A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Pióro tkwi w Twoim ręku, a wynik zależy od tego, co wybierzesz


Na świat przyszedł w Churchill z łona dwudziestoletniej kobiety, zwanej matką, oraz ojca, który zmył się tak szybko jak zdążył się w życiu kobiety pojawić. Jako kula u nogi, Ferran w Churchill przebywał niecały rok, by ostatecznie wylądować na utrzymaniu dziadków, którzy w Mount Cartier dopieszczali własne gospodarstwo domowe z prac rzemieślniczych i leśnictwa, którym zajmował się dziadek – Arkady Kayser. Wychowywany przez krewnych seniorów, uznał ich za jedynych opiekunów, którzy, w przeciwieństwie do biologicznych rodziców, nie zakończyli swego rodzicielskiego etatu tylko na nadaniu imion. Gdy dojrzał na tyle, by rozróżniać prawdę od kłamstwa, starał się wynagrodzić dziadkom ich zaangażowanie w wychowanie najmłodszego z Kayserów, poprzez pomoc w pracach domowych. Ukończywszy szkołę podstawową, zechciał kontynuować naukę w szkole średniej w Churchill na poziomie academic, z zamiarem nauki w progach uniwersytetu – plany uległy zmianie, kiedy w wieku lat dwudziestu został wcielony do służby w kanadyjskiej armii. Od tamtej pory w mundurze spędził dwanaście lat, uprzednio zaczynając od Royal Canadian Air Force, gdzie przez pierwszy rok sprzątał kantyny i spalał niezliczone ilości kilogramów na ciernistych poligonach. Dopiero osiągnięty po dwóch latach stopnień first lieutenant'a pozwolił mu rozwinąć się w tym, co interesowało go od zawsze – w lotnictwie. Lata spędzone w miejscowości Cold Lake, w prowincji Alberta, pod banderą RCAF u boku myśliwców CF-18, były jednymi z cięższych, acz ciekawszych historii, jakie zapisały się w kartach jego życia. Służąc dla jednostki 419 Tactical Fighter Training Squadron, odpowiedzialnej za zaawansowane szkolenie pilotów myśliwców, dotarł do programu szkoleniowego NATO Flying Training, który w roku 2010, wysłał Ferrana na misję w Afganistanie.

Jadąc do Afganistanu, nie spodziewałem się, że zostaną nam postawione zadania, do których nie byliśmy przygotowani. Sądziłem, że będziemy szkolić afgańskich żołnierzy. Byłem przekonany, że będzie to polegało na spotkaniach u nich w jednostce – że będziemy pokazywać broń, uczyć ich technik walki. Na miejscu okazało się, że to oni nas mogą szkolić, a nie my ich. Bo oni są oswojeni z bronią praktycznie od dziecka. Od dziecka są szkoleni w działaniach wojennych w tych specyficznych warunkach terenowych. Szczególne wspomnienie związane z misją, bardzo trudne wspomnienie, to śmierć mojego przyjaciela – kapitana Luke'a Walter'a . To tragiczne wydarzenie zdecydowało, że zostałem weteranem poszkodowanym. Brałem udział w patrolu, gdzie wpadliśmy w zasadzkę. Ostrzelali nas talibowie i po pewnym czasie okazało się, że samochodu, którym jechał Luke przed nami, nie ma. Między naszymi samochodami zerwała się łączność, nikt się nie odzywał. Dopiero po chwili wywołał mnie kierowca tego samochodu. Na moje pytanie, gdzie jesteście, odpowiedział tylko: „kapitan nie ma nogi”. Usłyszałem to dokładnie, ale nie mogłem w to uwierzyć. Poprosiłem: „powtórz jeszcze raz”. Odpowiedź była taka sama – „kapitan nie ma nogi”. Na tym łączność się urwała. Później okazało się, że talibowie przestrzelili antenę w samochodzie. Gdy skończyliśmy walkę z talibami, dowódca zdecydował, że pojedziemy szukać samochodu Luke'a. Przejechaliśmy około kilometra, gdy dowódca z bazy, drogą satelitarną, powiadomił nas, że oni uciekli do bazy i Luke jest ranny. My wróciliśmy na miejsce ostrzału. Był tam budynek – prawdopodobnie opuszczony posterunek policji. Czekaliśmy. Nie wiedzieliśmy, co będzie dalej się działo. Zostały wezwane posiłki. Po dwudziestu minutach dostaliśmy telefon z bazy, że Luke nie żyje. Ten moment był dla mnie bardzo trudny. Nie wiedziałem, co robić. Popłakaliśmy się z kolegami. Dowódca mojego samochodu pozwolił nam zadzwonić do domu. Nie wiem, czy to była dobra decyzja, czy nie. Po prostu dał nam telefon satelitarny i powiedział: „Chłopaki dzwońcie do domu, bo jak się okaże, że w kanadyjskiej telewizji powiedzieli, że zginął kanadyjski żołnierz, nasze rodziny nie będą wiedziały, co z nami. A nie wiadomo, kiedy stąd wrócimy”.

W trakcie misji, ramiona Ferrana udekorował stopień pułkownika. Został przeniesiony do kompanii walki radioelektronicznej (2nd Electronic Warfare Squadron), zajmującej się operacjami bezzałogowych statków powietrznych. Po banderą VMAQ-2, w Północnej Karolinie, spędził ostatnie lata w mundurze pilota – na wskutek stresu pourazowego podjął decyzję o powrocie do Mount Cartier, stawiając stopy na ziemiach rodzinnego miasteczka w 2016 roku.

___________________________________________________________________
Wystarczy najechać na zdjęcie, aby dotrzeć do historii :)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz