Mr. Whitehouse
Szczęście? Nie znam tego słowa. Od lat mieszkam na tym zadupiu i marzę o tym żeby się stąd wyrwać. Tylko nigdy nie miałam jak. Nie miałam pieniędzy by zrobić to na własną rękę, nawet gdy podjęłam pracę w BnB, pensja okazała się nie wystarczająca by móc co miesiąc odłożyć choć małą kwotę. Rodzice widzieli moją przyszłość w Mount Cartier. Gdybym wyjechała, straciłabym ich. No i mają to co chcieli. Mojego męża znam od zawsze. Choć słowo "znam" jest względne, jednak o tym opowiem za moment. Jako małe dzieci bawiliśmy się w piaskownicy, w szkole był tym rok starszym, którego pragnęły wszystkie dziewczyny, a ja jego młodszą przyjaciółką, maskotką jego paczki. Gdy poprosił mojego ojca o moją rękę byłam w szoku, nawet nie byliśmy parą i nigdy nie myślałam o nim w kontekście romantycznym. Ale czemu miałam się nie zgodzić? Wiedziałam, że w tej małej mieścinie nie znajdę swojej wielkiej miłości, więc najlepszy przyjaciel, syn sąsiadów, ideał według rodziców zdawał się odpowiednim kandydatem na męża. Szkoda, że już po roku małżeństwa, gdy zaszłam w ciążę, przekonałam się o jego prawdziwym obliczu. To przez niego nikt nie zobaczy mnie w bikini, bo ukazałabym sino-fioletowe plamy, to przez niego wylądowałam kilka razy w szpitalu, to przez niego boję się wracać do domu i to przez niego nauczyłam się malować, by zasłonić czerwony odcisk dłoni na policzku. Mogłabym odejść... Tylko kto by mi uwierzył, że człowiek którego wszyscy znają od dziecka i któremu wszyscy ufają bije swoją żonę? Wyszłabym na kłamliwą dziwkę, która napewno znalazła innego, a próbuje obwinić tego prawego człowieka. Bo niby czemu nasza córeczka tak bardzo kocha tatusia skoro podobno znęca się nad mamusią? Odpowiedź jest prosta, dla naszej księżniczki był królem i przy niej swą niewolnice traktował jak królową.
Mia Whitehouse
Mój jedyny promyczek słoneczka skończył niedawno pięć lat. Gdyby nie ona, już dawno nie byłoby mnie na tym świecie. Wymyśliłabym tak efektowną śmierć, jakiej ta mieścina nigdy nie widziała. Tylko dla niej jeszcze się męczę. Tylko dla niej jeszcze oddycham.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz