A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Family doesn't end with blood

PHILIP & CLARIBEL RIVERS

dziadkowie szewc i krawcowa
Żałuję, że przez te wszystkie lata nie było nam dane zacieśnić więzi. Nie rozumiem i chyba już nigdy nie zrozumiem dlaczego mama tak długo taiła przede mną wasze istnienie... Przez to mieliśmy dla siebie zaledwie parę tygodni w roku. Dla was, zdaje się, nie ma to najmniejszego znaczenia — już pierwszego dnia daliście wyraźnie odczuć, że bez względu na to, co było, mogę na was liczyć. Chwytam zatem wyciągniętą dłoń, a jednocześnie strasznie się tego wstydzę, bo wiem, że za parę miesięcy stanę się ciężarem. Do tego czasu postaram się jednak przydać na tyle, na ile pozwolą mi siły i pokrzepiać myślą, że kiedy już stanę na nogi, zabiorę was do miasta, gdzie nie będziecie musieli się martwić o to, czy śnieg nie zasypie wam drewna na opał. Bardzo chciałabym zapewnić wam godną, spokojną emeryturę, ale w chwili obecnej nie mam takich możliwości. 

JOHN & LETICIA ADLER

rodzice weteran wojenny i pani domu
Jedno musicie zrozumieć — bardzo was kocham. Bez względu na to, jak długo płakałam, kiedy spadł na mnie pierwszy cios, wciąż nie potrafię chować urazy. Mam świadomość, jak często wyrzucacie sobie, że nie byliście w stanie stworzyć mi stabilnego, bezpiecznego domu. Nie szkodzi. Tato, ja przecież wiem, że tak naprawdę nigdy nie wróciłeś z wojny, że w swojej głowie przeżywasz ją każdego dnia na nowo. Wiem, że to dla ciebie koszmar i nie dziwię się, że tak często sięgasz po butelkę. Wiem też, że kiedy pijesz, nie jesteś sobą — w przeciwnym razie nigdy nie podniósłbyś na mnie ręki. Wiem, bo widziałam, że ty też wtedy płakałeś. Za pierwszym, drugim i trzecim razem, kiedy docierało do ciebie, co zrobiłeś. Ja rozumiem, wiesz? Nie jestem już dzieckiem. Teraz sama będę mieć dziecko i muszę myśleć przede wszystkim o jego dobru, dlatego nie mogę już z wami mieszkać. Mamo, obiecaj, że spróbujesz coś zmienić. Nie dla mnie, dla siebie. Idź z tatą na terapię, przekonaj go; jeśli tobie się nie uda, to już chyba nikomu... Nie poddawaj się jeszcze, jeszcze nie podjęłaś próby.   

DANIEL WHITFORD*

pierwsza miłość ojciec dziecka
Powinnam była ci powiedzieć; zasługujesz na to, by wiedzieć. Chciałam, wiesz? Bardzo. Nawet próbowałam. Pamiętasz tamtą noc, kiedy zabrałeś mnie w swoje ulubione miejsce za miastem? Było idealnie — wszędobylski mrok, rozrzedzony jedynie łuną ogniska, ciepło przenikające skórę, twoje oczy opalizujące czerwienią płomieni, to wszystko było po prostu idealne. Sposób, w jaki opiewałeś mnie pocałunkami i trzymałeś blisko swojego ciała, jakbym była twoja; wtedy rzeczywiście tak się czułam. Po wszystkim nabrałam odwagi, spojrzałam ci w twarz i... Nie dałam rady wykrztusić słowa. Dotarło do mnie, jak naiwna jestem, pozwalając sobie myśleć, że dla mnie będziesz chciał zacząć żyć inaczej, że wyjedziesz ze mną, że oboje znajdziemy legalną pracę i wychowamy nasze dziecko. Przyznaj się — ile takich jak ja przewinęło się przez twoje ręce, Danny? Z pewnością wiele, doświadczenie jak twoje nie bierze się przecież z niewinności; udowodniłeś mi to naocznie. Nie żałuję, że zobaczyłam cię z tą dziewczyną. Teraz jestem niemal pewna, że znaczyłam dla ciebie tyle, co one wszystkie. Z pewnością zbyt mało, by  móc oczekiwać, że pojedziesz za mną do zabitej dechami dziury i dobrowolnie zrezygnujesz z wolności, którą cenisz sobie ponad wszystko inne.
Kto jeszcze, kto chce? (: 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz