Diana Paisley
Nie martw się, maleńka. To nie czasy, w których mężczyźni giną na morzu, powiedział ojciec tydzień przed jej szesnastymi urodzinami, wyszedł i nigdy nie wrócił. Został jej po nim zestaw snycerski i zamiłowanie do dłubania w drewnie. Po matce ma jedynie mgliste wspomnienie i kilka niezrozumiałych słów, które czasami chodzą jej po głowie. Nigdy nie nauczyła się greckiego i niewiele wie o kobiecie, którą podobno przypomina. W wieku szesnastu lat poznała więc strach i samotność, których za nic w świecie nie chciałaby doświadczyć ponownie. Przyrodni brat, syn obcej nauczycielki z Churchill, zajął się nią z dobroci serca, choć w duchu obwiniał greckiego bękarta o rozpad własnej rodziny. Miłość braterska przyszła z czasem, wyparła gorzki żal, a kilkunastoletniej Dianie pozwoliła wierzyć, że może nie będzie do końca życia zdana sama na siebie. Połączyło ich uwielbienie dla drewna, a raczej tego, co można z niego wytworzyć; dziś ich wyroby stolarskie dobrze radzą sobie nie tylko wśród mieszkańców Mount Cartier, choć brat zawsze narzeka, że Diana więcej rozdaje niż sprzedaje.
Od słońca woli wszelkie opady atmosferyczne. Pachnie świeżym drewnem, regularnie znajduje we włosach jego wiórki i przestała się już przejmować szorstkimi, często pokaleczonymi dłońmi. Gdy nie pracuje, włóczy się po lesie lub spędza czas z dziećmi drzew, jak nazywa książki. Miasteczko mówi, że żyje jak zakonnica; ludzi nie unika, choć faktycznie jedynym, co pozbawia ją tchu są górskie wspinaczki. Jej włosy żyją własnym życiem, kiepsko radzi sobie ze słowami i nigdy nie nauczyła się pływać. Ładnie się uśmiecha, ale rzadko szerzej niż delikatne uniesienie kącików ust, spać chodzi późno, wstaje wcześnie, a brat mówi, że kiepski z niej materiał na żonę, bo nie potrafi gotować i zbyt wiele czasu spędza we własnej głowie.
Brata oddam w dobre ręce. W tytule Nick Drake.
[Czeeeść! Po przeczytaniu karty pomyślałam, że chciałabym dostać taką drewnianą rzeźbę od panny Paisley. Może dlatego, że lubię rękodzieła. Swoją drogą, ciekawe korzenie posiada ta Twoja niewiasta, rzadko spotykam się z grekami na blogach w jakiejkolwiek formie. I muszę też powiedzieć, że przydałby się jej ktoś, do kogo mogłaby uciekać z własnej głowy :D Liczę, że znajdzie tego kogoś własnie tutaj :D Baw się dobrze z córką rybaka, dużo wątków i pomysłów <3]
OdpowiedzUsuńFerran, Cesar & Tilia
[Oczywiście, że przyjmie się dobrze! I kurde, jeśli jest szansa, że ktoś z moich stworków coś dostanie, to czemu nie? Jednak musiałabyś sobie kochana wybrać osóbkę, która Twoim zdaniem zasługuje na taki drobny upominek od serca. Mam tu leśniczego samotnika, zapracowanego kapitana statku i radosną niewiastę – prawie do wyboru do koloru ;D]
OdpowiedzUsuńFerran, Cesar & Tilia
[Cześć! :) Mimo braku uśmiechu, sympatyczna z niej osóbka. Może dlatego, że przez wspólne zainteresowania z bratem wydaje się prorodzinna, a może ze względu na jej spokój i opanowanie. Tak czy inaczej bije z niej delikatna, kobieca nuta i to właśnie sprawia, że łatwo ją polubić. Niech jej się wiedzie w MC i niech nikt więcej jej nie ginie. A zamiast ginąć, niech kogoś dla odmiany odnajdzie. Przyjaciółkę, kolegę, albo nawet miłość. Pozdrawiam i weny życzę.
OdpowiedzUsuńPS. Zaraz też maila Ci wyślę w pewnej sprawie, więc będę wdzięczna za odebranie go :)]
Andrew, Scott & Timothy
[Pierwsze zdanie karty rozbiło mnie na kawałki. Bardzo smutne zestawienie, brutalna rzeczywistość i ludzkie przekonania... sama Diana, poza ładnym imieniem, jest naprawdę niesztampową postacią; mało jaka dziewczyna para się stolarstwem, a ujęcie jej charakteru jest tak urokliwe, że aż przeczytałam jednym tchem. Naprawdę. Kochany z niej chochlik. :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że brat się nią zajął i odzyskała chociaż namiastkę rodziny... i również życzę jej, aby kogoś wreszcie odnalazła, a nie tylko gubiła...
Rzecz jasna, gdybyście miały ochotę na wątek, oferuję mojego pana, aczkolwiek póki co naprawdę nic nie wpada mi do głowy.
Baw się dobrze <3]
Ashmee Sanchez
[cześć! ;) przykre ta Twoja pani ma za sobą przejścia, szkoda że taka młoda dziewczyna już tyle przeszła... oryginalny dobór i korzeni i profesji i to co uwielbiam ponad wszystko - nie gardzi własnym towarzystwem! lubię ją! :D mam nadzieję, że i wątków będziesz mieć masę i weny nie zabraknie, a Diana poczuje się w lasach MC jak w domu i nie znika :)
OdpowiedzUsuńMeredith & Mina ]
[Bardzo, ale to bardzo podoba mi się sposób w jaki została opisana postać, a sam Twój styl jest bardzo płynny i z ogromną przyjemnością się czyta to, co wyszło spod Twoich palców. Twoja postać jest niesamowita! Z chęcią zaproszę Cię na wątek, chociaż muszę jeszcze pomyśleć nad jakimś konkretnym pomysłem! :)]
OdpowiedzUsuńCoco/Declan
[Tak, wszystko jest zrozumiałe. Myślę, że z racji zawodów w jakich obracają/obracały się obie rodziny, kwestię przeszłości można ustalić co do najmniejszego szczegółu, bo z tym problemu nie będzie, a to co przedstawiłaś jest zresztą w porządku. Pytanie jednak brzmi: jak połączyć ich teraz? Nie przychodzi mi do głowy nic oryginalnego, oprócz jakiegoś wspólnego obiadu/ogniska/przyjęcia. Czy coś Ci świta?]
OdpowiedzUsuńCesar Calderon
[Tak się zastanawiam... Chciałam zaproponować jakieś powiązanie z przeszłości, ale nie wiem czy te pięć lat różnicy w wieku to nie za dużo. A od dobrych słów możesz urosnąć, obyś tylko nie odleciała za daleko, bo Declan z przyjemnością pozna Dianę bliżej! :)]
OdpowiedzUsuńDeclan
[hm,hm,hm to jest dobry pomysł! Meredith to jest zołza, która wiecznie na wszystko kręci nosem, ale jak już będzie zmuszona wytrzymać trochę w Mount Cartier to poszuka czegoś co będzie ładne i uprzyjemni jej pobyt ;) jutro zacznę watek :D ]
OdpowiedzUsuń[Fani Iwana, łączmy się! <3
OdpowiedzUsuńWszystkie moje 4 postacie na obecnych 4 blogach grupowych, na których jestem, mają jego twarz, więc służę :D
A co do odmiany... stworzyłam to imię, nie mogąc się zdecydować pomiędzy Ashtonem, a Jaimie'em... więc, uwierz, sama chciałabym wiedzieć... odmieniajmy jak zabrzmi. :D
A ten pomysł, moim zdaniem jest świetny. Ash uciekałby do nich czasami od Giny, może coś pomagał, dobrze gotuje, więc czasami pomagał im przy obiadku. Mogłybyśmy się nawet pokusić, że poniekąd robiłby jej i jej bratu za nadprogramowe rodzeństwo. Wiedziałby, że ich ojciec nie wrócił w taki sposób, więc czułby się poniekąd w obowiązku trochę im potowarzyszyć.
A wątek... w sumie mam pewien mini-pomysł, ale nie wiem, czy Ci przypasuje. Mianowicie, Diana, ciągana tęsknotą i sentymentem, mogłaby siedzieć nocą na brzegu i wpatrywać się w morze. Wiesz, już nawet nie dziecięca nadzieja, ale po prostu powspominanie, swego rodzaju oddanie hołdu itp. Ash, akurat by ją zauważył, więc się przysiadł, bojąc się zostawić ją samo w środku nocy :D. Wiesz, morze, gwiazdy, idealne warunki na pokrzepiające serca rozmowy :D. O ile przejdzie XD]
Ashmee