Maeve O'Malley
Twierdzą, że skończy jak jej matka. Trzydzieści lat temu córka lokalnego cieśli wróciła z Europy z masą historii, pamiątkami dla wszystkich sąsiadów oraz irlandzkim narzeczonym. Fion O'Malley, ekscentryczny astronom, był atrakcją Mount Cartier przez kolejne miesiące nim mieszkańcy przestali zwracać uwagę na jego drobne dziwactwa. Jego ślub z Sandrą Palmer był już wydarzeniem radosnym dla wszystkich, a ich córka, i jedyne dziecko, przez kolejne lata zachwycała lokalną społeczność w szkolnych przedstawieniach w roli Królewny Śnieżki. Jednak mimo próśb męża, Sandra nie zrezygnowała z pracy na kutrze rybackim i, tak jak Fion przez całe lata przeczuwał, któregoś dnia nie wróciła, pozostawiając ośmioletnią Maeve i zdezorientowanego Fiona, który nagle poczuł się w Mount Cartier szalenie samotny. Mieszkańcy zaczęli go unikać, kiedy przestał ukrywać, że prowadzi konwersacje z samym sobą.
Mówią, że jest stuknięta tak jak jej ojciec, którego można czasami spotkać, kiedy lata w nocy po okolicy i który mówi już niemal wyłącznie po irlandzku. Przez prawie dwadzieścia lat zdążył zapracować na miano miejscowego dziwaka, żyjąc w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości i tylko córka dba, by nie stała mu się krzywda. Że coś jest nie tak zrozumiała, kiedy poszła do szkoły średniej. Paradoksalnie zbliżyło ją to do taty i oddaliło od całej reszty. Wycofała się do jego świata - świata książek i gwiazd - i przestała przejmować się plotkami i tym, że ludzie czasami milkną, kiedy wchodzi do sklepu.
Powiadają, że miała romans z przyjezdnym pisarzem, którego jednak odprawiła z hukiem, kiedy zasugerował, że powinna oddać ojca do zakładu. Nie wyobraża sobie, że Fionem mógłby zająć się ktoś inny. Nie sądzi, by to przeżył. A ona nie mogłaby żyć wtedy sama ze sobą i wyrzutami sumienia. Nie uważa tego za więzienie, a tata nie jest kulą u jej nogi. Tak jak on, nie myśli o przyszłości, choć jemu przychodzi to zdecydowanie łatwiej.
Na pytania o samą Maeve, ludzie kręcą głową, mówiąc, że to dobra dziewczyna, która ciepło się uśmiecha i nie odmawia pomocy, jednak nadzieja dla niej przepadła, gdy lata temu nie odseparowano jej od tego irlandzkiego wariata.
Maeve jednak czuje pełnię szczęścia, kiedy w swoich turkusowych kaloszach próbuje dogonić podekscytowanego ojca, przedzierającego się przez las, i kiedy po zmierzchu pozwala mu wierzyć, że wcale nie zna wszystkich gwiazdozbiorów, które Fion z radością pokazuje jej regularnie przynajmniej raz w tygodniu odkąd sięga pamięcią.
Trochę eksperyment, ale mam nadzieję, że Maeve się tutaj jakoś przyjmie, bo mam do niej słabość. Kartę sponsorują Pratchett i tumblr. Jestem otwarta na propozycje. c:
[Och, co tu tak cicho? Witam serdecznie na blogu! :) Maeve wydaje się całkiem przyjazną osóbką i z chęcią wraz z Theodorem ją poznamy. On też czasem jest uznawany za dziwaka, który gada sam do siebie i przejawia niecodzienne zachowania, więc zapewne ani dziewczyna, ani jej ojciec go nie wystraszą. Zapraszamy pod KP, jeśli znajdzie się ochota na wątek ;)]
OdpowiedzUsuńTheodor Black
Muszę przyznać, że zdjęcie sugerowało od samego początku smutną historię i po części taką nam zafundowałaś, ale! Nie sądziłam, że będzie się ją tak lekko czytało oraz że Maeve okaże się taką przyjazną i ciepłą duszą. Dodatkowo zaprezentowany obraz był tak ładnie opisany, że bez trudu wyobraziłam sobie Twoją pannę w tych kaloszach i z tym szalonym ojcem, który wcale nie jest taki szalony. Wydaje się być bardzo miły z tą swoją pasją do gwiazd ;)
OdpowiedzUsuńNa koniec pożyczę Wam tylko dużo ciepła i radości w naszych zimnych stronach. Nie zrażaj się tylko ciszą, bo u nas zwykle koło weekendu jest trochę głośniej i tłoczeniej. A najlepiej to sama zagadaj do ludzi, bo tutaj to nikt nie gryzie, szczególnie rodowitych mieszkańców! ;)
Vivian
[Nie ma nic do wybaczania, możesz go tak nazywać, choć średnio to pasuje do takiego chłopa, jakim jest Theodor (no, może do charakteru i usposobienia już bardziej niż do wyglądu :)). Ja bym ich widziała w dosyć przyjaznym, luźnym powiązaniu. Theo mógłby słuchać wykładów o gwiazdach dziewczyny, a także jej ojca, gdyby ten chciał się przyłączyć. A wątek moglibyśmy zacząć od tego, że Fion zaginął gdzieś późnym wieczorem, a dziewczyna obawiała się iść samotnie na poszukiwania w okolice lasu, bo już zaczęło się ściemniać, a odgłosy spomiędzy drzew zdecydowanie wskazywały na obecność dzikich zwierząt. Chyba, że masz inny pomysł, to z chęcią wysłuchamy ;)]
OdpowiedzUsuńTheodor Black
[O, to bardzo się cieszę, że pasuje. W takim razie my grzecznie czekamy na zaczęcie :)]
OdpowiedzUsuńTheodor Black
[Maeve ma świetną nić z ojcem, z tego co wyczytuję w karcie, a to przecież najważniejsze! Na pewno znajdą się w Mount Cartier tacy, którzy będą wspierać rodzinkę ile wlezie, bo zarówno panienka O'Malley, jak i Fion, wydają się mega przyjacielscy. Swoją drogą, tu w mieścinie bardzo dobrze widać nocą gwiazdy – pan O'Malley mógłby przeprowadzać naprawdę ciekawe wykłady na temat kropeczek dekorujących sklepienie... Szkoda tylko, że Sandra nie mogłaby już w nich uczestniczyć tu na ziemi. Cześć! Bawcie się dobrze i zostańcie z nami na długo, bo Maeve to naprawdę urocze dziewczę! :)]
OdpowiedzUsuńCesar Calderon & Tilia Marchand
[Ale ciekawe imię, jeej ^^ Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że moja Kat również zalicza się do grupy osób z różnymi dziwactwami, ona to chyba od zawsze była trochę wyalienowana. Dopiero od pewnego czasu ludzie w sklepach przestali milknąć, kiedy obok nich przechodziła. Mogę się założyć, że ten irlandzki wariat jest w gruncie rzeczy przemiłą osobą:) Postać Maeve napawa mnie pewnego rodzaju radością i spokojem, to miłe uczucie. Mam nadzieję, że zadomowisz się u nas na dłużej.]
OdpowiedzUsuńKat