A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Prawdziwe cierpienie mierzy się tym, co nam odebrano




Jane Olivia Grey

wtorek, 13 XII 1994, Cambridge Bay, Arktyka — córka współwłaściciela kancelarii adwokackiej Grey, Hood & Bates i świętej pamięci historyczki-podróżniczki — nowo przybyła, enigmatyczna pomocnica leśniczego — najmłodsza z piątki rodzeństwa, czterech starszych braci — nieduży domek dzielony z dziadkami, psem Rufusem, a także Fistaszkiem, Orzeszkiem i Liszką — półtora metra dziecięcej budowy ciała, rudawych loków i ciemnych, zielonych oczu

Patrzę na siebie w lustrze, w odbiciu moich własnych oczu obserwując tą samą tęsknotę, którą widziałam u ciebie, kiedy coś szło mocno nie tak: kolejny stracony sukces, ruiny planów i marzeń. Patrzę na siebie, tato, nie potrafiąc pod warstwą zobojętnienia dostrzec już tamtej dziewczyny, co jedno twoje spojrzenie rozświetlało uśmiechem jej twarz. Patrzę i widzę, jak z mojej skóry znikają tamte znaki, które lubiłeś mi zostawiać przy każdej okazji; na tyle mocne, bym oglądała je non stop i na tyle skryte, by nie zauważył ich nikt inny. Wiesz, co powiedzieliby ludzie i wiesz, że z braku wiedzy o nas nie powiedzą nic. A my, ty i ja, tato, nie przyznamy się do tej minuty słabości.
Myślę czasami nad wszystkim, co kiedykolwiek stało się pomiędzy nami, zastanawiając się, czy i ty snujesz podobne rozważania, po czym dochodzę do wniosku, że nie – w przeciwnym razie byłbyś jak ja, słaby i niepewny kolejnego kroku. A przecież twoje ruchy zawsze są wprost nieznośne w swym perfekcjonizmie, wyważone aż do momentu, gdzie emocje biorą górę nad rozumem. Wówczas zaciskasz dłonie, zaciskasz je tak mocno, jak gdyby świadomość, że jednym gestem możesz przełamać mnie na pół, przestała ci wystarczać. Nie mylisz się sądząc, iż na to zasłużyłam, bo dobrze wiem, że nie jestem – dobra, czysta, nieskazitelna jak ty – lecz mimo wszystko nigdy nie pozbędę się wrażenia niesprawiedliwości, przenikającego mnie aż do bólu. Powiedz, tato; kiedy widzisz, że wali się świat, żałujesz – że to już koniec, czy że nie przyłożyłeś do tego ręki?
Złamać można wiele rzeczy: ząb i gałąź drzewa, nogę, kark; nawet serce. Mój głos łamie się, zanim zdążę wysłać w przestrzeń wszystko to, o czym powinnam milczeć – efekt tej głupiej, rozgrzewającej duszę nadziei, że kiedykolwiek usłyszę od ciebie chociażby głupie "przepraszam". Choć przecież dobrze wiem, że ty nie przepraszasz, nikogo i za nic. Zerkasz tylko uważnie; mam wtedy wrażenie, iż prześwietlasz na wylot wszystkie moje kłamstwa i grzechy, i chociaż niegdyś twe oczy łagodniały w zetknięciu z moją twarzą, dziś wyraźnie obojętnieją.
Czy można tęsknić za czymś, czego się nigdy tak naprawdę nie miało? Czy to możliwe, by nieustannie rozdrapywane rany w końcu przestały się zrastać? I czy można: krwawić metaforycznie – a umierać naprawdę?

Oddam braci w dobre ręce;
pain.osteogenesis.imperfecta@gmail.com

5 komentarzy:

  1. [Bardzo ładny tekst. Bardzo ładna kreacja. Zostań z nami na dłużej :)]

    Ferran & spółka

    OdpowiedzUsuń
  2. [Karta naprawdę bardzo fajnie zrobiona, a opis relacji z ojcem urzekający. Jane wydaje się bardzo sympatyczną osóbką. Oczywiście życzę ciekawych wątków i powiązań. Widzę, że w końcu Ri doczekała się kogoś w swoim wieku, więc może dane będzie poznać im się jakoś sam na sam, bądź w czasie otwierania cukierni, co prawdopodobnie spróbuję zorganizować ^^ Tak czy siak, życzę dobrej zabawy i długiego pobytu tutaj! ]

    Audrina Narey

    OdpowiedzUsuń
  3. [Czeeeść! Ja CIę pamiętam na blogu jeszcze jako Effie i pamiętam też doskonale, że miałyśmy w zanadrzu zaplanowany jakiś wątek, a że wciąż i niezmiennie pozostaję pod urokiem Twoich kart postaci (nie tylko tej powyższej), to pomimo braku czasu, oferuję siebie. A aczej moich chłopców. Jak Ci się kiedyś, albo dziś zamarzy wątek z nimi, daj znać. Pomyślimy, ustalimy, stworzymy. Napiszemy coś. Razem. Ot co!

    A tak w ogóle to miłego blogowania! :D]

    Scott, Andrew & Timothy

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jestem pod wrażeniem przepięknej karty postaci c: Jane jest bardzo intrygującą postacią i aż chce się dowiedzieć o niej więcej. Życzę weny, mnóstwa wątków, i zapraszam do siebie, może uda nam się coś razem wykombinować :D]

    Benjamin Fawley

    OdpowiedzUsuń
  5. [Spokojnie, tutaj wszyscy jesteśmy nastawieni na zwłokę heh ^^ Ochotę mam jak najbardziej, tylko niestety nie bardzo wiem czego mogłabym się uczepić, sensie jak miałoby dojść do ich pierwszego spotkania. Masz jakieś pomysły?]

    OdpowiedzUsuń