Lou Dog otwiera oczy i pierwszym, co napotyka jego wzrok, jest spokojnie unosząca się klatka piersiowa Sida. Dopiero upewniwszy się, że mężczyzna jeszcze śpi, podnosi się z miejsca i przeciąga nakrapiany grzbiet, ziewając szeroko. Już od kilku minut czuje zapach świeżego chleba i kawy, ale dopiero teraz podchodzi do drzwi, ciągnie zębami za linę przywiązaną do klamki, żeby je otworzyć, po czym szybko, jak najszybciej, zbiega po schodach, kierując się prosto do kuchni. Staje na progu i cichym szczeknięciem oznajmia Beatrice swoją obecność.
Lou Dog obserwuje w skupieniu, jak widelec kursuje od ust Sida do jego talerza. Ten sam widok codziennie od półtora roku, a on dalej czuje podekscytowanie. Może coś spadnie pod stół? Beatrice zawsze coś spada. Tym razem kobieta jest za bardzo skupiona na rozmowie z synem, żeby zwrócić uwagę na żebrzące psie oczy. Lou czuje emocje buzujące między tą dwójką, ale jest zbyt skupiony na słodko pachnącej szynce, żeby usłyszeć, o czym jest mowa.
Lou Dog stoi na wyrzebionym dziobie drewnianego kanu i starając się nie zwracać uwagi na dźwięk szlifowania, szykuje się do wodowania. Wie, że minie jeszcze dużo czasu, dużo godzin i dni, aż Sid uzna swoją pracę za skończoną, ale to nic. Od samego początku, gdy każda budowana kanadyjka jest jeszcze surowymi kawałkami drewna, Lou czeka na ten jeden moment — gdy mężczyzna złapie za wiosło, nieświadomie dając tym samym znak, że to czas wypłynąć. Dopiero wtedy obaj czują tę bezbrzeżną radość, satysfakcję i nadchodzącą chwilową wolność.
Lou Dog mija port i kapitanat, straż pożarną, wszystkie przydrożne domy i zakłady, mija ratusz i sklep. Kroczy dumnie obok Sida, jak zawsze, codziennie, w każdej minucie od dziewiętnastu miesięcy. Później wraca na miejsce w kącie naprzeciwko łóżka Sida i zanim zamknie oczy, patrzy jeszcze przez chwilę na niebo nad Mount Cartier. Na swoje niebo.
SIDNEY KEENAN
Sid. Były żołnierz Royal Canadian Navy. Cztery lata temu wrócił do rodzinnego miasta, żeby zamieszkać z owdowiałą, zrzędliwą matką. Pijąc codziennie poranną kawę w jej towarzystwie, żałuje.
Witam się ja, Sid oraz Lou Dog. Cześć!
[O. Ja. Pierdzielę. Nazywa się Sid i ma niesamowicie cudnego psa - dla mnie w tym momencie już wygrał. Jeszcze ta karta pisana z perspektywy Lou Doga, no genialne, haha. Zostań z nami jak najdłużej, zostań!]
OdpowiedzUsuńKat
[Bardzo fajna i niespotykana karta! Co tu dużo mówić, zarówno Sid jak i jego przyjaciel są strasznie ciekawi i wyglądają na sympatycznych :) Życzę Wam dużo dobrych wątków i udanej zabawy w naszych progach!]
OdpowiedzUsuńFerran, Cesar & Tilia
Pierwsze, o czym pomyślałam widząc to zdjęcie to "Maddie!". Toż to przecież chyba najszczęśliwszy pies na świecie, a ogrom jej pięknych zdjęć potrafi przytłoczyć, gdy trzeba wybrać jakieś jedno. Pewnie minie ładna chwila zanim przestawię się na myślenie o niej jako o Lou Dog, ale karta była świetnym początkiem do tego! Ciekawy i oryginalny zabieg, nie pamiętam czy kiedykolwiek czytałam historię człowieka oczami psa, na dodatek takiego wiernego jak Lou Dog, który właściwie nie opuszcza Sida nawet na krok. W ogóle Sid! Od razy Epoka Lodowcowa się kojarzy ;D No i zawód też oryginalny, przyznam szczerze, że sprawdzałam czy dobrze kojarzę czym ten szkutnik się zajmuje.
OdpowiedzUsuńWszystko mi się chyba tu podoba i mam pozytywne skojarzenia, więc o Twój pobyt na blogu nawet się nie martwię. Na pewno będziecie się świetnie bawić i bez problemu odnajdziecie się na blogu - tego Wam życzę!
Solane & Vivian
[Hej!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo spodobała mi się Twoja karta. Bardzo oryginalny pomysł, za co ogromny plus. Pies jest po prostu cudny. A sama postać Sida wydaje się dość tajemniczo ciekawa. Życzę udanej zabawy na blogu! :) ]
Mattie
[Ależ ten pies ma genialna minę. Jejku :D Podobnie jak osoby wyżej mocno se zachwycam tym w jaki sposób została karta napisana. Ciekawy sposób, a zarazem inny od tego co spotyka się na co dzień. ;D Dobrej zabawy życzę.^^]
OdpowiedzUsuńChristian
[Witam się ciepło :D
OdpowiedzUsuńRaczej nie napiszę nic twórczego i nie powiem czegoś innego niż moi przedmówcy, bo chyba wszystko zostało powiedziane :)
Karta super, pierwszy raz spotykam się z czymś takim, więc pełen szacun :D Pies jest świetny (a w szczególności ta mina xD) :)
Wielu wątków, oraz powiązań. Dużo czasu oraz weny życzę :D]
Martin
[Dzień dobry :) wszystkim smutno po spojrzeniu na kartę Miny, aż zaczynam żałować, że nie stworzyłam trzpiotki jak zwykle heh. Ale mam nadzieję, że to nie odstraszy za bardzo autorów do wspólnego pisania. Dla mnie to tez wyzwanie taka postać! :)
OdpowiedzUsuńTwoją kartę czyta się przyjemnie i oczywiście bardzo chętnie skuszę się na wątek! Nie jestem na razie na dobrej drodze po pomysł, ale możliwe ze wieczorem po pracy coś mi się nasunie ;) w razie czego, jeśli masz jakąś propozycje dawaj śmiało! ]
[coś złapałam! Mina szuka natchnienia, by móc zostać w mieścinie, która stała się dla niej azylem. Skupiający się na wykończeniu jakiejś łodzi Twój bohater może stać się dla niej bohaterem-modelem do zdjęć, które dziewczyna by pstrykała z oddali. Bez pytania, co gorsza! I gdy znów by się gdzieś zakradała, prawie jak jakaś wariatka-podglądaczka, Lou mógłby dać jej do zrozumienia, że nie jest to w porządkui nikomu się to nie podoba... hm? hm? hm? co myślisz? ]
Usuń[Pewnie nie będę oryginalna pisząc, że ciekawie napisana karta :D Ale cóż, taka prawda ;) Witam więc Sida i Lou Doga, życzę dobrej zabawy na blogu i zapraszam do siebie!]
OdpowiedzUsuńHOLLY
[ To śliczne, jak przez podzielenie się opisem dnia z życia psa (superpsa!) można opowiedzieć o jego człowieku. Tylko tak się zastanawiam, czy znajomi Sida nie utrzymują z nim kontaktu tylko ze względu na Lou Doga? :D I kanadyjek, nikt nie pogardzi kanadyjką, nawet gdy ta nie ma kół.
OdpowiedzUsuńCześć, dzień dobry! ]
Sovay Biville
Holly była tym typem osoby, która ma kontakt nie tylko z osobami w swoim wieku, ale także młodszymi i starszymi. Zawsze potrafiła znaleźć jakiś temat do rozmowy, nieważne czy jej rozmówca miał dziesięć lat i lubił Star Wars czy lat siedemdziesiąt i oglądał telenowele. Nic więc dziwnego, że dała się zaprosić Susanne Keenan na wieczorne pogaduchy. Słyszała, że kobieta siedzi sama w domu, gdyż jej syn gdzieś wyjechał na kilka dni, a ona doskonale wiedziała co oznacza samotność. Bo chociaż miała mnóstwo znajomych, a w domu dwa psy, czasami nadal czuła się samotna. Tęskniła za kimś, kto kręciłby się po domu oprócz niej, kto pomagałby jej w codziennych obowiązkach i kto przytulałby ją w zimne noce. Tęskniła za mężczyzną swojego życia, choć nigdy go nie miała. Od dziecka jednak marzyła o mężu i gromadce dzieci i wciąż było to jej marzeniem numerem jeden. Mimo to wciąż była sama, cały czas szukając tego jedynego, a w międzyczasie oddając się pracy, pomocy sąsiadom i swoim dwóm psom.
OdpowiedzUsuńWieczór u pani Keenan mijał dość spokojnie, bo jak inaczej miał mijać u siedemdziesięciolatki? Rozmawiały, piły wino, a w tle leciało radio. Zupełnie zapomniała, że nie powinna dużo pić, bo ma słabą głowę, a gdy już się upije, łapie ją głupawka, zaś do głowy przychodzą głupie pomysły. O dziwo jednak to nie ona wpadła na pomysł wstania z kanapy i trochę poruszania się w rytm muzyki. Susanne była bowiem żwawą staruszką, która zdecydowanie nie wyglądała na swój wiek. I choć Holly o tym wiedziała, zdziwiła się kiedy kobieta niemal podciągnęła ją z kanapy i zaczęła z nią tańczyć. Zamiast jednak ją uspokoić i powiedzieć, że nie powinna tak szaleć, bo jeszcze coś sobie zrobi, zaczęła się głośno śmiać i pląsać w rytm muzyki.
Nie sądziła, że ten wieczór zamieni się w małą imprezę. A jednak pani Keenan po raz kolejny ją zaskoczyła. I naprawdę nie rozumiała jak Sid mógł się z nią tak zawzięcie kłócić, miał wspaniałą matkę, która po prostu się o niego troszczyła. Nie raz była na niego o to zła i sama zaczynała się z nim kłócić. Ot, nie przypadli sobie do gustu, bo oboje mieli inne poglądy. I choć za nim nie przepadała, jego matkę wciąż chętnie odwiedzała. Jeszcze chętniej, gdy jego nie było w pobliżu. Nie musiała się też martwić co powie na to, że szaleje z kobietą na parkiecie. Szczególnie, że w pewnej chwili obie znalazły się na stole i Holly nie była pewna czy to ona wciągnęła tam Susanne, czy Susanne ją. W każdym razie musiał to być zabawny widok dla postronnego obserwatora.
HOLLY
[ Cześć!
OdpowiedzUsuńNie będę odkrywcza, bo zgadzam się z moimi przedmówczyniami - karta jest świetna, a pies jeszcze bardziej :D
Witam i życzę ciekawych wątków :) ]
[ Głupia ja - Melody Wild, oczywiście -.- ]
Usuń