Nathan Howard
Wszyscy
znają go jako nieco zdziwaczałego zegarmistrza, który mieszka i pracuje na
poddaszu tego małego bloczku, za którym rośnie drzewo o konarach tak
rozłożystych, że wydaje się jakby chciało nimi objąć cały świat. Zapamiętajcie
to drzewo. Jest bardzo istotne dla tej opowieści.
Nathan
naprawdę kocha zegary. Całe jego maleńkie mieszkanko wypełnia tykanie wielu
mechanizmów, tych z kukułką, elektrycznych, małych budzików i wielkich,
stojących dzieł sztuki. Miarowe tik, tak, tik, tak, dzień, noc, dzień, noc. Nie
wychodzi zbyt często ze swojego azylu. Woli siedzieć w tej zegarowej ciszy i
zagłębiać się w labirynty obciążników, przekładni i sprężynek. Nie jest to
łatwy kawałek chleba teraz ludzie mają telefony, które robią dużo więcej, niż
samo odmierzanie czasu. Nikomu niepotrzebne są zbierające kurz relikty
przeszłości, którymi on wypełnił swoje życie. Utrzymuje się zatem głównie z
sentymentalnych staruszek, które odmładza sam jego widok. Z dziewczęcym
rumieńcem na pomarszczonych twarzach zagadują na ulicy, a on z nieodmiennym
uśmiechem filmowego amanta z dawnych lat całuje ich dłonie i zapewnia, że ten
jeden, wyjątkowy model będzie gotowy już na dniach i nie może się już doczekać
ich wizyty w sklepie. Tak naprawdę nie cierpi oddawać zegarów. Tykanie wydaje
się wtedy cichsze. Mieszkanie coraz bardziej puste.
Natan nie
ma rodziny, ani przyjaciół. Kiedyś miał brata bliźniaka, matkę i jeszcze do
niedawna ojca. Pochował ich wszystkich i został sam. Do czasu, aż pewnego dnia
do jego okna, po wyżej wspomnianym już drzewie, nie wspiął się bardzo stary,
bury kocur z jednym uchem i ogonem wyłysiałym na czubku. Stanął na parapecie
brudny, z futerkiem całym w śniegu, łazęga i łajdak. Pewnie złamał serce
większości kotek w okolicy. Nathan popatrzył na niego przez chwilę, po czym
zagrzał mu trochę mleka. Co z tego, że to niezdrowe dla kotów. Nawet takiemu
chudemu, brudnemu kocurowi należy się od życia jakaś przyjemność. I tak zostali
razem, Nat i Łazęga Łajdak, zależnie od dnia. Chłopak miał w końcu kogoś do
rozmowy, a kocur ciepły kąt, by ogrzać swoje stare kości.
Jego
ojciec, kiedy jeszcze żył, zmuszony był pogodzić się z faktem, że nie doczeka
się wnuków, ani nie zobaczy narzeczonej syna w pięknej, białej sukni, kiedy
uśmiechając się, powie tak, patrząc w oczy jego syna. Tak samo Nat pogodził się
z faktem, że prawdopodobnie nigdy nie spotka mężczyzny, który zawróci mu w
głowie i obudzi zamarznięte motylki, ponoć mieszkające w brzuchach wszystkich
zakochanych.
Co
niedzielę Nat chodzi na cmentarz, żeby złożyć kwiaty na grobie swoich rodziców.
Czasami towarzyszy mu też Łazęga Łajdak, siada obok niego i patrzy jakby
rozumiał. Wtedy Natan mówi mu, że kiedy już umrze to pochowa go zaraz obok i
będzie przynosił mu co tydzień miseczkę ciepłego mleka. Zakopie go głęboko, na
tyle żeby kocur nie czuł już zimna z powierzchni, bo to źle robi na jego kości.
I tak sobie siedzą, Nat, kot i nagrobki. Wszyscy słuchają ciszy, szumu wiatru i
obserwują śnieg tańczący w powietrzu.
Wieczorami
Nat siada z czymś ciepłym do picia i całą noc czyta niemiecką poezję, bo nikt
tak pięknie nie pisze o śmierci jak Niemcy. Ten naród jako jedyny zaklął czas i
zamienił go w słowa. A Nathan kocha czas. To on sprawia, że godzi się z losem.
Samotnością, kotem i wielkim drzewem, którego konary, kiedy wzmaga się wiatr,
rytmicznie uderzają o szyby jego mieszkania.
Ot i cała
historia o drzewie, którego konary są tak wielkie, że wydaje się jakby chciało
nimi objąć cały świat, o kocie łazędze i łajdaku, zależnie od dnia i o chłopcu,
którego jedynym przyjacielem jest czas.
Dzień dobry i na wstępie Wesołych Świąt, smacznego jajka i czego tam jeszcze sobie życzycie. Nat miał wyjść wesoły i pozytywny, ale jak zwykle coś nie poszło. Mam nadzieję, że mimo to duch świąt sprawi, że zostanie miło przyjęty. Cytat w tytule od Marka Hłaski :)
[ Ach, Evan! Wciąż dobrze pamiętam drugi sezon AHS, w którym jego chłopięcy urok dobrze kontrastował z rolą, jaką przyszło mu zagrać. :v
OdpowiedzUsuńDziś akurat weszłam tutaj przez przypadek, ale że karta — i sam wizerunek — mi się spodobała, to postanowiłam przywitać. Cześć! ]
Tessa
[Wiesz, że nieświadomie wplotłaś mi się w plan dnia? Po pierwsze przez wzgląd na Hłasko. Właśnie dzisiaj referowałam pani profesor opowiadanie pt. Pętla - jak już się domyślasz, tekst pisany spod ręki tego autora. Po drugie: motywy w karcie postaci. Czas, samotność, śmierć... wszystko to wpisuje się w temat mojego konwersatorium, które dumnie brzmiące - istota i sens - opiewa głównie w motywy egzystencjalne, a dziś na warsztat wzięta była w grupie tematyka śmierci. Nic więc dziwnego, że w głowie tkwi mi pewien tekst literacki. Tekst, który sprawia, że nie mogę zgodzić się z opinią, jakoby o śmierci najpiękniej pisali Niemcy. Bo mi osobiście nade wszystko podobała się nowelka Lwa Tołstoja. Mianowicie "Śmierć Iwana Ilijcza". Jest to opowieść, która opisana jest tak naturalnie i pięknie, że niemieckie twory z chęcią chowam w szufladzie na czas delektowania się lekturą Rosjanina.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to pochwalę kreację postaci, bo jest niesamowicie przyjemna, spójna i bardzo, ale to bardzo interesująca. Aż dziw mnie bierze, że obie porwałyśmy się na gejów, a Twój przy moim jest taki pocieszny, tak dobrze zgrany z otoczeniem. A już szczególnie z zaciszem własnego domu i mechanizmami zegarków, które pewnie koją wprawne ręce i ucho.
Jakbyś chciała dodać promyczka radości do życia Eli, to ja się na to piszę, wprawdzie pewnie jak to ja będę opóźniać z odpisami, bo znów proponuję osobom wątki, na które nie mam czasu, ale... no nie mogę sobie darować. Nathan jest na to zbyt uroczy.
PS. Nathan, czy Natan? Tekst pod tym względem jest dość rozbieżny.]
Declan, Scott & Eli
[Nat mnie całkowicie kupił! Uwielbiam go najmocniej za całowanie staruszek w dłonie i jestem wzruszona tym ciepłym mlekiem dla pociągającego Łazęgi Łajdaka. Jak poezja o tematyce śmierci, to jednak Polacy w niej przodują, Niemcy przodują w nie-poezji! :3
OdpowiedzUsuńŻyczę samych wspaniałych momentów w MC dla Ciebie i dla Nathana bo taki słodki z niego chłopak! (a już z kotem to jeszcze słodszy), więc jeśli jest ochota, to zapraszam dla Issy!]
Clarissa
[Powiem ci, że już polubiłam Nathana właśnie za miłość do Łazęgi Łajdak, bo ona gdzieś tam jest, choćby w tej ciepłej misce mleka :)
OdpowiedzUsuńTwoja postać jest odrobinę smutna, ale przy tym bardzo, bardzo ciepła i ja sama pozytywnie ją odbieram. Ma w sobie wszystko to, co miłe i to jest najważniejsze.
Ojej aż chciałabym zaproponować ci wątek, ale co może połączyć naszych dwóch panów, hmm? :) Myślałam, by Duncan przywiózł ze sobą jakiś mały zegarek, który dostał choćby od Marii Clary, a który jak na złość przestał tikać.
Niemniej życzę dużo zabawy i samych fajnych wątków!]
Duncan
[A mnie nurtuje co się stało z bratem bliźniakiem, bo kwestia rodziców się wyjaśniła, ale drugi pan Howard zniknął z opowieści tak samo niespodziewanie jak i się w niej pojawił. Karta jest bardzo zgrabnie napisana, ma świetny klimat, a do tego świetnie obrazuje życie Nathana. Naprawdę przyjemnie się czytało. ;)
OdpowiedzUsuńUdanej zabawy w naszej mroźnej krainie, w której czas chyba zatrzymał się już dawno temu (świetny zawód swoją drogą!).]
Solane
[Ty mnie kupiłaś na dzień dobry, bo już z nagłówka zaatakował mnie Hłasko (drobna uwaga: w tytułach nie stawiamy kropek ;)), a że ten pan okrutny skradł mi serce od pierwszego słowa już kilka lat temu i do tej pory łajdak nie oddał... no cóż zrobić. Sama karta tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że dobrze sprzedałam własną skórę. Nathan rozczulił mnie niesamowicie i jak z reguły preferuję raczej kubeł zimnej wody na przebudzenie, tak jego pewnie bym przytuliła, gdybym tylko mogła. Nie wiem, czy jest jeszcze coś, co mogę dodać nie powielając przy tym słów poprzedników ― karta bardzo ładna, płynnie napisana i przyciągająca uwagę; jestem przekonana, że jeszcze nie raz będę do niej wracać i czytać ją dla własnej uciechy. :)
OdpowiedzUsuńCześć, witaj w tej naszej zasypanej śniegiem krainie i baw się z Natem dobrze. Trzymam kciuki mocno, żeby znalazł się wreszcie ktoś, kto trochę tę samotność panu zegarmistrzowi osłodzi. c:]
Mysie Ayers
[To jest w ogóle niewiarygodne, że czytam czyjąś kartę i jestem jednocześnie oczarowana, a z drugiej strony – zżerała mnie zazdrość tak wielka, że się gotuję przed ekranem. Wow, totalne chapeau bas, bo to, co stworzyłaś jest zachwycające. Świetny pomysł z zegarkami, z czasem, w ogóle z całą kreacją postaci, której dopełnia perfekcyjnie dobrany wizerunek i złoszczę się sama na siebie, że po pierwsze sama tak nie umiem, a po drugie – nie mam się do czego przyczepić. : D W zasadzie reflektowałabym na wąteczek (to ten moment, kiedy jestem oczarowana, ale nie mam żadnego wybuchowego pomysłu :c), ale jedyne, co przychodzi mi do głowy to Charlotte odwiedzająca Nathana i oddająca do naprawy stary zegar swojej babci. Oczywiście, nie chciałabym, żeby tylko na tym się skończyło, bo gdyby Tobie odpowiadało – można byłoby pociągnąć to dalej, w kierunku słodko-gorzkiej przyjaźni i godzin spędzonych w ciszy. Żeby zaś oficjalnych powitań stało się zadość: dużo weny, ciekawych wątków i powiązań oraz dobrej zabawy! ;]
OdpowiedzUsuńCHARLIE EARNSHAW
[ Mi się wydaje, że przebywanie z zegarami, które mimo wszystko i tak się kocha, i uwielbia, może być też czasem dość smutne, bo nierozerwalnie związane z przemijaniem. To tykanie zegarów wcale nie przypomina Nathanowi, że coś minęło i już nie powróci?
OdpowiedzUsuńCześć! Bardzo ładnie napisana karta. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać.]
Tom
[Wszystko zostaje Ci wybaczone, bo masz fajowego Pana ♥. Tylko jak się zaraz pięknie na listę obecności nie wpiszesz (która obowiązuje również nasze śnieżynki-świeżynki) to Ci nie wybaczę, bo mi znikniesz z linków i z kim wtedy będę pisać? :D No i oczywiście wobec Twoich planów życzę Ci miłej lektury Tołstoja.
OdpowiedzUsuńTo w takim razie pójdźmy w banał: Eli zaprosił Nathana do siebie do mieszkania, żeby zajął się starym, stojącym zegarem, który od lat już nie tyka. Problem w tym, że właściwie to bardziej interesował go Howard, a nie zegar. Tymczasem Nat przyszedł i większą uwagę poświęca mechanizmom, niż człowiekowi, który desperacko próbuje Nathana uwieść. Oczywiście zupełnie bezskutecznie, bo łączy zainteresowanie zegarmistrzem z naturalną dla niego nietowarzyskością. Co Ty na to?]
Eli
[Właśnie miałam pisać, żeby o liście pamiętać, ale nieistniejka mnie wyprzedziła... To dobrze, nawet bardzo dobrze. Mogę mieć pewność, że nie przeoczysz jej. :D
OdpowiedzUsuńI czuję się w takim razie super dumna, że wspomniałam o bliźniaku skoro wszyscy inni go pominęli, chociaż gdzieś tam z tyłu głowy buczy nieznośny chochlik, że pewnie inni po prostu nie są tacy ciekawscy jak ja i dlatego pozwolili Ci przemilczeć tę drobną kwestię, ech. No ale nic, teraz to ja przyszłam podziękować, bo mi się miło na serduchu zrobiło, że uważasz Sol za tę - bardzo ładnie ujętą - ostoję ciepła. Właśnie taka miała być. Prorodzinna i do rany przyłóż. ;D]
Solane
[Awww pięknie ci dziękuję za tyle cudnych słów, to mega kochane jest <3 Pewnie, że się nie obrażę, co ty!]
OdpowiedzUsuńDuncan
[No nie, jeszcze Olaf! Dziewczyno, masz mnie całą. ;)
OdpowiedzUsuńJakbyś miała przypadkiem miejsce, czas i chęć na jeszcze jeden wątek, to ja bym się bardzo ucieszyła. Mysie chętnie zapełni wakat, bo nie wiem, czy umiałabym przeboleć jego brak z tak fajną postacią. Podpowiedz mi tylko, jak się ma sprawa z homoseksualizmem Nathana ― czy jest to ogólnie wiadome ― a ja już postaram się coś nam wymyślić. :)]
Mysie
[ Nie ma sprawy. Znam tę obawę, ale w przypadku męskich postaci jest ona znacznie mniejsza. Te bardzo rzadko pozostają niezauważone. :>
OdpowiedzUsuńWidziałam ten najnowszy sezon i faktycznie dobrze się tam spisał. Ale jedno mnie z początku trochę bawiło — jego akcent i wąs. :D Jakoś przez dłuższy czas nie mogłam się do tego przyzwyczaić, co w sumie nie było czymś złym. Ogólnie sezon 5 podobał mi się bardziej od dwóch poprzednich.
Mam ochotę! Tessa na pewno też, bo jak na razie jeszcze się nie doczekała tutaj wątku, a szczerze mówiąc, sama zdążyłam polubić własną kreację tej postaci. A cóż stało się jego bliźniakowi i reszcie rodziny? Coś chodzi mi po głowie, że można ich jakoś powiązać poprzez rodzinę. Ojcowie mogli się przyjaźni, to chyba nic niemożliwego? Tessa więc na pewno nie raz, nie dwa mogłaby mieć na głowie bliźniaków, a jako że jest AŻ trzy lata starsza, trochę traktowałaby ich z góry. Nie wiem, jak wygląda kwestia orientacji Nata, w sensie... Czy komuś się kiedykolwiek zwierzał? O, przecież Tessa ma starszego brata. Być może Nathan był nim kiedyś pod jakimś względem zauroczony? ]
Tessa
[Metafora wspaniale udana! Pasuje do Nata najbardziej na świecie!
OdpowiedzUsuńProfesorowie zwykle mają dziwne upodobania, więc już mniej się dziwię tej niemieckiej poezji :D
Ach, nie ma to jak czasy onetowskie! Chociaż jeśli mam być szczera, to chyba jako jedna z nielicznych, wolę jednak te teraźniejsze , ale może rozpatruję to nie tylko z perspektywy grupowców ;>
Wątek, wątek... A gdyby tak Nathan mieszkał obok domku wynajmowanego przez Philipa i Issę? Wtedy miałybyśmy pełne pole do popisu! Clar nawet pewnego dnia mogłaby wpaść z szarlotką, żeby pokazać, że nie jest takim miastowym nieudacznikiem, jak to wszystkim się wydaje :D]
Clarissa
[Cieszę się, że Ci się podoba i nie przekombinowałam postaci, bo trochę się tego obawiałam. Dziękuję również za rozpoczęcie – zaraz po świętach odpiszę. ;]
OdpowiedzUsuńC. E.
[To i ja, jak zwykle spóźniona, przychodzę się przywitać- piękna karta, fantastyczny pomysł, chciałabym posłodzić Ci bardziej, ale jestem trochę wyprana z mózgu, wybacz. Evan tak dobrze się w niej sprawdza, że aż przecieram oczy ze zdumienia, bo Nathan to taki trochę Sylar z Heroes, tylko w mniej psychopatycznej wersji. Witaj, zaproponowałabym wątek i zadeklarowałabym gotowość Antosia do spędzenia reszty życia z tym człowiekiem, ale widzę, Eli mnie wyprzedził- toteż nie będę wchodzić w paradę ;) niemniej, jeśli masz ochotę, zapraszamy do nas.]
OdpowiedzUsuńDunford
[ Czyli rozumiem, że szanse na wspólne pisanie gwałtownie wzrosły? :D]
OdpowiedzUsuńTom
Wiktoriański, czy nie, dla Elia zegar był po prostu zwykłym zegarem. Tym drewnianym, złośliwym pudłem zagracającym salon niezmiennie od lat. Tym samym, o które niefortunnie uderzał stopą w egipskich ciemnościach za każdym razem, gdy nocą starał się zgrabnie przetransportować do łazienki. A warto wspomnieć o tym, że słowo „zgrabnie” w słowniku Elia pozostawało pojęciem mocno względnym. Aż dziw, że po tylu śmiesznych wypadkach jeszcze nie rozwalił skrzyni butem albo chociażby nie obił jej krawędzi. Pudło zdawało się mieć więcej szczęścia niż sam Eli, który już nawet nie liczył siniaków, jakich nabawił się za sprawą bliskich spotkań z litym drewnem. Wiktoriański czy nie, zegar był więc wyjątkowo wredny. Nie dość, że nie działał, był jeszcze niebezpieczny.
OdpowiedzUsuńOd lat obiecywał sobie, że go naprawi. Zasiądzie obok wielgachnej skrzyni, rozłoży swoje superhiper zakurzone narzędzia do majsterkowania i z jakąś inteligentną instrukcją wydrukowaną z Internetu upora się z demonami starego mieszkania. Problem w tym, że Internet był daleko, bo aż w sklepie ogólnym u Candoverów, a instrukcje obsługi do reperowania czegokolwiek takie nieprzystępne. Do tego wszystkiego narzędzia dawno zginęły mu w odmętach strychu, praca przy trybikach i kółeczkach wydawała się nużąca, a jemu zwyczajnie się nie chciało nad tym ślęczeć.
Odkąd dowiedział się, że pewien nienajgorzej wyglądający pan oferuje usługi zegarmistrza, chciało mu się jeszcze mniej. Wręcz w ogóle. Łatwiej było mu zaprosić mężczyznę do siebie i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nathan zdawał się być dosyć niedostępny, więc jedynym sposobem na zwabienie go do domu było powołanie się na to cholerne pudło. Choć raz mogło mu się przydać.
— Wchodź. Wstawię na herbatę. Czy może kawę? — pierwsze pytanie padło już od progu. Kolejnego na ten moment nie przewidywał za to całkiem naturalną koleją rzeczy wydało mu się ściągnięcie z pleców gościa wierzchniego odzienia. Był dobrym gospodarzem, trochę mało subtelnym, bo jak już coś robił to bardzo wprost i bardzo na gorąco, ale... kto by się tym przejmował. On na pewno nie.
— Nie zimno Ci tak bez rękawiczek, szalika? Czapki…? — zanim jego impulsywność pchnęła go ku sprawdzeniu tego w sposób bardzo, ale to bardzo doświadczalny, machnął zbawczo ręką, ignorując tę kwestię — Jak się napijesz, to się ogrzejesz.
Ot, i na tym zakończył wywód.
Eli