A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Wczoraj kwitło moje serce. Dziś jaśmin

Mackenzie Mazie Cantu
15 lat (13.03.2003), córka kontrolera lotów, którego od lat widuje, ale nie widzi i zabieganej pani biznesmen, przyjezdna z miasta sisimiut, nowa uczennica, baletnica, metr czterdzieści pięć, chudzielec o aparycji dziecięcia, obecnie mieszkająca w Mount Cartier u ojca, w dużym odziedziczonym po dziadkach domku, Snefnug
Wychowałaś się w grenlandzkim miasteczku, trochę ponad pięć tysięcy mieszkańców, gdzie życie było jednocześnie trudniejsze i łatwiejsze niż tutaj. Widzisz sporo podobieństw; wszak Sisimiut, mimo drugiego miejsca pod względem liczby ludności, nadal pozostaje dziurą, w której bardzo ciężko jest się odnaleźć mieszczuchom. Podejrzewasz, że gdybyś nie mieszkała wcześniej akurat tam, a w jakimś bardziej cywilizowanym Reykjaviku czy innym Juneau, miałabyś spory problem zaakceptować to całkowite odcięcie od świata. Ale i tak nie jest łatwo - na Grenlandii był chociaż internet, gdzie spędzałaś większość życia, oprócz szkoły i mamuśkowych pogadanek. Tutaj masz tylko książki, zamiast matki jest ojciec, ale on jakoś nie szuka interakcji z tobą na siłę; pozostają ci też spacery, w te dni, kiedy robi się cieplej i nos nie odpadnie od mrozu. Możesz wyjść gdzieś i iść dokądś, a miejscowi wcale nie muszą cię zobaczyć. Możesz też śpiewać, zaszyta między drzewami, bez strachu, że ktoś cię na tym przyłapie.
Matka, od kiedy pamiętasz, była Słońcem; ty Ziemią, krążącą wokół i chwytającą promienie jej uwagi, każdy najdrobniejszy, który raczyła ci podarować. Przelotny uśmiech, czochranie włosów, które nigdy nie układały się tak, jak powinny i wiecznie wchodziły do oczu. Ciastko, lizak, czekolada, puszka Coca-Coli, choć ojciec twierdził, że to niezdrowe dla dziecka. Nie było spacerów ani wspólnych wyjść; bawiłaś się sama, w waszym wielkim domu i na ogrodzonym płotem podwórku. Inne dziewczynki nie przepadały za twoim towarzystwem, bo nie lubiłaś udawać matki wożącej w wózku swoje wyimaginowane dziecko i nigdy nie chichotałaś zalotnie, gdy zaczepiali cię chłopcy. Odkąd nauczyłaś się chodzić, nauczyłaś się również tańczyć, a w tańcu tym zawierasz wszystko, co ci w duszy gra. I już, tyle wystarczy, by przelać w kosmos swoje problemy – a przynajmniej to usilnie sobie wciąż wmawiasz.
Uwielbiasz metaliczny posmak krwi na języku, gdy zbyt mocno przygryziesz wargę – niby to ze zdenerwowania – i słodkie drobinki cukru, jak w tych momentach, kiedy czerń zlewa się z bielą, tworząc tysiąc odcieni szarości i nikt nie pamięta już, że kiedyś łatwo było oddzielić dobro od zła. Uwielbiasz przesypiać całe dnie i odżywać dopiero po zmroku, tą pewność, że nie natkniesz się na niepożądane towarzystwo. Uwielbiasz księżyc, jego jasną poświatę i nocne wędrówki; chwile, pozwalające wsłuchać się we własne wnętrze, pobyć przez jakiś czas sam na sam ze sobą. Uwielbiasz wtulać nos w zwierzęce futro czy piórka, mając w pamięci słowa dziadka, że to jedyne bezinteresowne istoty, które spotkasz na swojej drodze. Uwielbiasz zapach wieczorów na przełomie późnego lata i wczesnej jesieni, przywodzące na myśl dziecięcą wolność, myśl, że wówczas wszystko było o wiele prostsze.
Miłe złego początki.
dodatkowe —————————————————————  powiązania
Szukamy, oczywiście, tatusia (może ktoś się skusi) i przyrodniego brata.

6 komentarzy:

  1. [Nie będę raczej tatusiem ani przyrodnim bratem, ale mogę zaproponować wącisz z kolegą po fachu :D Chodź do mnie, obgadamy coś.]

    Lyev

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam raz jeszcze! :)
    Ach, brak stałego łączą do internetu dla tak młodej osoby, musiał być niezłym szokiem kulturowym xD Acz z drugiej strony, większości rówieśników Mazie, pozostaje jedynie pozazdrościć czasu, która ta może poświęcić na czytanie książek, czy poznawanie dziewiczych terenów okolicy ;)
    O wątek między naszymi postaciami ponownie nie będzie łatwo, nie tylko przez różnicę wieku; acz w przypadku Jaspera, Mazie mogłaby pewnie na niego o poranku wpaść w lesie (jakkolwiek to brzmi). Kto, kogo przyłapałby na śpiewaniu/graniu możemy ustalić; ewentualnie do podobnego spotkania wykorzystać port. Z Nicolasem za bardzo nic mi nie wpada do głowy, przyznam szczerze.
    No nic, życzę Ci udanej zabawy kolejną (nową?) postacią, ciekawych wątków, raz jeszcze pomyślnego znalezienia powiązań oraz weny! :)]

    Nicolas Everest | Jasper Lam

    OdpowiedzUsuń
  3. [Unikanie niechcianego towarzystwa jest niezaprzeczalnie największą zaletą odżywania w nocy; gdybym jeszcze potrafiła przy tym, podobnie jak Mazie, przesypiać całe popołudnie, byłabym o wiele zdrowszym człowiekiem. A tak, muszę przywitać tę kruszynę znad kubka mocnej kawy i niekulturalnie przy tym ziewając. Cóż mogę powiedzieć? Chwalę wizerunek, mimo że nie on jest najważniejszy, chwalę treść karty, bo sprawiła, że rozmarzyłam się nad tym moim kubkiem i chwalę całokształt tańczącego, śpiewającego dziewczęcia - przez które zatęskniłam za zapachem letnio jesiennych wieczorów c:
    Ciekawe, czy z różnicy ponad 20 lat i ponad 50 cm wzrostu udałoby się stworzyć wątek nie zakrawający o groteskę, chyba że właśnie na groteskę postawimy ^^ Może Theo znałby się dobrze z ojcem Mazie i był dla dziewczyny kimś w rodzaju niby-wujka? Gdybyś miała ochotę coś napisać, zapraszam w nasze skromne progi, a teraz życzę Ci tutaj udanej zabawy!]

    Theo

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witamy serdecznie na blogu, Mackenzie jest urocza, doprawdy (no i Elle! <3). Mam nadzieję, że zadomowisz się tutaj na jak najdłużej. Wątku co prawda zaproponować obecnie już nie mogę, ale szczerze życzę okazji do przeprowadzenia wielu, wielu innych :)]

    Diana Lam

    OdpowiedzUsuń
  5. [W takim razie pozostaje się jedynie cieszyć, że trafiła do Mount Cartier, skoro internetowy detoks wychodzi jej na dobre :)
    Jasne, może być port, nie widzę problemu. Nie wiem, na ile ojciec Mazie chciałby, by Jasper w obecnym stanie pilnował jego córki. Nawet jeśli do niedawna można by było na nim bez trudu polegać, obecnie jest w gorszej formie. Możemy jednak uznać, że zna Lama na tyle, by wiedzieć, że w tym, mimo wszystko nie zawiedzie.
    Skoro nie chcesz się tutaj rozpisywać, możemy omówić szczegóły sprawy z Mackenzie na mailu, nie ma sprawy. Podaj mi swój adres, proszę; napiszę do Ciebie w wolnej chwili :)
    Miłego dnia! ;)]

    Jasper Lam

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć :)
    Nie ma sprawy, rozumiem. A na maila niebawem się odezwę :)]

    Nick | Jack

    OdpowiedzUsuń