A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

.

– Kot zatrzymuje czas. – Stary zachichotał znów diablikowato. – Zatrzymuje go w sobie. Dlatego ciągle tak się spina, zakłębia i skupia. Ciężko pracuje, żeby ten czas zatrzymać. Pracuje przez całe życie. Kot jest słaby, delikatny. Łatwo choruje, łatwo go zabić. Musi się starać, żeby dożyć takiego wieku. I nie starzeje się. Wierz mi, kolego.
M. Płaza, Skoruń 

 Oparłszy na brzuchu ledwie co wyciągnięty z pieca kulisty bochen, krajała grube pajdy. Och, Jasieńku, mieli my ogród, w ogrodzie karmniki, do których wsypywało się zebrane palcem okruchy. W opuszczonych przez dzięcioły kordylierskie dziuplach kolonie zakładały sikorki kanadyjskie, a szyszki skryte między gałęziami poruszających się na wietrze świerków brzęczały jak dzwoneczki. W świecie, w którym igliwie deptało się bosymi stopami, wróblowate budowały gniazda na ziemi, a mewy w koronach drzew, nie trzeba było znać się na zegarku, żeby zagłębić czas. Rytm wyznaczała natura, doboszem życia była również praca.
Kiedy się narodziła, za kołyskę mogło jej robić pudełko po butach, a ważyła niewiele więcej niż zabiedzony kot. Niespełna trzydzieści lat później wiedziała, że lepiej skrywać się w tekturze niż w zaplombowanych trumnach i że aby zniszczyć, zepsuć, zranić nie potrzeba wielu sekund – tyle tylko, ile zajmie przetrącenie kociego karku.
Było ich dwóch, próżniak i łowny, a choć przed laty do niej nie lgnęli, z dzikimi miauknięciami wpadli w jej ramiona, kiedy wróciła, by budować grób. Niegdyś sięgające co najwyżej potylicy drzewa stworzyły wysoki, nieprzepuszczający światła mur, a z bogatej posesji ostało się tylko skromne miejsce na cmentarzu, z hojności – rozdawanie uśmiechów.
Nie ma już wiele, tylko kilka dobrych słów dla bliźnich, instynkt macierzyński bez ujścia i wiele strachu przed samotnością. Kilka spraw skrywa – łącznie z wadą wzroku; okulary zastępuje soczewkami bardziej z próżności niż z wygody. Potrzebuje bliskich relacji, ale niełatwo w nie wchodzi. Nie podnosi głosu, nie irytuje się szybko, ale też: nie wybacza, gdy ktoś zawiedzie jej zaufanie. Wrodzona łagodność, wyuczona asertywność, zimne dłonie, ciepłe serce. I kilkumiesięczne kocię w pudełku po butach.
Sovay Biville
29 lat – nauczycielka angielskiego w szkole publicznej w Churchill 

33 komentarze:

  1. [Witam serdecznie na blogu! :]
    Bardzo ciekawy styl karty; trudno o taki na grupowcach, o cytat tego konkretnego autora nawet bardziej! Także, masz ode mnie spory plus :)
    Napisałabym więcej, ale nawet nie wiem, jak sensownie skomentować taką treść, by nie zabrzmieć, hmm, zbyt płytko. Sovay przypadła mi jednak niezmiernie do gustu :)
    Życzę Ci udanej zabawy na MC i wielu ciekawych wątków! Jestem co prawda na urlopie zdrowotnym, ale w razie chęci zapraszam do siebie :)]

    Harry Preston

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, dawno nie czytałam tak łądnego opisu przestrzeni. Co więcej, wydaje mi się, że trafia on w sedno kanadyjskiego klimatu północy. Jak dobrze, że jest tu jeszcze ktoś, kto o godzinie 1:19 umie tak pięknie pisać. Coś czuję, że masz lekkie pióro i dobrą intuicję, także życzę Ci, żebyś obie te cechy spożytkowała na wątkach z Naszymi kochanymi graczami! No i oczywiście zostań jednym z nich jak najdłużej się da! :)

    Andrew, Scott & Timothy

    OdpowiedzUsuń
  3. [Racja; na grupowcach jego jeszcze bardzo niewielka twórczość raczej by się nie odnalazła. Miałam jednak bardziej na myśli to, że miło widzieć, że ktoś w ogóle go kojarzy ;)
    Jeśli chodzi o polskich pisarzy, to powiem, że często spotyka się Sapkowskiego i właśnie Kaczmarskiego ;) Ale pewnie zależy od bloga, prawdę powiedziawszy...
    O jejku, to niedobrze, że Harry Cię przeraża - zupełnie nie taki był mój zamiar :( To zdeterminowany człowiek, uparty, sarkastyczny i obecnie mocno złamany przez życie, ale żeby od razu przerażał...? Może w starciu z byłą żoną, ale to nawet nie byłoby draństwo, czy próba wywołania strachu, a instynkt samozachowawczy z jego strony :P
    Dziękuję za życzenia i raz jeszcze udanej zabawy! :]

    Harry Preston

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak w ogóle to jestem skłonna myśleć, że po prostu lubię Twój styl pisania, bo szczerze powiedziawszy, kiedy pisałam pierwszy komentarz, nie spojrzałam na nick, a teraz widzę, że my się przecież już znamy i to nie pierwsza Twoja KP, która mi się spodobała! Także to już przestały być moje domysły, tym razem to pewne: Ty po prostu do mnie trafiasz tym ładnym językiem.

    Jeśli będziesz chciała wątek z którymś z Panów, daj znać, pomyślimy nad nim :).


    Timothy, Andrew & Scott

    OdpowiedzUsuń
  5. (Ja może tak ładnie nie piszę i nawet nie wychwalę, bo zawsze wychodzi mi to trywialnie i koślawo, ale za to kocię w pudełku po butach mogę zaproponować wątek, który przyszłościowo być może przynajmniej w części zaspokoi instynkt macierzyński Sovay.)

    Jack Rogers

    OdpowiedzUsuń
  6. [Bardzo fajnie napisana karta - urzekła mnie! Witam serdecznie Ciebie i panią o bardzo ładnym imieniu. Chcę życzyć Wam samych udanych wątków, bo panienka jest świetna, i od groma weny (chociaż, sądząc po karcie, masz jej dużo). Bawcie się dobrze, a ja zapraszam do siebie, bo chętnie Was ugoszczę! :)]

    Ferran, Cesar i Tilia

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż, za inne konta nie mogę się wypowiadać, bo ich nie kojarzę :D. A co do wątku, to proponuję Andrew. Timothy jest chyba za młody, by szukać z nim powiązań, a Scott zbyt pasywny, by mogło wyjść z tego coś interesującego.

    No i w sumie proponuję banalne spotkanie w bibliotece: ona sięgająca po jakąś książkę, która jest ulokowana zbyt wysoko, on nieświadomy tego, że wszedł w konflikt interesów, dosięgający jej jako pierwszy.

    Ewentualnie druga wersja spotkania: on w aucie na drodze do Churchill, ona biegnąca za małym kotkiem, który czmychnął jej z domu. Pewnie dałby po hamulcach i sam wylądował z autem w rowie.

    Co ty na to?


    Andrew Walker

    OdpowiedzUsuń
  8. Będę cierpliwie oczekiwać

    Andrew

    OdpowiedzUsuń
  9. [A wiesz, że to o Thomasie myślałam, nadając Dylanowi imię? Tylko stwierdziłam, że jego rodzice są całkiem normalni i chyba wolą nazwać dziecko po kimś, kto jednak skończył choć nieco lepiej (no, stosunkowo). Nad fryzurą jednak Dylan pracuje. Możliwe nawet, że niedługo zrobi sobie trwałą.
    Kocham Imogen całym sercem!]

    Dylan

    OdpowiedzUsuń
  10. A to zależy czy wolisz ingerować w życie ordynarnego faceta z problemami (Ferran), radosnej niewiasty (Tilia), czy tutejszego, stanowczego acz w gruncie rzeczy miłego, obywatela (Cesar). Wszędzie znajdzie się miejsce, kwestia tego, jakie relacje wolisz prowadzić – mniej, czy bardziej skomplikowane :D]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Sapkowski jest obecnie chyba najczęściej cytowany... Acz przyznam szczerze, że czasami zastanawia mnie ile osób na grupowcach tak naprawdę jego książki przeczytało, lol...
    Na chwilę obecną jesteś jedyną znaną mi na blogach osobą, która Płazę czytała, może stąd taka reakcja z mojej strony ;) Nie zmienia to aczkolwiek faktu, że przedstawiłaś bardzo ciekawy styl karty :]
    Nie twierdzę, że Harry by nie wiedział jak się skutecznie pozbyć ciała, w razie potrzeby; albo, że nie umiałby się mścić... Ogólnie jednak niewielu uznałby za wartych brudzenia sobie rąk, a przede wszystkim jest lekarzem, przysięgał ratować ludzkie życie i tego się trzyma, nawet jeśli już zapewne nigdy nie będzie czynnie pracował w swoim zawodzie. Podsumowując, przed samym Harrym może nie uciekają, ale o Prestonach podobno w MC różne historie krążą :P]

    Harry Preston

    OdpowiedzUsuń
  12. [Faktycznie, Bob inspirował się Thomasem. Jak mogłam o tym zapomnieć, mój prowadzący od literatury byłby mną zawiedziony. :/ Kto wie, co się stanie z Taco za kilkadziesiąt lat! Może też go docenią.
    Dylan zaczyna więc zapuszczać włosy i chce zaciągnąć piękną Sovay do wątku. Mógłby się w niej nawet podkochiwać, choć i tak nic by z tego nie wynikło.]

    Dylan Ostberg

    OdpowiedzUsuń
  13. Lenka sama do końca nie wie czego chce i czego oczekuje od życia więc póki co piecze jedynie pierniczki. Ale masz rację. Podrabianie sernika jest smutne i miało być smutne!

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  14. [Ojejku jak ładnie napisana karta. <3 Jak tylko będę miała w planach napisanie takiej notki to z pewnością wezmę to pod uwagę, a się brzydko przyznam, że jeszcze żadnej w swoim życiu nie napisałam i czuję potrzebę, aby to zmienić. Więc może właśnie dzięki Chrisowi mi się uda przełamać i coś napisać.
    Gdyby Chris się nadawał do jakiejś bliższej relacji to z chęcią coś napiszemy. c: ]

    Christian

    OdpowiedzUsuń
  15. [Niesamowite imię – cudeńko! Czeeeść, dziękuję za powitanie i przemiłe słowa – och tak, jeśli chodzi o zdjęcie: to jest świetne i dziękuję wszystkim siłom za to, że Logan z „erką” powstał. : D Taki koniec na pewno byłby spektakularny i chyba niestety Leoś myśli, że jego przepisy BHP nie obowiązują, a szkoda. Sovay jest niesamowicie ciekawa, na co pewnie wpływ ma Twój niesamowity kunszt pisarski – chapeau bas. Karta jest wprost niewiarygodna i mówi tyle, ile powinna – takie mam wrażenie. Idealnie wszystko wyważyłaś i bardzo mocno Ci zazdroszczę. :< Mam jednak cichutką nadzieję, że kiedyś pokusisz się o notkę fabularną i będę mogła Ciebie czytać więcej. ;]

    mroczny LEO HOWLETT & urocza RONIA TRAVERS

    OdpowiedzUsuń
  16. [Żeby tylko Dolly Parton, kiedyś na topie była Gina Reed, nie jakaś tam Taylor Swift, która chyba nie ma pojęcia o prawdziwym country! Kto w ogóle słyszał o takiej dziewczynie, no dajcie spokój! Tak w ogóle to Gina właśnie urabia burmistrza, próbując zmusić go do podpisania dekretu, żeby w placówkach publicznych przynajmniej raz na godzinę była puszczana jej piosenka, ale ćśśś, to ściśle tajna informacja ;)
    Ha, miała być straszna, bardzo się cieszę! No cóż, Gina świetnie się bawi w roli sekretarki, może nieustannie uprzykrzać życie mieszkańcom, lecz ostatnio korytarze świecą pustkami... Ciekawe dlaczego ;) Ej, ej, trochę szacunku! Jakiego zera?! To chwilowe problemy, ona jeszcze się odbije od dna i zostanie wielką gwiazdą światowej muzyki! I Sovay będzie musiała zapłacić za swoje słowa! xD
    Czeeeść, masz strasznie intrygującą kartę, w dodatku nigdy nie spotkałam się z podobnym imieniem <3 Bardzo dziękuję ci za powitanie, od razu jakoś tak mi raźniej ;) ]

    Gina Reed

    OdpowiedzUsuń
  17. [Myślę, że relacja sama nam wyjdzie jak zaczniemy pisać. Nie ma co z góry zakładać jak ma być, pożyjemy zobaczymy. Pozwolimy losowi zadecydować jak nasze postacie skończą. Zapraszamy w takim razie do kliniki ze zwierzakami, ewentualnie my możemy złożyć wizytę domową już po godzinach. c: ]

    Christian

    OdpowiedzUsuń
  18. [O! Jak ja się cieszę, że są na blogu ludzie, którzy Sol pamiętają i dodatkowo mają o niej tak dobre zdanie. Miód na serce, bo to jest główny zamysł tej postaci: ma być przyjemna i miła w odbiorze, ma przypominać taką sąsiadkę do rany przyłóż, z którą chętnie człowiek zatrzyma się na chodniku i zamieni parę słów, bo wie, że zawsze otrzyma od niej pogodny uśmiech. To właściwie cała Solane, bez względu na to jak infantylnie to brzmi. Jest prosta i kocha MC bardziej chyba nawet niż braci, którzy mają już powoli po dziurki w nosie tej nory. :D
    Tak z zupełnie innej beczki... Jak patrzę na ten bardzo urokliwy, plastyczny tekst karty, to boję się, że nie podołam, ale chyba dałoby radę napisać jakiś wątek z tego ich bycia nauczycielkami i rówieśniczkami. Oczywiście jeśli tylko masz ochotę ;)]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  19. [Różnie to obecnie w blogosferze może być odbierane. :D Fakt faktem, że Solane to jedna z moich zabawniejszych postaci, do której bardzo lubię wracać^^
    Wiesz, zdradzę Ci mały sekret... Placówki mieszczą się tuż obok siebie, na jednym placu, z tym że po prostu wydzielona jest część dla tych młodszych i tych starszych, co by nie wchodzili sobie za bardzo w drogę i nie przeszkadzali nawzajem. Wydaje mi się więc, że nawet może im się zdarzyć natknąć się na siebie na korytarzu! Tym bardziej, że pytanie moje brzmi tak: Sovay uczy w części szkoły podstawowej czy w szkole średniej?
    A tak z innej beczki - pokusiłabym się chyba o pójście krok dalej ;) Wygląda na to, że są jednego z rocznika i obie wychowywały się w MC (wyprowadź mnie z błędu jeśli ona jest '88 a nie '87!), więc nic nie stoi na przeszkodzie, by przyjaźniły się jeśli nie od małego, to może chociaż od szkoły średniej, kiedy to dla przykładu przyszło im siedzieć w jednej ławce na niemal każdej lekcji, którą miały razem. Wydaje mi się, że Solane nie pogardziłaby taką koleżanką i utrzymywaniem tej znajomości także po zakończeniu edukacji. W końcu całe życie tylko z braćmi nie mogła siedzieć, więc... co Ty na taką przyjaźń? Solane wyjechała na początku stycznia i wróciła na początku kwietnia, więc całkiem niedawno. Pracę dostała niemal natychmiast, bo poprzednia nauczycielka się zwolniła nagle z powodu choroby i voila, jest Sol w szkole ;)]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Cześć i czołem! Karta jest taka, jak Auerbach - zwięzła, konkretna i mało poetycka.
    Za to ja prawie słyszę krzątaninę sikorek i miauknięcia, i przyznam, że stworzyłaś świetny klimat w tym opisie. ]
    M. Auerbach

    OdpowiedzUsuń
  21. [Cześć! Nie wiem dlaczego, czytając pierwszy cytat na myśl przyszedł mi dziadek Jack'a, który opowiada różne niestworzone historie :)
    Już kilka razy nosiłam się z zamiarem cupnięcia posady ratownika, ale do tej pory nie przychodziła mi na myśl żadna sensowna postać.
    Jeśli są rówieśnikami, to na pewno muszą się znać. Dam sobie rękę uciąć, że chodzili razem przynajmniej do podstawówki a pewnie i do szkoły średniej. I dawała mu ściągać na angielskim :)
    Jeśli więc masz ochotę i przede wszystkim czas na spotkanie po latach - zapraszam serdecznie :)

    Jack Higgins

    OdpowiedzUsuń
  22. [Musiałam wcześniej przeoczyć, ale styl tej karty tak bardzo mnie kupił, że będę chyba żebrać o wątek.
    Cześć!]

    bardzo zauroczona Penny Hewitt

    OdpowiedzUsuń
  23. [Auć... Kubeł zimnej wody. Nie będę kłamał, chęć do pisania spadła do minimum, ale spokojnie, poziom wstydu jest niezwykle wysoko, więc równowaga w naturze zachowana.
    Moja męska duma została zmasakrowana, ale dziękuje za zwrócenie uwagi, przyznam szczerze, że czytałem teks jeszcze ze dwa razy i części błędów, które powinny bić po oczach, nie widziałem (jak zmiana płci matki). Wychodzi zbyt długa przerwa w pisaniu i czytaniu, mózg się rozleniwił, czas się poprawić :D.
    Pewnie teraz zakopie się na jakiś czas w norze, liżąc rany na swym i tak nie istniejącym już ego, ale jeszcze raz dzięki, błędy zaraz w końcu poprawię.
    Szkoda tylko, że pierwsze wrażenie robi się tylko raz, bo teraz wyjaśnia się brak chętnych na wątki, no bo pisanie z analfabetą jest średnio przyjemne ;-) ;-/.

    Pocieszenie jest tylko takie, że Pani profesor nie pookreślała błędów na czerwono, oddając z oceną dopuszczającą, czy jak za oceanem "D-". Ale to pewnie przez tą delikatną i jednak dobra naturę Sovay ;-).]

    Eric

    OdpowiedzUsuń
  24. [W sumie wpadł mi pomysł na wątek, jakby była chęć.
    Może Eric nie ma zdanej matury i chce to naprawić, a Sovay pomaga mu z zaległościami z języka angielskiego. Oczywiście wszystko w wielkiej tajemnicy, bo co by w miasteczku o Vercie zaraz by gadali. Taki luźny pomysł.]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Chyba znudzili mi się depresyjni zamulacze podpierający ściany. I, ja wiem, że teraz się już takich rzeczy nie chwali, ale, ojejku, jak mi się imię Sovay podoba, jakoś tak dobrze idzie z kartą i z wizerunkiem (tego też się podobno już nie chwali, ale ja jestem starej szkoły).
    Za takie ładne powitanie mogę zaoferować wątek, chcesz może?]

    Farley Darmond

    OdpowiedzUsuń
  26. [Czy Twoja pani uczy w podstawówce, czy szkole średniej? Mam parę pomysłów, ale nie wiem, na czym się oprzeć. Jeżeli w grę wchodzi pierwszy wariant, to braciszek Penny mógłby wpakować się w jakieś kłopoty (np. bójkę), a że to na ogół bardzo grzeczny chłopiec, Sovay wezwałaby do szkoły opiekuna; babcia nie dałaby rady i musiałaby iść siostra Matta. Drugi wariant, jeśli jest to szkoła średnia, to podobna sytuacja, acz Penny wpakowałaby się w kłopoty, na przykład: Twoja pani, wyłaniając się zza zakrętu, trafiłaby na sytuację, w której Hewitt uderza dłonią w twarz kolegi z klasy i wzięłaby ją na rozmowę... W tym wypadku osobiście, nie przez pełnoletnich osobników. :D]

    Penny Hewitt

    OdpowiedzUsuń
  27. [ależ oczywiście, że poczekam. Szczególnie, że i u mnie krucho,a raczej bardzo różnie z czasem ostatnio. Spokojnie, jak będziesz miała czas to daj znać ;-)]

    Eric

    OdpowiedzUsuń
  28. Niebo miało ołowiany kolor a okolica zatonęła w gęstej, szarej mgle. Skrzypiący pod ciężarem butów śnieg był jedynym dźwiękiem, przerywającym głuchą ciszę w tej okolicy. Choć wielkimi krokami zbliżał się maj, mróz nie odpuszczał i dokuczał mieszkańcom wioski. W ciągu roku przeważały tu dni chłodne. Nawet latem temperatura rzadko przekraczała próg 20 stopni. Z jednej strony było to dość przygnębiające, ale chłód na dworze nie przekładał się w chłód w sercach mieszkańców. Kanadyjczycy potrafili odnaleźć tu spokój ducha i radość. Stan, w którym odczuwali prawdziwe szczęście.
    Jack lubił tę mieścinę i nie chciał wyrwać się stąd za wszelką cenę, ale Mount Cartier nie dawało zbyt wielu możliwości zatrudnienia czy rozwoju. Co sprytniejsi, radzili sobie z deficytem miejsc pracy, zajmując się robótkami ręcznymi w domowym zaciszu. Do tego trzeba jednak było mieć talent a takowego młody Higgins niestety po swoich przodkach nie odziedziczył. Imał się różnych zajęć, by trochę sobie dorobić. Chętnie pomagał mieszkańcom miasteczka, towarzyszył ojcu na polowaniach i nie bał się prawdziwej pracy. Aktywny tryb życia pozwolił mu wypracować dobrą kondycję fizyczną. Bystrości umysłu Bóg mu nie poskąpił, miał smykałkę do matematyki i fizyki, ale nie wiedział co z nią zrobić. Decyzję o wstąpieniu do wojska podjął zupełnie niespodziewanie. Pewnego tak samo szarego i zimnego dnia jak ten, poczuł dziwny impuls, który pchnął go do zmian. Być może byłby kolejną osobą, która uciekła szczęśliwie przed monotonią Mount Cartier gdyby nie pechowy splot wydarzeń, który zrujnował mu plany i kilka lat ciężkiej pracy. Wyrok skazujący zmusił go do powrotu na stare śmieci, ponieważ nie było innego miejsca, do którego mógłby się udać. Przez te wszystkie lata bywał tu tylko gościem a teraz musiał znów wdrożyć się w rytm, który tutaj bił. Nie było to łatwe. Wieść o tym, że złamał zasady użycia broni i był współwinny śmierci cywilów rozniósł się po miasteczku w zastraszającym tempie. Niektórzy chętnie odwiesiliby mu wyrok i wsadzili do więzienia na długie lata. Wydarzenie to urosło do wysokiej rangi, tak samo jak z dnia na dzień wzrastała ilość ofiar do których śmierci się przyczynił i liczba lat w zawieszeniu. Krążyły plotki że wywinął się dzięki łapówkom i znajomościom, że został wyrzucony i nigdy już nie będzie mu dane wrócić do służby w wojsku. Przynajmniej przez chwilę nikt nie zwracał uwagi na starego Higginsa, który coraz częściej zachowywał się tak, jakby był w zupełnie innym świecie, bo młodszy wywoływał większe emocje.
    A Jack robił swoje nie zwracając uwagi na oburzone spojrzenia. Przyjął posadę ratownika górskiego po tym, jak poprzedni zaatakowany przez niedźwiedzia postanowił raz na zawsze porzucić to zajęcie, opiekował się dziadkiem i nie wymagał zbyt wiele od życia. Góry dawały mu możliwość odcięcia się od świata i zbliżenia do natury. Po kilku latach wojskowej tułaczki było to lekarstwem na jego duszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Góry słynęły z tego, że pogoda zmieniała się tam w mgnieniu oka. Jack pamiętał o tym ale pomimo symptomów wyruszył z górskiego posterunku w stronę domu. Mieszkał na obrzeżach miasteczka, po drugiej stronie doliny. Dłuższa droga była znacznie prostsza, ale zwykle wybierał skrót. Przechodził przez ośnieżony las, omijał skalne zawalisko i przechodził po kładce nad strumieniem, który był niemal doszczętnie zamarznięty. Nie obawiał się tego, że się zgubi, bo znał góry jak własną kieszeń i miał zmysł orientacji w terenie. Nawet złe warunki pogodowe nie były w stanie wyprowadzić go w pole. Śnieg jednak tego popołudnia sypał z każdą chwilą mocniej. Porywiste podmuchy wiatru podrywały biały puch z ziemi i sypały prosto w oczy mężczyzny. Mrużył powieki brodząc dalej w śniegu. Jego krok musiał znacznie się spowolnić. Gdyby w tej sytuacji pośliznął się i złamał nogę, zapewne zostałby odnaleziony dopiero w lipcu. Po prawie dwóch godzinach wędrówki był już mocno zmarzniętym, chodzącym bałwanem. Idealnie komponował się z otoczeniem. Jego dom znajdował się po drugiej stronie wioski, u podnóża najwyższej góry. W tych warunkach dojście tam zajęłoby mu kolejną godzinę. Niewiele więc myśląc pchnął metalową oblodzoną furtkę pierwszego domu, który napotkał na swojej drodze. Śnieg docierał już niemal do okien, zupełnie jakby chciał przykryć całkowicie chatkę. Przebrnął przez drogę dzielącą go od drzwi domu i zapukał donośnie mając nadzieję, że ten dom jest zamieszkały.

      Jack Higgins

      Usuń
  29. Ojj... nawet nie wiedziałam, że tyle mnie nie było "postaciowo" na blogu. No ale nic, już nadrabiam nasze ustalenia i mam nadzieję, że one nadal są aktualne! ♥
    Rocznik na pewno nie robi większej różnicy, ale jeśli ma być to problem, to równie dobrze mogły się przyjaźnić i nie chodzić do jednej klasy, a Solane mogła jej na przerwach pomagać rozwiązywać zadania lub sama je po prostu za nią robić w kryzysowych sytuacjach skoro sama przerabiała taki sam materiał rok temu. Także dla mnie obie opcje byłyby dobre, sama dobierz sobie czy wolisz ten rok wcześniej do szkoły ją puścić (co nie robi mi żadnej różnicy), czy nie. ;)
    Niemniej tak, Solane cały czas siedziała w miasteczku, więc jak raz na ruski rok nie zadzwoniły do siebie, to na pewno wszystko się odrobinkę rozjechało. Chociaż Sol jak to Sol, pewnie przychodziła na herbatę, jak tylko dowiedziała się, że Sovay jest na chwilę w miasteczku.
    Na wszystko się zgadzam w tych ustaleniach i jedyne co dodam od siebie, to chyba to, że Solane dopiero w styczniu tego roku wyjechała (i wróciła początkiem kwietnia), więc wcześniej miały sporo czasu, żeby ewentualnie nadrabiać znajomość. Zależy czy chcemy pójść w aktualne przyjaźnienie się na całego, czy w początkową niezręczność (tutaj musiałybyśmy założyć, że panny pomimo mieszkania znowu w jednym miasteczku nie odnowiły wcale kontaktu i czuły się z tym trochę głupio). Niemniej cieszę się, że Sovay i Sol ostatecznie zostaną przyjaciółkami, bo ktoś do zwierzeń na pewno będzie im obu potrzebny!

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  30. [Okej, oczekuję niecierpliwie. c:]

    Penny Hewitt

    OdpowiedzUsuń
  31. Szczęk klamki i ciężki męski krok, roznoszący się po pomieszczeniu tuż po wejściu do biblioteki, rozbijają ciszę w pół. Solidne podbicie trapera, noszonego na zaś w razie kolejnej ulewy, okazuje się zbyt głośne, by można je tak po prostu zignorować. Obwieszcza więc swoją obecność w sekundzie styku podłoża z podeszwą . Raz… drugi… trzeci… Póki nie dociera do półki z książkami kanadyjskich autorów  rodzimych dla miejscowych, a obcych dla niego.
    Tomik Margaret Atwood to pozycja, która interesuje go najbardziej. Nie ze względu na pochodzenie pisarki, nawet nie przez wzgląd na jej twórczość. Po prostu. Wraz z wyprowadzeniem się z Nowego Jorku niemal na drugi koniec kontynentu, obiecał sobie, że z braku lepszych zajęć zacznie czytać. Alfabetycznie, rzecz jasna. Wbrew wszelkim założeniom nie potrafi jednak skupić się na tyle, by pochłaniać lektury w zadowalającym go tempie. Wciąż tkwi przy „A” i nie może dojść do „B”, mimo skromnego zasobu lektur, jakim szczyci się lokalna biblioteka. Jak się okazuje, Mount Cartier łapie go w sidła odrętwienia, pozbawiając motywacji do intelektualnych rozrywek. Tymczasem staje w pół kroku od obcej mu kobiety, zerkając na nią przelotem. Zignorowałby ją całkowicie, gdyby nie bliskość ciał, do jakiej się posuwa, chcąc sięgnąć po najwyżej położoną książkę. Poło jego jasnobrązowego płaszcza dotyka przy tym subtelnie kobiecego pasa, a on z wyciągniętą nad półką ręką, łapie sprawnie grzbiet tomiku poetyckiego. Wypowiedź kobiety dociera do niego w ułamek sekundy później.
    — ...to? — pyta jakby dla pewności, wznosząc do góry swoją zdobycz. Jest niemal pewien tego, iż odpowiedź będzie twierdząca, dlatego nawet na nią nie czeka — Nie da rady. Jak jej teraz nie przeczytam, to potem do niej nie wrócę.
    To akurat święta prawda. Jego zorganizowanie kończy się na umiejętności wyboru książki pierwszeństwem litery, ale gdyby miał zrezygnować z porządku alfabetycznego, totalnie by się w tym pogubił. Dlatego właśnie nie jest skłonny do dzielenia się lekturą.
     Ale częstuj się innymi. Są Twoje  dodaje bez skrępowania, kładąc rękę na ramieniu nieznajomej w ramach pokrzepienia. Gest ten trwa krótką chwilę. Zaraz potem wymija ją, otwierając tomik na przypadkowej stronie.

    [Bez obaw, nie pomyślałam, że kierujesz postacią :)]

    Andrew

    OdpowiedzUsuń
  32. [Myślę, że po części i to, i to. Nie ma lepszego miejsca do pisania niż blogi grupowe. Ciężko jest nie wrócić. :)]

    Sam Rowley

    OdpowiedzUsuń