Nie lubisz mówić o tym, że śmierć Felixa była zupełnie niespodziewana i zaskakująca. Wiedziałaś, że wychodzisz za mężczyznę, w którego zawód wpisane było ryzyko i wiedziałaś, że Twoja licealna miłość zrobi wszystko, żeby uratować drugiego człowieka. Niewielu jest takich mężczyzn, z gatunku tych odważnych, ale głupich i zbyt dobrych, z zasadami nie do złamania. Tworzyliście udaną parę już w pierwszej klasie ogólniaka, drugiej i każdej następnej, aż do Twojego wyjazdu na studia, co przeżyliście na tyle dobrze, że musiałaś odłożyć naukę na inny czas, bo na świecie miał pojawić się Noah. Ślub wzięliście dla matki Felixa, która dosyć miała tłumaczenia się przed sąsiadkami, a która była dla Ciebie niemal tak bliska jak Twoja własna matka i jako małżeństwo przeżyliście siedem lat. Dwanaście lat trzymałaś go za dłoń, pozwalałaś zakładać sobie kosmyk włosów za ucho i miałaś zaszczyt go kochać.
Daleko Ci do załamanej wdowy, która odbija się od ścian domów i straszy dzieci własnym smutkiem i żalem. Dwa pierwsze tygodnie były bardzo ciężkie, ale po tych dwóch tygodniach uświadomiłaś sobie, że masz dla kogo żyć i musisz teraz żyć za dwójkę rodziców. Palisz papierosy, kiedy dzieci nie widzą, umiesz przepchać ubikację i naciągnąć łańcuch w rowerze. Pracujesz jako krawcowa, bo robisz to od piętnastu lat i jesteś na tyle dobra, że niektóre ubrania udaje Ci się sprzedać przez internet, co mile łechta Twoje ego- z pewnością bardziej, niż dobrze wszyty suwak albo załatana dziura. Gotujesz obiady, odrabiasz lekcje z dziećmi i wieczorem, kiedy nikt nie patrzy, oglądasz telewizję i pozwalasz sobie sporadycznie na kilka łez, zapitych winem które dostałaś od taty z jego małej spiżarki.
Twoi rodzice nie rozumieją, dlaczego tak uparcie trzymasz się niewielkiego domku, który udało Ci się jeszcze z Felixem, wybudować, w momencie gdy u nich jest tak dużo miejsca. Byłaś wychowywana przez dziadków, bo rodzice w tym czasie robili karierę w Winnipegu i dorabiali się. Dorabiali się jeszcze trzy lata temu, ale po śmierci Felixa zdecydowali się przejść na emeryturę i pomóc jedynej córce- i pomagają; rozpieszczając Alice i Noaha, przekupując ich słodyczami zmuszają do nauki, córkę próbując zmusić do ponownego podjęcia nauki, bo kto to widział, żeby całe życie skracać spodnie.
Jeśli kiedykolwiek spytasz Olivię Stetham, czy jest szczęśliwa, ona spojrzy się na swoje dzieci, rozejrzy się wkoło i odpowie brzydko, bo pytaniem na pytanie- jak mogłabym być nieszczęśliwa?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz