A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Gra tajemnic

Xander Kaysen

41 Przyjezdny, prawnik FC: Benedict Cumberbatch

Można byłoby powiedzieć, że z domu wyniósł praktycznie same najgorsze cechy. Wychowany przez zimną, wyrachowaną matkę i piekielnie ambitnego ojca pracoholika mógł wzorować się jedynie na ludziach sukcesu, na ludziach stworzonych do wyższych celów. Otoczony w dzieciństwie samą śmietanką towarzyską przyswajał cechy, które w przyszłości miały być dla niego ułatwieniem w dążeniu do wyznaczonych celów oraz pomocą w utrzymaniu się na wysokim standardzie życia. Rodzice zawsze pokładali w nim ogromną nadzieję, dlatego utorowali mu najlepszą przyszłość na jakąś tylko było ich stać. Najpierw zainwestowali sporo w jego edukację, zapisując go na najstarszy, brytyjski uniwersytet. Później pomogli założyć mu własny biznes, gdy wyłożyli dla niego na to sporą sumę pieniędzy. Xander doskonale wiedział, że w każdej chwili może liczyć na swoich obrzydliwie bogatych rodziców, dlatego ich stosunki były nienagannie poprawne. Jednak w chwili, gdy przedstawił im swoją narzeczoną, ich relacje zaczęły się powoli sypać. Spotykając z negatywnym nastawieniem matki i pogardliwym spojrzeniem ojca, postanowił sam zadbać o dobro swojej rodziny.
Pieniądze były dla niego ważną, o ile nie najważniejszą wartością w życiu. Przyzwyczajony do wielkich luksusów, zapragnął posiadać ogromną ilość zer na swoim koncie bankowym. Gdy kancelaria zaczęła prężnie działać i przynosić coraz więcej dochodów, z pomocą sekretarki, która jakiś czas później stała się jego gorącą kochanką, zaryzykował, i posunął się do sfałszowania dokumentów. Widząc w tym brudnym zagraniu duży zysk, zaczął regularnie oszukiwać. Przez długi okres czasu udawało mu się uniknąć konsekwencji łamania prawa, jednak jednego dnia do kancelarii przyszli śledczy, którzy rozpoczęli dochodzenia w tej sprawie. Szybko wyszły na jaw wszystkie przekręty, którymi obciążono wyłącznie jego. Sędzia nie miał żadnych skrupułów, skazując go na karę pozbawienia wolności. Gdy przebywał w więzieniu, stracił dosłownie wszystko. Najbardziej bolała go strata żony, chociaż na początku to ją podejrzewał o poinformowanie policji o przekrętach w firmie. Gdy jego wyrok wreszcie dobiegł końca, nie czekał długo z wyjazdem do Mount Cartier, aby porozmawiać z Zee. Nie wiedział jednak, czy wciąż jest na nią piekielnie wściekły, czy może jednak nadal darzy ją dużą, choć specyficzną miłością.
Wydostając się na upragnioną wolność, obiecał sobie, że odzyska wszystko, co stracił i naprawi nadszarpniętą reputację. Zajeżdżając do rodzinnej miejscowości byłej żony, miał już opracowany w głowie cały plan, w którego realizacji pomagali mu stęsknieni za synem rodzice. Był całkowicie pewny, że uda mu się wrócić na sam szczyt. On sam jednak nie wiedział, że alkoholizm, w który popadł jeszcze, gdy był w szczęśliwym związku, był ogromnym problemem, wyniszczającym powoli jego organizm. Zaślepiony bogactwem nie martwił się o to w żadnym stopniu, a powinien i to bardzo.

11 komentarzy:

  1. [Chyba prawdziwa małżeńska awantura się szykuje w miasteczku. Założę się, że połowa mieszkańców będzie stać na mrozie i wysłuchiwać tych wszystkich krzyków Xandra z Zee, a potem opowiadać o wszystkim przy piwie w barze. ;D Szczerze życzę mu powodzenia w odzyskiwaniu żony, bo łatwe to to nie będzie pewnie. Ale, ale, coś nam się niebezpieczne to miasto robi! Kolejna osoba wychodząca prosto z więzienia... Mieszkańcy powinni chyba dorobić sobie dodatkowe zamki w drzwiach, by spać spokojni. ;D Karta bardzo mi się podoba. Zgrabnie napisana i szybko się ją czytało.
    Niech nam Xander nie zamarznie przy tych minus dwudziestu paru stopniach i dobrze się bawi z ciekawskimi mieszkańcami! ;) ]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja już po raz kolejny zachwycać się kartą nie będę, bo jeszcze mi w piórka obrośniesz i co w wtedy? Może będziesz kazała mi zacząć, o zgrozo?! ; D Czeeeść. <3 Xander jest bardziej xandrowaty niż go sobie wyobrażałam i to jest wspaniałe, więc nie będę owijać w bawełnę, tylko przejdę do konkretów. Pierwsza moja propozycja dotyczy jakiejś retrospekcji i tutaj celowałabym już w chwilę, w której on jest w więzieniu, a Zerelda nie pojawiła się na żadnej rozprawie. On pielęgnuje w sobie złość i poczucie, że to ona go zdradziła, szczególnie, że gdy w końcu go odwiedza – przynosi papiery rozwodowe. Byłoby to coś na kształt rozgrzewki przed dalszym wątkowaniem i szansa do epickiej awantury. : D Drugi pomysł – to pierwszy dzień, kiedy Xander przybywa do Mount Cartier: mógłby odnaleźć matkę Zee, a tak zachwycona tym, jaki jest przystojny, ułożony, szarmancki i że wygląda generalnie jak milion dolarów – zaprasza go na herbatkę. No i tak sobie czekają, jak (znowu)panna Meyer pojawia się w progu: oszołomiona i przerażona. Pewnie Bedelia namawia swojego byłego zięcia, aby został u niej w domu, szykuje mu pokoik, a Zee w tym czasie wychodzi z siebie. Najpewniej ucieka, szlaja się po okolicy i robi wszystko, aby wyeksmitować uciążliwego lokatora. Ale mam również drugą wersje pierwszego spotkania w Mount Cartier (tutaj to jest kwestia czasoprzestrzeni i jej zaginania, lol): kiedy to Xander odnajduje starą Meyer’ównę, a ona mu smutna, z różańcem w dłoni, ogłasza, że oto jej wyrodna córeczka wyprowadziła się do innego mężczyzny i żyje z nim w konkubinacie, wychowując nieswoje dziecko. Co gorsza – sama jest w ciąży: da innemu facetowi potomka, o którym marzył Kaysen. Druga opcja jest pewnie bardziej dramatyczna i skończyłaby się super dzikim mordobiciem. Oczywiście: przyjmę wszelkie sugestie i propozycje, i naprawdę nie podoba mi się to, że Zerelda będzie musiała wybierać między Benem a Sassem. :<:<:< Żeby zaś powitań stało się zadość: dziękuję za przejęcie tego cudaka i życzę wspaniałych wątków oraz powiązań i dużej ilości dram, do których (mam nadzieję) dorzucę swoją cegiełkę! <3]

    niedobra, uciekając (była)żona, która wróciła do panieńskiego nazwiska, ZEE MEYER

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Witam kolejnego alkoholika w MC! Może nie mają zbyt wiele wspólnego z Richardem (poza chęcią osiągnięcia szczytu i uzależnienia), ale jeśli pojawi się u Ciebie chętka na wątek - To zapraszam serdecznie :3 ]
    Lasmanis

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ahhh, więc to jest mąż Zee :) Miło mi, miło powitać na Mount Cartier.
    Xander gdzieś się przewinął w planach wątkowych autorki Zee i moich - głównie z tego względu, że chciałam połączyć interesy Xandera i Ethana. Co ty na to, by również zaszczepić jakiś wątek między naszymi dwoma panami? ;)]

    Ethan

    OdpowiedzUsuń
  5. [Nooo, to teraz się będzie działo! Tylko dlaczego takiemu okrutnemu facetowi, dałaś tak dobrze kojarzącą mi się twarz? ._. Karta bardzo mi się podoba, wcale nie odczułam jej długości. Po cichu życzę Xanderowi, żeby żonę odzyskał, chociaż z takim charakterkiem są chyba na to marne szanse. W każdym razie baw się u nas jak najlepiej!]

    Hannah Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć! Według mnie wizerunek dobrany idealnie do charakteru. I choć za Benedictem nie przepadam, muszę przyznać, że ma ładne oczy :) Coś mi się jednak wydaje, że Hattie z Xanderem się nie dogada, dwa zupełne różne światy.]

    Hattie

    OdpowiedzUsuń
  7. [Łoj, a uda mu się fałszować dokumenty w Mount Cartier? :D Cóz... Po przeczytaniu karty nie spodziewałam się, że usiądzie bardziej i będzie grzeczny, Ethan zresztą też do grzecznych wciąż nie należy, ale trochę się wydarzyło :P Jestem za tym, by komplikować i nawet wrobić Ethana w jakiś przekręt, który miałby wynieść Xandera na szczyt, ale ostrzegam, że będziemy się bronić haha :D]

    Ethan

    OdpowiedzUsuń
  8. [Zjednać jak zjednać, podejrzewam że przez moje wstępne powiązanie z Zee (nawet nie mogę go uskutecznić póki co) szybko by znienawidził Solane, a przynajmniej jej brata bliźniaka, a skoro tak, to i ona jego, więc no... Ciężka sprawa xD Sam pomysł świetny i mogłabym od razu brać tylko ta rosnąca ilość wątków... Obawiam się, że już zakopałam się po brodę, a przecież teraz wolne jest i jak wrócę na okres sesji na uczelnię to będę płakać tylko zamiast cieszyć się z ilości wątków. Jak tylko coś mi ubędzie to przyjdę do Ciebie i do Xandera z największą ochotą! Coś czuję, że wątek mógłby być świetny tylko ten uparty czas nie chce się rozciągnąć nigdy, ech.]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  9. [Bardzo przepraszam za wszelkie opóźnienia – po Nowym Roku zwyczajnie wszystko mi się posypało, ale już wróciłam do akcji, chociaż muszę lojalnie ostrzec, że zaczyna mi się sesja, więc mogę jeszcze niekiedy zamulać. :c I przepraszam, że aż tyle komentarzy, ale jakieś dziwaczne akapity mi wyszły. : D]

    Znali się niemal dekadę, z czego połowę wierzyła, że chwyciła Boga za nogi, dwa lata poddawała pod wątpliwość wszelkie decyzje z nim związane, a rok – zwyczajnie chciała cofnąć czas i nigdy nie postawić stopy w jego kancelarii. Wtedy, jaka młodziutka studentka zapukała do jego drzwi w poszukiwania miejsca do praktyk, w ogóle nie myślała w kategoriach innych niż odbębnienie ustawowej liczby godzin na studia, ba!, nawet nie brała pod uwagę, że mogłaby nawiązać z nim stałą współpracę, bowiem wówczas jej marzeniem była praca kuratora rodzinnego, a romans tym bardziej nie wchodził w grę. Miała przecież złamane serce – jakkolwiek górnolotnie i idiotycznie to nie brzmiało: Zerelda miała wrażenie, że ktoś je wyrwał i rozbił na miliony kawałeczków, które dzień po dniu otwierały stare rany i zalewały jej drobne ciało tęsknotą – a poczucie, że wszyscy mężczyźni to jednakowe świnie nigdy jej nie opuszczało. Oto jednak stanął przed nią Xander Kaysen – wysoki, przystojny, o chłodnym spojrzeniu i uśmiechu, który sprawił, że zmiękły jej nogi w kolanach. Nie, nie zakochała się od pierwszego wejrzenia i chyba nigdy go nie pokochała, a nawet jeśli – to na pewno nie robiła tego tak, jakby tego sobie życzył i jakby na to zasługiwał. On zwyczajnie ją fascynował.
    Tym samym weszła w relację z dekadę starszym mężczyzną, którego wszyscy wokół jej zazdrościli – wszyscy z jej otoczenia rzecz jasna, bo jego bliscy uważali ją za margines społeczny i namiętnie powtarzali Xandrowi, aby się odciął od tej dziewuchy ze wsi – i która była na tyle pochłaniająca, że pozwalała jej odciągnąć się od smutnych myśli i wspomnieć. Pamiętanie bolało do tego stopnia, że wolała brnąć w związek z kimś, kogo uczuć nie potrafiła odwzajemnić, oszukiwać i siebie, i jego, niż pozwolić sobie na powroty do przeszłości od której rozpaczliwie próbowała się odciąć. Po ślubie więc nie żałowała: miała dom, pracę i mężczyznę, który potrafił się nim zająć – obydwoje jednak byli jak tykające bomby zegarowe i nim się obejrzeli, dotąd skrywane frustracje nagle wybuchły. Ona dostrzegała coraz więcej jego wad, on ulegał wpływom matki, która nienawidziła swojej synowej; kiedy ona coraz częściej porównywała go do swojego byłego kochanka, on coraz mocniej naciskał na dziecko, którego nie mogła mu dać. Brak wymarzonego potomstwa, a więc uwłaczanie męskości Kaysena stało się głównym powodem ich awantur – które polegały na tym, że on wrzeszczał, a ona ze stoickim spokojem i doprowadzającą do szału obojętnością i chłodnym osądem, odpowiadała mu, tylko go tym samym prowokując.
    Jednocześnie, nie mogła mu się dziwić, że jest sfrustrowany: obydwoje byli młodzi, zdrowi – ciągle poddawali się kontroli lekarskiej, z której wynikało, że są płodni i nie mają żadnego konfliktu interesów jeśli chodzi o biologię i genetykę – i niebrzydcy, więc ich dziecko powinno się pojawić niemal natychmiast, biorąc pod uwagę częstotliwość ich zbliżeń w różnych miejscach i pozycjach, i być zwyczajnie idealne. Ono jednak uparcie nie chciało się pojawić w łonie Zereldy i ona doskonale wiedziała, że to jej wina i ma to podłoże czysto psychiczne – co nasilało się pod wpływem ciągłych nacisków i kłótni oraz poczucia, że jest zwyczajnie tak beznadziejna, że nawet nie może być matką. Może, gdyby nie była tak wielkim tchórzem, który obawiał się poprzedniego życia na zadupiu Kanady i związanym z nim demonów i powiedziała mężowi o utracie syna, to byłoby łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On tego jednak nie wiedział, więc niczym dziwnym nie było, że nie pojmował, dlaczego jego niechorująca na nic żona nie może dać mu dziedzica i wnuka dla jego rodziców. Niespecjalnie ją więc zdziwiło, gdy zaczął się od niej odsuwać i bolało ją tylko, że robił to w tak brutalny sposób, niszcząc ją psychicznie i zostawiając samą w domu i ze swoimi czarnymi myślami. W końcu więc domyśliła się, że ma kochankę – nigdy jednak nie podejrzewałaby tej uroczej, młodej dziewczyny, z którą współpracowali; miała wrażenie, że to jakaś zemsta, że wybrał akurat kogoś, kto był mniej więcej w jej wieku, kiedy się poznali – ale nic z tym nie zrobiła: nie mogła mu tego zabronić, tak jak nie mogła mu odebrać prawa, aby się na nią wściekał. Im bardziej się jednak wściekał, tym ona coraz mocniej sobie uświadamiała, że w zasadzie jej to nie obchodzi – obojętność zaś bywała gorsza od czystej nienawiści. Co nie znaczy jednak, że nie przejęła się, kiedy zadzwoniono do niej z komisariatu i powiadomiono, że Xander został aresztowany – był to taki absurd, że zaśmiała się histerycznie i odłożyła słuchawkę. Nie wiedziała, co nią kierowało, że w ogóle się tym nie zainteresowała – może fakt, że niedługo później odwiedziła ją Meredith, która dobiła leżącą już na dnie Zee.
      Nie podjęła jednak decyzji o rozwodzie pod wpływem chwili – przekalkulowała go dokładniej, znacznie lepiej niż samo zamążpójście, co zakrawało o jakiś ponury absurd. W zasadzie, tak naprawdę gdyby jej mąż jedynie posunął się do oszustw podatkowych – najpewniej zostałaby u jego boku. Była w końcu lojalna i oddana, nieważne, czy pałała do niego ciepłymi uczuciami, czy nie – była mu winna naprawdę dużo, zawdzięczała w rzeczywistości jego osobie całą swoją karierę i to, co osiągnęła: luksus materialny i dobytek intelektualny, bo pewnie bez jego wsparcia finansowego i psychicznego nigdy nie udałoby się jej ukończyć studiów. Nie należała również do kobiet, które by się łatwo poddawały, więc nawet gdyby musiała go odwiedzać co tydzień w więzieniu przez wiele lat – nie miałaby z tym problemu, jednak wciąż byłoby to tylko i wyłącznie poczucie obowiązku. Zabił w niej bowiem wszelkie dobre emocje, które ku niemu kierowała i zmienił jej życie w piekło: nie, nie podniósł na nią ręki, ale był tak świetnym manipulatorem, że zadręczył ją swoimi słowami i oskarżeniami. Rozwód więc nie był spowodowany utratą statusu majątkowego, który był ledwie punktem zero, czymś, co pchnęło ją do działania, a faktem, że Zee już dużo wcześniej chciała od niego odejść, a zwyczajnie nie miała jaj, aby poczynić ku tego odpowiednie kroki.
      Po wielu więc nocach spędzonych nad winem i układaniem sobie w głowie planu awaryjnego – nie miała finalnie żadnego, ale doskonale wiedziała, że jeśli nie zadziała w tamtej chwili, to już n i g d y tego nie zrobi – przygotowała wszystko i czując paskudne wyrzuty sumienia, że opuściła go w czasie rozpraw – nieważne, jak podły byłby w stosunku do niej, ona w swojej naiwności i dobroci nie umiała przejść wobec jego krzywdy obojętnie; może więc nawet go trochę kochała? – skierowała swoją ścieżkę ku więzieniu, w którym przebywał, dostając niemalże natychmiastową zgodę na wizytację. Rzecz w tym, że nieważne, jakby się przygotowywała do tej rozmowy – nie mogła opanować drżenia rąk, gdy się przed nią pojawił w śmierdzącej salce, w asyście strażników. Zawsze dumny, zawsze wyniosły, zawsze lodowaty – idealny Xander, który nawet w więzieniu, złapany na gorącym uczynku i upokorzony nie przestał okazywać swojego narcyzmu i egocentryzmu. Zerelda oszołomiona jego pewną siebie postawą, bijącą z niego nienawiścią – co dziwne: skierowaną wprost na nią – pokręciła z niedowierzaniem głową i oparła się ciężko o krzesło, wpatrując się w niego uważnie. Jej zielone tęczówki jednak n i c nie wyrażały: ani żalu, ani bólu, czy niechęci. Były puste, a w tej bezbrzeżnej pustce krył się nieopisany wręcz smutek.

      Usuń
    2. — Po wszystkim c z y m ? – Zapytała w końcu, po bardzo długiej i bardzo męczącej chwili milczenia; z trudem zignorowała jego zaciśnięte pięści, mimo że ją nastraszył. W dłoniach mocno ściskała torebkę, ułożoną na kolanach; na jej placu nie było ani pierścionka zaręczynowego, ani obrączki. Wpatrywała się w niego uważnie, starając się nie stracić resztek animuszu oraz powtarzając sobie w myślach, że już jest zdecydowanie za późno, aby się wycofać: musiała to zrobić w tamtej chwili, albo wcale i zgnić przywiązana do mężczyzny, który, jak sądziła, jej nienawidził, a nie chciał tracić ozdóbki przy swoim boku w postaci jej osoby. Tym się czuła w ich związku od dłuższego czasu: eleganckim, wyjściowym i horrendalnie drogim krawatem, który dodawał mu urody, nie przyćmiewając jej. – Czy ty masz czelność mnie o coś oskarżać? – Wypaliła w końcu, po tym jak parę minut studiowała jego przystojną twarz. Powinna była się ugryźć w język i szczerze żałując, że się nie opanowała i nie zachowała zimnej krwi, dodała, siląc się na rzeczowy ton: – Owszem, mam sprawę – drżącymi rękoma wyjęła z torebki czarną teczkę, jakże wymowną, biorąc pod uwagę, że oto grzebała ich małżeństwo. Odrzuciła jednak wyrzuty sumienia i skupiła się na tym, jak bardzo jest żałosna, nie potrafiąc zachować w obecności Xandra zimnej krwi: potrafiła to zrobić na sali rozpraw, w najbardziej beznadziejnych przypadkach, ale zwyczajnie nie, gdy tak świdrował ją swoimi oczami. – Nie mamy już majątku, więc powinno pójść szybko – przyjęła postawę adwokata, a nie żony, przyjaciółki i kochanki, bo tak było łatwiej – a przynajmniej mam taką nadzieję – kontynuowała. – Nie chciałabym, żeby to skończyło się wielkim szumem i… niepotrzebną złością, a w końcu może nawet uda nam się dogadać – nie wierzyła, że używa tak pustych szlagierów – ale nie, jako para – podsunęła mu dokumenty. – Zakładam, że będziesz na tyle odpowiedzialny, aby nie pogarszać naszej sytuacji i nie musiałam wpisywać w papiery twoich oszustw i wyłudzeń, jako powodu rozstania – wyjaśniła, odnosząc się do punktu, wyjaśniającego, dlaczego zdecydowała się na rozwód, w którym zanotowała sztampowe: różnice nie do pogodzenia. Odetchnęła ciężko, całkiem dumna z siebie, że mimo brzmienia niczym robot, udało jej się spełnić większość swoich założeń. Problem w tym, że ani razu w czasie swojej przemowy nie spojrzała w jego tęczówki, bojąc się w nich zobaczyć jakichkolwiek emocji: wtedy stałby się dla niej zbyt ludzki, a ona wycofałaby się niechybnie. – Uznałam też, że chyba nie warto w to mieszkać Meredith – wyszeptała nagle, zwieszając głowę. Po raz pierwszy na głos powiedziała, że wie, że miał kochankę i przyznała, chociaż niewerbalnie, że ta świadomość niebywale ją upokarza. W napięciu oczekiwała na jego reakcję, oddychając ciężko i trudem, jakby jakiś wielki głaz przyciskał jej piersi i odcinał dopływ powietrza. Mimo, że to on był w tym gorszym położeniu, zamknięty w więzieniu i jeszcze mocniej spalony zawodowo niż ona, to czuła się malutka i nic nie warta: rozwód był dla niej swoistą porażką.

      badzo zagubiona ZEE

      Usuń