
Ravi Winters
Ciemno brązowe włosy, jasne oczy, wyraźne rysy, lekki, niedbały zarost, to cechy idealnego łobuza. W istocie, Ravi pomimo swojej cichości i wrodzonemu spokojowi potrafi łobuzować bardziej niż nie jeden dziki podrostek. Jedynie wzrost pozostawia trochę do życzenia. Mierzy bowiem zaledwie 175 cm. jego rodzina przez długi czas mieszkała w Churchill, to tam spędził część życia, kiedy jeszcze uczęszczał do szkoły. Względem rodziny był kochanym chłopcem, pomocnym kiedy tylko była taka potrzeba. Poza domem jednak potrafił stwarzać problemy. Od zawsze był cichy i raczej stwarzał pozory bardzo spokojnej osoby. Zajmował się raczej sobą i nigdy nie miał wielu kolegów. To jednak sprawiało, że więksi i głośniejsi od niego obierali go za swój cel, próbując zrobić z niego ofiarę. A zaatakowany nie próbował uciekać. bez większych problemów zdarzało mu się wdawać w bójki. Z tego powodu często trafiał do gabinetu dyrektora. Potrafił wygrywać z większymi i bardziej popularnymi, nie tylko siłą, ale też mądrością. Od szkoły średniej uwielbiał czytać książki i uczyć się wielu rzeczy. Lubił historie i medycynę, a oprócz tego interesowały go horrory i fantastyka. Niestety przez problemy, które stwarzał, zaczęła dopadać go depresja. Zdarzyło mu się wpadać w nieodpowiednie towarzystwo. W krótkim czasie poznał całe okrucieństwa nastolatków. Po cudem skończonej szkole, dostał propozycję wyjazdu do wuja, mieszkającego w Mount Cartier. Był to starszy, brodaty człowiek, o krągłej posturze i niebywale ciepłym uśmiechu. Wuj Bill był bardzo przyjaznym i wesołym człowiekiem, którego nie sposób było nie zauważyć. Bez przeszkód zagadywał do ludzi i uwielbiał pomagać. Lubił również piwo i zwierzęta. Niestety był również samotny. Nie miał dzieci a jego żona odeszła na raka wiele lat przed nim. Wuj zaproponował Raviemu nowy start w mieścinie, w zamian za pomoc. Bill od kilku lat chorował i brakowało mu siły by poradzić sobie samemu. Nie mając lepszych perspektyw na życie, Ravi zamieszkał u wuja. Nie potrzebował dużo czasu by polubić nowe miasteczko. Równie szybko udało mu się znaleźć pracę jako mechanik w warsztacie i chociaż o tym nie mówił, był niemal pewien, że wuj Bill miał w tym swój udział. Wuj Raviego często wyruszał do Churchill na badania. Któregoś dnia po powrocie, wręczył chłopakowi psa. Był to młody owczarek niemiecki, którego sam postanowił nazwać po sobie Bill Junior, twierdząc, że mają podobne charaktery. Trzy miesiące później stan wuja uległ pogorszeniu, a Ravi został sam by zajmować się domem, który niedługo potem został jego własnością.
[Witam i zapraszam do wątków.
W prawdzie kp nie wygląda zupełnie tak jak miała wyglądać, to mam jednak nadzieję,
że chociaż nie narusza czegoś albo brzmi chociaż dobrze.]
że chociaż nie narusza czegoś albo brzmi chociaż dobrze.]
[Cześć! Kolejny psiaczek w miasteczku, więc Brego niedługo zacznie się czuć zagrożony! Przybywam po wątek :) Felka musi mieć sprawny swój samochód, żeby móc w każdej chwili dojechać do wezwania, więc mogłaby wpaść do Raviego z jakimś małym problemem technicznym:) Ale jeśli masz bardziej oryginalny pomysł to oczywiście zamieniam się w słuch! :D ]
OdpowiedzUsuńOphelia Wood
[ Rami Malek! Same dobre wizerunki dzisiaj widzę. :D Bardzo polubiłam go po obejrzeniu pierwszego sezonu The Robot. Świetnie tam zagrał. Ale... ten gif jest chyba z innej produkcji?
OdpowiedzUsuńCześć! Osobiście jestem fanką labradorów, a te czekoladowe są najładniejszymi psami, jakie widziałam. Bill Junior jest przeuroczy. W razie, gdyby była chęć, to zapraszam na wątek. Chyba dałoby im się wymyślić jakieś powiązanie, ze względu na fakt, że ojciec i dziadek Tessy są mechanikami. :> ]
Tessa
[Nie ma problemu, mogę zacząć, mam już chyba nawet pomysł :)]
OdpowiedzUsuńOphelia Wood
[Hmmm... ciekawe połączenie. Z jednej strony postać jest bardzo naturalna i wiarygodna, a z drugiej, w realiach Mount Cartier, dość nietypowa. Przyjechał facet z miasta do wuja i mam wrażenie, że pomimo zaklimatyzowania się, bije od niego aura z innego miejsca. I mówię o tym w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Wyciągnęłaś z niego pewną esencję, energię która jest wyczuwalna, ale nienachalna. Nie wiem jak to wyjaśnić, chyba chodzi mi tu o pewną samoświadomość i asertywność. No i o ogólną prezencję. No, także krótko mówiąc: chyba nie przekłamię jeśli powiem, że z przyjemnością witamy takich właśnie przyjezdnych osiadłych na stałe.]
OdpowiedzUsuńDeclan, Scott & Eli
[Nie wiem jaką wielkość lubisz, więc w razie czego daj znać :D]
OdpowiedzUsuńKobieta wiedziała, że przyjmując rolę ratownika medycznego w takiej mieścinie wiązało się przede wszystkim ze zmianą ubrań na bardziej zimowe, jak również ze zmianą samochodu. Ośnieżone i oblodzone drogi wymagały sprawnego auta, które poradzi sobie z najgorszym terenem. Tak samo jak ubranie termoaktywne, które często zastępowało wielkie kurtki puchowe. Musiałą mieć przecież swobodę ruchów, kiedy ktoś sobie ranił nogę na przykład przy ścinaniu drzewa! I o ile z ubraniami miała mniejszy problem, to samochód zdawał się z nią nie współpracować...
- Powiedz mi, co ja ci takiego zrobiłam?! Wlewam w ciebie najlepsze paliwo! Wymieniam ci olej własnymi rękami! Dostajesz drogi zimowy płyn do spryskiwaczy, nawet łańcuchy na kołach masz z wyższej półki! Poświęciłam się i dostałeś świecie. Nic tylko daje i daje, a ty co! Ciągle jakieś 'ale'!
Tak, Ophelia Wood stała kilka metrów przed warsztatem krzycząc na... samochód. Na wysoki terenowy samochód z łańcuchami na kołach, żeby móc jeździć w miarę szybko po oblodzonych drogach, kiedy miała jakieś pilne wezwanie.
- Nawet nie doczołgasz się do warsztatu, ty kupo złomu, ty! Ja potrzebuję mocnego faceta, który mnie nie zawiedzie na zakrętach! Od ciebie może zależeć ludzkie życie, ty... ty... ty, taczkowozie ty! - dodała jeszcze i dla lepszego efektu uderzyła butem w oponę.
Chyba nikt w miasteczku nie twierdził, że Felka jest normalna. Na pierwszy rzut oka drobna, ale zdecydowanie silna młoda kobieta wędrowała zwykle po miasteczku z szerokim uśmiechem na ustach, co już budziło pewne wątpliwości. Bo kiedy była smutna to siedziała w domu, żeby nikt jej w tym stanie nie widział. Ale czy to źle, że chciała za wszelką cenę być szczęśliwa i dawać to szczęście innym? Może dlatego była ratownikiem i może dlatego ponad pół roku temu przeniosła się do tego miasteczka, gdzie każdy znał praktycznie każdego, a mimo to nadal pojawiały się nowe plotki i tajemnice. To życie naprawdę jej odpowiadało, nawet jeśli czasami zdarzało jej się tęsknić za ciepłymi temperaturami czy niewątpliwie szybkim życiem w wielkim mieście.
Felka wyprostowała się dumna i zdmuchując z zaróżowionych policzków włosy spojrzała w stronę warsztatu, gdzie stał mężczyzna. Odkaszlnęła cicho, zdając sobie sprawę, że musiała odstawić naprawdę wielkie przedstawienie. Ale czy to przeszkadzało uśmiechnąć się szeroko i pomachać w kierunku pracownika warsztatu? Oczywiście, że nie.
Ophelia Wood
[ Tfu, Mr. Robot, nie The Robot. Moja autokorekta czasem mnie nie lubi :< W każdym razie wydawało mi się, że scena była z tego serialu, ale trochę czasu minęło i moja pamięć już nie tak dobra.
OdpowiedzUsuńW sumie... Najpierw powinnam spytać, czy warsztat może należeć do rodziny Delaney i dopiero potem proponować powiązanie z tym związane. Chodziło tylko o to, że Ravi mógłby pracować u ojca Tess, skoro dziadek już zaniemógł, a brat wyjechał na jakiś czas. ]
Było już zdecydowanie za późno, żeby jakkolwiek zmienić swój wizerunek. Zrobiła z siebie wariatkę, ale nic dziwnego – musiała dać upust swoim emocjom! W końcu chciała mieć sprawny samochód i jeśli dowie się, że przydałoby się coś lepszego to spróbuje sprzedać auto i kupić lepsze. Chociaż wydawało jej się, że samochód nie jest stary i powinien posłużyć jej przez kilka długich lat, więc wystarczyło porządnie go zreperować, prawda? Może gdyby nie pogoda panująca w miasteczku to przerzuciłaby się na hulajnogę.. Minus dwadzieścia stopni dawałoby o sobie jednak znać, więc bezpieczniej było poruszać się autem. Bezpieczniej i szybciej, a czas to wróg Felki od momentu, kiedy skończyła studia z ratownictwa medycznego.
OdpowiedzUsuń- Gaśnie? Dobrze by było, ale on to zawsze swoje trzy grosze musi dorzucić! - dodała i już prawie znowu chciała zasunąć jakąś wiązanką w stronę samochodu. Na szczęście w porę się powstrzymała twierdząc w myślach, że już wystarczając się zbłaźniła. - Często szarpie przy dodawaniu gazu, a czasami – tak jak teraz – gaśnie i odpali dopiero wtedy jak mu się zachce – dodała jeszcze poprawiając czapkę na swojej głowie. - Potrzebuję samochodu, nie mogę go zostawić na długo... - zaryzykowała lekki uśmiech. Nie żeby spodziewała się specjalnych względów, jednak potrzebowała jakiegoś środka transportu, żeby móc w pełni sprawnie rozdawać swoje umiejętności medyczne. Ravi musiał to rozumieć!
- Myślisz, że dasz radę na to teraz zerknąć? - Uśmiechnęła się lekko, jakby to miało jej w czymś pomóc. Bo co miałaby powiedzieć? 'Naprawiaj to migiem, bo zaraz może się ktoś zgłosić przez krótkofalówkę i zawiadomić o wypadku'? Felka miała chyba czasami zbyt dobre serduszko i pewnie wolałaby zostawić samochód na tydzień niż pośpieszyć kogoś z pracą. Zawsze można było kogoś poprosić o podwożenie do pacjentów, prawda?
Ophelia Wood
[Cześć! Bill Junior wydaje się być okropnie smutny, a to takie niepodobne do labradora! Ravi ma super gifa i kartę, która opisuje go na tyle, że aż się ma wrażenie, że się całkiem go zna. A przynajmniej w taki sposób, jak to się znają sąsiedzi i coś mi się wydaje, że był to celowy zabieg :3
OdpowiedzUsuńPoza tym witam w MC i życzę duużo weny i jeszcze więcej wspaniałych wątków!]
Clarissa
- Gdzie ja wyczaruje nowy samochód, jak ten odmówił współpracy na amen? - jęknęła mimowolnie, chociaż starała się nie wybierać najgorszego scenariusza. Auto nie miało przecież miliona lat i wręcz niemożliwe, żeby nie dało się go naprawić! Przynajmniej taką miała nadzieję.
OdpowiedzUsuń- Jeździ na benzynie. Poprzedni ratownik próbował śmigać swoim samochodem na LPG, ale sam stwierdził, że w tych warunkach najlepsze będzie paliwo ciekłe, więc przy kupnie tego auta nawet nie przyszło mi go głowy, żeby coś w nim zmieniać. Jedyne co miał wymienianie to nowe świece, o innych rzeczach mi nie wiadomo. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, jak zresztą widać na załączonym obrazku... - stwierdziła z lekkim smutkiem otwierając drzwi od strony kierowcy.
Spróbować dojechać do warsztatu zawsze można, najwyżej czeka ich spora przygoda. Felka nie bała się pchania samochodu, może i była kobietą, ale na pewno nie rozpaczała nad pękniętym paznokciem... Była raczej dowodem na to, że kobieta nie nadawała się tylko do garów, bo praca fizyczna była jej nieodłącznym towarzyszem. Nic dziwnego, nie każdy mdlejący pacjent ważył trzydzieści kilo i trzeba było sobie z tym jakoś poradzić.
Usiadła na siedzeniu i nie zamykając drzwi spróbowała odpalić silnik. Za pierwszym razem nic z tego nie wyszło, ale Felka się nie poddawała i spróbowała drugi raz. A potem trzeci i dopiero wtedy udało jej się utrzymać pracę silnika w ruchu.
- Podjadę pod warsztat, nie wiem ile wytrzyma na chodzie – powiedziała od razu ciesząc się, że samochód odpalił, nawet jeśli tylko na chwilę. Zawsze to parę metrów do przodu, co w tym przypadku było na wagę złota. A i mężczyzna mógł posłuchać jak chodzi silnik i co jest nie tak.
Ophelia Wood
[Dziękuję! Myślę jakby ich połączyć. Benjamin mógłby kręcić się od kilku dni przy warsztacie, podglądałby jak Ravi pracuje i w końcu wywiązałaby się z tego rozmowa, dlaczego Ben tak się tutaj łasi. Albo kolega z pracy, który polecił Haywardowi Mount Cartier, znał wuja Billa i przekazał mu, aby miał oko na Bena, gdy się tutaj pojawi.]
OdpowiedzUsuńBenjamin Hayward
[Właściwie to masz rację, nie pomyślałam o tym, że można to ładnie połączyć. :D Kolega mógł poprosić Billa, ale ten z powodu złego samopoczucia polecił Raviemu, aby od czasu do czasu zajrzał do tego dziwka, który teraz bawi się w duże dziecko. Dlatego w sumie jest na urlopie. ;)]
OdpowiedzUsuńBenjamin Hayward
[Czekoladka był śliczny, ale ta kulka chyba jeszcze piękniejsza :D]
OdpowiedzUsuńOtworzyła tylne drzwi by wyciągnąć plecak i torbę tam leżące. Jeśli miała zostawić samochód to wszystkie potrzebne jej rzeczy musiała zabrać ze sobą. Może akurat uda się, że nikt w tym czasie nie będzie potrzebował jej pomocy, jednak przezorny zawsze ubezpieczony – Felka wolała mieć swój sprzęt obok. Od biedy chyba mogła pożyczyć od kogoś samochód na dzień lub dwa. Chociaż wolałaby swoje autko to przecież nie będzie zrzędzić.
- Może zapytam któregoś strażaka czy nie wspomógłby mnie samochodem na jakiś czas – stwierdziła po chwili zastanowienia. W końcu ekipa od ratownictwa powinna sobie pomagać, czyż nie? - To jeśli popołudniu będzie coś wiadomo to zajrzę i zapytam. Może to nic poważnego... - dodała z nadzieją w głosie. Chociaż to tylko samochód to jednak zdążyła się do niego przyzwyczaić i wyjątkowo wygodnie się nim podróżowało po zaśnieżonych ulicach Mount Cartier.
- Pozostaje mi chyba tylko trzymać kciuki – stwierdziła uśmiechając się lekko, kiedy zarzuciła plecak na jedno ramię, a torbę na drugie. Przypięta krótkofalówka na szczęście milczała, więc Felka nie musiała się obawiać, że będzie musiała teraz gdzieś biec.
- To chyba sobie pójdę, żeby nie przeszkadzać – dodała, kiedy nie widziała już co ze sobą począć. Chyba nikt nie lubił, kiedy podczas pracy patrzyło się na ręce i trudniej było się wówczas skupić. - I na przyszłość byłabym wdzięczna o brak 'pani', chyba żadna kobieta nie lubi czuć się staro. - Zaśmiała się wesoło. Może i dobijała powoli do trzydziestki, ale kiedy ludzie z miasteczka zwracali się do niej per pani, czuła się naprawdę dziwnie. Może dlatego, że w środku nadal była małą dziewczynką, która lubiła się uśmiechać i bawić?
Zwróciła uwagę na owczarka, który z widocznym zaciekawieniem zaczął obwąchiwać nogawkę jej spodni. Wiedziała czym było to spowodowane, gdyż jako jedna z nielicznych była w posiadaniu kota, a nie psa.
Ophelia Wood
[Nic się nie dzieje, nie przejmuj się długością, nie bije przecież :D]
OdpowiedzUsuńKobieta odłożyła na podłogę swoje rzeczy i kiedy owczarek już obwąchał jej nogawkę przykucnęła i wyciągnęła do niego dłoń. Nie zamierzała się rzucać na niego z głaskaniem, dopóki psiak sam tego nie zapragnie. Jakoś tak została wychowana. A może to kwestia tego, że miała w swoim życiu parę wyjazdów, gdzie między nią a pacjentem pojawiał się szczekający pies? Felka miała dobre serduszko i wierzyła, że nawet w najgroźniejszym zwierzaku czaiła się miłość, potrzeba było tylko trochę czasu, żeby ją odkryć. Przecież zwierzęta reagują agresją głównie z powodu strachu, a Ophelia wolała rozdawać radość niż strach. Bardzo możliwe, że psy to czuły.
- Cześć, kolega – przywitała się śmiejąc cicho, kiedy poczuła mokry nochal na swojej dłonie. Znowu odczekała chwilę aż szczeniak zapamięta jej zapach i dopiero wtedy podrapała go pod mordką. - Śliczny jesteś, przystojniaku. Pewnie już za tobą szaleją wszystkie sunie z miasteczka – dodała i jakoś przestała się przejmować tym, że nie jest u siebie i usiadła na podłodze zachęcając owczarka, żeby wdrapał się na jej nogi. Jeśli Ravi chciał pracować w spokoju to... chyba miał problem. Bo Felka nie wyglądała już jakby się gdzieś wybierała.
- Mnie ciągle nie ma w domu, dlatego zdecydowałam się na kota. Brego albo wychodzi na cały dzień mając mnie głęboko gdzieś, albo śpi zakopany pod trzema kocami – stwierdziła uśmiechając się lekko. Zdawała sobie sprawę, że jej czarny kocur traktował całe Mount Cartier jak swój dom i łaził gdzie mu się żywnie potrzebowało. Ale za każdym razem wracał jednak do Felki i domagał się wieczornych pieszczot. A nie było nic lepszego niż ciepły kaloryfer na brzuchu, kiedy wracała z wyjątkowo ciężkiego dnia do domu.
Ophelia Wood
[Wiem, wiem. Ale Malcolm (kolega Bena) już od jakiegoś czasu przyjeżdża na wakacje do Mount Cartier, więc mógł wcześniej znać Billa. A że nie wiedział o jego śmierci, wysłał mu pocztę, aby czasem sprawdził, co u Haywarda. Ten list mógł odczytać Ravi, ale raczej się tym nie przejął, albo jeszcze nie słyszał o takim przybłędzie. To już według Twego uznania. ;) Możemy umieścić akcję w warsztacie. Benjamin po raz któryś przyglądałby się Raviemu przy pracy. Ładnie proszę o zaczęcie. :3]
OdpowiedzUsuńBenjamin Hayward
— Hej, Ty!
OdpowiedzUsuńMount Cartier jeszcze nigdy nie widziało tak wściekłego burmistrza, być może dlatego, że on w ogóle rzadko kiedy się unosił ze wszystkimi tego przymiotami, dzisiaj natomiast przyjął najbardziej marsową z marsowych min na ziemi i szedł jak taran w stronę poszukiwanego łotra. Nie byłoby w tym absolutnie niczego niepokojącego, gdyby nie fakt, że zmierzał wprost na Ciebie, unosząc się z negatywnymi emocjami niemal tak wysoko jak podczas minionego Bożego Narodzenia, gdzie dopadła go świąteczna gorączka. Bieżąca ekscytacja miała jednak zupełnie inny wymiar, znacznie bardziej srogi, czego dowodem były oczy mężczyzny. Zdawały się płonąć żywym ogniem, póki burmistrz nie stanął wprost przed Tobą, pozbywając Cię wszelkich złudzeń, jakoby mogło chodzić o kogoś innego.
— Tak, do Ciebie mówię! Jesteś aresztowany...! — to mówiąc wskazał oskarżycielsko palcem na Twoje zdezorientowane ciało, które instynktownie pewnie porwałoby się do ucieczki, gdyby nie fakt, że burmistrz był szybszy. Bezceremonialnie wziął Cię pod ramię, prowadząc wprost przed oblicze prawa.
Drogi współautorze, właśnie zostałeś aresztowany, co oznacza, że masz obowiązek stawić się w tym temacie i rozpocząć wątek grupowy z resztą znajdujących się w nim osób.
- A co ja tutaj mam? - mówiła cicho do owczarka zaciskając w dłoni swoją małą latarkę. Przesuwała przedmiot po ziemi, kiedy pies próbował zatrzymać ją łapą zaciekawiony. Zaśmiała się cicho pod nosem bawiąc się z nim tak jeszcze jakiś czas. Potem skupiła się na głaskaniu, drapaniu i innym mizianiu, z czego szczeniak był prawdopodobnie zadowolony, sądząc po tym, jak położył się na plecach wystawiając w górę odsłonięty brzuch.
OdpowiedzUsuń- Ty mały przystojniaku!
Felka nie miała nic przeciwko zabawie z psem. Być może to wina jej dobrego serduszka, które czasami męczyło kobietę. Owszem, pomagała innym i spełniała się w roli ratownika, czasami jednak było jej wyjątkowo ciężko. Bo chociaż w pracy wrażliwość była ukryta daleko z tyłu, to jednak można było dojrzeć w kobiecie naprawdę bezbronne stworzenie. Nienawidziła przemocy, kłamstwa. Nawet skarcenie takiego psiaka wydawało jej się bezduszne, szczególnie kiedy miała okazję spoglądać w takie pełne miłości oczka. Pamiętała doskonale, że w Bostonie mieli z nią problemy. Oj, duże problemy. Kiedy przyjechała na wezwanie do dziecka i w czasie badania zauważyła, że było ono bite... Albo kiedy wezwali ją do nieprzytomnego pana, gdzie znalazła również skatowanego psa. Takich zdarzeń było naprawdę wiele, a wtedy Felka odnajdywała w sobie jakieś dziwne objawy niewyzwolonej agresji. To było niespodziewane nawet dla niej samej.
- Hmm? - Uniosła głowę, kiedy usłyszała pytanie, zaraz jednak szybko dotarły do niej słowa mężczyzny. - Najlepszą benzynkę z Churchill – obiecała kładąc rękę co prawda na kurtce, ale z pewnością w miejscu, gdzie było jej serduszko.
Ophelia Wood
[Niestety nie widziałam filmu. Ale może kiedyś nadrobię, na pewno! Wiele różni się Bishop-lekarz od filmowego Bishopa?
OdpowiedzUsuńJestem i zgłaszam się z wątkiem. Myślę, że Thomas i Billy mogli się znać, i to on mógł zalecić mu badania w Churchill. Chociaż nie wiem, jak jego historia jest umieszczona w czasie i może się nie pokrywać z pobytem lekarza. Zawsze mógł to zrobić jego poprzednik. Bishop zainteresował się tym przypadkiem (z jakiś osobistych względów) i chciał poznać Raviego, jak mu teraz bez wuja, czy sobie radzi. Bo Thomas przywiązuje się do pacjentów i aż za bardzo o nich dba, nie wyłączając rodzin podopiecznych. Co myślisz o takiej relacji?]
Thomas Bishop
[Witam :)) Spokojnie tutaj i cicho, bo skoro blog nastawiony jest na niezobowiązującą grę, to ludzie podchodzą do niego raczej beztrosko i bez nerwowo.
OdpowiedzUsuńRavi wydaje się być porządnym facetem, choć przeszłość ma różną. Masz może jakiś pomysł, jak połączyć nasze postaci?]
Kat Paris
[O rany, Rami Malek, mogę was schrupać? <3
OdpowiedzUsuńMożemy z nich zrobić kumpli od kieliszka i zobaczyć, dokąd ich to zaprowadzi (choć patrząc na jego buzię, ogólną osobę i biorąc pod uwagę alkohol... Hohoho). Chyba że masz chęć na coś innego. ;>]
Sally
[Świetnie! To mogę liczyć na to, że coś nam zaczniesz? I jakoś się pociągnie, coś czuję!]
OdpowiedzUsuńSally
[Czekam cierpliwie. <3]
OdpowiedzUsuńSally
Sally lubiła odwiedzać okoliczny bar. Nie lubiła pić w czterech ścianach, bo to nigdy nie prowadziło jej do niczego dobrego – zbyt wiele myśli i bycie sam na sam z własnym umysłem nie było tym, na co miała ochotę. Kiedykolwiek. W barze, nawet gdy z nikim nie rozmawiała, miała świadomość, że dokoła są ludzie. A to w swoim życiu lubiła. Nie otwierała się, nie mówiła wiele, ale lubiła czuć czyjąś obecność. A w każdej chwili mogła zacząć luźną, niezobowiązującą rozmowę z kimkolwiek. Choćby z barmanem.
OdpowiedzUsuńTego dnia pojawiła się dość późno. W barze siedziało kilku stałych bywalców, kilku bywalców odświętnych, nieliczne osobniki, które średnio kojarzyła. Rozejrzała się uważnie, szukając sobie miejsca, aż zdecydowała się na zajęcie jednego z krzeseł barowych. Położyła plecak na blacie, zamawiając kufel piwa i wtedy dostrzegła Raviego, siedzącego dwa miejsca dalej. Nie odzywając się z początku słowem, po prostu przesiadła się, zajmując krzesło obok chłopaka i posłała mu lekki uśmiech.
- Co u Billa Juniora? – zapytała, łapiąc za kufel, który podał jej barman. Upiła łyk zimnego piwa i uśmiechnęła się szerzej. Zaczynała się zastanawiać, czy nie ma przypadkiem problemów z alkoholem.
Raviego znała całkiem nieźle; o ile dwójka milczących samotników może się poznać. Spędzili kilka podobnych wieczór w barze, regularnie spotykała też jego i jego psa podczas spacerów. Czasami wymieniali uśmiechy, czasami dołączała się do nich, choć więcej słów kierowała chyba do Billa Juniora niż samego Raviego.
[Wszystko jest w jak najlepszym porządku, a w przyszłości absolutnie się nie krępuj nawiązywać do zachowań Sally. Zawsze jestem ciekawa tego, co o mojej postaci napiszą inni autorzy. :> Nie krępuj się, najwyżej naprostuję, ale jestem otwarta. :D]
Sally
[Jeśli masz ochotę na wątek, to zapraszam do nas. Mogłabym podrzucić jakieś pomysły, skoro wolisz zaczynać; żaden problem, na pewno się w tej kwestii dogadamy! ;)]
OdpowiedzUsuńBjørn Sørensen
[Co powiesz na ucieczkę Billa Juniora przez jakiś hałas/zagrożenie? Bjørn mógłby znaleźć psinę w lesie, podczas poszukiwania postrzelonej zwierzyny, czy coś takiego?
OdpowiedzUsuńTaka pierwsza myśl.]
Bjørn Sørensen