A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Darkness exists to make light truly count

benjamin fawley

35 lat stolarz w Mount Cartier od zawsze

Zaczęło się od dłubania w drewnie za dzieciaka. Jego ojciec był drwalem, ojciec jego ojca również, a wuj piastował stanowisko stolarza, więc zawsze znalazło się jakiś kawałek do podrzucenia małemu Benowi do zabawy. Jako nastolatek strugał zabawki, które sprzedawał za grosze albo oddawał za darmo tym, których nie było na nie stać. Szczęśliwym trafem jego hobby przerodziło się w zawód, i od ponad piętnastu lat utrzymuje się z ręcznego wyrobu mebli, nieraz eksportując je poza granice miasteczka.
Przez długi czas był bardzo szczęśliwy. Mieszkał w rodzinnym domu z rodzicami, żoną i psem, dobrze mu się powodziło - a wtedy rodzice zmarli, żona odeszła, a on został sam z psem, Frodo.
Każdego wita z uśmiechem, nawet jeśli czasem jest on nieco wymuszony. Zdarza się, że ludzie przychodzą do jego warsztatu tylko po to, by porozmawiać, bo nawet jeśli on sam nie jest zbyt ogarnięty, to całkiem dobrze potrafi ogarniać innych. A to że jego życie nie trzyma się kupy, to inna sprawa.

powiązania

_____________________________
Kartę sponsorują Sleeping At Last i Colin O'Donoghue.
Beniek jest bardzo miły, tulaśny i w ogóle. Trochę go poturbowało w życiu (ale, ale, nie zdradzamy wszystkiego na starcie), lecz mimo wszystko da się go ukochać.
Bawmy się! :D

25 komentarzy:

  1. (Cześć! Nawet pojęcia nie masz, jak ja zazdroszczę ludziom, którzy potrafią przyzwoicie streścić się w karcie postaci - ja albo się rozciągam w Wordzie, albo ograniczam do wyliczanki po przecinkach. To naprawdę frustrujące. Aktualnie mogę zaprosić do Nancy, jednak jeśli różnica wieku między naszymi postaciami okaże się nie do przeskoczemia, w roboczych tworzy mi się jeszcze jedna pani. :D
    No to tak, witam cieplutko, Tobie życzę żebyś już nam nie znikała, a Benowi, żeby jego życie na nowo wypełniła szczęście. Niewątpliwie jest tego wart, skoro po tym wszystkim co przeszedł wciąż potrafi uśmiechnąć się do ludzi.)

    Nancy Goldberg oraz Aurora Mercer wychylająca się z roboczych

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej! to miasteczko ma jakąś nadnaturalną magnetyczną moc przyciągania pokrzywdzonych i smutnych ludzi :( podziwiam za kartę, treściwa, coś tam zdradza, acz nie wszystko i zwięzła :)
    mam nadzieję, że zabawisz z nami jak najdłużej i wena będzie dopisywać :D gdyby była chęć na watek zapraszam do Miny! Ona bardzo chętnie by kupiła jakąś ładną komódkę, albo ręcznie wykonaną toaletkę na babskie pierdółki xD ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam serdecznie kolejną twarzyczkę na blogu ^^ Jakoś zawsze miałam problem z tymi ciągnącymi się powitaniami więc napiszę jedynie, że postać prezentuje się bardzo ciekawie i ja bardzo chętnie się do Benjamina uśmiechnę, znaczy moja Ri :D Oczywiście życzę dużo weny i owocnych relacji/wątków! ]

    Audrina Nerey

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć, witaj serdecznie w naszych progach (ponownie). Fajnie, że Ben mimo problemów ciągle potrafi czerpać radość z życia, ale ja życzę mu tego szczęścia jeszcze więcej! Nie wiem, jak można porzuć takiego faceta, ale niektóre żony chyba mają po prostu nie równo pod sufitem. Bawcie się dobrze! :)]

    Ferran, Cesar & Tavey

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć, Ben. :) Szczerze mówiąc stwierdzam, że moja pamięć jest niezwykłe ulotna, bo o ile pamiętam, że na blogu było już kilku stolarzy i o ile kojarzy mi się, że ktoś też kiedyś korzystał z wizerunku Colina, to nie jestem w stanie sobie przypomnieć czy tym kimś był Ben, czy jest to nowa/edytowana postać. W każdym razie miło powitać go wśród Nas. A jeśli chciałabyś jakiś wątek, zapraszam do siebie]

    Scott, Timothy, Andrew

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Ogólnie bardzo przypadają mi du gustu wątki spontaniczne, więc jak najbardziej możemy spróbować. W głowie rodzi mi się nawet pewien pomysł na rozpoczęcie, więc jeżeli chcesz mogę zacząć ^^ Oczywiście wszelkie sugestie mile widziane hehe ]

    Audrina Nerey

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć! Witam, pozdrawiam i podziwiam na gifie jednego z moich ulubionych Irlandczyków. <3 Choć ja mam ogólnie słabość do wyspiarzy. :D
    Mam nawet pomysł! Ben i brat Elli są niemal w tym samym wieku, a skoro wszyscy mieszkają całe życie w Mount Cartier, Ben i Victor muszą znać się doskonale. Może byli nawet szkolnymi przyjaciółmi? Ich rodzice także mogli się przyjaźnić i jakoś tak zawsze byli blisko. Wszystko zmieniło się po wypadku Victora, kiedy ten zaczął się pogrążać w beznadziei i alkoholu. Ben może faktycznie chcieć im pomóc, może nadal mieć ciepłe odczucia względem dawnego przyjaciela, ale głównie może chcieć wyciągnąć z tego Ellę, która jest przecież kochana. I na pewno zawsze była, kiedy miała siedem lat i przekonywała nastoletniego Bena, że jeszcze zostanie jej mężem. :D]

    Ella

    OdpowiedzUsuń
  8. Audrina pełna nadziei na zdobycie upragnionego stanowiska od kilku dni chodziła wręcz w skowronkach. Nie dość, że naprawdę umiała i lubiła piec, to Farren pocieszył ją informacją o braku konieczności posiadania jakiegokolwiek papierka. W głowie roiło jej się mnóstwo pomysłów, a jednym z nich był remont „Krainy Czarów”. Właśnie z tego powodu, i braku możliwości usiedzenia w spokoju na tyłku, dziewczyna udała się na mały spacer po mieście. Głównie chodziło o zakupy, ewentualnie handel wymienny z tutejszymi ludźmi. Przydałby się przecież jakiś papier ścierny, deski… drewno, po prostu drewno, Ri była zauroczona wizją odświeżenia starego miejsca przy pomocy właśnie drewna. Zafascynowana swoimi pomysłami wychodziła właśnie od jednej z gospodyń, która „ofiarowała” jej dwa spore kartony rupieci przydatnych do udekorowania miejsca, Zerknęła jeszcze na karteczkę przyklejoną do swojej ręki, czy aby na pewno udało jej się zdobyć wszystkie potrzebne artykuły. Kartony przez nią niesione dość mocno przysłaniały widoczność, a i chwilowe zerkanie na rękę nie ułatwiało pieszej podróży, nim się spostrzegła, wpadła na kogoś dość gwałtownie. Pudło ustawione na samej górze zachwiało się i runęło prosto pod nogi owej „przeszkody”, jednocześnie odsłaniając dziewczynie widok. Zastygła rozchylając lekko usta i mrugając przez chwilę szybciej oczyma. Trwało to jednak dosłownie sekundy, gdyż zaraz otrząsnęła się i posłała mężczyźnie niewinny uśmiech.
    - Najmocniej przepraszam, chodzę z głową w chmurach i zapominam, że stopy mam na chodniku – przyznała z nutką żartu w głosie, po czym odstawiła cięższe pudło na ziemię, lekko przy tym ziając. Wzięła głębszy oddech.
    - Nic panu nie zrobiłam tą bombą? W prawdzie nic ciężkiego w kartonie nie było, ale cholera wie – dodała i szybko kucnęła, zbierając kawałki papieru ściernego i jakieś pędzelki.

    Audrina Nerey

    OdpowiedzUsuń
  9. [Jestem za, bardzo mi się podoba! :) Czy mogłabym poprosić Cię o zaczęcie czy spocznie to na moich barkach? ;D]

    Ella

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobno kiedy ludzie mają osłabiony jeden ze swoich zmysłów to organizm nadrabia te straty przy innym zmyśle, Ri była chyba przykładem takiej osoby. Miała wadę wzroku, kiedy wychodziła zakładała soczewki kontaktowe, jednak w zajeździe korzystała z okularów. Co za tym szło? Nadrabiał u niej zmysł zapachu. Tak, praktycznie zawsze wyczuwała coś szybciej niż jej towarzystwo, w technikum zgadywała nawet kto z czym ma kanapki i to tylko dzięki nosowi. Teraz wyraźnie poczuła zapach imprezy. Może nie tyle imprezy co po prostu alkoholu. Nie był to ostry zapach, więc stan upojenia mężczyzny odpadał, ale zwykle dzień po piciu ludzie wydzielali specyficzny zapach, przynajmniej ona go czuła. Poza wonią, mężczyzna sprawiał wrażenie strapionego, może i wysnuła pochopne wnioski, ale co ona może, nawyk ludzki, pierwsze wrażenie i te sprawy. Po ponowieniu swojego pytania spojrzała na rozrzucone ziarna kawy i zaraz wróciła wzrokiem do twarzy nieznajomego. Wyglądał sympatycznie i był przystojny. Na propozycję pomocy odpowiedziała uśmiechem.
    - Byłabym bardzo wdzięczna, mogę nawet w zamian zaproponować kawę prosto z ekspresu. Prawdę mówiąc jestem to Panu winna, szkoda tych ziarenek – zaproponowała wesoło i złapała dwa kartony, ten najcięższy zostawiając na chodniku.
    - Będzie Pan moim pierwszym nieoficjalnym klientem. To naprawdę niedaleko – dodała jeszcze posyłając mu ciepły uśmiech. Jakoś tak załączyła się w niej terapeutyczna dusza i mimo iż pomoc nie była konieczna, uznała, że mężczyźnie może się przydać jakieś spontaniczne zajęcie. Dziewczyna już za czasów gimnazjum przyciągała ludzi, którzy po prostu lubili jej się zwierzać, z czasem nawet doradzała osobą starszym od siebie, bo chcąc nie chcąc jej rady były dość trafne. Znajomi z początku żartowali, jednak później na poważnie proponowali jej pracę psychologa, Ri rozważała to do czasu, gdy jej przyjaźnie zamieniły się w terapie i zaczęła mieć tego serdecznie dość. Teraz jednak miała do tego typu spraw dojrzalsze podejście, dodatkowo uznała, że przyda jej się towarzystwo w budynku wymagającym odnowy, może mężczyzna będzie w stanie podpowiedzieć jej gdzie może znaleźć potrzebne artykuły, których nie udało jej się dziś zdobyć?

    Audrina Nerey

    OdpowiedzUsuń
  11. Dawniej ich życie było lepsze, ale życie chyba to właśnie ma do siebie, że staje się jedynie cięższe. Choć Ella nie mogła się oprzeć wrażeniu, że gdyby nie wypadek Victora, wszystko byłoby w porządku. W końcu nie złamał ich nawet śmiertelny wypadek rodziców; było ciężko, jednak mieli siebie i dziewczyna nadal pamiętała, jak każdego dnia dziękowała losowi za takiego brata. A teraz? Żyła z dnia na dzień, przekonując siebie, że kiedyś się ułoży, że będzie lepiej, jakby nie dostrzegała, że alkoholowe ciągi Victora są coraz dłuższe, a on coraz mniej panuje nad sobą.
    Kiedyś żyli jak w bajce. Rodzice, lokalni artyści, prowadzili niemal dom otwarty, zapraszając wszystkich i dla każdego zawsze mając czas. Ella korzystała z towarzystwa, przełamywała dziecięcą nieśmiałość, słuchała, uczyła się, chłonąc historie o świecie. Choć do Fawleyów zawsze miała słabość, a Ben był dla niej niczym drugi brat, choć lubiła wyobrażać sobie jako kilkuletnia dziewczynka, że w przyszłości zostanie jego żoną. Dziecięce marzenie z czasem odeszło, ale Ben nadal pozostawał jej bliski, tym bardziej, gdy stracili z Victorem rodziców, a on nadal dzielnie trwał przy ich boku, pomagając we wszystkim i będąc niemal na każde wezwanie. Był także jedną z nielicznych osób, która nadal starała się trwać przy Victorze; było to już niemal niemożliwe, bo brat odtrącał wszystkich, zupełnie pogrążając się we własnej rozpaczy, ale Ella wiedziała, że gdyby tylko można było coś zrobić, Ben byłby pierwszy, by pomóc. Nawet po tym wszystkim, co spotkało jego, po odejściu żony, nie zaniedbał ich ani na chwilę, a ona nie wiedziała, jak mogłaby mu się odwdzięczyć. Póki co, dokarmiała go, kiedy mogła, wciąż zapraszając go na obiady (tłumacząc się samotnością) i podrzucając mu wypieki do domu.
    Póki co, pomagał doraźnie. Tak jak tego dnia, gdy bez wahania zgodził się pomóc jej z rurami w nieco zaniedbanym od strony technicznej domu. Na Victora nie miała co liczyć, sama wciąż uczyła się wielu rzeczy, robiąc wszystko, by ściany nadal stały, a dach nie przeciekał.
    Kończyła jeszcze w kuchni, gdy przyszedł, więc krzyknęła, by wszedł do środka. Dosłownie po kilkunastu sekundach wypadła z kuchni, jak zawsze uśmiechnięta i radośnie pocałowała go w policzek.
    — Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować. Robiłam co mogłam do tej pory, ale cóż, znam się na wielu rzeczach i hydraulika nie jest jedną z nich. Niestety. Ale mam plany, żeby to nadrobić. — mówiła wesoło, prowadząc go do łazienki, a kiedy tam dotarli, nie zostawiła go samego, tylko przysiadła na brzegu wanny, obserwując. — Mam nadzieję, że zostaniesz na obiad. — powiedziała nagle. — Nie, nie mam nadziei, po prostu musisz zostać, bo specjalnie zrobiłam dla ciebie więcej. — Uśmiechnęła się.

    Ella

    OdpowiedzUsuń
  12. [A gdyby tak ktoś zaczął przychodzić do warsztatu Bena nie po to, żeby się wygadać, ale żeby to stolarz mógł wreszcie zrzucić to, co mu na wątrobie leży? Co Ty na to?
    Cześć! Zawsze uśmiecham się z pewnym sentymentem, gdy widzę Colina z teledysku Christiny Perri. Chyba wychodzi ze mnie wrażliwiec... Tak czy siak nieźle dobrany wizerunek, a Ben to chyba ciepły, fajny facet. Oby się Wam w MC ułożyło, długiego, owocnego pobytu w naszych skromnych progach! :)]

    Mysie Ayers

    OdpowiedzUsuń
  13. [Pierwszy raz mam styczność z autorką, która wyręcza mnie w pisaniu wypowiedzi mojej postaci xD Oczywiście nie żebym się skarżyła, nawet to wygodne, przynajmniej kiedy dotyczy mniej istotnych odpowiedzi ^^]

    Ri zerkała ukradkiem na mężczyznę, a kiedy się sobie przedstawili poszerzyła nieco uśmiech.
    - Prawdę mówiąc nawet bym tej dłoni nie uścisnęła, jak widać, również mam ręce zajęte – zażartowała, po czym zaczęła poruszać temat tutejszej pogody i klimatu. Prowadziła cichy monolog, zachwycając się rześkością tutejszego powietrza i brak odpowiedzi nie przeszkadzał jej ani trochę.
    Kiedy dotarli na miejsce pośpiesznie udała się przygotować ciepły napój, tak, aby gość jej przypadkiem nie uciekł. Wparowała z gotową kawą powrotem do cukierni i wręcz wcisnęła mężczyźnie kubek do ręki.
    - Na razie w kubku, jak dobrze pójdzie to zainwestuję w filiżanki, chociaż osobiście nie miałabym nic przeciwko takiemu serwowaniu kawy – przyznała z uśmiechem i oparła się o jeden z stolików, patrząc na twarz mężczyzny.
    - Ciężka noc? – zapytała, tym razem uśmiechając się bardziej subtelnie. – Podobno na kaca najlepsza praca – uśmiechnęła się zadziornie. – Ja tu mogę zaraz Ci znaleźć jakieś zajęcie – zaśmiała się delikatnie i umoczyła usta w swoim napoju.

    Audrina Nerey

    OdpowiedzUsuń
  14. [ah, wreszcie się budzę z tego snu przedzimowego xD pomysł na spotkanie ich podczas wykonywania zadań specjalnych z gazety to świetny pomysł, bo Mina sama z siebie sama nigdy nie zaczepi nikogo, a już zwłaszcza obcego! ale jeśli chodzi o kwestię przyjaźni to może być ciężko... no chyba, że Benjamin jest cierpliwy i zniesie taką mimozę jak Mina]

    Zatrzymała się przed warsztatem, z którego czuć było charakterystyczny zapach drewna. Pracownia dobudowana do domu, musiała neleżeć do całej rodziny, Mina zdązyła już się dowiedzieć, że nie tylko jedna osoba zajmująca się obróbką tu żyła. Bardzo jej się to podobało, całe miasteczko miało bardzo rodzinny klimat. Było tu cicho i spokojnie i gdy jedni narzekali na nudę, ona odzyskiwała dzięki tej monotonii spokój ducha.
    Zacisneła palce na aparacie, tracąc pewność siebie. Gdy wychodziła rano z małego pokoiku wynajmowanego w zajeździe, nawet się uśmiechała do samej siebie, co było niemałym sukcesem. Powoli odzyskiwała tę dawno utraconą radość i zaczynała się oswajać z mieszkańcami. Czas najwyższy, w końcu mijało dobre kilka miesięcy od jej przyjazdu tutaj. Ale dni jak ten dzisiejszy, wpędzały Minę znów w ciemny kąt, gdzie bała się chociażby odezwać do obcej osoby. A w redakcji kazali jej zrobić zdjęcie mężczyźnie, z którym nigdy wcześniej nie miała do czynienia. Bała się, że zostanie pogoniona, wyzwana, albo stanie się jeszcze coś gorszego! W końcu ludzie są nieprzewidywalni! I straszni.
    Spojrzała przez ramię w tył i odetchnęła głeboko. Na ulicy nie widać było żywej duszy. Jeśli coś się stanie... nikt nawet nie usłyszy, ani nie zauważy. Wypuściłą powietrze z świstem i uniosła wyżej aparat, jakby jej narzędzie pracy mogło okazać się także ewentualną bronią w razie jakiejś napaści. Bo nigdy nic nie wiadomo!
    Podeszła jeszcze dwa kroki i staneła na werandzie. Niepewnie zapukała do drzwi, na tyle cicho by nie być pewną, czy ktoś z wewnątrz to pukanie usłyszy. Ale na tyle też głośno, by móc powiedzieć, że nikt jej nie otworzył, gdy pukała, gdy zapytają w biurze, czmu wraca bez fotek. Nie cierpiała kłamać, ale czasami musiała bardziej martwić się o siebie, niż gazetę. No bo to była tylko praca! Na dodatek, choć była wdzięczna za otrzymaną szansę, nie myslała, że jest na tyle dobra, by chcieli jej przedłużyć umowę, a niedługo jej się kończyła.

    Mina

    OdpowiedzUsuń
  15. [Scarlett z pewnością go ukocha! A ten wizerunek, matuchno! <33 Jestem na TAK jeśli chodzi o wątek :D]

    Scarlett

    OdpowiedzUsuń
  16. [Nie chce Ci śmiecić pod kartą, dlatego też sądzę, że lepiej będzie jak dogadamy się na gg czy poczcie :D
    lifenotfair2@gmail.com
    44148056 ]


    Scarlett

    OdpowiedzUsuń
  17. W pewnym momencie biedna Mina obawiająca się spotkania z obcym człowiekiem, odetchnęła z ulgą. Już właściwie odczekała przyzwoitą chwilę, miała zawrócić i wycofać się z werandy i tej ulicy, gdy usłyszała kroki z wewnątrz domu. Spojrzała nieszczęsliwa na drzwi i modliła się w duchu, by to były omamy. Z tą jedną sekundą, gdy uświadomiła sobie, że spotkanie kogoś obcego jest realne, cała odwaga ją opuściła. Miała ochotę pobiec w przeciwnym kierunku do drzwi i schować się tak, by przez najbliższe godziny nikt jej nie dostrzegł.
    Po chwili klamka została jednak przekręcona, a nadzieje na to że nikogo nie ma w domu prysły. W stresie zacisnęła mocno palce na aparacie, aż kostki jej zbielały i powoli podniosła oczy na twarz wychyloną nad progiem. Mężczyzna wydawał się dużo młodszy, niż się spodziewała. I wcale jej to nie uspokoiło.
    - Dzień dobry - przywitała się cicho i nagle jakoś zaschło jej w gardle.
    Redaktor naczelny była kobietą i to na prawdę jej pomagało w pracy. Nie czuła tak wielkiej presji i zagrożenia z strony szefa. Co więcej, gdy tamta dowiedziała się o incydencie Miny sprzed lat, choć nie obniżyła wymagań to obnosiła się do niej z wyrozumiałością i okazywała wiele cierpliwości. Mina była za to wdzięczna, bo dostrzegała różnicę chociażby w tym, jak rozmawia z nią a innymi członkami redakcji. Nie chciała żadnej ulgi, ale fakt że nikt jej nie atakuje, choć wciąż jest traktowana jak reszta zespołu, pozwalał jej realizować wszelkie zadania. Teraz jednak musiała sobie przypomnieć, po co tu stoi i dlaczego właśnie ona, by nie wybiec z ściśniętym gardłem z werandy, rujnując nie tylko swoją pracę, ale i całe zamirzenie seri artykułów do kolejnych numerów gazety. Przecież inni także na nią liczyli! I właśnie świadomość, że jest częścią czegoś większego dodała jej kurażu.
    - Dzień dobry - powtórzyła nieco głośniej i podniosła aparat wyżej na wysokość klatki piersiowej, jakby to miało pomóc mężczyźnie zrozumieć, kim ona jest i czego od niego chce. - Jestem z gazety, by zrobić panu zdjęcie - powiedziałą wprost, choć chyba powinna dodatkowo nakreślić , po co jej jego zdjęcie i o jaką gazetę chodzi... Nie była pewna, czy mężczyzna dostał wcześniej jakieś informacje o planach serii artykułów o lokalnych biznesach. Właściwie... chyba źle to wszystko zaczęła...

    OdpowiedzUsuń
  18. [Nic się nie stało, takie oczywiste odpowiedzi jak najbardziej możesz umieszczać w swoich odpisach ^^]

    Dziewczyna słysząc pytanie zaśmiała się delikatnie.
    - To chyba szybciej wymienić w czym nie potrzebuje – przyznała rozbawiona. Zaraz jednak machnęła ręką i skierowała swoje kroki na zaplecze, oczywiście zachęcając Ben’a, wcześniejszym gestem dłoni, do ruszenia za nią.
    - Jest tu dość sporo desek, chciałam je odświeżyć i wykorzystać do… udekorowania? Można tak powiedzieć. Udekorowania wnętrza. Z podłogą i malowaniem sobie na spokojnie poradzę, ale nie wiem czy to tutaj się nada – wskazała na sporą kupkę luźno leżących kawałków drewna. Kilka z nich zaszło już odrobiną pleśni.
    - Myślisz, że jak je wyczyszczę i zaimpregnuję to będą do użytku czy nie bardzo? – zapytała zerkając na niego.
    - Poza tym blat… potrzebuję nowego blatu, najlepiej też drewniany, żeby pasował do całości. Wszystko mam już w głowie, wiem gdzie co będzie, jak będzie i dlaczego będzie tak, a nie inaczej – tu znowu lekko się zaśmiała i upiła łyka kawy.
    - Wiesz może gdzie mogę zdobyć materiały? Nie chciałabym Wam na własną rękę karczować lasu – rzuciła żartobliwie posyłając mężczyźnie kolejny uśmiech.

    Audrina Nerey

    OdpowiedzUsuń
  19. [No cóż, Max do kłótni to nawet chętna nie musi być, żeby się zaangażować :D Co ciekawe, Ben może jeszcze pamiętać Max, jak taka szorstka nie była, a nawet była całkiem ładna! I nie paliła tyle i nie śmierdziała papierosami. Są rówieśnikami, to po prostu nie ma opcji, by się nie znali! :D]

    Max Carter

    OdpowiedzUsuń
  20. [Tak dawno nie miałam do czynienia z buźką Colina, że sam gif w karcie wydawał mi się mało Colinowy; jednak patrzyłam na niego i patrzyłam, i nieco trudno było mi się od niego oderwać ^^ Dużo w Mount Cartier mieszkańców, którzy stracili w swoim życiu za wiele i smuci mnie, że ta zła passa nie ominęła także Benjamina. Mimo to wydaje się on bardzo pogodnym mężczyzną, nawet jeśli nie zawsze ogarnia siebie, jak należy c:
    Bardzo dziękuję Ci za miłe powitanie; aż się zarumieniliśmy z Julkiem :D Bardzo chętnie porwiemy Was na wątek i chyba miałabym dla nas zalążek pomysłu, tylko potrzebuję od Ciebie małej podpowiedzi (żebym niczego nie pomieszała); rozumiem, że dziadkowie Benjamina od zawsze mieszkali w Mount Cartier, a i sam Ben nigdzie się z miasteczka nie ruszał, kiedy był dzieckiem?]

    Julek

    OdpowiedzUsuń
  21. [Nic się nie martw, nic się nie stało! I zapraszam w takim razie, gdyby naszła Cię ochota na wątek, Mysie jest do Waszej dyspozycji, ma dziewczyna niezłą wprawę w słuchaniu innych. ;)
    PS Co za wstyd, nawet nie zauważyłam, dziękuję!]

    Mysie Ayers

    OdpowiedzUsuń
  22. [Ojej, dziękujemy serdecznie! Jest nam bardzo miło. :) Bardzo chętnie coś napiszemy z panem Benjaminem. Czy poszukujesz jakichś powiązań, do których Jane by się nadawała? (:]

    Jane Grey

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak pisałam, tak robię: jestem :). Zawsze uwielbiam ten moment,gdy przychodzę pod czyjąś KP i mogę z dumą oznajmić, że ktoś właśnie dostał swoją pierwszą ikonkę! Także z radością ślę do Ciebie tabliczkę z Komitetem Powitalnym, a przy okazji życzę Ci, aby Twoja przygoda z ikonkami nigdy się nie skończyła. No i strasznie miło patrzy się na ten proces witania innych graczy, tak więc plusik za przesympatyczną postawę. :)

    Ps. Dziś jestem z komórki, więc ikonkę wstawię albo za parę minut, albo jutro.


    nie istnieję

    OdpowiedzUsuń
  24. [Cześć, bardzo dziękuję za powitanie i miłe słowa. Muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się Twoja postać, a w dodatku bardzo lubię takie krótkie minimalistyczne karty, które nie zdradzają wszystkiego na starcie. Ja bardzo chętnie pisze się na jakiś wątek!]

    Charlene

    OdpowiedzUsuń
  25. [wybacz zwłokę, prowadzenie posągowej Miny wymaga dobrego nastroju.. czy też raczej własnie podłego, by odpowiednio się w postać wczuć heh :) ]

    Nie widziała tego mężczyzny wcześniej. Może minęli się na ulicy kilkakrotnie, lecz nie miała dość śmiałości, by patrzeć w obce twarze. A może stali w jednej kolejce w małym sklepiku tu w Mount Cartier... nie chyba. Nie pamietała. Zeszłego tygodnia, gdy rozpisano w redakcji plan na kolejny numer gazety, dostała jego numer telefonu i nazwisko, a dopiero po wyszukaniu informacji na własną rękę, dowiedziała się, jak wygląda. Miała nadzieję na pięć minut rozmowy i jedno zdjęcie... Więc propozycja rozmowy przy herbatce, była jej niewygodna. I trochę straszna.
    Mina bała się wszystkiego. Każdego, to lepsze stwierdzenie. Została kiedyś mocno skrzywdzona i w obecnej chwili, przeżywała każde spotkanie, rozmowę z drugim człowiekiem. Nie ufała nikomu. Krępowała ją jazda w zatłoczonej windzie, czy w komunikacji miejskiej. Nie czułą się swobodnie w supermarkecie, gdzie zewsząd tłumem nadchodzili klienci, obce twarze, obce głosy. A teraz, idąc za mężczyzną, była blada i walczyła z chęcią ucieczki.
    Usiadła na wskazane miejsce i przyciskając wciąż do piersi aparat, zaciskała dalej palce na sprzęcie, nie domyslając się nawet, jak bardzo widoczne jest jej skrępowanie. W ogóle nigdy nie wpadłaby na to, że widać jej niechęc do rozmów i jakichkolwiek kontaktów międzyludzkich. Myślała raczej, że to co dzieje się w jej głowie, maskuje wręcz doskonale. Naiwna.
    - Gazeta chce wypuścić w numerze na koniec roku serię artykułów i okolicznych biznesach, które pozostają w rodzinie od pokoleń - wyjaśniła krótko. Zaraz też się zreflektowała i wyciągneła z kieszeni wizytówkę gazety, stawiając ją na stolik. - Poproszono mnie o spotkanie z panem, by dodać do treści zdjęcie. Chyba ktoś jeszcze przyjdzie, żeby z panem porozmawiać... - nie była pewna do końca, czy tak to się odbywa, ale chyba musi jakiś dziennikarz poznać szczegóły interesu, żeby dobrze i bez błędów opisać go w artykule... Chyba nikt sobie nie wymyśla jakiś bajdur...? Mina uważała, że pracuje w poważnej gazecie, więc liczyła na profesjonalizm. Sama z siebie zresztą dawała tyle, ile mogła.
    - Nie chcę panu zabierać za dużo czasu... - uprzedziła cicho, jakby chciała już wyjść, mieć wszystko za sobą. Bo też na prawdę z czystej grzeczności, nie chciała zawracać temu mężczyźnie głowy. Bo pewnie miał dużo rzeczy doz robienia. Czy coś...

    OdpowiedzUsuń