A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Do whatever to your broken machine



 LAURA BELCOURT
30 LAT
Kiedyś Pani od HR, teraz tabula rasa

I'm just a broken machine
With all the layers of dust
Some things have started to fail
Some things have
Some

Patrzysz w lustro. Widzisz delikatny, nieco zadarty nos, okraszony kilkoma rudymi piegami. Widzisz długie, jasne rzęsy, sklejone przez tusz. W niebieskich tęczówkach odbija się ostatni promień zachodzącego słońca. Widzisz burzę miedzianych włosów, które straciły swój blask.
Widzisz delikatnie zarysowane usta, wykrzywione w pełnym bólu grymasie. Widzisz każde niespełnione marzenie, każdą kłótnię, każdy uśmiech, każdą łzę.
Widzisz swoje rozbite małżeństwo, stosy dokumentów piętrzące się na biurku, niedokończoną kawę i debet na koncie.
Wniosek jest jeden- uciekaj, jak najszybciej i jak najdalej. 
***
Uciekinierka z Toronto, która nienawidzi herbaty, jest uczulona na kocią sierść, nie je mięsa, ma 30 lat i nie wie co teraz ze sobą zrobić. Spłukana dyrektorka HR wielkiej korporacji, która chce zacząć z czystą kartą. 

Take a little spark
From a battery
Electricity
And put me back together
Back together, yeah

[Karta jest kiepska, ale jeszcze będzie zacna, obiecuję. Na zdjęciu Simone Simons.] 

13 komentarzy:

  1. [Razem z Duncanem i Jinglesem szczerze współczujemy uczulenia na kocią sierść, ale z drugiej strony zawsze zostają złote rybki. ;D
    Witamy uciekinierkę z wielkiego miasta i mamy nadzieję, że w Mount Cartier spodoba jej się na tyle, by zostać na dłużej. :)]

    Duncan Harmon

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Cześć :) karta wcale nie taka najgorsza bez przesady :)
    Mieścinki jak nasza to idealne miejsce na ucieczkę! ♡ a jeszcze niech jej się tu spodoba! A niech jeszcze znajdzie się ktoś, kto udowodni, że dalej nie musi uciekać ;) to już w ogóle byłoby świetnie! :D
    Mam straszny sentyment do rudych :) zapraszam y wątku ;) baw się dobrze i nie uciekaj od nas xd ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Oj już marudzisz z tą kartą! Wcale nie jest źle, a najważniejsze, że o pani można się czegoś ciekawego dowiedzieć ^^ W ucieczkach Samuel w pewnym sensie ma doświadczenie i mało kto jak on wie, że nie tak łatwo jest uciec - ale jego ucieczki tak czy siak kończyły się powrotem do Mount Cartier, więc to może być magia tego miasteczka ^^
    Miłej zabawy, wątków i nuty szaleństwa, niesłabnącej weny, morza pomysłów, ahoj!]

    Samuel Dunsmoor

    OdpowiedzUsuń
  4. [Zajrzałam mimochodem powitać nową duszyczkę, tak więc hej, cześć! Jestem skłonna nawet pokusić się o stwierdzenie, że to była ostatnia ucieczka Laury, bo kolejna nie będzie już nigdy potrzebna - do bajkowego Mount Cartier ludzie nie trafiają ani z przypadku, ani na chwilę :D Wierze, że i Wy zostaniecie z nami długo, długo, dlatego życzę niezliczonej ilości wątków i mnóstwa weny, coby nigdy nie płatała figli. Bawcie się dobrze! :)]

    Latro, Octavian & Ferran

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ja za to śmiało odpowiadam, że możliwość jest; wątków zwykle nie odmawiam :) Rozumiem, że interesuje Cię zestawienie Laury i Latro? Jakieś pomysły, zalążki pomysłów? :)]

    Latro Nayeli

    OdpowiedzUsuń
  6. [Okej, chociaż Ferran jest na tyle aspołeczny, że pewnie nawet nie wiedziałby (i nie chciałby wiedzieć) o istnieniu Laury - taki typ, po prostu. Niemniej, możemy nad czymś pomyśleć, bo tu w grę wchodzi albo spontaniczne, przypadkowe spotkanie gdzieś, albo ustalenie czegoś konkretnego, co będzie miało i ręce i nogi :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ach, słynne OA i Jason jako Dziwny Koleś No. 2972394774929 w karierze. Już mnie to po tylu latach nawet nie dziwi :D
    Na wątek jak najbardziej się nadasz, czemu nie! Jestem jak najbardziej chętna do poznania tajemnic pani haerowiec, bo zapewne trochę ich ma. Jakieś pomysły, marzenia, życzenia? Bo spotkać możemy ich najprościej jak się da w przypadku nierodowitych Mountcartieran. Robert jest trochę gębą z telewizji, przynajmniej kanadyjskiej, a Laurze przydadzą się chociaż ludzie, którym mówi dzień dobry, żeby nie czuć się jak człowiek totalnie z zewnątrz, więc mogła się odezwać, skoro już jej się rzucił w oczy, bo skądś-kolesia-kojarzę. A co dalej z tym zrobimy, to już nasza wola :D]

    Robert Leblanc

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam serdecznie na blogu! :)
    Karta wcale nie jest kiepska, nie masz się czym przejmować :] Według mnie ujęłaś w niej najpotrzebniejsze rzeczy, gdyż charakter postaci koniec końców zawsze wychodzi najlepiej w wątkach/postach fabularnych ;) A to i owo w samej kp już i tak nam zasugerowałaś, ot co.
    Życzę Ci udanej zabawy na MC oraz weny, przepraszam za krótkie powitanie; a w razie chęci zapraszam do siebie. Nawet jeśli wątek z Nickiem nam nie wyjdzie; to z postacią nr dwa (którą pewnego dnia na pewno w końcu opublikuję) być może tak ;) Póki co, baw się dobrze! xx]

    Nicolas Everest

    OdpowiedzUsuń
  9. // Ojaaaa, w końcu ktoś kto zrozumie Jordana. Dlatego nie będę się rozwijać i zachwycać nad kp. Powiem od razu o co mi chodzi = chodź na wątek <333 Wielki (acz z nieodpartym, kobiecym urokiem) korporacyjny szczurze *___*

    Jordan Wallace

    OdpowiedzUsuń
  10. // drake.blaise@gmail.com - mam pewien pomysł, napisz to Ci go nakreślę, ale potrzebuję trochę więcej tej tajemniczej historii dyrektorki HR

    Jordan Wallace

    OdpowiedzUsuń
  11. [ No proszę, kolejna uciekinierka... Jak tak dalej pójdzie to Mount Cartier zostanie ochrzczone mianem miasteczka zbiegów! Mogę tutaj jedynie powielić nadzieje smoły, że to była ostatnia ucieczka Laury. ;)
    Życzę Ci również wielu wspaniałych wątków i udanej zabawy! ]

    Juno Walter

    OdpowiedzUsuń
  12. Robert nazywał to mikroklimatem. Wszystkie wyjątkowe miejsca na świecie miały swoje absolutnie niezwykłe zestawienia temperatury i wilgotności powietrza, kierunki wiatrów i najbardziej wyjątkowe deszcze świata. Mount Cartier nie było pod tym względem inne, ale dysponowało również czymś naprawdę niespotykanym w żadnym innym miejscu na świecie. Tym szczególnym, występującym tylko tutaj spojrzeniem, którym bardzo konkretni ludzie - ludzie stąd i znikąd indziej - obrzucali wszystkich przyjezdnych. To nie było standardowe zachowanie tutejszych. Tych nie brakowało nigdzie. Mieszkańcy Kumarejki nad Angarą patrzyli jednak inaczej. Po prawie pięćdziesięciu latach spędzonych głównie w tej właśnie dziurze na mapie, doszedł do wniosku, że ten wzrok był jak najbardziej unikalny deszcz świata. Jak dokładne proporcje jodu, magnezu i potasu, które czyniły himalajskie solne jaskinie wyjątkowymi. Gdyby trójka siedzących przy jego stoliku tutejszych prześlizgnęła się jedynie wzrokiem po nowym przybyszu i wróciła do swoich szklanek, Mount Cartier mogłoby równie dobrze stać się północną dzielnicą Churchill i nikt nie zapłakałby nad jego utraconą wyjątkowością.
    On przestał być częścią lokalnego mikroklimatu. Nie wczoraj i nie w zeszłym roku, ale w którymś zupełnie niezauważonym momencie, kiedy ludzie nagle nie byli już dla niego interesujący w ten jeden, konkretny sposób. W sposób znany tylko mieszkańcom Mount Cartier, którzy zobaczyli nową twarz w miejscowym barze lub na poczcie. Nie był pewny, czy przy okazji stracił jakąś część siebie, ale na pewno zyskał trudną do nazwania umiejętność społeczną. I ona na pewno uratowała mu parę razy życie, więc mógł bez żalu porzucić roztrząsanie dramatu o już niepełnej tożsamości.
    - Każdy przyjezdny jest pierwszym przyjezdnym, eh? - mruknął pod nosem, a niewinna złośliwość zagrała w jego głosie kilka bardzo delikatnych nut.
    Przed przybyciem Laury, o ile dobrze zapamiętał jej imię, rozmowa była tak samo ciekawa jak wszystkie inne rozmowy prowadzone w tym miejscu. Mógłby spędzić na nich całe godziny i wrócić do domu szczerze zafascynowany tym, co usłyszał. Mógłby też nigdy nie wziąć w nich udziału i nie poczuć najmniejszego ukłucia żalu z tego powodu. To nie zrobiłoby mu żadnej różnicy i również było czymś absurdalnie bliskim temu nadzwyczajnie dziwnemu połączeniu akurat takiego ciśnienia atmosferycznego i rocznej sumy opadów śniegu.
    Wstał od stołu i zabrał swoją szklankę z czarną kawą. Jego rozmówcy przyjęli ten fakt z obojętnością, której się spodziewał. Odprowadzili go wzrokiem do kontuaru i wrócili do przerwanej na krótką chwilę rozmowy. To było absurdalne. Ale tak działał mikroklimat Mount Cartier.
    - Jeśli przeżyjesz zimę, będziesz mogła wchodzić tutaj normalnie. Może nawet zaczną ci opowiadać o tym, co ostatnio wygrzebał ze śmietnika nasz lokalny niedźwiedź. - Obdarzył kobietę uśmiechem, w którym zdecydowanie przeważała kurtuazja, i zajął wysoki stołek przy barze.

    Robert Leblanc w otoczeniu społecznego folkloru

    OdpowiedzUsuń
  13. [Chociaż sama już nie wiem, czy bardziej skłaniam się ku miłości do psów, czy może kotów, to jednak uczulenia na ich sierść sobie nie wyobrażam. Hej, dziękuję ślicznie za powitanie!
    Wprawdzie ucieczka Theo w przeszłości nie była tak spektakularna, jak wyjazd Laury z Toronto - może bardziej był to szczeniacki wygłup niż rzeczywiście ucieczka, w dodatku nieudana - to jednak oboje mają w sobie coś z podróżnika. Panna Belcourt jest przyjezdna więc musiałybyśmy zacząć ich ewentualną znajomość od podstaw. Pytanie tylko, czy chcemy zrobić to w sposób klasyczny, na przykład przy okazji zakupów w sklepie, czy może skręcimy im kostki na oblodzonym chodniku albo wbijemy samochód któregoś z nich w zaspę śniegu? Gdybyś miała jakieś pomysły to koniecznie daj znać; byłoby ciekawie obserwować w wątku, jak Laurze udaje się układać swoje życie na nowo w naszej małej mieścinie c:]

    Theo

    OdpowiedzUsuń