięga pamięcią, zawsze musiała dbać o siebie sama, bez pomocy dorosłych. Zanim staruszek kopnął w kalendarz, po pijaku ładując się pod rozpędzone auto, imała się różnych zajęć, by opłacić rachunki i kupić dla ich dwójki jedzenie. Życie w St. Albert może nie było usłane różami, ale dawało poczucie względnej wolności, której nagle w Mount Cartier zabrakło. Delilah nie jest stworzeniem nadającym się do egzystowania w zamknięciu, o czym najwyraźniej nie wiedział jej przyrodni - cudownie odnaleziony - brat, zaciągając osieroconą nastolatkę do miasteczka gdzieś na pograniczu cywilizowanego świata z dziką głuszą. I najwyraźniej nie wiedział też, że osierocona nastolatka nie da się tak łatwo stłamsić. I że będzie gryzła. Bo - w gruncie rzeczy - Lila robi wszystko, żeby uprzykrzyć mu życie swoimi dąsami oraz nieskończenie długą listą pretensji wygłaszaną codziennie rano przy śniadaniu, a jej coraz to nowe metody uświadamiania biją na głowę poprzedniczki. Uważa, jakoby miała pełne prawo do buntu po utracie rodzica i całkowitym przeorganizowaniu porządku swojego małego, idealnego świata. Jest dumną dziewczyną i choćby dlatego - będzie robiła wszystko na przekór. Na przekór nie posprząta talerzy po obiedzie, na przekór nie pójdzie na pocztę, na przekór nie wstanie o czwartej rano, by zająć się końmi, choć to za pieniądze zarobione przy pomocy w stajni wykupuje wyświechtane książki i niepotrzebne bibeloty z antykwariatu. 

 POWIĄZANIA
________________________________________________________________
Lila ładnie prosi o wątki!

5 komentarzy:

  1. [Czeeeść. Coś czuję, że przysporzy mojemu biednemu Ericowi kolejnych siwych włosów na tej jego wiecznie zmartwionej główce. Swoją drogą niezłe z niej ziółko, ale pamiętaj - ośli upór ją kiedyś zgubi, a wówczas to Eric będzie górą. Nie ma to jak przepychanki między rodzeństwem.
    Mówiłam Ci już o nieskończonej miłości do TEGO zdjęcia? Mówiłam. Oczekuj wątku dopiero jutro, bo dosłownie padam na pyszczek. :<]

    Eric Robillard

    OdpowiedzUsuń
  2. [O, cześć. Kiedyś na blogu już była jedna Delilah, co prawda miała tak na drugie imię. Lila jest podobna do Liz, pewnie by się dogadały. Powodzenia życzę.]

    E. Ives & A. Barrington

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby ktoś powiedział mu, że pewnego dnia wyląduje w miejscu zapomnianym przez świat z młodocianym – dorosłym dzieciakiem, wyśmiałby okrutnie ową osobę. Tamtego pamiętnego dnia, kiedy w progu jego mieszkania stanął prawnik, był na półmetku organizowania życia w Mount Cartier; przez połowę miesiąca podróżował po Kanadzie, doglądając najlepszych stadnin koni, zawierał umowy z hodowcami, nabierał doświadczenia. Rozpoczynał kolejny etap w swoim życiu, zamierzając pozostawić wielkie miasto w odmętach pamięci, skupiając się na budowaniu czegoś nowego na końcu świata – niestety, ale był specjalistą w zaprzepaszczonych sprawach. Jeśli coś nie szło po jego myśli, zaczynał od nowa, pozostawiając poprzednie w stanie wiecznego zawieszenia. Tak samo stało się z jego małżeństwem, bowiem która normalna para małżonków decyduje się na trzyletnią separację, obdarowując się telefonami raz na ruski rok? Zasłużył, dobrze o tym wiedział. Postanowił stłamsić żonę do tego stopnia, by o nim zapomniała, decydując się na rozwód. Nie po raz pierwszy odsuwał od siebie najbliższe mu osoby, bo nie umiał dzielić z kimś rozpaczy, nie chciał dzielić się emocjami, a przede wszystkim – nie potrafił. Cała przeszłość Erica spoczywająca na barkach niczym ciężki wór kamieni, zmusiła go do ucieczki; chciał odejść, zanim znienawidzi wszystkich i wszystko. Tak naprawdę, marzył o wyjeździe do miejsca pozbawionego zasięgu, dostępu do internetu oraz wszelkich dóbr materialnych, już od paru lat, ale zawsze słyszał te same zniechęcające słowa: dachówka ci na łeb spadła, czy co?
    Kiedy powoli wychodził na prostą, kiedy znalazł jakiś cel we własnej egzystencji, prawnik sprowadził go brutalnie na ziemię. Wiadomość o śmierci ojca nie wywarła na nim szczególnego wrażenia; wiedział o nim jedynie tyle, ile przekazała mu matka w trakcie pijackich majaków, gdy szarpała swoje jedyne dziecko, wyrzucając z siebie największe wyrzuty sumienia. Nie bardzo rozumiał o co chodzi, dopóki nie wspomniano o jego przyrodniej siostrze, wymagającej prawnej opieki. Tak oto skończył z młodą dziewczyną w samochodzie, która ignorowała wszelkie próby nawiązania kontaktu; ilekroć usiłował wciągnąć ją w rozmowę, poznać jej gust, czy zainteresowania, Delilah ucinała rozmowę po kilku słowach. Nie mógł winić jej za to, że go znienawidziła; w końcu to on zabrał ją z rodzinnego domu, kazał spakować rzeczy w kartonowe pudła, zostawić znajomym adres do ewentualnej korespondencji i wsiąść do samochodu z facetem, którego poznała raptem tydzień wcześniej. Taki obrót spraw nie oznaczał nic dobrego, ale kto wie? Może z czasem spojrzy na niego nieco przychylniej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powinien zaprzątać sobie głowy dziewczyną, której nawet nie znał; niebawem skończy liceum i uzyska prawa do swojej części spadku. Z tego co wiedział, ich ojciec był nierobem żerującym na społeczeństwie, a wszelkie pomoce udzielane przez państwo, szły na opłacanie wspólnych rachunków; stary Caulfield był biedny jak mysz kościelna. To Eric zabezpieczył przyszłość siostry; sprzedał mieszkanie należące do niej i ulokował pieniądze w banku, aby po osiągnięciu pełnoletności, mogła korzystać z nich do woli. Jeśli zechce studiować, będzie miała ułatwiony start. Póki co, zamierzał wypłacać część z nich i dawać je w ramach kieszonkowego; było to posunięcie nieco podłe, aczkolwiek chciał ją nauczyć, że nie ma nic za darmo. Przyjmie jego warunki, albo zbuntuje się zamieniając zarówno jego, jak i swoje przyszłe, wspólne dni w prawdziwe piekło, bowiem Robillard nie należał do najbardziej ugodowych typów. W ciągu całej podróży, między wieczorami w motelach, a dniami pełnymi pustej drogi przed nimi, spędzili na pogawędce może piętnaście minut. Prawdopodobnie dotarliby do Mount Cartier dużo wcześniej, gdyby noga nie dokuczała mu przy każdym naciśnięciu na pedał.
      — Wybierz sobie któryś z pokoi na górze – powiedział wreszcie, gdy dojechali na miejsce. Osobiście, był zadowolony z odnowienia farmy, chociaż potrzeba było jeszcze dużo czasu, aby okolica zazieleniła się po gruntownym remoncie. Mniejsze prace do wykonania, zostawił sobie na później. – W przyszłym tygodniu przywiozą pierwsze konie, więc dostaniesz któregoś z nich. Będziesz o niego dbała, tresowała go, sprzątała mu boks i opiekowała się nim. Dostaniesz za to wynagrodzenie w tygodniówkach – rzucił wysiadając z samochodu.

      Eric Robillard

      Usuń