A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Cedric Clairmont

Cedric Clairmont

30 lat lekarz FC: Olivier Dion

Nunatak i Nunaaka Sedna
Urodził się w Mount Cartier jako syn francuskojęzycznego przyjezdnego z Montrealu i potomkini islandzkich osadników z Manitoby. Starsza siostra Charlotte (35 lat) i młodsza przyrodnia siostra Lily (19 lat). Po ukończeniu szkoły średniej wyjechał na studia medyczne do Winnipeg, już jako nastolatek bardzo interesował się medycyną i pomagał lokalnemu lekarzowi jako ochotniczy sanitariusz. W tym samym czasie jego rodzina przeniosła się na południe. Cedric, który pokochał Mount Cartier, postanowił wrócić tutaj po ukończeniu studiów. Odziedziczył rodzinny dom. Po studiach przez cztery lata pracował w szpitalu w Toronto, cały czas marząc o powrocie do rodzinnej osady. Wreszcie rzucił pracę i wprowadził się do Mount Cartier, gdzie mieszka z dwoma psami rasy Alaskan malamute, które wabią się Nunatak i Nunaaka. Poza tym jest właścicielem rudej kotki o imieniu Sedna. Cedric jest spokojnym mężczyzną, nie traci opanowania nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Lubi pomagać innym, długie wędrówki wokół Mount Cartier i długie wieczory przy kominku. Poza tym nieco boi się, że wyjdzie na jaw jego orientacja.

18 komentarzy:

  1. Pierwsze co przyszło mi na myśl: Eli pewnie bardzo postara się o to, żeby orientacja Cedrica wyszła na jaw. Oczywiście wszystko przypadkiem, w każdym razie możemy jakoś wykorzystać fakt, że Himes jest otwartym gejem. Nie wiem o jakiej dokładnie orientacji mowa w przypadku tego uroczego doktora, ale jeśli jest homoseksualistą to mam takowy plan:
    Eli cały się poharatał kiedy z własnej nieostrożności schodził stromym zboczem w lesie, więc zawitał u Clairmonta. No i tutaj dochodzimy do sedna. Himes nigdy wcześniej nie miał styczności z tym przystojnym doktorem, więc najzwyczajniej w świecie podniecił się, kiedy ręce doktora zaczęły go badać. Ewentualnie, jeżeli nie łykasz takich dosadnych sytuacji, możemy założyć, że Eli przyszedł na wizytę poharatany i w żartach zaczął "dostawiać się" do doktora. W tej sytuacji Cedric zapewne by się stresował, że może w którymś momencie znajomości się w czymś zdradził.
    No nie wiem, dziś piszę dość chaotycznie, ale mam nadzieję, że mimo to nadążysz za moim nieskładnym wywodem.

    PS. Cudowna postać, tylko gdybyś dała mu tak 30 lat to by była jeszcze cudowniejsza, bo wszystko zgadzałoby się z minimalnym, dozwolonym wiekiem lekarza na blogu :P

    Eli Himes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł na poznanie przy badaniu jak najbardziej super, bardzo mi się podoba. Doktor Ced lubi przystojnych pacjentów, a że jest dość nieśmiały, to pewnie będzie się rumienił, szczególnie jeśli zauważy, że Eli się podniecił.Pacjent będzie zatem wiedział, że działa na Cedrica.

      Ps. Dlaczego automatycznie założyłaś, że jestem dziewczyną? :D

      Usuń
  2. [Odnoszę nieodparte wrażenie, że jeszcze chwilka, a to miasteczko będzie zamieszkiwane w większości przez ogromne psiaki, a nie ludzi, ale co poradzić, jak tu większość samotnych ludzi. Szukają towarzystwa na długie, zimne noce w czworonogach ;D
    Bardzo dobrze, że mamy w końcu lekarza, co by wszystkie starsze panie mogły pójść ponarzekać sobie u niego na bolące stawy, a nie w sklepie. Candoverowie na pewno się ucieszą z takiego obrotu sytuacji!
    Udanego życia w naszym spokojnym (i leniwym) miasteczku ;)]

    Solane Candover/Ryan Rissanen

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! W takim razie jeśli zdążę to zacznę wątek w nocy, chyba, że mnie w tym uprzedzisz ;).

    Sądząc po rozłożeniu płci na blogu miałam 90% szans, że trafię z końcówką żeńską. Jeśli nie trafiłam, przepraszam. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witam się ładnie :) Nie wiem, czy Kat i Cedric by się dogadali, moja brunetka jest wybredna co do swojego towarzystwa. Na razie i tak mam pełny zestaw wątków, a nie chciałabym kogokolwiek olewać, więc na ten czas od siebie nic nie mogę zaproponować. Ale życzę Ci udanej zabawy na blogu i wielu przygód z panem doktorem.]

    Kat

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jeżeli tylko zwolni mi się miejsce, wpadnę do Ciebie :) A jeżeli Tobie do głowy wpadnie jakiś ciekawy pomysł, też pisz.]

    Kat

    OdpowiedzUsuń
  6. Że też zachciało mu się wieczornych spacerów po lesie. Tyle razy słyszał od ludzi, że późne wypady w plener nigdy nie kończą się jak zaplanowano, a mimo to sam musiał sprawdzić tę teorię, uświadczony w tym, że w końcu przerwie złą passę. A gdzie tam! Tylko utwierdził się w przekonaniu, że las Quicame nie lubi gości nocą. Wystarczyło mu piętnaście minut między gęsto rozstawionymi drzewami, by zahaczyć o jeden z konarów, wystających złowieszczo nad glebą. Piętnaście minut, po których zjechał na grząskim gruncie w dół, jak postać z kreskówki. A trzeba wspomnieć, że wbrew temu co pokazują w telewizji, ślizganie się po rozmokłej ziemi to nic przyjemnego. Teraz to wiedział, a nawet więcej, poczuł.
    — Szlag by to! — warknął niezadowolony, gdy cały uwalony ziemią, z koszulką rozciętą na plecach i z butami obłoconymi niemal do cholewki, zdał sobie sprawę z tego, że drzwi do gabinetu lekarskiego są już zamknięte. Na nic zdało się szarpanie i klęcie na wszystkich bogów świata. Jedyne, czego się nabawił to nadprogramowego bólu rozciągającego się od grzbietu aż po drętwiejący z wolna bok. Sądząc po ilości krwi sączącej się z rany, obrażenie wymagało zaszycia, ale o doktorze ani widu, ani słychu.
    — No kurwa, jak potrzebujesz to nikogo nie ma!
    Nie był pewien, czy jego narzekanie można było nazwać wołaniem, ale na pewno słyszał go cały korytarz, o czym przekonał się, gdy zerknął w stronę schodów. Pan Doktor, o którego istnieniu do tej pory nie miał pojęcia (serio, od kiedy zmienił im się lekarz w Mount Cartier?!) chyba przystanął, co Eli od razu wykorzystał.
    — Hej, Ty tam. Może się mylę, ale jeśli jesteś tutaj żeby ludziom pomóc to... to dobry moment. Bo ja właśnie Ciebie potrzebuję — to mówiąc nie ruszył się spod drzwi gabinetu, sugerując tym samym, że domaga się przyjęcia.

    Rozruszam Eliego potem, tak długo nim nie grałam, że się nieco rozlazł. Ale będzie lepiej.

    Eli Himes

    OdpowiedzUsuń
  7. [A dziękuję za miłe słówko, taką mniej więcej miałam wizję tworząc kartę. :3 Oj pewnie tak, a przy każdej wizycie czeka ją sporo kichania, tak czuję! Masz ochotę wyklepać coś na tej podstawie, zostawiasz rozpoczęcie mi, a może wolałabyś ustalić jakieś szczegóły przed wątkiem?]

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdyby sprawa nie była poważna, w ogóle by tutaj nie przychodził. Jego duma nie pozowoliłaby mu wtargnąć do przychodni z byle powodu. Bo przecież mężczyźni to prawdziwe okazy zdrowia. Zawsze i wszędzie. Tak zwykło się przyjmować, a Eli wcale nie zamierzał łamać tego stereotypu. Do momentu kiedy nie doznał poważnego urazu. Rozcięta rana to jednak dostatecznie twardy argument świadczący o jego chwilowej niedyspozycji i kiedy już przekonał samego siebie, że to nie wstyd korzystać ze swojego ubezpieczenia w momencie gdy przypadek woła o pomstę, doczłapał się grzecznie do gabinetu lekarskiego, jak przystało na rozsądnego pacjenta. Pozwolił nawet podprowadzić się do kozetki, bo przecież szarpanie się na środku korytarza z nadgorliwym doktorem to żadna rozrywka. Większą było już rozbieranie go przez tego młodego, atrakcyjnego mężczyznę, ale tę kwestię z uprzejmości przemilczał. Nie to, żeby kiedyś dbał o reputację i opinię dżentelmena, czasami jednak potrafił się podwściągnąć. To był jeden z tych dni i tych chwil.
    — Nie. To tylko noc zastała mnie w lesie. Spacer zacząłem długo przed zmrokiem — to mówiąc nie potrafił skupić się na niczym innym niżeli na igle i dłoniach, które ją trzymały. Czuł się trochę jak w filmie o Frankensteinie. Noc, ciemny gabinet, lekarz i on. Brakowało tylko piorunów w tle. No ale czego się nie robi dla zdrowia... rozważał opcję wkłucia się w żyłę, póki nie dowiedział się, że szpilę wbiją mu gdzie indziej.
    — W pośladek? Nie ma mowy — mimo wcześniejszej pokory, machinalnie cofnął ramię i siebie całego. Podniósł się do pozycji siedzącej, ani myśląc rozbierać się ze spodni. Może i miał słabość do przystojnych facetów, ale nie na tyle by wykonywać każde polecenie, a już na pewno nie na tyle, by świecić gołym tyłkiem przed obcym gościem. Środki domięśniowe już dawno powinni zastąpić czymś mniej przytłaczającym i szczerze mówiąc jeśli miał wybierać pomiędzy pełnym negliżem, a krótkotrwałym bólem, drugi wariant nie wydawał mu się wcale taki straszny.
    — Poboli, poboli i przestanie... także, Wiktorze, idziemy na żywca! — sam nie wiedział czy doktorek załapał nawiązanie do Frankensteina, ale nawet jeśli nie, nie czuł się w obowiązku do tłumaczenia mu tego. Znacznie chętniej obserwował jego poczynania niżeli angażował się w rozmowę.
    — Poza tym, Cedricu, obawiam się, że jest tylko jeden sposób, który zmusiłby mnie do wypinania się przed Tobą i możesz być pewien, że nie jest nim igła.
    Bezczelność miał we krwi, ale dbanie o swój interes przebijało nawet tę wrodzoną butność. Rzecz w tym, że już teraz był nieznacznie pobudzony za sprawą przelotnego dotyku, i po co miał pogarszać ten stan?

    [Mam drobną prośbę: dasz radę prowadzić wątek tak, żeby nie kierować Himesem? Ciężko mi się gra, kiedy muszę uwzględniać reakcje, które do niego nie pasują, jak np. potulne wystawianie ręki czy ogólne milczenie przy jego narwanym charakterze :P]

    Eli Himes

    OdpowiedzUsuń
  9. [Cześć! Fajnie, że pojawił się w MC lekarz (od razu mam skojarzenie z serialem przystanek Alaska) No i muszę zapytać: co Wy wszyscy macie z tymi psami? Do której karty nie zajrzę, tam psy :D Nie żebym miała coś przeciwko, ale jak wyobrażam sobie MC to na każdym rogu widzę puchatego psa hehe. Wracając do skojarzeń, jak mówię Cedric, to myślę Harry Potta, ale może mi przejdzie ;>
    W każdym razie życzę u nad dobrej zabawy, niekończącej się weny i samych wspaniałych wątków!]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  10. [Hej, hej ;) Ja tu przymierzam się do zaczęcia tego wątku w sklepie tylko wolę się upewnić, bo nie lubię pisać na darmo - jesteś tutaj jeszcze z nami? ;)]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  11. [W zasadzie to tak sobie pomyślałam, że mogliby się na siebie napatoczyć gdzieś "na mieście", a jako że Audrey stosunkowo niedawno przybyła do Mount Cartier, Cedric mógłby usłyszeć jak kicha czy coś w ten deseń i zaoferować się jako lekarz, bo Wrong sama z siebie by się raczej do niego nie wybrała, pasuje? :D]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Pewnie brzmi to jak przekupstwo, ale nic z tych rzeczy: chcę tylko poinformować, że o ile wyrazisz chęć do dalszej gry i zapiszesz się na listę obecności, to uważam nasz wątek za jak najbardziej aktualny. Powoli wracam do życia, więc staram się ogarniać moich panów ;)]

    Declan, Scott & Eli

    OdpowiedzUsuń
  13. W zasadzie Eli nie miał zielonego pojęcia o tym, że Cedric woli chłopców. Nie zwrócił uwagi na to, że tak się przy nim spina, a rumieńce wziął raczej za naturalną reakcję na wysoką temperaturę. Gabinet był ciepły, przystosowany pewnie do roznegliżowanych pacjentów, więc siedzenie w kitlu i pełnym ubraniu nie mogło być wygodne. Co się tyczy natomiast nawiązań do seksu, wynikały raczej ze zwykłej chęci interakcji, a nic tak mocno nie zagrzewało do rozmowy jak podteksty. Wprawdzie gadki takie jak ta szły w dwie strony — albo prowadziły do bójki, albo do zacieśnienia znajomości (częściej jednak do bójki), ale kto by się tym przejmował. Himes już dawno przyzwyczaił się do tego, że w tym mieście nic nie uchodzi człowiekowi na sucho. Każda jedna zagrywka zostawała rozdmuchana, utrwalona w postaci plotki, przeinaczona i tysiące razy rozpowiedziana. I tak do czasu aż ludzie nie znajdowali sobie nowego tematu do rozmów.
    Tymczasem szpatułka była marnym substytutem znieczulenia, ale skoro tylko na to mogli sobie pozwolić, Eli odebrał ją prawie pokornie, czując pod palcami szorstką fakturę drewna. Dziwny sposób na uspokajanie pacjentów, ale nie jemu było to oceniać. On tylko mógł nieco pomarudzić na swój własny dyskomfort i to właśnie planował zrobić, gdy lekarz wręczył mu szklaneczkę z whisky. Zanim zgodził się na zszywanie go bez większego przygotowania, musiał mieć pewność, że wykorzystali wszystkie możliwości. Domięśniowe podawanie leku wciąż nie wchodziło w grę, ale...
    — Nie wierzę, że nie macie tutaj znieczulenia miejscowego.
    Przychodnia bez możliwości podania leku bezpośrednio w miejsce zabiegu to marna reklama dla miasteczka, więc liczył na to, że Cedric jednak się nad tym wszystkim zastanowi i poda mu coś, co zadowoli ich obu. Przecież jako pacjent miał prawo wybrać sobie metodę znieczulania, do cholery!
    — A jak nie masz odpowiedniego środka to ja potrzebuję więcej tego — podniósł szklaneczkę whisky, wskazując bezpośrednio na zawartość szkiełka, o którym była mowa i jak gdyby nigdy nic upił ją w całości, ignorując fakt, że Cedric był już gotów do zabiegu. Właściwie nawet mu utrudnił pracę, schodząc z kozetki, a tym samym, oddalając się od rąk lekarza. Wszystko w celu zaspokojenia swoich potrzeb. Jedną z tych, którą posiadał każdy człowiek było poczucie bezpieczeństwa, a to zostało naruszone wraz z wizją zszywania go na żywca. Jasne, sam to zaproponował, ale przecież nie mówił tak do końca na poważnie.
    Nie przejmując się za bardzo reakcją lekarza, podszedł do biurka, odstawiając szklankę, a w zamian biorąc do ręki całą butelkę z trunkiem.
    — Chcesz trochę? — oparł się wygodniej pośladkami o biurko, w impulsie wystawiając przed siebie własność Cedrica, równie szybko rezygnując z tego głupiego pomysłu. — Może lepiej nie, chuj wie jak szyje się z procentami w krwiobiegu.
    Z egoizmu się nie wyrasta. No więc już bez żadnych skrupułów przechylił butelkę i zamoczył usta w alkoholu. Jeśli miał doświadczyć bólu to wolał się przed tym porządnie upić.

    Eli

    OdpowiedzUsuń
  14. — Uroczy jesteś — sam nie wiedział co dokładnie ma na myśli. Czy to mimowolne przyzwolenie na picie w gabinecie, czy może bardziej deklarację o dołączeniu na popijawę po zabiegu. Do czegokolwiek by jednak nie nawiązywał, w gruncie rzeczy mówił szczerze. On sam nigdy nie potrafił wpisać się w kategorię człowieka ujmującego, więc kiedy tylko na horyzoncie dostrzegał osobnika o urokliwości i charyzmie wyższej od ameby (co w zasadzie było całkiem pospolite), automatycznie przełączał się na tryb docenienia. Może rzadko kiedy mówił o tym głośno, ale szanował ich wszystkich. Nawet tych, którzy nie szanowali jego.
    Tymczasem alkohol miał na celu załagodzić myśli, zamknąć obawy na dnie szklanej butelki z whisky. Strach był domeną słabych umysłów, ale walczenie z nim to broszka roztropnych, więc może niezbyt elegancko, ale skutecznie radził sobie ze swoimi bolączkami. Jeśli ktoś tego nie rozumiał, to mógł przynajmniej to zaakceptować.
    — Umieranie przewiduję przy trzeciej butelce — uśmiechnął się nikle, pozwalając sobie na ten wątpliwej jakości żart, zaraz jednak wzniósł żywo butelkę, manifestując swoją zdolność do radzenia sobie z każdą ilością alkoholu. Może nie miał mocnej jak byk głowy, ale słabą też się nigdy nie charakteryzował.
    — Twoje zdrowie! — to mówiąc upił kolejną dawkę trunku, obserwując poczynania doktora. Począwszy od darowania mu butelki, a skończywszy na gotowości do pisania.
    — Eli… Himes.
    Nawet po zdradzeniu tożsamości nie był pewien, czy w metryce pojawi się odpowiednia nota, ludzie mieli tendencję do przekręcania imion, szczególnie tak głupawych jak jego, ale... w zasadzie wcale go to nie obchodziło.
    — Tylko daruj sobie resztę, bo kiepski jestem w tym całym podaj-zapisz czymś. Poprzedni facet miał gdzieś tutaj teczki, tam jest wszystko — to mówiąc wystawił przed siebie butelkę, sugerując, że koniec na dziś z whisky. Przynajmniej na ten moment. Tak po prawdzie to i tak już teraz czuł na sobie skutki alkoholu, a później mogło być już tylko gorzej. Na razie to język rozwiązywał mu się pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Przepraszam, ale usuwam Eliego, bo nie wyrabiam ze wszystkimi postaciami. Szczególnie, że teraz bywam w internetach od odskoku. Ale zachęcam do dalszej gry. Mogę nawet popytać kogoś ze swoich znajomych, czy nie chciałby dołączyć z jakimś gejem na MC :).]

    Andrew, Scott & Eli

    OdpowiedzUsuń
  16. Się nie przypominasz, a przecież jesteś z Nami już od lipca! To świetny wynik, który należy nagrodzić. Z tej okazji z przyjemnością i bez żadnego zawahania chcielibyśmy podarować Ci ikonkę, Zadomowiony. Trzymaj się cieplutko w Mount Cartier, a jak jeszcze nie znalazłeś partnera do wspólnego biesiadowania przy kominku, to czas zacząć poszukiwania! Kto wie, może uda Ci się zadomowić nie samemu, ale z kimś? :) Tego Ci życzymy!

    OdpowiedzUsuń