A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

Zaw­sze is­tnieje mo­ment, kiedy cieka­wość sta­je się grzechem.

Lily Harding

17 lat uczennica kasjerka na stacji benzynowej wieczorami


Pierwsze jest spojrzenie - długie i melancholijne, w barwach nadziei i spokoju wyłaniające się spod kurtyny gęstych rzęs, które niczym wytworny wachlarz zdobią twarz ich właścicielki. Zalotny uśmiech błąka się po jej obliczu, a zza lekko rozchylonych warg wydobywa się rozkoszne westchnienie. Ramiona rozchylają się na boki z dumą prezentując młode, acz dorodne piersi, skryte za materiałem koszulki, gdy dłonie powoli rozjeżdżają się w przeciwne strony po blacie nad którym się pochyla. Podchodząc do niej, by zapłacić pyta się czy życzysz sobie coś jeszcze, rzucając Ci wielce nieodpowiednie, dwuznaczne i cholernie seksowne spojrzenie. Przygryzając rozkosznie dolną wargę przyjmuje płatność, nie omieszkując musnąć Twojej ręki, kiedy tylko będzie miała ku temu sposobność. Kiedy już szczęśliwie wyjdziesz z kwitkiem potwierdzającym Twoją obecność w tym przedziwnym miejscu, by móc odetchnąć z ulgą od widowiska, którego częścią byłeś, dojrzysz jak przygląda Ci się przez szybę. Głowę wspiera na ręce opartej o blat, uśmiecha się do Ciebie zniewalająco, wypinając przy tym w wielce naturalnej pozie ponętne pośladki. Przełykasz ciężko ślinę i uciekasz, póki jeszcze masz krztę rozumu w głowie i nie popełnisz wielkiego błędu swojego życia. Ale jakiż ekscytujący, zjawiskowy i upojny mógłby to być błąd.


Lily jest przeciętną dziewczyną, z pozoru nie wyróżnia się  niczym szczególnym na tle innych młodych ludzi z Mount Cartier - chodzi do szkoły jak jej rówieśnicy, w niedziele uczęszcza do kościoła na mszę wraz z babcią, spotyka się ze znajomymi w wolnych chwilach i dorabia na swoje przyszłe życie popołudniami. Wychodzi na młodzieżowe imprezy, czasem za pozwoleniem, innym razem po kryjomu, próbuje alkoholu i innych ulepszaczy życia; wiedzie nią typowa dla młodzieńczego wieku ciekawość, która każe próbować nowych rzeczy i stawiać czoła kolejnym wyzwaniom. Nie wyróżnia się wśród rówieśników żadnym wyjątkowym hobby, ani pomysłem na przyszłe życie. To bowiem akceptuje takim jakie jest. Wie, że od Mount Cartier raczej się nie uwolni. Sama z resztą nie jest w pełni przekonana czy by chciała. Mimo to przyjaźni się z córką burmistrza, bo jakoś tak wyszło, z racji bycia rówieśniczkami. Mieszka razem z babcią Barbrą, tutejszą szwaczką i kobietą, która potrafi rozwiązać każdy problem, niczym pradawni szamanie lub starożytne wyrocznie, stąd często ktoś zjawia się u nich w domu. Żyją same, bo dziadek zmarł jeszcze przed jej narodzinami, matka zaś przepadła zaraz po wydaniu jej na świat. A tak naprawdę wyruszyła w świat robić karierę muzyczną, ale skończyła jako narkomanka i zmarła gdzieś w drodze do Las Vegas. Babcia nigdy jej tego nie powiedziała, licząc, że uchowa wnuczkę od tej miażdżącej wiadomość, ale jak to w małych mieścinach bywa, ciężko było zachować jakąkolwiek tajemnicę w sekrecie. Dlatego Lily wie wszystko o swojej matce, ale nijak ją to nie obchodzi. Nie ma zamiaru szukać ojca, ani powtarzać błędów rodzicielki, ma przecież własne życie i całą przyszłość przed sobą. Nie chce także pójść w ślady babci i unika maszyny do szycia jak ognia, plącze supły na drutach, a szydełko gubi ilekroć znajdzie się w jej posiadaniu.

Co zaś odróżnia ją od tutejszej młodzieży to czysta i wysublimowana prowokacja. Lily nie interesują bowiem chłopcy, którym wciąż sperma uderza na mózg, a światopogląd swój budują na prawdach wpajanych im przez najbliższych od lat, nie mając za grosz indywidualności, ani autentyczności. Z resztą, chłopców w mieścinie wielu nie ma. Dlatego Lily interesują mężczyźni - starsi, im bardziej niedostępni, tym bardziej pociągający. To o silnych ramionach fantazjuje w swoich nastoletnich myślach; o dojrzałych pragnieniach pod wpływem nieodpowiedzialnych decyzji, o rozkoszach w wykonaniu starszych i doświadczonych przedstawicieli płci brzydkiej. Prowokuje zatem kiedy ma do tego tylko okazję i ochotę - nauczycieli, gdy siedzi w szkolnej ławce, gości stacji benzynowej, odwiedzających babcię w potrzebie krawieckiego ratunku, a nawet pastora w czasie kazania. Ktoś w końcu nie wytrzyma napięcia i jej ulegnie. I nawet jeśli zapłaci za to smażeniem się w piekle, no cóż, powie, że było warto. Bo jak to lubią mówić, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A ona jest szalenie ciekawa. Wszystkiego.

______________________________________________________
AJ EM HJER AGAIN! Na zdjęciu - Swantje Paulina.
Cześć, czołem, piszmy razem eseje, o wszystkim i niczym, kochajmy się i nienawidźmy, ale niech się dziejeeee! #drama #romance #bff #wtf #ydom

42 komentarze:

  1. [Ja cię autentycznie uwielbiam za tę kartę postaci! Ona jest prawdziwą femme fatale, a co ważniejsze - tak pięknie i subtelnie opisałaś jej zaloty, że nawet Eli jako gej nie omieszkałby stwierdzić, że Lily jest po prostu ponętna. Do tego jeszcze już sam pomysł, by pakować tak odważną nastolatkę w centrum MC jest trafiony w samo sedno. Potrzeba nam różnoodności, jej młodzieńczego wigoru i brudnych myśli. Potrzeba nam tak wyrazistych postaci, o!

    Nawet złamię swoje postanowienie i zaproponuję wątek, mimo że nie mam na niego czasu. No bo po prostu muszę. Scottowi daruję spotkania z tą małą dewotką, bo biedak ma już problemy natury damsko-męskiej i bez tego. Smutno byłoby mi też zdradzać biedną Kat, w której Finlay mam wrażenie, że niedługo będzie się bujał. No ale proponuję dwóch pozostałych panów. Na obu mam nawet jakiś pomysł.

    1. Eli - to niezaprzeczalny gej, ale kto mu zabroni eksperymentować? Ona może chcieć go nawet nie lubić, ale jest nielicznym facetem w mieście, a on jest świadom jej podejścia do mężczyzn. Rzuci więc durną propozycją: "Chcesz się całować? Okej! Zróbmy to. Tylko wiedz, że nie zrobi to na mnie wrażenia". Taka prowokacja z obu stron. On ją podpuszcza, a ona sprawdza jego granice. Mogłoby być ciekawie. A skoro Eliemu i tak grozi ostracyzm za seksualność, pewnie nie przejmie się, jeśli ktoś uzna, że zachowuje się niestosownie wobec nieletniej.
    2. Declan - może być ofiarą Lily. Będzie się bardzo wzbraniał i bardzo burzył, ale zobaczymy jego siłę woli. Szczerze mówiąc to sama nie wiem, jak może reagować na nastolatkę. Z początku na pewno będzie patrzył na nią z wyższością, jak na dziecko.

    Wybierz sobie któregoś, ja się dostosuję ;)
    No i witamy ponownie na blogu!]

    Declan, Scott & Eli

    OdpowiedzUsuń
  2. [No tak, zdjęcie w karcie też robi swoje. Dziewczyna jest piękna i idealnie zgrywa się z zaprezentowaną treścią. Swoją drogą szukając wizerunku do spisu w zakładce, znalazłam przez przypadek sesję tej modelki, która w całości też jest piekna, zresztą spójrz sama.

    Eli-kontroler to na pewno wyzwanie, a znać mogą się z relacji klient-kasjer. Lily pewnie wie, że jest gejem, bo każdy to wie. A żeby ułatwić spotkanie możemy przyjąć, że:
    a) Lily chciała pojechać samolotem do Churchill (pilot obiecał, że zabierze ją po znajomości), ale gęsta mgła spowodowała, że wszystkie loty odwołane, więc mogła pójść się kłócić z kontrolerem.
    b) Mój wychodził z przychodni, Twoja ze stacji benzynowej, a że byłoby ciemno, wpadliby na siebie. Może nawet pozrywaliby świeżo założone przez Cedrica (autentyczny wątek!) szwy Elia.
    c) Eli się upił, jej nawet nie powinno być u Iana w barze, ale była, a że Ian i tak pewnie by ją wyganiał, zaproponowałaby, że odprowadzi pijanego klienta. Przy okazji pewnie zobaczyłaby gdzie mieszka.

    Wiem, znów bestialsko skazuję Cię na wybieranie :P]

    Eli

    OdpowiedzUsuń
  3. [Tekst lepiej by wyglądał, gdybyś go wyjustowała. ;)
    Jak zaczęłam czytać kartę, to nie byłam do końca przekonana do Lily, ale jak skończyłam, to w sumie wydaje mi się, że to całkiem ciekawy motyw - brak w Mount Cartier fajnych chłopców, to zainteresowała się mężczyznami. Ale żeby tak pastora na kazaniu nawet prowokować? Nikomu nie przepuści! ;D
    Cześć, baw się z nami dobrze!]

    Hafza Tantway

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nieźle się rozpisałaś :) Naprawdę obszerna karta. Ale muszę przyznać jedno: przeczytałam ją na jednym wydechu, dawno nie widziałam tak dobrze napisanej karty, tak subtelnie ubranej w słowa. Gratuluję.
    A tak w ogóle, to świetne zdjęcie, a imię Lily po prostu ubóstwiam.
    Kathryn chyba za bardzo nie przepadałaby za młodą kokietką, ale przecież nie każdy musi się lubić.]

    Paris

    OdpowiedzUsuń
  5. [Taka szkoda, że Lange nie gra już w AHS. Bez niej ten serial to nie to samo.
    Na razie możemy się wstrzymać. Rozruszaj się powoli, nic na siłę. Ja nie mam zamiaru jak na razie się stąd ruszać.]

    Kat

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Dziękuję za miłe słowa, bo naprawdę chciałam zacząć z czymś oryginalnym, a ten pomysł wydał mi się odpowiedni. Mogę obiecać, że z następną postacią będzie bardziej przyziemnie, chociaż (mam nadzieję) nie mniej pomysłowo. ;) Jeśli zaś chodzi o to, co Rora zrobiła - nic takiego, ale była czegoś świadkiem i właśnie to mogłoby ją pogrążyć lub uratować jeśli wytrwa w miasteczku.
    Twoja pani oczywiście jest śliczna na tym zdjęciu, zauroczyła mnie tym spojrzeniem i "kocykiem".
    Jasne, próbować zawsze możemy. Nie jestem pewna jak Aurora zareagowałaby na Lily; jej zachowanie względem mężczyzn pewnie wydałoby jej się trochę zbyt... obsceniczne, ale z drugiej strony pewnie by to zrozumiała. Masz może jakiś pomysł odnośnie wątku? Razem zawsze łatwiej idzie. xD]

    Rora

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hejka tym razem w MC! Fajnie i milutko Cię widzieć! :D Lily mnie ujęła przeogromnie, kupiła moje serce. Jest prześmieszna, ale w uroczy sposób! Nie ma to w końcu, jak napalone nastolaty, każda z nas chyba przechodziła ten okres, kiedy tylko sobie zdała sprawę z narzędzi jakie daje płeć :D Ja się śmieję, Clarissa też by się pośmiała bo jakże by mogła nie przechodzić tego okresu, a jednak nie będzie jej już do śmiechu, jak się Lily zainteresuje pisarzem. A coś czuję, że się zainteresuje. WIęc przynajmniej mamy już pretekst do wątku!
    Życzę Wam wspaniałej zabawy w MC, mnóstwa weny i samych najlepszych wątków!]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  8. [Hej, to niebezpieczne tak pompować moje i tak, nader nadęte ego. Skromnością nie grzeszę, ale jednocześnie całkiem krytycznie podchodzę do tworów, będących moim dziełem, zatem osobiście nigdy nie pochyliłabym się z tyloma pochlebstwami nad swoją kartą, lecz to cholernie miłe, iż na kimś wywarła ona takie wrażenie. Bardzo, bardzo dziękuję!
    Lily mogłaby stanowić dość solidne wyzwanie dla Wade’a, bo przypuszczam, iż mimo traktowania nastoletnich żądz dziewczyny z przymrużeniem oka, pozbycie się jej nie należałoby do nieskomplikowanych zdań, a doskonale wiemy, iż mężczyźni w kilku kwestiach to nader słaba płeć, więc Wade z czasem mógłby odczuwać pewien dyskomfort z powodu sugestywnego towarzystwa siedemnastolatki. W tym kontekście wątek na stacji były lepszy z kilku powodów. Po pierwsze traktujący bardzo poważnie swoje obowiązki mechanik z pewnością nie omieszkałby odmówić pomocy, po drugie natomiast poza warsztatem nie mógłby skryć się za bezpieczną strefą i jawnie ignorować Lily, co niewątpliwie uczyniłby na jej widok w miejscu pracy. Wade to od niedawna porządny obywatel i nie podda się ot tak kokieterii Lily. :)]

    Wade Brewer

    OdpowiedzUsuń
  9. [No błagam, jak się patrzy na to z boku, to wszystkie nastolaty są śmieszne! Ja swoją drogą uwielbiam nastoletnie postaci! Przypomnij sobie siebie z tego czasu? I co, nie śmiejesz się właśnie? Przecież każda z nas przechodziła ten etap :D
    Jesień jest ekstra, więc nie ma się co smucić! A już jesień w MC z pewnością jest wspaniała <3
    To ja mam trochę inny pomysł! Może Lily zainteresowałaby się Clarissą, której sympatię zyskać nietrudno, wierząc, że ona ułatwi jej drogę do pisarza? A przy okazji by się okazało, że mogą całkiem się polubić. Clarissa jest chyba postacią, która przejęła totalnie wszystkie moje cechy, a przez to jest najkochańszym człowiekiem świata he he. Poza tym pochodzi z Kalifornii, przyjechała z Nowego Jorku, ma pierdolca na punkcie ubrań i zwyczajnie mogłaby też swoją osobą zainteresować Lily, która z kolei przypominałaby Issce nastoletnie lata, kiedy to Chambers też była szaloną nastolatą (w sumie trochę dalej nią jest :D). A co dalej, to wyszłoby w wątkach. Co Ty na to?]

    Clarissa

    OdpowiedzUsuń
  10. [Cały mój pomysł na postać Williama zrodził się w mojej głowie właśnie wtedy, kiedy zobaczyłam zdjęcie. Tam na samym końcu jest jeszcze jedno, które też mnie zauroczyło ale nie wpasowało się w klimat bloga tak bardzo, jak te główne. Czytając Twój komentarz, jest mi niesamowicie miło. Fakt faktem, KP będę jeszcze dopracowywać. A co do wątku: Punkt 1,2,3 i 4 kleją się w niesamowitą całość i myślę, że możemy to jakoś pociągnąć. Względna niechęć odpada - Lily jest chyba za śliczna i zbyt dojrzała, żeby Billy miał jej nie lubić (chociaż o zgrozo ma już 28lat!)]

    Billy Boyle

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Hahh, najważniejsze, że w końcu jednak zauważyłaś odnośnik i zdecydowałaś się przejść przez treść dodatku. ;)
    Właśnie o to chodziło... W pierwszym opisie było w końcu napisane, że nie należy jej oceniać wyłącznie po okładce i postanowiłam poprzeć to jakimś konkretniejszym dowodem. xD
    Tak, po głowie krąży mi już pomysł na pana, ale nie wiem kiedy się kojarzy - musiałabym uśmiercić jakąś postać na innym blogu, by nie musieć jej zaniedbywać.
    Jeśli chodzi o pomysły na wątek, to podoba mi się motyw z Rorą i Lily, kiedy to moja pani przyłapie nastolatkę któregoś wieczoru na fajce. Panna Harding mogłaby dopiero wyciągnąć papierosa, a wtedy pojawiłaby się Aurora i młodą naszłyby pewnie obawy, że Walker poleci do kogoś na skargę, a ona wyciągnie tylko swoją paczkę i zaoferuje Lily zapalniczkę. Później jakoś to rozegramy... Co Ty na to? ;> ]

    Rora

    OdpowiedzUsuń
  12. [Tylko zobaczymy, jak długo bo jak się Lily dobierze do pisarza, to Isska będzie rzucać gromami :D O losie, losie, nastoletnie imprezy najlepsze na świecie, Chambers da się za nie pokroić, tym bardziej, że trochę jej brakuje szalonych tanów.
    O losie, gdybyś rozpoczęła byłabym przeszczęśliwa, ponieważ mam już kilka zaległości, które chcę nadrobić, więc mogłabyś wtedy nieco dłużej poczekać :D
    No błagam, nie wierzę w to, każda nastolata ma wtedy szalony czas podrywania każdego faceta, wspaniałych pomysłów i jest przekonana o tym, że świat należy do niej, aż zatęskniłam za dawnymi, odległymi czasami! <3]

    Issa

    OdpowiedzUsuń
  13. [Cześć. Dziękuję za powitanie i przepraszam, że dopiero teraz odpisuję. Dopiero początek wrześnie, a ja już zabiegana i wiecznie zajęta. Na zdjęciu Sam faktycznie wygląda jak nie Sam, ale to naprawdę on. Przyrzekam. Tyle się już naczytałam, że ten Daniel taki zły, taki niedobry, a to tylko zagubiony chłopczyk, co trochę nabroił. Jeśli wzięlibyśmy takiego niewiernego męża i taką uwodzącą nastolatkę to mogłoby być ciekawie... W końcu Dan chce odzyskać żonę, ale to będzie bardzo, ale to bardzo trudne, gdy pod nosem będzie mu się kręcić piękna, młoda kobietka. Możemy nad czymś pomyśleć, jeśli masz ochotę na jeszcze jeden wąteczek. :)]

    DANIEL

    OdpowiedzUsuń
  14. [No tego pana tu nie było, bo na jego miejscu siedział Declan :D Ale już biedak nie siedzi, zawieszam go na jakiś czas. Co się natomiast tyczy buźki to podziękowania należy składać Clarissie, bo to ona znalazła mi tę cudną twarzyczkę *.*
    Ojeeej, no nie wyjdzie Nam to pisanie na linii Lily-Drew, ale wobec tego postaram się chociaż nie zawieść Cię z Elim. No i dziękuję za życzenia ;)]

    Scott, Eli & Drew

    OdpowiedzUsuń
  15. Porywisty wiatr szarpał koronami drzew, sprawiając, że część słabych liści zrywała się z gałęzi i wirowała w powietrzu przed dołączeniem do zalegających już na chodnikach kolorowych śmieci. Kilka spłoszonych wiewiórek przebiegało po wyboistej drodze, ledwo uciekając z życiem przed twardymi oponami niezbyt rozpędzonego auta; powolne toczenie się w stronę małej mieściny było nie tyle wymuszone marnymi umiejętnościami kierowcy, co stanem podłoża nieprzystosowanego do jazdy szybszej niż trzydzieści mil na godzinę. Ilość przekleństw, jaka padała w kabinie starego pickupa, wzrastała z każdym dołem lub powalonymi gałęziami drzew, które należało omijać na wąskiej dróżce, na której zapewne jeszcze przez kilka lat nie zostanie położony asfalt w miejscach, w których go brakowało.
    Pogoda psuła się z każdą minutą odbywanej z Churchill podróży, czego Tanner zdawał się już nie zauważać. Krzywił się tylko, gdy koła auta zahaczały o pobliski rów podczas wymijania z innym samochodem albo, gdy wpadały w przykrytą poszyciem dziurę. W tej chwili cieszył się nawet, że jego auto stało bezpiecznie w garażu w Waszyngtonie, bo niskopodłogowe audi na pewno nie nadawało się do jeżdżenia po tak wyboistych, kanadyjskich drogach. Nawet w pickupie odczuwało się niektóre wstrząsy, co dla Jasona nie było ani przyjemnym, ani wartym zapamiętania doświadczeniem. Dodatkowo drażnił go dźwięk obijających się o ściany przyczepy puszek z farbą i rozpuszczalnikami, o których odbiór poprosił go Jim. Gdyby nie młodszy brat Tanner nawet nie pomyślałby o wycieczce do miasta, gdzie jeszcze więcej damskich spojrzeń oglądało się za nim, gdy przechodził obok w poszukiwaniu odpowiedniego sklepu. Bycie na celowniku każdej zdesperowanej, starej panny nie było najprzyjemniejszym uczuciem, nic więc dziwnego, że zapobiegliwie unikał wychodzenia z domu i nie pokazywał się w zbyt wielu miejscach. Do Mount Cartier wrócił raptem trzy dni temu, niewiele osób o tym wiedziało, a jeszcze mniej mogło powiedzieć, że na własne oczy widzieli starszego z braci w posiadłości Tannerów. Nie chodziło nawet o to, że specjalnie ukrywał się w czterech ścianach, ale zwyczajnie odsypiał podróż i nie czuł potrzeby paradowania jeszcze po głównej ulicy miasteczka.
    Niemniej, jedynymi osobami, które widziały go w Mount Cartier była jego najbliższa rodzina, dwie starsze sąsiadki mieszkające z nimi płot w płot i prześcigające się w dostarczaniu mu ciast domowej roboty oraz... kasjerka stacji benzynowej, u której zatrzymał się tego dnia po paczkę fajek. Upierdliwa droga dała mu się w kość na tyle, że odczuł cholerną potrzebę zapalenia, a jedyne fajki jakie ze sobą przywiózł zostały skonfiskowane rano przez bratową nieszczególnie zadowoloną, że palił, gdy Chloe była w pobliżu. Problem w tym, że małej nie było na tarasie, gdy tam wychodził, a przyszła sekundę przed własną matkę. Nie miał nawet czasu na reakcję, co uznał za spisek i został za to zwyczajnie wyśmiany. Następnym razem zamierzał bardziej uważać na wścibskie baby stojące na drodze do jego niewielkiego nałogu. W pierwszej kolejności zamierzał nie zostawiać na widoku paczki, po którą zatrzymał się na stacji.
    Wysiadając z auta, rozsunął suwak granatowego bezrękawnika spod którego ukazywał się szary podkoszulek z długim rękawem. Wiało coraz mocniej, ale temperatura nadal była dosyć wysoka jak na Mount Cartier, co Jason zdawał się odczuwać nawet pomimo długiej nieobecności w Kanadzie. Dosyć szybko przeszedł jednak od auta do drzwi niewielkiego sklepiku, a stamtąd dzieliło go raptem pięć kroków od kasy, za którą stała odwrócona tyłem do niego dziewczyna.
    — Paczkę czerwonych Malboro — rzucił swoim charakterystycznym, lekko zachrypniętym głosem, wyciągając z tylnej kieszeni spodni trochę sfatygowany już, ale nadal markowy portfel. Jego wzrok padł akurat na dolne półki pod kasą, gdzie było kilka marnych energetyków. Wziął pierwszy lepszy, dołożył do tego jeszcze gumy do żucia i położył to na ladzie. Dopiero wtedy podniósł błękitne tęczówki na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ja tam zazdroszczę dziewczynom, które mają żywe egzemplarze tych facetów dla siebie, bo gdzieś tam w świecie oni przecież są, ech!
      I ja wiem czemu tak cicho — nikogo jeszcze na blogu nie było, pod wszystkimi kartami takie same pustki, jak u Tannera! Ale skoro byłaś pierwsza... łap wątek w nagrodę i dziękuję za powitanie Jasona w naszym gronie <3]

      Jason Tanner

      Usuń
  16. Clarissa Chambers zdecydowanie nie była poważna. Nie wyglądała na swoje dwadzieścia trzy lata, a kolorowe dodatki wcale nie dodawały jej powagi, co najwyżej wzbudzając rozbawienie, czy ciekawość. Nawet kiedy nakładała szpilki i starannie dobrany kostium, a zwykle rozwiane włosy wiązała w niechlujny kok, zaraz po tym, kiedy telefon w złotej obudowie zaczynał dzwonić wysyłając przy tym świetlne znaki z lampy błyskowej, ciężko było powiedzieć o niej, że jest dojrzała. Nie można jej było jednak odmówić pracowitości, staranności w wykonywanych zadaniach i dobrej organizacji, nawet jeśli zdawała się być najbardziej chaotyczną osobą na całej kuli ziemskiej. Urok osobisty załatwiał za nią zdecydowanie większą część spraw formalnych, sprawiając, że nie tylko praca, ale także życie stawały się prostsze. I choć na co dzień starała się walczyć ze stereotypem głupiej blondynki, która aby mieć prostsze życie trzepocze rzęsami, czasem zdawało się, że robiła wszystko, aby za taką uchodzić. Jeszcze kiedy studiowała, znajomi z roku robili zakłady, obstawiając, czy należy do osób bardzo głupich, czy bardzo mądrych. I choć wszyscy prowadzący chętnie prowadzili z nią dyskusje, otwarcie zdradzając swoją sympatię do jej osoby, nie ukrywając zadowolenia, kiedy w przypadkowych momentach ujawniała swoje oczytanie, z czasem przestali ją widywać. Niezliczone nieobecności poskutkowały wydaleniem z uczelni, czym akurat Clarissa zdawała się niespecjalnie przejęta. Co prawda jej rodzice wciąż o niczym nie mieli pojęcia, naiwnie wierząc w odpowiedzialność jedynej córki, pochłonięci pracą w Miami w ogóle nie domyślali się, że zostali oszukani.
    Życie w Mount Cartier znacznie różniło się od tego w wielkim mieście i choć panna Chambers doskonale o tym wiedziała jeszcze przed wyjazdem, zupełnie nie była na to przygotowana. Będąc typowym przedstawicielem cyfrowego tubylcy nie wyobrażała sobie przetrwać doby bez stałego połączenia z internetem, a stały kontakt ze znajomymi był tym, co miało jej zapewnić przetrwanie na tym pustkowiu. Teraz siedząc jednak na werandzie wynajmowanego od pani Butler domku, w świetle dwóch świeczek i przy kubku gorącego grogu układała pasjanse z kart, co rusz oszukując, aby tylko w końcu jej się udało.
    Podskoczyła na miejscu, nie spodziewając się zupełnie nikogo, a jeśli już to oczekiwała chrapliwego, męskiego głosu należącego do Andrew. Zmrużyła oczy, wpatrując się ze zdziwieniem w dziewczę, które stało teraz przed nią, jak gdyby nigdy nic. Clarissa zmarszczyła lekko brwi, ani na moment nie spuszczając wzroku z szatynki, choć w nędznym świetle, które dawały świeczki, niewiele mogła teraz dostrzec. Dopiero po chwili, Chambers uśmiechnęła się minimalnie rozbawiona.
    — Nie zastałaś pana pisarza. — Oznajmiła na wpół żartem, szczególny nacisk kładąc na określenie, którym to Lily posłużyła się w stosunku do mężczyzny. — Andrew zabarykadował się przed swoimi fankami. — Dodała z tym samym, charakterystycznym dla niej szczerym uśmiechem, który rzadko kiedy schodził jej z ust podczas rozmowy z kimkolwiek. Mając w pamięci to, jak Walker oznajmił jej, że potrzebuje spokoju (od niej), aby móc skupić się na pisaniu, nie uważała, aby skłamała. — Clarissa. — Przedstawiła się, a później uścisnęła ciepłą dłoń wciąż zaskoczona. Sama nie wiedziała, czy bardziej dziwiła ją śmiałość tej dziewczyny, czy może fakt, że była pierwszą osobą napotkaną w Mount Cartier, której nie trzeba było przymuszać do mówienia. A później nie pozostało jej już nic innego, jak wybuchnąć gromkim śmiechem. — Alkohol? — Powtórzyła po niej, wciąż chichocząc pod nosem. Sama nie była pewna, czy to jedynie żart, czy może też poważna propozycja. — Powiedz mi Lily, ile masz lat? — Zapytała poważnie, choć przez ten jej szeroki uśmiech ciężko było stwierdzić, czy rzeczywiście oczekuje odpowiedzi. Kto, jak to, ale z pewnością ona nie nadawała się na osobę, która mogłaby prawić morały. I chociaż w pierwszej chwili chciała zwyczajnie wyśmiać tę cwaną nastolatkę, szybko zorientowała się, że i ona może coś w ten sposób zyskać. — Właściwie to potrzebuję pomocy.

    Isska

    OdpowiedzUsuń
  17. Z własnego doświadczenia wiedział, czego powinien spodziewać się po powrocie do miasteczka. Jego nagły wyjazd z pewnością był tematem szeroko komentowanym przez kilka(naście) pierwszych miesięcy, kiedy to tylko matka starała się bronić starszego z potomków przed wścibskimi, starszymi kobietami zbierającymi się co tydzień po kościele i obgadującymi połowę z obecnych na mszy osób. Brak jego osoby w odpowiedniej ławce musiał przyciągać wzrok nieproszonych osób, musiał poruszyć zżytą ze sobą społeczność i zaciekawić kilka osób. Jason zdawał sobie z tego sprawę, podobnie jak z faktu, że jego powrót nie przejdzie niezauważony. Zniknął na dwanaście długich lat. Wścibskie spojrzenia były nieuniknione, podobnie jak świdrowanie go wzrokiem przez młode, samotne kobiety, których z tego co pamiętał nigdy w mieście nie brakowało. Faceci byli tu towarem deficytowym i to chyba się nie zmieniło, sądząc po spojrzeniu jakim obrzuciła go kasjerka.
    Wyjątkowo młoda kasjerka, co dało się od razu zaobserwować, chociaż o tym, że ma do czynienia z nieletnią Tanner nie zdawał sobie nawet sprawy. Uniósł więc tylko wymownie brew, obserwując te nieśpieszne zabiegi mające na celu zwrócenie jego uwagi. Nie urodził się wczoraj i na pewno nie był obojętny na wdzięki kobiet, ale życie w Stanach przyzwyczaiło go do subtelniejszych prowokacji. Zalotnego spojrzenia czy delikatnego uśmiechu, a nie tak jawnego lustrowania go wzrokiem, gdy wyciągał odpowiednie banknoty. Sam nie wiedział czy czuł się tym faktem zaskoczony, czy raczej rozbawiony. Do speszonego faceta było mu jednak daleko.
    — Wątpię, żebyście nagle mieli tu dobrą whiskey — stwierdził, kładąc pieniądze na ladę. Pamięć miał niezłą, w innym wypadku nie zajmowałby się giełdą ani nie bawiłby się w przewidywanie, które akcje mogą pójść w górę, a które nie. Na stacji mógł co najwyżej kupić słabe piwo, a nieco lepsze trunki były dostępne w sklepie, ale też nie było tam zbyt dużego wyboru. To chyba była jedna z rzeczy, które od razu zauważył po wyjeździe z tego ograniczonego miejsca — dostęp do normalnych produktów był o niebo łatwiejszy w większych miastach niż w zacofanym Mount Cartier.
    Jego wzrok powędrował za długopisem do pełnych warg dziewczyny. Musiał przyznać, że nie brakowało jej odwagi ani pewności siebie. Nie była przy tym nawet przesadnie wulgarna, chociaż dawało się zauważyć pewnego rodzaju nadgorliwość w jej spojrzeniu. W pewnym stopniu Tanner odzwyczaił się od bycia obiektem zainteresowania. Zwykle to on grał rolę łowcy, a nie ofiary. Było to na pewno interesujące doświadczenie.
    Lewy kącik uniósł mu się delikatnie w nieco ironicznym uśmiechu, kiedy chował do kieszeni bezrękawnika puszkę oraz paczkę z gumami. Zafoliowane fajki trzymał nadal w ręku, chociaż w obliczu wystawianych w jego kierunku papierosów nie były mu one w tej chwili potrzebne. I tak zamierzał zapalić zanim wsiądzie do auta, nic więc nie stało na przeszkodzie, żeby zrobić to w towarzystwie nieznajomej kasjerki.
    — Zamierzałem — przyznał więc, zabierając jej jednego papierosa, a z kieszeni wyciągnął swoją zapalniczkę. Przytrzymał jej drzwi, chwilę później stając obok w taki sposób, by osłonić ich od upierdliwego wiatru. Podstawił też zapalniczkę pod fajkę dziewczyny, czekając aż ta odpali ją, a później to samo zrobił ze swoim papierosem.
    — Od dawna tu mieszkasz? — zapytał po tym, jak już zaciągnął się i wypuścił w górę szarawy dym.
    To było rozsądne działanie ukierunkowane na osiągnięcie konkretnych zysków — chciał dowiedzieć się, z którą rodziną powinien połączyć nieznajomą i zastanowić się czy powinien ją kojarzyć jeśli mieszkała tutaj od urodzenia. Wyglądała młodo, ale w ten sposób nie dało się określić wieku kobiety. Parę sztuczek za pomocą makijażu i mogły wyglądać albo pięć lat młodziej, albo starzej.

    Jason Tanner

    OdpowiedzUsuń
  18. [Będę teraz powtarzać się w każdym komentarzu, ale co poradzić! Lyama ściskać nie trzeba, idealnie daje sobie radę. Mam nadzieję, że nie jest odbierany jako życiowa łajza, bo to znowu złamało by mi serducho.
    Jakby nie patrzeć w MC żyje mała ilość ludzi, więc środowiska mogą się mieszać. Lyam z pewnością zna Lily, a wydaje mi się, że jako sparowane postacie mogliby tworzyć skandaliczny duet. Możemy pokombinować!]

    Beware

    OdpowiedzUsuń
  19. [Nie wiem, czy jesteś Onetowa - pewnie tak, jak większość - ale co Ty na to, aby polecieć na żywioł? Jak kiedyś. Najwyżej będziemy płakać, jak nam się fabuła popsuje.
    Możemy ustalić, że się znają, w przeszłości kila wspólnych wypadów, wiedza o sobie nawzajem średnia, a miejscem spotkania może być nocne Mount Cartier.]

    Beware

    OdpowiedzUsuń
  20. [Bardzo dziękuję za te miłe słowa!
    Lily też bardzo ciekawa, a na pewno przepiękna - zdjęcie jest cudowne. Nasze panie dzieli jednak dość duża różnica wieku oraz charakterów i choć na pewno się znają, Mount Cartier to przecież żadna metropolia, to w tym momencie nie bardzo mam pomysł na wątek, który nie urwałby się szybko. :<]

    Lula Mae

    OdpowiedzUsuń
  21. [Hahaha dziękuję za takie miłe słowa pod adresem Paula, cieszę się że ci się podoba (no i Lily też to duży komplement :D). Lily też jest strasznie intrygująca, w ogóle taka ponętna femme-fatale z niej, że ojejku i się nie zdziwię jeśli lokalna społeczność plotkarskich wiedźm ma ją ciągle na języku. Ale jakiejś słodkości też odmówić jej nie można, choć jej zaloty pewnie wydały by się Paulowi odrobinę zbyt obsceniczne (chyba???) :D
    Hmm... Zastanawiam się nad pomysłem. Nie wiem czy wyda ci się odpowiedni, ale próbuje - jakby co zawsze mogę pomyśleć nad nowym! Powiedzmy, że Lily dała się namówić na jakąś popijawę ze znajomymi. Żeby nie być na widoku "starszych i bardzo odpowiedzialnych" plotkujących mieszkańców idą pić do lasu/nad jezioro łącznie z ogniskiem. Impreza wymyka się spod kontroli i rano Lily budzi się w niewiadomym sobie fragmencie lasu Quicame: wymarznięta, zmęczona, z kacem. Odnajduje ją Paul, który wraca z porannego patrolu lasu i próbuje doprowadzić do porządku i odprowadzić do domu :D
    Wiem, że słabe ale o tej porze ino to mi wpadło do głowy xD]

    Paul

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie wiem jakim cudem Cię to ominęło, ale przecież jesteś z Nami już od ponad 3 miesięcy, a to należy należycie uhonorować! W związku ze zbliżającą się rocznicą czterech miesięcy w miasteczku, dostajesz od nas ikonkę pt. Zadomowiony. Trzymaj tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. [Skoro nie miałam okazji powitać – witam więc ciepło! Niby zwykła, a jednak niezwykła ta panienka Harding. Ale, sądząc po drugiej części karty gdzie wyjawiasz nam odróżniający ją na tle reszty rówieśniczek sekret, mam wrażenie, że dziewczyna jest dojrzała jak na swój wiek. Choć mogę się mylić, niemniej całkiem ciekawy z niej charakterek! Życzę udanego blogowania i zapraszam w swoje ramiona, jeśli najdzie Cię ochota :)]

    Ferran & Cesar & Tilia

    OdpowiedzUsuń
  24. [P R Z E R A Ż A J Ą C A :D]

    TOM PRESTON

    OdpowiedzUsuń
  25. [Cudownie! Ale to się skończy na alkoholu. Jak Ferran poczuje, że z człowiekiem pije się na umór dużo fajniej, niż z z własnym odbiciem lustrzanym, to szlag trafi ten cały odwyk. Chociaż... Ja tam myślę, że towarzystwo Lily tylko polepszy sytuację Kaysera, niżeli pogorszy, więc może wpaść nawet i bez ciasta, byle z dobrym humorem :D A, no i oczywiście biorę to wszystko w całości, włącznie z podtekstami i tym, co wyjdzie w praniu – szatan wpadł na szatana. W takim razie, niech Lily wpada z ciastem do leśniczówki, tylko pytanie – dopiero ich poznajemy (wcześniej mogli się znać gdzieś z widzenia, najprędzej z baru u Iana), czy mają już się w jakimś stopniu znać (z baru u Iana, haha)?]

    Ferran Kayser

    OdpowiedzUsuń
  26. [Doobra, to się znają i już. Czekam cierpliwie... I zapinam pasy, bo mam przeczucie, że szykuje się porywający wątek :D]

    Ferran Kayser

    OdpowiedzUsuń
  27. Cześć, niepokorna! Eli co prawda przymarł i go już z Nami nie ma, ale ja pamiętam tego uroczego czorta. Nie broj za dużo i nie narób problemów Naszym mount cartierowskim chłopakom. Niektórzy mogą być kochliwi i się nie pozbierają po takiej femme fatale... A tak swoją drogą to wciąż uważam Lilkę za jedną z najciekawszych kobiecych kreacji na blogu. Aż w takich chwilach chciałoby się przywrócić moją pierwszą postać. Nazywał się Timothy Wheeler, był 19-latkiem, też miał trudny charakter i pracował na stacji benzynowej. Wprawdzie pamiętam, że Lily to tylko ze starszymi trzyma, ale... kurcze, ich kontakt byłby jak tykający zegar. Mówię Ci! :D

    Andrew & Scott

    OdpowiedzUsuń
  28. [My się chyba jeszcze nie znamy, więc witam serdecznie :D Ciekawie wykreowana postać, taka prowokatorka w Mount Cartier, kto by pomyślał! Pewnie nie raz była głównym tematem rozmów starszych dam w tej uroczej mieścinie.
    Od razu może zaproponuję wątek, co Ty na to, żeby któregoś razu wybrali się razem do Churchill? Theodor miałby tam jakieś swoje sprawy do załatwienia, Lily także, a dowiedziała się, że Black wybiera się w tamte rejony i postanowi skorzystać z darmowej podwózki. Pewnie coś ciekawego po drodze i na miejscu uda się dla nich wymyślić. Od razu uprzedzam, że ten mój wielki misiek zapewne będzie traktował wszelkie zachowania dziewczyny z przymrużeniem oka i nawet jeśli będzie próbowała z nim flirtować, to ta sierota tego nie pojmie. Ewentualnie możemy wkręcić ich w dosyć przyjacielską relację, kiedy po kilku próbach dała mu spokój z jakimkolwiek kokietowaniem.
    Jak masz jakieś inne pomysły to jesteśmy na nie otwarci i oczywiście zapraszamy pod KP.]

    Theodor Black

    OdpowiedzUsuń
  29. [To całkiem możliwe, bo ja jestem na blogu już od bardzo dawna tylko z różnymi przerwami. Ciągle jednak wracam :) W mojej wyobraźni ta relacja wygląda równie fajnie.
    Byłoby super jakbyś zaczęła, trochę Cię zmuszę do bycia mniejszym leniuchem (siebie też próbuję!). Ale nie musisz się śpieszyć, kiedy Ci będzie wygodnie napisz, a my sobie poczekamy z Theo :)]

    Theodor Black

    OdpowiedzUsuń
  30. A co mi tam! Niech będzie, na dniach przywrócę Timothy'ego. Pewnie znów nie będę wyrabiać z niczym czasowo, ale czego się nie robi dla fajnych wątków. :)

    No trochę Cię ominęło, choćby wyścig psich zaprzęgów, ale nic straconego. Jeszcze będzie okazja zawojować MC w innych wydarzeniach.


    Andrew & Scott

    OdpowiedzUsuń
  31. [Oczywiście, że wyjdzie – jakby inaczej! Niech no się tylko rozkręci. A zakumplować się już zdążyłyśmy, ja myślę :*]

    Zawsze uważał, że radzi sobie świetnie egzystując wśród drzew lasu Quicame – jeszcze rok temu mógłby się zastanowić nad sobą, jednak teraz, kiedy sam powstrzymał napady agresji i chęć sięgania po kolejną butelkę rumu w barze u Iana, był przekonany, że nie potrzebuje żadnych, dodatkowych rad. Nie tłukł już talerzy, nie rąbał drzew w celu wyżycia się, a ilość alkoholu z jednej butelki ograniczył do kilku szklanek dziennie... Według niego wszystko było w porządku – według osób trzecich, Kayser powinien uczęszczać na jakieś porządne terapie, nim zamęczy się sam ze sobą. Być może nadal nie był tym Ferranem, co dekadę temu. Wciąż trzymał się na uboczu, ordynarnie reagując na każdorazowe naruszenie prywatności – kiedyś wystarczyło przypadkowe trącenie ramieniem, by stracił panowanie nad każdą częścią swojego ciała, włącznie z mózgiem. A nie daj Boże, by na salony wkroczył temat jego przeszłości! Oj nie – o niej kompletnie nie potrafił rozmawiać. Każdorazowe wspomnienie dotyczące afgańskiej wojny sprawiało, że tonął w hektolitrach alkoholu i gotującej się gdzieś w duszy złości. Prawda jest taka, że kiedy odszedł do cywila, nie powinien rezygnować ze spotkań z wojskowym psychologiem, bowiem nie byłby w stanie wyciągnąć się z choroby, zwanej w dzisiejszych czasach zespołem stresu pourazowego, o własnych siłach. Aczkolwiek uparł się, by wrócić do Mount Cartier i nikt, ani nic, nie było go w stanie wtedy zatrzymać. Nie wiedział czego dokładnie chciał, lecz zdrowy rozsądek ciągnął go w kierunku spokoju, którego w tej mieścinie absolutnie nie brakowało. Zresztą, tak samo jak przyrody, będącej najlepszym antidotum, pozwalającym na nowo przystosować się do normalnej egzystencji, bez ciągłej walki o życie, bez głośnych wybuchów, krzyków, strzałów i fruwających dookoła łusek. Musiał się nauczyć żyć od nowa, w świecie gdzie jedyne zagrożenie stanowi dzika zwierzyna gór Cartiera i przewracające się od czasu do czasu drzewa; w świecie, w którym nie musi walczyć o siebie i o innych. W świecie tak prostym, jak kij od szczotki.
    Niemniej jednak, w roli leśniczego sprawował się świetnie, bowiem mieszkańcy na bieżąco byli informowani o błąkających się w okolicy zwierzętach, którym przy okazji także nie brakowało pożywienia i wody, bo Ferran regularnie uzupełniał rozstawione wśród wysokich świerków paśniki. Poświęcał się tej pracy tak, jak poświęcał się niegdyś wojnie, i to dlatego wracał małymi krokami do normalności. Tylko zajęcie się czymś innym mogło sprawić, że Kayser uwolni się od echa minionych dni, a niezależnie od sezonu, pracy miał zawsze nadmiar. W sezonie wiosennym goniło go sadzenie nowych drzew, w lecie doglądanie młodych roślinek, zaś podczas złotej jesieni i lodowatej zimy, musiał skutecznie dbać o mieszkańców lasu, którzy nie zapadają w zimowy sen i łażą nocami w poszukiwaniu jakiejkolwiek przekąski. Wprawdzie, nie robił tego non stop, bo zwierzyna nie pochłaniała jedzenia niczym odkurzacz, dlatego ustalił, że na obchód będzie wybierał się co drugi dzień. Akurat dziś wypadała mu doba na własne widzimisię, toteż zamierzał skutecznie dokończyć składowanie drewna na opał.
    Od południa więc rąbał drewno i układał je pod niewielką wiatą za budynkiem leśniczówki. A zdążył się już zgrzać na tyle, by zdjąć ciepłą kurtkę i paradować jedynie w wełnianym swetrze, zrobionym kilka miesięcy temu na drutach przez ciotkę. Mróz, co prawda, szczypał w nos jak diabli, ale mocna kawa w termosie świetnie radziła sobie z chłodem, który chwytał każdy skrawek ciała, wyglądający na światło dzienne, kiedy Ferran schylał się po kolejny kawałek drewna. Dopiero, gdy postanowił uciąć sobie krótką przerwę, wcisnął podkoszulek w jeansowe spodnie i rozsiadł się wygodnie na większym pniu, wsuwając siekierę między kolana. Nie tylko młodemu pokoleniu brakowało atrakcji w mieścinie, bo i Kayser momentami nie wiedział co ze sobą począć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej wychodził w teren, acz ostatnio zaczynał odczuwać w tych spacerach monotonię, za którą kompletnie nie przepadał. Próbował urozmaicać sobie życie na różne sposoby, ale to całe urozmaicanie szlag trafiał, jak pomysły zaczynały się kończyć. A ubywały błyskawicznie.
      Dopijając kilka ostatnich łyków kawy, chwycił siekierę i podniósł się z pnia, zamierzając skończyć tę zabawę i wrócić do środka, jednak nie zdążył się nawet zamachnąć, jak jego uszu dobiegł damski głos z drugiej strony budynku. Na litość boską! Gości to on nie zapraszał.
      Westchnąwszy ciężko, obszedł budynek z siekierą w dłoni.
      — Wierzę, że zakłócasz mój spokój czymś ważnym — wypalił w chodzie tym dość ostentacyjnym tonem, gdy tylko wyłonił się zza jednej ze ścian i skupił wzrok na dziewczynie. Panienkę Harding to akurat kojarzył, natomiast jej babkę znał, bowiem ostatnio reperował u niej cieknący kran. I nabił sobie guza, gdy wychodził spod zlewu i dość ciasnej szafki.
      Zatrzymał się na ostatnim stopniu werandy, tuż przed sylwetką dziewczyny.
      — Tym bardziej, że nie lubię niespodzianek — dodał, tym razem nieco grzeczniej. Eleanor darzył szacunkiem, zatem automatycznie przekładało się to w jakiś sposób na Lily, nawet, jeśli z dziewczyną nie miał styczności tak często, jak z jej babką. A przecież potrafił być kurtuazyjny... Choć ta siekiera na pewno nie ocieplała jego wizerunku.

      Ferran Kayser

      Usuń
  32. W sumie przekonałaś mnie! Jak tylko znajdę mu odpowiednie zdjęcie, przybędę ze swoim Timem i trochę napsuję krwi Lilce! Nie będzie zachwycona, ale mam wrażenie, że oboje nie będą, musząc ze sobą pracować na jednej stacji.
    Czy coś Cię ominęło? Oj, nie sposób wymienić. Kilka fajnych wydarzeń, w tym licytacja (starszych) kawalerów. Ale nie bój żaby, jeszcze wiele przed Tobą!


    Andrew, Scott & Timothy (sic!)

    OdpowiedzUsuń
  33. Noo. To przybywam poinformować, że gdybyś chciała, to Timmy już jest na blogu i chętnie się z kimś pokłóci. Znajdziesz go tutaj

    Timmy

    OdpowiedzUsuń
  34. [Och, jaką Leoś będzie miał wspaniałą – pod wszystkimi względami – pracownicę! Czeeeść, serdecznie dziękuję za powitanie i przemiłe słowa; serio, super mnie podbudowałaś. <3 To, co napisałaś w karcie Lily jest tak genialne, że nie sposób się jej oprzeć – podoba mi się, że wie, że Mount Cartier to jej kula u nogi, którą w pewien sposób lubi i ten tekst o „chłopcach, którym wciąż sperma uderza na mózg” totalnie mnie kupił. Koniecznie zróbmy sobie wątek, bo przecież ani ja, ani Howlett nie odpuścimy tak wspaniale zbudowanej postaci, jak Twoja. Zapraszam do burzy mózgów! ;]

    mroczny LEO HOWLETT & urocza RONIA TRAVERS

    OdpowiedzUsuń
  35. Znaczy powiem tak: to jak Timothy traktuje ją w pracy wiem niemal na pewno. Po prostu nie widzi w niej kobiety i przychodzi sobie do niej jak do kumpla. Co się z tym wiąże, nie widzi problemu w tym, żeby przebierać się przy niej w strój pracowniczy, albo gadać o seksie z innymi kobietami. I teraz albo ją to nieźle wkurzy, no bo jak to, żeby nie widział jej kobiecej natury, albo ma na to wyrypane i po prostu będą „kumplami”. Tak czy inaczej okraszone to będzie złośliwościami, bo Timmy przyjaciół jako tako nie ma i z każdym się droczy lub umyślnie kogoś drażni. Więc jak by to z Twojej strony wyglądało?

    Timmy

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie mówię, że Timmy to samotnik, tylko że nie ma nikogo, kogo określiłby mianem przyjaciela. Ale bujać się mogą razem po miasteczku xD. Możemy zacząć od zmiany w pracy, albo pójść w coś mniej oczywistego (na co brakuje mi pomysłów, haha).

    Mogą się spotkać na jakiejś imprezie dla młodzieży, gdzie alkohol leje się litrami. Lily nabawiłaby się tam natręta i potrzebowałaby jakiejś wymówki, więc albo po prostu zauważyłaby w tłumie Tima i poszła do niego jako do kumpla, który na nią czeka (kłamstwo), albo poszła dalej z naginamiem prawdy i przedstawiła Wheelera jako swojego chłopaka, żeby pozbyć się natręta.

    Inny scenariusz z wykorzystaniem tej samej sytacji: Timothy by się nieźle schlał i tym razem to ona by go ratowała, prowadząc go do łazienki. Pewnie by tam schaftował, ale co tam. Mogłoby być zabawnie.

    Trzeci wariant jest taki, że nikt nikogo by z tej imprezy nie ratował, ale oboje potrzebowaliby spokoju. No więc Timmy schowałby się do jednego z pokojów. Kiedy Lily zrobiłaby to samo, spotkałaby tam jego.

    Impreza oczywiście musiałaby się odbywać w innym mieście, Churchill albo jeszcze dalej, bo w MC takich big party to nie ma nigdzie :D


    Timothy W.

    OdpowiedzUsuń
  37. [ Auerbach zawsze będzie groźny. Uprawienie ziół w doniczkach i brzdąkanie na pianinie tego nie zmieni. :D
    Chyba nie bardziej zgrzybiała od Matta, co? Jak chcesz się dowiedzieć, jak on zareagowałby na Lily, proszę bardzo: spreparujmy wątek i wszystko Ci rozjaśnię. Co Ty na to? Bo ja już mam zarys starcia Matt vs Lily. ]
    M. Auerbach

    OdpowiedzUsuń
  38. [Noł problem :*]

    Wzrok mężczyzny zarejestrował przez ułamek sekundy butelkę, a choć nie czuł potrzeby by zbadać co tworzy jej zawartość, to gdy stanął przed dziewczyną, mimowolnie się o tym dowiedział. Zapach tequili prędko dotarł do jego nozdrzy – pomyśleć, że wciąż odczuwał woń alkoholu, po tylu wlanych w swe gardło litrach! A jednak, i to skutecznie. Na sekundę pojawiło się w jego myślach pytanie, czy aby na pewno wolno jej spożywać alkohol, jednak olał je tak szybko, jak zdążył sobie zadać, bowiem nie interesowały go zachowania dziewczyny. Każdy sobie rzepkę skrobie, a to, czy ktoś pociągnie ją do odpowiedzialności, czy nie, będzie zależało tylko i wyłącznie od niej. Sam zresztą nie był święty i popijał napoje dla dorosłych w wieku, w którym mógł co najwyżej sączyć czerwoną oranżadę z nakrętki po butelce.
    Ponieważ wzrostem był dużo wyższy, przechylił lekko głowę, mrużąc nieznacznie powieki i wlepiając spojrzenie w jej twarz. Po Eleanor mógł się spodziewać aktu dobroci, dlatego nie miał podejrzeń, że dziewczyna wpadła zrobić mu psikusa. Wprawdzie, nikt się jeszcze nie odważył, niemniej zawsze mógł być ten pierwszy raz, choć szkoda by było, by dziewczyna o tak ładnej twarzy i – z tego, co zdążył przyuważyć – łagodnym uosobieniu, stała się ofiarą jego nieposkromionych nerwów. Na pierwszy rzut, smutek nie pasował do jej oczu, a to raczej nim zostałaby poczęstowana, gdyby w zamiarach miała go wkurzyć.
    Odruchowo przyjął koszyk, kiedy Lily wcisnęła mu go w dłonie. Zerknął chwilowo na wiklinę, po czym ponownie podniósł spojrzenie, chcąc podziękować i, krótko mówiąc, ją spławić, jednak nie doszedł nawet do słowa. Wtem został postawiony przed faktem dokonanym typu: zimno mi. W normalnym przypadku, zwyczajnie by odmówił, tak jak zawsze, ilekroć ktoś przychodził bez zapowiedzi... Ale ten był nieco inny. Mało kto z odwiedzających go sam z siebie komunikował, żeby wejść do środka, bowiem zakrawało to o bezpruderyjne wpraszanie się, i dlatego właśnie na moment się zastanowił. W towarzystwie Ferrana można było zapunktować stanowczością, a tej w głosie dziewczyny nie zabrakło. Poza tym, przyniosła mu koszyk – nie mógł być aż takim bucem i rozkazać jej odejść.
    — Radziłbym pozbyć się oznak, bo perfumy o aromacie tequili nie wywróżą ci niczego dobrego — zauważył, automatycznie układając dłoń na jej ramieniu, gdy przechyliła się, tracąc odrobinę równowagi, a tym samym pogwałcając granice jego przestrzeni osobistej. — A babka na pewno wspomniała ci, jak mam na imię. Niemniej, miło mi, Lily — rzekłszy, minął ciemnowłosą i uchylił drzwi, pozwalając wejść jej jako pierwszej.
    Ciepło tlącego się jeszcze kominka jednym susem otoczyło ich chłodne sylwetki. Niemrawe światło wpadało przez okna, uwydatniając jasne drewno stolika, który towarzyszył kanapie, pokrytej beżowym, welurowym materiałem. Na przeciwko stał także fotel, w którym Ferran przesiadywał najczęściej, a w pomieszczeniu, oprócz kominka, w którym strzelały popalone szczapy, znajdowała się tylko jedna komoda z rzędem książek i wiszący nad nią barek; nie licząc kilku roślinek zamieszkujących parapet i ozdób wiszących na ścianach. Nie bez przyczyny było w nim niemalże pusto – mężczyzna do życia nie potrzebował niczego więcej, jak ładu i minimalizmu. Całe wnętrze było więc czyste, jakby nigdy nie ruszane, ale to tylko dlatego, że przez Kaysera przemawiały oznaki pedantyzmu, a wierutny chaos wprawiał go w stan podirytowania.
    W wejściu ściągnął z siebie sweter, pozostając tylko w blado-białej koszulce na krótki rękaw, i wcisnął go na wieszak, obok reszty kurtek.
    — Mam zaproponować ci coś konkretnego na rozgrzanie? — Podniósł brew, ściągnąwszy przy okazji obuwie. Chwile później stał już wyprostowany, z wyciągniętą w kierunku salonu ręką. — Rozgość się.

    Ferran Kayser

    OdpowiedzUsuń
  39. Opierając wieczór na idei pijaństwa i otwartości, stał w centrum imprezy z puszką kolejnego, ledwie zaczętego piwa. Poprzednie trzy, spożyte w towarzystwie kolegów, leżały opróżnione pod jednym ze stołów, a on — jako mistrz mocnej głowy — trzymał się całkiem nieźle. Był wyprostowany i przytomny. Z jedną ręką luźno schowaną w kieszeń, drugą trzymającą schłodzoną przez lodówkę blaszkę. Właśnie pozwalał kolejnej dawce bursztynowego, na półprzezroczystego płynu, spłynąć po krtani, gdy rozległ się niewiarygodny, dziewczęcy pisk i towarzyszące temu turbulencje. Turbulencje w postaci ludzkiej, które właśnie wpieprzyły mu się wprost w ramiona, omal nie wybijając mu przy tym przednich zębów. Tylko refleks uratował go przed uderzeniem puszki o jedynki, co normalnie by go zirytowało, gdyby nie rozsądek. Zatrzymał myśl o złości w zarodku, sądząc że to wszystko jakiś kiepski, mało śmieszny żart, który warto zignorować. Zamiast więc krzyczeć na dziewczynę, sprawczynię kłopotów, odetchnął głęboko, zerkając kątem oka na dopiero co odsunięty od ust alkohol. Część wylała mu się na rękę, ale przynajmniej nie narobił przy tym większych szkód.
    — Co Ty... — tyle zdołał powiedzieć, nim zaskoczyła go kolejnym manewrem, szczypiąc jego policzki jakby do tego właśnie je stworzono. Serio? To się działo naprawdę?! — ...odpierdalasz?! — dokończył sycząco, odsuwając twarz od jej do porzygu słodkiego uśmiechu. Przy tym wszystkim gwałtownym odwróceniem głowy przerwał kontakt cielesny między palcami, a jego niczemu winnymi policzkami.
    — Pojebało Cię. Totalnie Cię pojebało.
    Nie demaskował jej tak perfidnie. Słowa wypowiedział obok kobiecego ucha, wzdychając przy tym z dezaprobatą. Był nawet tak łaskawy, że się nie odsunął, choć to zawdzięczała raczej jego chęci napicia się. Nie chcąc marnować więcej energii niż to konieczne, łatwiej było mu objąć ją i popijać piwo nad jej ramieniem, niżeli szarpać się z nią przed wszystkimi.
    — A gdzie buzi na powitanie?
    Tę część wypowiedział już głośno, totalnie prowokacyjnie, sprawdzając jej gotowość do kontynuowania tej nieszczęsnej farsy. Chciała przybranego chłopaka? Proszę bardzo, ale jemu też należały się z tego jakieś profity.

    [Chcąc wyrwać się ze swojego bezwenu piszę cokolwiek, żeby potem móc napisać coś lepiej. :P]

    Timothy

    OdpowiedzUsuń