Żałuję, że przez te wszystkie lata nie było nam dane zacieśnić więzi. Nie rozumiem i chyba już nigdy nie zrozumiem dlaczego mama tak długo taiła przede mną wasze istnienie... Przez to mieliśmy dla siebie zaledwie parę tygodni w roku. Dla was, zdaje się, nie ma to najmniejszego znaczenia — już pierwszego dnia daliście wyraźnie odczuć, że bez względu na to, co było, mogę na was liczyć. Chwytam zatem wyciągniętą dłoń, a jednocześnie strasznie się tego wstydzę, bo wiem, że za parę miesięcy stanę się ciężarem. Do tego czasu postaram się jednak przydać na tyle, na ile pozwolą mi siły i pokrzepiać myślą, że kiedy już stanę na nogi, zabiorę was do miasta, gdzie nie będziecie musieli się martwić o to, czy śnieg nie zasypie wam drewna na opał. Bardzo chciałabym zapewnić wam godną, spokojną emeryturę, ale w chwili obecnej nie mam takich możliwości.
JOHN & LETICIA ADLER
Jedno musicie zrozumieć — bardzo was kocham. Bez względu na to, jak długo płakałam, kiedy spadł na mnie pierwszy cios, wciąż nie potrafię chować urazy. Mam świadomość, jak często wyrzucacie sobie, że nie byliście w stanie stworzyć mi stabilnego, bezpiecznego domu. Nie szkodzi. Tato, ja przecież wiem, że tak naprawdę nigdy nie wróciłeś z wojny, że w swojej głowie przeżywasz ją każdego dnia na nowo. Wiem, że to dla ciebie koszmar i nie dziwię się, że tak często sięgasz po butelkę. Wiem też, że kiedy pijesz, nie jesteś sobą — w przeciwnym razie nigdy nie podniósłbyś na mnie ręki. Wiem, bo widziałam, że ty też wtedy płakałeś. Za pierwszym, drugim i trzecim razem, kiedy docierało do ciebie, co zrobiłeś. Ja rozumiem, wiesz? Nie jestem już dzieckiem. Teraz sama będę mieć dziecko i muszę myśleć przede wszystkim o jego dobru, dlatego nie mogę już z wami mieszkać. Mamo, obiecaj, że spróbujesz coś zmienić. Nie dla mnie, dla siebie. Idź z tatą na terapię, przekonaj go; jeśli tobie się nie uda, to już chyba nikomu... Nie poddawaj się jeszcze, jeszcze nie podjęłaś próby.
DANIEL WHITFORD*
Powinnam była ci powiedzieć; zasługujesz na to, by wiedzieć. Chciałam, wiesz? Bardzo. Nawet próbowałam. Pamiętasz tamtą noc, kiedy zabrałeś mnie w swoje ulubione miejsce za miastem? Było idealnie — wszędobylski mrok, rozrzedzony jedynie łuną ogniska, ciepło przenikające skórę, twoje oczy opalizujące czerwienią płomieni, to wszystko było po prostu idealne. Sposób, w jaki opiewałeś mnie pocałunkami i trzymałeś blisko swojego ciała, jakbym była twoja; wtedy rzeczywiście tak się czułam. Po wszystkim nabrałam odwagi, spojrzałam ci w twarz i... Nie dałam rady wykrztusić słowa. Dotarło do mnie, jak naiwna jestem, pozwalając sobie myśleć, że dla mnie będziesz chciał zacząć żyć inaczej, że wyjedziesz ze mną, że oboje znajdziemy legalną pracę i wychowamy nasze dziecko. Przyznaj się — ile takich jak ja przewinęło się przez twoje ręce, Danny? Z pewnością wiele, doświadczenie jak twoje nie bierze się przecież z niewinności; udowodniłeś mi to naocznie. Nie żałuję, że zobaczyłam cię z tą dziewczyną. Teraz jestem niemal pewna, że znaczyłam dla ciebie tyle, co one wszystkie. Z pewnością zbyt mało, by móc oczekiwać, że pojedziesz za mną do zabitej dechami dziury i dobrowolnie zrezygnujesz z wolności, którą cenisz sobie ponad wszystko inne.
Kto jeszcze, kto chce? (:
Brak komentarzy
Prześlij komentarz