"- Może jednak pojedziesz ze mną? W Vancouver na pewno znajdziesz lepszą pracę. Chcesz do końca życia piec ciastka i dekorować torty w jakiejś mieścince? Spróbuj wykorzystać talent gdzie indziej. Proszę cię Logan.
- Barbara... Nie chce. Tu się wychowaliśmy, tu pochowaliśmy rodziców, tu mamy dom oraz znajomych. Aż tak ci źle?
- Nie źle, tylko... Mam ambitniejsze plany. Przecież wiesz, że chcę zostać projektantką. Sądzisz, że rozwinę się tutaj? Oprócz ciebie nic mnie nie trzyma w Mount Cartier. Nie chcę cię opuszczać bracie, ale nie dajesz mi żadnego wyboru.
- Ty mi też nie, ale nie będę cię zatrzymywał. W końcu to twoje życie. Przynajmniej dobrze, że wiesz co chcesz robić głuptasie. Odwiozę cię na lotnisko.
- Dobrze... Ale i tak myślę, że zmienisz zdanie.
- Uważaj tam na siebie i obiecaj, że będziesz dzwonić.
- Obiecuje. Otwórz w końcu tę cukiernię uparty ośle..."
Maj, 2007 r.



Nic jednak nie trwa wiecznie, a i Loganowi zaczynało czegoś brakować w życiu. Owszem, pokochał Mount Cartier i swoją małą cukiernię, ale... To co kochał musiał rozwijać. Nie chciał stać w miejscu w cukiernictwie, choć i tak w większości był samoukiem. Chciał tworzyć i chciał uczyć się od najlepszych.
Jeden telefon, ucieszona siostra i szybka decyzja o wyjeździe. Słowa Barbary się spełniły. Wszystko zrobił na prędko, by nie zdążył się rozmyślić. Zamierzał zapisać się do szkoły cukierniczej w Vancouver. Spakował bagaże i z rozrzewnieniem patrzył na swój rodzinny dom, stojąc z torbą na chodniku.
Drzwi "Heavenly Desserts" zamknęły się ostatecznie.
Czy jednak na zawsze?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz