A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

So please be kind if I'm a mess


Lilith Johnson
31 latcukiernik w "Krainie Czarów"powrót po latachMilo

Pozwala, aby słodki zapach osiadł na skrzypiących drzwiach, drewnianych podłogach oraz na niedawno pomalowanych schodach. Chciałaby, żeby ciepło otoczyło ją ze wszystkich stron, aby mogła zapomnieć i rozpocząć na nowo. Na jej policzku pojawia się słodki ślad po czekoladzie, który miesza się ze słoną łzą.

Nigdy nie chciała, aby tak się stało. Marzyła o wyciągnięciu ręki i złapaniu gorących promieni, które co jakiś czas łaskotały ją po policzku. Uśmiechała się często. Uśmiechała się mocno. Teraz już nie ma tego uśmiechu. Jej marzenia umarły.
Z podkulonym ogonem wraca do domu. Przesuwa palcami po starych framugach, gdzie kiedyś matka zaznaczała ich wzrost. Pajęczyna pokrywa stare zdjęcia. 
Rodzice wyjechali zwiedzać świat. Młodsza siostra robi karierę jako chirurg, świetnie się bawi, chyba zapomniała o tym małym przylądku. Lilith wróciła do domu, chociaż również miała być córką, która odniesie sukces w jakimś odległym miejscu. Chciała odnieść sukces, lecz jej dziecko umarło i teraz nie ma pojęcia jak złapać oddech. Nie ma pojęcia jak powstrzymać drżenie rąk, a także podstępne, gwałtowne napady paniki.

Ukończyła kilka kursów we francuskich kawiarniach, chciała otworzyć własną cukiernię, a w międzyczasie czytać francuską poezję. Przez kilka lat mieszkała w małej kawalerce z kotem. Później z narzeczonym, którego poznała dzięki przyjaciółce.
Robił zdjęcia, kolekcjonował komiksy, przytulał ją kiedy się bała, pożyczał ciepłe, kolorowe swetry. Byli szczęśliwi, planowali znaleźć sobie większe mieszkanie, zaadoptować jeszcze kilka kotów. Gdy okazało się, że jest w ciąży, razem wybierali łóżeczko i małe kolorowe ubranka, razem malowali ściany w pokoju dziecięcym, razem kupowali wielkie, puchate zabawki. Razem płakali.
Nie mogła na niego patrzeć. Nie wiedziała, jak on może ją kochać, jak może ją przytulać i całować po tym, co się stało. Pewnego dnia po prostu uciekała, w środku nocy zabrała kilka ubrań, kilka wspólnych zdjęć oraz kota. Nie potrafiła przyjąć tej wielkiej miłości, którą on wciąż ją obdarzał. Nie rozumiała, dlaczego jej nie nienawidził, gdy sama tak mocno się obwiniała.


powiązania

14 komentarzy:

  1. [Witam nową duszyczkę w Mount Cartier! Nową-starą, bo widzę, że pani wraca po latach, a takie powroty z natury łatwe nie są, a tu jeszcze tyle złego się po drodze przytrafiło. Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. ;)]

    Farley & Hafza

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Dzień dobry. Jaka urocza i smutna ta pani. bidulka sama tak bardzo się obwinia :") To takie przykre.
    Karta bardzo ładnie napisana, podoba mi się ^^
    Witamy w Mount Cartier i życzymy szczęścia <3
    No a w razie chęci zapraszamy do siebie! ]

    Martha Melody Jones

    OdpowiedzUsuń
  3. [Widzę powiązania w karcie postaci i mam nadzieję, że kiedyś zostaną uzupełnione, bo postać jest na tyle ciekawa, że aż z chęcią zajrzę jakie relacje jej zmalowałaś :). Motyw z utratą dziecka wprawdzie przewija się przez scenariusze filmów, ale w MC mamy takową zagubioną przez stratę duszyczkę w stu procentach dla siebie i na pewno będziemy się z tego cieszyć. Lub pocieszać ją. Tymczasem masy wątków życzę! :) Baw się dobrze i jak najdłużej.]

    Scott, Andrew & Timothy

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witaj :)
    Postać taka smutna i zgnieciona wielkim światem. .. ehh przykro mi się zrobiło. Ale w tak spokojnym miejscu każdy łata swoje rany :)
    Karta napisana w iście poetyckim stylu! Mam nadzieje ze weną nie opuści Twojej głowy i pojawi się tego więcej ;) życzę dużo wątków i zapraszam do którejś z moich pań :D]
    Mina & Meredith

    OdpowiedzUsuń
  5. [Sama miałam zaproponować jakiś wątek ze Scottem, bo pasuje mi on najbardziej z moich chłopców do wątku z tą Panią. Odezwę się jednak w ndz, bo chwilowo mam wyjątkowo napięty grafik. Jeśli zapomnę, to krzycz! :)]

    Scott, Andrew & Timothy

    OdpowiedzUsuń
  6. [W Mount Cartier może być tylko lepiej! Szukasz może jakiegoś wątku, tak swoją drogą? Bo ja szukam, ale dla Farleya, muszę chłopa rozruszać, bo wisi nadaremno póki co, aż mi go szkoda.]

    Farley & Hafza

    OdpowiedzUsuń
  7. [A to jak wolisz Hafzę, to nie ma problemu! Tylko ostrzegam, to wariat jest, zakręcony jak słoik albo i gorzej. Mów, co by ci u niego podeszło i pokleimy wątek. ;)]

    Farley & Hafza

    OdpowiedzUsuń
  8. [ona sobie kompletnie nie radzi i to jest najlepsze! bidula boi się własnego cienia, a ja lubię jej stracha napędzać, przy każdej nadarzającej się okazji ;D chętnie skuszę się na wątek, oczywiście! moze by tak... by nasze obydwie panie zaskoczyła niepogoda, jakieś zerwanie chmury czy coś i by się chowały w ciasnej budce telefonicznej? ;) albo po prostu rudzielce by utknął w cukierni u Lilith? ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Podejrzewam, że ten pan ją pewnie w końcu odnajdzie, jeśli tak kocha :) W każdym razie, historia trochę smutna, mam nadzieje, że w Mount Cartier poczuje się, mimo wszystko, szczęśliwa :)]

    Ferran, Cesar & Tilia

    OdpowiedzUsuń
  10. [Skoro Lilith wróciła do domu po latach, to nie muszę się już nawet poznawać, są w podobnym wieku, więc powinni przynajmniej się kojarzyć. Nowy Jork niestety Hafzie w tej chwili nie w głowie. Myślę, że możemy spróbować z zajazdem, Lilith piecze, a Hafza, choć jest kucharzem z papierkiem, wciąż nie czuje się zbyt pewnie przy piekarniku. Mogłaby go coś poduczyć w zamian za jakąś przysługę, a przy okazji mogą doprowadzić do małej katastrofy w kuchni. ;)]

    Farley & Hafza

    OdpowiedzUsuń
  11. [super, że spodobał się pomysł! :D proponuję więc początek z wielką ulewą, burzą, piorunami i błyskawicami rozjaśniającymi niebo w połączeniu z mini budką telefoniczną hihihi ^^ niestety ostatnimi czasy mam problem z ogarnięciem wątków i czy będę bardzo bezczelna jeśli poproszę o zaczęcie - jakiś krótki wstęp? :D ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [W razie czego nie zapomniałam, ale niestety dołożyli mi dwunastkę w niedzielę, więc wątki odpadają. Także napiszę trochę później, jak tylko będę mogła. Mam nadzieję, że Cię to nie zniechęci do gry.]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  13. [Pozwoliłam sobie wpleść w odpis Twoją postać, ale to co robi, jak robi i po co robi pozostawiam Tobie. Ja opisałam tylko to co widzi Scott. Także opis jest wyłącznie jego interpretacją sytuacji.]

    Ci, którzy go znali, wiedzieli doskonale, że to w Mount Cartier czuje się najlepiej. Dokładnie w punkcie, w którym łoś zachowuje się jak codzienny gość, pałaszując bez stresu trawę pod gankiem, a sąsiad wie o Tobie więcej niż rodzony brat. Na końcu Kanady, ale w centrum swojego do granic nudnego, dorosłego życia. Według prognoz psychologów to właśnie teraz powinien przeżywać kryzys, był bowiem w czasie, o którym mówiono, że bywa zgubny dla facetów. Amerykańskie szkoły nie dotarły jednak jeszcze do badań nad tym kanadyjskim wypizdowiem, w efekcie czego kto nie miał okazji spotkać Scotta, nie wiedział, że w całej swojej chłopskiej dojrzałości jest ANTYsamcem. Stanowczy, ale niezdolny do odważnych decyzji. Honorowy, ale nigdy w obronie płytkiego ego. Męski wyłącznie na miarę miasteczka. Takim stworzyło go życie. I tylko złośliwi mówili, że stagnacja, w którą popadł, to efekt przekwitania. On sam uznawał to raczej za dobrą passę i pozytywną stronę spokojnej, niezmąconej przez głębokie dramaty egzystencji. W końcu sprawiedliwym było wobec losu stwierdzić, że kilka rozstań z kobietami to niewielka cena za swojskość, jakiej doświadczał na co dzień. Wprawdzie małomiasteczkowość sprawiała, że bywał zbyt przewidywalny, ale w całej swojej przewidywalności pozostawiał miejsce na charakter. Z konsekwencją w osobowości jeszcze nigdy nikomu nie było tak do twarzy. Nic dziwnego, że rutynowo, jak co dzień, sobotni poranek spędzał za domem na wyrąbie drewna. Nie przeszkadzał mu w tym letni zaduch, ani nawet pot spływający chyżo po karku. Nawet przed wakacyjną gorączką istniał pewien znany każdemu ratunek, a była nim rozpięta koszula. Tę strategię poleciłby każdemu, kto planował nanieść w grafik dnia zdrowy dla mięśni wysiłek fizyczny. W jego wykonaniu aktywność nie tylko przyprawiała o zmęczenie, ale również sprawiała satysfakcję. Pewnego rodzaju ukojenie, wniesione do psychiki wraz z penetrującymi ciało endorfinami.
    Nachylony nad sporych rozmiarów pniakiem, ze stosownym sprzętem w dłoni, wymierzał więc kolejny cios. Powietrze z cichym świstem spływało po metalowej powierzchni siekiery, a wraz z głośnym łupnięciem o suchy sęk, oczy rejestrowały pojedyncze łupiny drewna, wzlatujące ponad linię ramion. Tym właśnie była ciężka, ale jakże praktyczna praca wokół domu. Kto mieszkał w Mount Cartier, wiedział że zapewnienie opału na zimę to najważniejsza część zbiorów, zaraz po zbiorach plotek i ploteczek. Tymczasem oczy w przezorności przymrużone, zwieszone na rąbanym drewnie, mogły jej nie zauważyć. To uszy usłyszały pierwsze. Wpierw rozległe szuranie, a później kilka kolejnych, bardziej wyraźnych śladów ludzkiej obecności.
    Napięte muskuły drgnęły z zaskoczenia, gdy dźwięk przewracania się kamieni pod stopami powtórzył się kilkukrotnie, jak przy równomiernym kroku. Wstrzymując wszelki ruch, pozostawił ręce na rączce toporka. Tylko głowa podniosła się do góry, pozwalając, by mokre od potu włosy przylepiły się do czoła. Dokładnie w momencie, w którym siatkówka oka uchwyciła rozczochrane włosy, zgrabne kobiece nogi i ledwie przykrywającą połowę ud flanelową koszulę, zaciągniętą niedbale na ciało wraz z na szybko nałożonymi butami, o czym świadczył brak zawiązanych sznurowadeł.
    I chyba tylko uprzejmość nakazała mu szybko przejść od tak atrakcyjnego widoku do twarzy.
    — Ups. Obudziłem?
    Nie wiedział, czy bardziej dziwił go jej widok, czy własne pytanie. W myśleniu Scotta Finlaya pojęcie wolnej, leniwej soboty bowiem nie istniało.
    — Jest siódma z minutami… — dodał nieśmiało na swoje usprawiedliwienie.
    Nie. Zupełnie nie rozumiał, że niektórzy nie myśleli kategoriami rannego ptaszka.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  14. [Hej! Przepraszam za to nagłe zniknięcie, taka już moja wątpliwa uroda. Daj, proszę, znać, czy wciąż chcesz dostać ode mnie odpis, czy może masz dość mojego niegrzecznego znikania.]

    Hafza Tantway

    OdpowiedzUsuń