A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Everything is grey - his smoke, his dreams.


Jonathan Maloney

25 lat załogant kutra ten zły FC: Jack O’Connell


W Mount Cartier giną nie tylko ludzkie marzenia i ambicje, zdarza się że giną i ludzie. Część z nich ucieka z tej pozbawionej nadziei mieściny, inni zwyczajnie umierają, niektórzy mają przed sobą jeszcze gorszą perspektywę.

Rodziny, jak mówią, nie można wybrać. Jonathan żałował tego od najmłodszych lat swojego pozbawionego celu życia. Samotna matka sprowadzająca kolejnych mężczyzn do ich ciasnego mieszkania w Churchill, nijak wpoiła mu podstawy charakteru i wychowania. Mógł robić wszystko i nic. Już jako pięciolatek był nikim. Dlatego uciekł. Wprawdzie nie za daleko, bo do Mount Cartier, do dziadków, gdzie w końcu ktoś by się o niego zatroszczył. Tylko, że szkodliwego nasienia nie sposób wyplenić i płynące w krwiobiegu zainteresowanie tym co złe i niepoprawne szybko dało o sobie znać. Początkowo płatał niewinne psikusy sąsiadom, dokuczał kolegom ze szkolnej ławki, by wraz z wiekiem wplątać się w znacznie poważniejsze tarapaty. Był pierwszy na miejscu każdej bójki, gdy ktoś potrzebował towaru, Jonathan zawsze coś miał, nie wiadomo nawet skąd będąc w stanie sprowadzić cały towar na to odludzie. Zawsze był sprytny, widział więcej od ludzi, nie był głupi, ale nie chciał się zanadto wychylać. Ktoś nawet w niego w pewnym momencie uwierzył i chciał się przez chwilę postarać. Dla niej. Ale wszystko wzięli diabli, gdy oskarżony o morderstwo, którego nie popełnił, został wsadzony do pierdla. Bo złym chłopcom nikt nie wierzy.

Przyprawił babcię o zawał, dziadka o udar. Nawet nie miał możliwości ich pochować. Matka najprawdopodobniej zginęła w jakiejś melinie albo ulżyła sobie życie z podejrzanym lowelasem, a ojca nie miał okazji poznać. Z podsłuchanych historii wiedział tylko, że był damskim bokserem, człowiekiem któremu nie warto było podpaść, a który później przepadł bez słowa. A że ludzie lubią gadać, porównywali go zawsze, bo przecież “niedaleko pada jabłko od jabłoni”. On z kolei nie zaprzeczał, nie mówił nic, tylko zachowaniem nieumyślnie prowokował wszystko. Odsiedział swoje pięć lat i został zwolniony wcześniej, z racji zmian w jego sprawie i nowego winowajcy. Nikt go nie przeprosił, nikt nie powiedział co ma teraz robić. Wrócił więc do Mount Cartier, do pustego, starego domu po dziadkach, zatrudnił się jako załogant kutra, próbując jakoś wrócić do żywych i coś zmienić, uporządkować w tym swoim nędznym życiu. Ma łatkę mordercy. Zawsze słyszy ten ściszony głos, ilekroć mija kogoś na ulicy. Nic jednak nie mówi, nie reaguje, z nikim nie rozmawia, dalej prowadzi podejrzane życie zalewając się w trupa na łajbie. Nie ma marzeń, nadziei na lepsze życie, to wszystko za nim. żyje z dnia na dzień, bez perspektyw i ambicji. I nie wierzy już w nic.

 _______________________________________________________________
Bo lubię złych chłopców, skomplikowane relacje i zawiłe wątki. Nie mam czasu, dlatego tu jestem (klasyk). Wszystkich nie przyjmę, ale tego… Cześć i upijcie się w Sylwestra! (ze względnym umiarem) A, i szukamy pani, która kiedyś uwierzyła w Jonathana!

6 komentarzy:

  1. [Kogóż to moje piękne oczy widzą! :D Wszystkich nie przyjmiesz... ale dla mnie znajdziesz miejsce, co? Oczami wyobraźni już widzę, jak go po pięciu latach wściekła Mysie wita pięścią w twarz na wolności... brzmi znajomo? :>]

    Mysie

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jest jeszcze wersja, że nawet karty nie przeczytałam, ale... Oczywiście, że podglądałam! Naprawdę myślałaś, że się przede mną schowasz? Oj, naiwna... Swoją drogą dobrze się czyta, to nic nierobienie Ci służy. Przez Ciebie mi smutno, że zamiast Alany jest Mysie, bo ta pierwsza miała kumpla w pierdlu, więc byłaby jak znalazł i nawet by uwierzyć w Maloneya mogła. I hej, to nie ona jest stara, tylko on gówniarz! A jak mu dodasz TYLKO trzy lata, to będą w jednym wieku i mogli sobie razem kolegom z ławki przed dokuczać.]

    Mysie

    OdpowiedzUsuń
  3. [Siedzę i płaczę, bo kolejna fajna postać, a ja już mam tyle wątków, chlip ;___; Życzę więc jedynie miłej zabawy na blogu i ciekawych wątków. Ostrzegam jednak, że przydreptam tu, jak tylko trochę poodpada mi wątków :D]

    Hattie

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wymyśl wątek, zacznij... sama ze sobą jeszcze pewnie mam go potem poprowadzić? All inclusive normalnie. Ale masz szczęście, bo miałam dziś paskudny poranek, dlatego będę miła i się zgodzę. :D
    Ajm not hapi nał. Nie mam serca skazywać Twojego przyjemniaczka na dwa lata więzienia ekstra, bo obawiam się, że z tym charakterem mógłby ich nie przeżyć, ale i tak mam pomysł. Normalnie te trzy lata między nimi robiłyby pewnie sporą różnicę, ale w tak małej mieścinie to ciężko było wybrzydzać w towarzystwie do zabaw, więc jakoś pogodziła się z kręcącym się wiecznie w pobliżu małym gnojkiem. Na początku pewnie rzucali sobie wzajemnie kłody pod nogi, ale w końcu parę kamieni im na głowy spadło, zrozumieli, że w duecie to jednak więcej mogą (szczególnie, jeśli latał z nią za skunksami, bo dziwnym trafem mało kto chciał...) i na którymś tam etapie Mysie pewnie zaczęła go traktować jak trochę uciążliwego i niesfornego, ale jednak młodszego brata, więc przed ludźmi go broniła, a w domku na drzewie czy innej lisiej norze prawiła morały i próbowała przemówić do rozumu. Mogła nawet w niego uwierzyć, bo kto jak kto, ale ona to akurat doskonale wie, jak wiele zależy od tego, czy ma się kogoś, kto w człowieka wierzy i da szansę ― jako dziecko znikąd miała przecież niesamowicie dużo szczęścia, że Ayers i jego żona ją przygarnęli, a nie pozwolili zgnić w jakimś bidulu. Tak więc naiwna nie jest, ale ludzi dla widzimisię nie skreśla. Także pewnie sporo mu się po czuprynie obrywało i słuchało motywacyjnych przemów pt. „zbierz dupę w kupę i zacznij wreszcie toczyć ją po stoku twojej własnej góry nie do zdobycia”. Taki trener personalny i przyspieszony kurs „jak wyjść na ludzi w 30 dni, już dziś za pół ceny”. Czy on tam ją podziwiał jako starszą i teoretycznie mądrzejszą, czy miał jej serdecznie dosyć, to zostawiam Tobie, pod warunkiem, że nie wymachiwał jej nożem przed twarzą. Ale w sumie miło by było, jakby ją tam chociaż troszkę lubił (inaczej przecież machnęłaby na niego ręką, bo co ona się będzie pchała tam, gdzie jej nie chcą), bo to aż mi się gęba sama cieszy, jak pomyślę o tym jakże dramatycznym wątku ze urażoną szczeniacką dumą w tle. Skoro w więzieniu pięć lat siedział, a Mysie ponad pięć lat za miastem siedziała, to jest całkiem spore prawdopodobieństwo, że o niczym nie wiedziała, bo nawet jeśli regularnie słała listy/pocztówki do rodzinnej wiochy, czasami też dzwoniła, to nikt by tu jej martwić tym przestępcą i mordercą nie chciał, bo mało prawdopodobne, żeby wtedy nie rzuciła wszystkiego i nie pognała do więzienia suszyć mu głowę, a wszyscy wiedzieli, jak bardzo chciała zobaczyć, co się kryje poza granicami sennego MC. (A poza tym jej ojciec to na 100% wprost go nie cierpiał, szczególnie jak już Jonathan wszedł w ten buntowniczy okres pełen zioła nie wiadomo skąd i mordobicia, więc tym bardziej zamknięcie go za kratkami było mu na rękę.) Dlatego będzie nam szalenie wesoło, jak się Ayers wreszcie dowie i zacznie go wypytywać, czy na pewno nie miał z tym nic wspólnego. Tak więc, jeśli przyjmujesz powyższe (wszelkie sugestie i modyfikacje mile widziane) i jeśli to w ogóle choć trochę pasuje do Maloneya, to na Twoich barkach pozostaje jedynie wymyślenie jakichś ekscytujących okoliczności do pierwszego spotkania tych dwoje po powrocie do Mount Cartier (bo jeśli dobrze rozumiem, oboje są tu ponownie od dość niedługiego czasu). No wiesz, jakiś krwiożerczy łoś czy coś, jestem pewna, że wymyślisz coś genialnego. Wtedy nawet Ci zacznę i może nie zajmie mi to miesiąca!

    (Jak wymyślałam to o czwartej nad ranem cierpiąc bezsenność, brzmiało znacznie lepiej i miało nieporównywalnie więcej sensu. :/)
    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alana była pogardzaną przez tubylców, bo waleczną lwicą, próbującą udowodnić całemu zacofanemu miasteczku, że jej BFF jest niewinny i niesłusznie go wrobiono. Miała większą rodzinę i liczbę psów na głowie, odrobinę więcej rozumu, mniej skłonnego do psot niż Ayers i dużo za dużo wiary i dobrego serca. Raczej spokojna, daleko jej było do Mysie czy Denise, a że brakowało mi ostatnio takiej postaci, to niestety przegrała z Mysią. A braci Jonathan niech potraktuje jako wyzwanie, no hej, bo to niby straszne mu wybite jedynki? Bardziej to się ojca i jego dubeltówki powinien bać.
      I nie upij się za mocno w sylwestra! ;D]

      Mysie

      Usuń
  5. [Wiesz co? Wątki mi jeszcze nie odpadły, ale tak mnie Johnatan kusi, że stwierdziłam, iż zrobię wyjątek. Ostatni, naprawdę. Szczególnie, że Hattie ma słabość do taki ludzi jak John, bo chciałaby wiecznie im pomagać. A jak zniszczy jej psychikę to może być fajnie xD Dobra, jakiś konkretny pomysł masz? Ja tak sobie myślę, że dziadkowie chłopaka mogli być sąsiadami Hattie, która się nimi opiekowała i skoro John nie mógł ich pochować, zajęła się tym panna Golden. Tylko nie wiem co z dalej.]

    Hattie

    OdpowiedzUsuń