Terrible idea. Mm... Don't you just love those?
Frances Hughes
34 lata | odziedziczone "BOOKMARKS" |
aktywna parafianka | jeszcze nietutejsza
Możecie wyobrazić sobie zdziwienie zdołowanej zerwanymi zaręczynami początkującej pisarki, gdy otworzyła pismo notarialne poświadczające jej prawo do biblioteki z antykwariatem w mieścinie tak małej, że miała problem z wyszukaniem jej w Internecie. Zgodnie ze swoją ciepłą, choć dość impulsywną naturą, spakowała walizki, zabierając mniej niż połowę swoich rzeczy do Mount Cartier. Po resztę nigdy nie pojechała, ani nie kazała wysłać sobie pocztą.
I choć jest już tutaj jakieś dziesięć lat, choć z uśmiechem częstuje ciasteczkami i herbatą przesiadujących nad książkami gości, chodzi do kościoła i udziela się w parafii, a spiżarnię ma pełną pysznych dżemów i soków, to coś w niej mówi, że nie do końca jest pewna swojego miejsca. Może to sposób, w jaki się porusza, patrzy, śmieje się, obejmuje przyjaciół. Albo te otwarte szeroko ramiona, uniesione kąciki ust, ciepło i gościnność. Może to lekko zadarty nos, a może kaloryfery w domu rozkręcone na 25 stopni. Może taki już jej urok, a może gdzieś w środku chciałaby po prostu znowu usiąść do komputera i zacząć pisać.
[Coś czuję, że z niej to taka dobra ciocia! Bardzo przyjazna dusza, na pewno pastor jest dumny z tak aktywnie uczestniczących w mszach osób. Po dziesięciu latach to już na pewno wybaczyli jej wszyscy, że nie jest stąd i nie wytykają już tak palcami. Na pewno Frances ma szanse jeszcze znaleźć tutaj sens swojego życia. Może powinna na jakieś wycieczki piesze w góry pójść i tam nałapać trochę pomysłów do pisania. Na podstawie takiego miasteczka to nie jeden thriller można napisać. ;D
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie i życzę udanej zabawy w walczeniu z zaspami i wiecznie zakatarzonym nosem!
I jeszcze tak na koniec - nietutejsza pisze się razem. ;)]
Solane
[Dobra dusza, dobra, tylko czasem ponoszą ją nerwy ;) Liczę na to bardzo, chciałabym tu ją zadomowić całkowicie. A to całkiem, całkiem przyjemny pomysł na książki!
UsuńCałą kartę obiegłam wzrokiem, a tu taki byk na samej górze! Poprawione ;)]
Frances
[Lepszych dżemów jak od Ayers to ona na pewno nie ma, ha! Mysie ma tajne babcine przepisy, nic nie może się równać z tajnymi babcinymi przepisami... kiedy tylko nauczy się z nich dziewczyna korzystać należycie. :D
OdpowiedzUsuńCześć, witaj w Mount Cartier! Miło widzieć świeżą krew na blogu, której nawet koszmarne mrozy nie były w stanie wypłoszyć. :) Trzymam kciuki za Frances (znów śliczne imię, ach!), żeby mimo wszystko wreszcie odnalazła swoje miejsce pośród tych wszystkich śnieżnych zasp i jeszcze wenę na nowy bestseller, o. Może jak się fani dowiedzą o aktualnym miejscu zamieszkania pani pisarz, to w MC pojawi się trochę więcej chętnie wydających pieniądze turystów i mieszkańcy też uszczkną coś dla siebie z jej popularności. ;D
Udanej zabawy!]
Mysie Ayers
[Z Mysie? Z Mysie to jest kawał babsztyla, nie kobita, bo ona tylko wszystko albo nic! W myśl tej zasady nie dzieli się klientami, bo i zyskami musiałaby się dzielić, a to nie przystoi przecież, z czego by potem wykarmiła tę swoją psią bandę. Ale chętnie takie zamówienie od pani pisarz przyjmie, jeśli to oznacza, że jej hojne małe co nieco do kieszeni wpadnie. ;>]
OdpowiedzUsuńMysie
[ Przed ani nie stawiamy przecinka, chyba że zachce nam się je powtórzyć. Na pewno po ponownym przeczytaniu tekstu wyłapiesz, o co mi chodziło.
OdpowiedzUsuńKoniec czepialstwa! Witam serdecznie, życzę miłej zabawy, widzę, że to już często spotykane — nie pakować się całkowicie, jeżeli w grę wchodzi podróż do MC.
A najdziwniejsze jest to, że za niespakowanymi rzeczami wcale się nie tęskni. :D]
Tom Ripley
[ Kłócić się o to nie będę — to Twoja karta i Twój pogląd na sprawy przecinków. :D
OdpowiedzUsuńNajlepiej niech robi ciastka z orzechami, których Tom nie znosi, wtedy dopiero się okaże, czy T. jest zdolny do poświęceń!
Jestem wyprana z weny, pomysłów i wszystkiego, co w pisaniu niezbędne, także jak masz ochotę zacząć cokolwiek, nawet bez planowania, nie krępuj się.]