A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Historia


Wszystko zaczęło się 5 czerwca 1967 roku, w dość zimny nawet jak na tą porę dzień. Małżeństwo Turnerów, piekarzy mieszkających od początku swojego życia w Mount Cartier, przywitało w swojej rodzinie nowego członka. Scarlett oraz Benjamin wprost szaleli ze szczęścia, chwaląc się chłopcem niemal na każdym kroku.
Kanadyjskie chłodne powietrze oraz kontakt z dziką naturą ukształtowały charakter Aarona, który od początku był chłopcem żywotnym i pełnym pomysłów. Karmiony od maleńkości domowymi dżemami matki, świeżym chlebem ojca, rybami z porannych połowów sąsiada czy gulaszem od leśniczego, miał mnóstwo energii by zdobywać kolejne pagórki, przeczesywać las jako Indianin czy bawić się w żołnierza śledząc jak "zawodowiec" ojca w drodze do baru. Właśnie, opowiadania o sprytnych szpiegach i wojskowości towarzyszyły mu już od bardzo dawna - Benjamin interesował się historią, polityką, militariami oraz książkami political-fiction. Oczywiście nie na wielką skalę, miał wystarczająco dużo swoich problemów i obowiązków, ale wystarczyło to by zaszczepić w sercu oraz umyśle chłopca zalążek, który powolutku kiełkował aż do lat nastoletnich. Czasami Scarlett zostawiała ich samych w piekarni, kiedy lepili razem chleb i słuchali w zdezelowanym radiu wspominek o wojnie w Wietnamie, a Aaron zadawał wtedy ojcu mnóstwo pytań. Połykał każdą książkę o tej tematyce jak szalony, a fizyczna praca tylko dodawała mu werwy oraz siły.
Choć wielu rówieśników chciało łączyć swoje życie z Mount Cartier, on nie do końca był pewien czy to także była jego droga. Poczucie obowiązku wobec rodziny oraz pracy w piekarni kłóciło się z tym marzeniem, które, umyślnie lub nie, zaszczepił w nim Benjamin. Aaron chciał zrobić coś ze swoim życiem, chciał być kimś kto będzie realnie zmieniał losy świata. Wymykało się to spokojnemu życiu w uroczym miasteczku jakim było Mount Cartier. Kochał każdy zakątek, wspomnienia z lasu Quicame, kąpiele w zimnym jak lód jeziorze Roederack, a także głupią ucieczkę przed skunksem z kolegami za dzieciaka. Nie chciał opuszczać tego miejsca i rodziny, wiedział że nigdzie nie będzie czuł się tak dobrze jak tu, ale...
Czy chciał czuć się dobrze czy po prostu komfortowo?
Długo rozmawiał z rodzicami na ten temat. Mówił spokojnie, choć głos mu się wielokrotnie łamał kiedy tylko wspominał o opuszczeniu rodzinnego miasteczka. Z nikim innym nie chciał o tym rozmawiać, bo bał się, że spotka się tylko z opinią "po co się w to pakujesz, synku?". Nie była mu ona potrzebna, chciał rad oraz wsparcia. Scarlett, wbrew pozorom, była o wiele mniej przerażona niż Benjamin. Słuchała syna długo i z uwagą. Ważyła każde słowo jakie wtedy do niego wypowiadała, a przemawiała przez nią wielka mądrość jak wielokrotnie wspominał Aaron. Kazała mu, by odpowiedział sobie na ważne pytanie: "wyobraź sobie siebie za 50 lat, czy będziesz żałował tego, że nie poszedłeś za własnym marzeniem?"
Benjamin tylko go uścisnął i kazał przyrzec, że będzie do nich pisał.
I tak w 1985 roku, Aaron zaciągnął się do Canadian Armed Forces - czasach wielkich zmian dla kanadyjskiego wojska oraz przyjmowania kobiet do armii.
Wojsko dało mu ciężką szkołę życia. Nauczyło dyscypliny, ale też niejednokrotnie sprowadzało do parteru tak bardzo, że po nocy tylko wyło się ze zmęczenia i załamania. Wielu jego kolegów chciało rzucić to wszystko w cholerę, ale wzajemnie się wspierali - uczyli lojalności wobec własnych towarzyszy, przywódcy oraz jednostki. Determinacja Aarona nie opuszczała go długi czas, a wewnętrzne spełnienie i poczucie, że może obronić ojczyznę były największymi nagrodami. Morderczy trening traktował z szacunkiem i dawał z siebie wszystko, choć niejednokrotnie wciąż było za mało. Jedyne co wojsko w nim zmieniło to wyciszyło nadmierną energiczność - stał się rozsądniejszy, spokojniejszy, nawet odrobinę zbyt chłodny w kryzysowych sytuacjach.
W 1991 roku, podczas szóstego roku służby, na jednej z przepustek w Churchill poznał przyszłą matkę swojej córki - Sophię. Wybrał się tam na potańcówkę z kolegami, by świętować długi czas rozłąki oraz awans Aarona. Sophia, ubrana wtedy w piękną błękitną sukienkę do kolan, podobała się każdemu chłopakowi. Wszyscy odwracali za nią spojrzenia, gdy tylko przechodziła i chichotała z koleżankami. Zdawała się idealna i o dziwo nie była zajęta. Roztaczała wokół aurę pewności siebie jaką nie widział u żadnej innej dziewczyny. Absolutnie nie próbowała być na siłę namiętna czy wulgarna, cały urok krył się w pełnej pasji iskrze w oczach oraz szerokim uśmiechu zjednującym ludzi. Bał się do niej odezwać, podchodził do tego cały wieczór i dodawał sobie odwagi, ale zaryzykował bo za chwilę mogła już na zawsze zniknąć mu z oczu.
Trzy lata umawiania się, wyrywania chwil tylko dla siebie na przepustkach, aż w końcu zgodziła się na dzielenie z nim wspólnego życia.
W 1998 roku, po ponad 13 latach w armii i dorobienia się stopnia lieutenanta, spełnił swoje marzenie o czymś wielkim. Zaryzykował, nie wiedział czy podoła i czy jego umiejętności są wystarczające oraz dobrze ukierunkowane, ale podszedł do rekrutacji do "stosunkowo" świeżo uformowanej elitarnej formacji wojskowej Joint Task Force 2 z bazą w Ottawie, wyspecjalizowanej do walki z terroryzmem. Nie bez problemu przeszedł przez wszelkie potrzebne punkty rekrutacji, gdyż wymagania były wprost monstrualnie wysokie - mimo to z dumą dołączył do tej sekretnej w każdym stopniu grupy wysoce wykwalifikowanych profesjonalistów. Czuł się przy nich wyjątkowo mały, nawet pomimo wielu lat służby. Jedyne co bolało go wtedy najbardziej to to, że zarówno Sophia, jak i jego rodzice zostają odcięci od pewnej części jego życia - tajemnica musiała być zachowana w tych delikatnych i niejednokrotnie wysoce niebezpiecznych operacjach. Słyszał od swoich starszych doświadczeniem kolegów o konfliktach w Jugosławii i resztkach akcji w Kosowie. Szkolił się wśród najlepszych, ale zawsze pod osłoną zagadkowości i sekretów, wciąż oficjalnie pozostając na usługach CAF. Sophia zadawała coraz więcej pytań, ale tylko rodzice znali całą prawdę o życiu syna i konieczności nagłych wyjazdów.
Pomimo kryzysów w życiu rodzinnym oraz niezadowoleniu Sophii w kwestii braku oficjalnego małżeństwa, w 2000 roku powitali we dwójkę córkę - Zoey. Aaron o mało co nie spóźnił się na poród, wpadając wtedy kiedy było prawie po wszystkim. Całe problemy i nerwy jednak odeszły w niepamięć, kiedy spoglądali na swoją małą dziewczynkę. Dla Aarona Zoey była idealna, jego oczko w głowie. Kochał ją ponad życie i spędzał z nią możliwie jak najwięcej czasu, jeśli pozwalała na to jednostka. Odwiedzali razem Mount Cartier i dziadków, którzy szaleli za wnuczką biegającą za dzikimi zwierzętami podobnie jak te wiele lat temu pewien mały chłopiec.
Największym sprawdzianem dla całego jego życia okazał się wyjazd do Afganistanu wraz z czterdziestoma innymi żołnierzami JTF2, by dołączyć do kapitana Roberta Harwarda w jednostce Task Force K-Bar - pierwszej grupy rozpoznawczej w wojnie terroru. Wykonywali specjalne operacje SR i SSE czyli te wymagające skrytych działań głęboko na terenie wrogiej armii, praktycznie braku starć z żołnierzami, wspierania lokalnych grup rebelianckich oraz zbierania wszelkich informacji o działaniach wroga na terenach objętych zagrożeniem chemicznym, biologicznym, nuklearnym czy radioaktywnym by inne jednostki mogły wprowadzić dalsze niezbędne kroki. Lata te wspomina jako najgorsze, kiedy śmierć zdawała się niemalże dychać mu w kark podczas akcji terenowych, w tym także Operacji Anakonda gdzie walczyli z bojownikami al-Qaeda. Każdego dnia, podczas długich 42 misji rekonesansowych i inwigilacyjnych oraz kilkudziesięciu wpierających starć bezpośrednich, ryzykował życie nie tylko swoje, ale kolegów z oddziału. Bał się, jak każdy z nich - jednak wiedzieli na co się pisali. Nerwy ze stali mogły się mimo to złamać, kiedy widziało się oblicza wojennych konfliktów i rzeczy, które nie spływają po człowieku tak dobrze. Rodziny również tam na nich czekały, nieświadome prawdziwego zadania.
Wrócił po długim i ciężkim roku, w 2002, by oddać swoje miejsce drugiej, krótszej zmianie. Wojna odcisnęła na nim swoje piętno, wyciszyła go i odsunęła jeszcze bardziej, ale nie wprowadziła w depresyjny stan. Po prostu cieszył się każdą chwilą z rodziną, próbując nauczyć jak walczyć w nocy z demonami, by wciąż spełniać się jako członek JTF2 i nie zawodzić. Podobnie jak reszta chodził na badania psychologiczne. Sophia nadal naciskała, on coraz częściej tracił do siebie szacunek z powodu kłamstw, którymi musiał ją karmić. Jedyne wytchnienie znajdował w chwilach w starym dobrym Mount Cartier, jednak i tu troski o pogarszające się w niebywałym tempie zdrowie rodziców oraz ich piekarski interes go doganiały. Ludzie również zadawali pytania, nie chodził już uliczkami tak swobodnie jak kiedyś - długo go w miasteczku nie było, a i starzy koledzy wyczuwali zdystansowanie i brak chęci do dzielenia się opowieściami z życia. Czuł się coraz słabszy, ale nie łamał się bo widział dumę oraz radość w oczach rodziców, kiedy czterdziestu żołnierzy JTF2 służących w Afganistanie otrzymało najwyższe odznaczenie za nadzwyczajny heroizm w walce przeciw uzbrojonemu przeciwnikowi - Presidential Unit Citation. Nie opowiadali o tym nikomu, bo nie mogli, ale ich serca wypełniało szczęście z powodu zasług syna, a także szacunek do wyjątkowo ciężkiej dla duszy służby by bronić porządku.
Robił to o czym marzył już od tak dawna - który rodzic nie byłby z tego powodu zadowolony?
W 2007 roku jednak spadła bomba, a do najbliższych dla Aarona osób trafił komunikat i list o tym, że Aaron Turner poddawany jest procesowi sądowemu za szczególnie rażące niedopełnienie obowiązków wobec Canadian Armed Force oraz kraju.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz