A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

vagabond

Maddie Omalley

23 lata wytwórca biżuterii FC: Denise Richards

Przynajmniej raz w tygodniu szuka w lesie martwych zwierząt. Następnie oczyszcza kości, przyozdabia je piórkami, koralikami, dokleja do pierścionków, nawleka na łańcuszki. Swoje małe twory wystawia za całkiem niezłe sumy na stronie internetowej.
Zaraz po skończeniu osiemnastu lat wyjechała, szukając głośnego, bogatego życia. Wróciła zdemolowana niecały rok temu. Mieszka z babką, która od paru dekad leczy mieszkańców Mount Cartier ziołami z ogródka czy woskiem ze świeczki wlewanym wprost do ucha.

19 komentarzy:

  1. [Ona to chyba często w sklepie siedzi jak wystawia to wszystko na stronie, a tam jedyne łącze ze światem internetowym... Ale wiesz co? Solane to chyba jej nie lubi. Bo żeby od razu kości małych zwierzątek wykorzystywać i nosić na sobie, i chwalić się nimi, i na nich zarabiać?! Inna sprawa, że ja jako autorka uważam to za całkiem oryginalny pomysł, ale Solane to Solane. Za dużą miłością darzy zwierzęta, żeby obnosić się z ich kośćmi zawieszonymi na ciele. ;D
    Heh, coś to życie w wielkim mieście nie jest pisane młodym osobom z MC. Wszyscy wracają w kochane, zimne, rodzinne strony. Baw się dobrze i niech Ci Maddie tylko nie zamarznie podczas tych leśnych poszukiwań.]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  2. [W sumie nie napisałam tego po to, by pokazać, że ze sprzedażą ma pewnie masę problemów, ale dobrze jest przypomnieć, że MC nie żyje jeszcze w zgodzie z wirtualnym światem. I pewnie nigdy nie będzie żyć, w końcu komu to potrzebne przy mrozach dochodzących minus trzydziestu stopni...? :D Pewnie nawet jakby był to linie by tak często zrywane były, że nikomu nie opłacałoby się ich naprawiać, o.]

    Solane

    OdpowiedzUsuń
  3. [Haha czytam Zaraz po skończeniu osiemnastu lat wyjechała, szukając głośnego, bogatego męża XD A tu życia miało być. No cóż. A o tym wosku to myślałam, że wosku wylanym z ucha xD Co jest ze mną nie tak? Hah Witam Cię!]

    Max

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [No jestem na urlopie, ale o wątku można rozmawiać :D Masz jakąś koncepcję czy trzeba myśleć? ;)]

      Usuń
    2. [Bardzo like it :D Mogę zacząć, ale to dopiero po sesji czyli 8 lub 11, bo nie myślę za dobrze, chyba że Ty masz chęć to nie wstrzymuję ;D]

      Usuń
  4. [Bardzo osobliwe hobby, jak sobie to wyobraziłam to dostałam gęsiej skórki :) ]

    Ryan Henderson

    OdpowiedzUsuń
  5. [Kurczak-cielaki, wszyscy jak jeden mąż uciekają nam z tego MC, a potem jak te zbite psy wracają z podkulonymi ogonami, bo im życie w wielkim mieście nie wyszło, no! Mam wrażenie, że moja Mysie jedyna zobaczyła, co chciała zobaczyć i wróciła na stare śmieci z własnej woli, z uśmiechem na ustach, stęskniona za ciszą leśnej puszczy... jakaś nienormalna chyba! :D
    Przepiękną masz tę panią na gifie, taką uroczą, że przez dłuższą chwilę nie mogłam od niej wzroku oderwać i przejść do pisania komentarza. :) Tak samo zajęcie, interesujące i bardzo fajne, ładnie wpasowujące się w klimat bloga. Że też sama na to nie wpadłam! Mysie jest raczej pro-zwierzęca, ale jako że Maddie sama stworzeń nie krzywdzi, a jedynie korzysta z tego, co daje natura, Ayers może przymknąć oko i od czasu do czasu podrzucić jej jakieś niepotrzebne kości z hodowli królików starszego brata albo może nawet jakiś ładniejszy ogonek, jak się jakiś trafi, a Omalley zasłuży. ;>
    Cześć, witaj na MC! Baw się dobrze i zgarnij jak najwięcej fajnych wątków, a gdyby Ci ich zbrakło, nie bój się zaczepić starszych/nowszych autorów, z tego, co mi się o uszy obiło, raczej nikt tu gryźć nie powinien. ;)]

    Mysie Ayers

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dziękuję za te piękne komplementy (^-^)
    Twoja propozycja jest niezmiernie nęcąca, zwłaszcza, że nie chce mi się zaczynać (przepraszam, ale lubię się lenić) xd]

    Alex Hale

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Hm... a może by tak spotkanie w lesie? Alexander - szukający przygody dzieciak w trampkach, zawsze przyjeżdżając gdzieś znajduje zwiedza ciekawe miejsca, a las się do takich zalicza.]

      Alex Hale

      Usuń
  7. Wędrówka przez śniegi od początku urzekała go swoim pięknem, pomimo wielu minusów, jakimi są chłód, mróz i odmrożenia, jednak nikt go wcześniej nie ostrzegł, że wychodzenie na dwór w trampkach przy trzydziestostopniowym mrozie nie jest dobrym pomysłem.
    Wszedł do lasu, aby na chwilę uciec od wymagającej teraźniejszości. Masa nowych obowiązków związanych z przyjazdem tutaj, powoli zaczynała go przytłaczać. Lista rzeczy do zrobienia w trybie natychmiastowym rozpoczynała się znalezieniem noclegu, a kończyła na sprzedaży gitary i dostaniu się do pieniędzy, co w tym miejscu nie było zbyt możliwe, biorąc pod uwagę niedostatek bankomatów.
    Powoli idzie przez las, nie zwracając uwagi gdzie stawia swoje stopy. Parę razy ląduje w śniegu, jednak to go nie zniechęca, ponieważ gęstwina nagich gałęzi zapowiada coś więcej niż mokre ubrania i przeziębienie. Powoli zagłębia się w las, zapominając przestrogi tubylców na temat tej "nieprzebytej puszczy''.
    Nawet nie zwraca uwagi na dziewczynę, zbierającą truchło jakiegoś ptaka, dopóki z jej ust nie wydobywa się obłoczek pary wraz z pewnymi słowami. Coś o butach i niedźwiedziach. Czyżby "w takich butach źle by ci się uciekało przed niedźwiedziami"? Pewnie coś innego, jednak sens ten sam.
    - Nie mam innych - mówi po chwili, wypatrując czegoś pomiędzy drzewami. Pewnie wspomnianych wcześniej niedźwiedzi. - A ty co robisz w lesie o tak wczesnej porze? - pyta, nadal nie patrząc na dziewczynę. Skupia się raczej na otulaniu się własnymi ramionami, bo nie tylko buty ma nieprzystosowane do warunków. Niestety czarne skórzane kurtki nie chronią przed zimnem tak dobrze jak puchowe płaszcze i wełniane rękawiczki.

    ~A.
    [Tylko nie pozwól mu tam umrzeć z zimna!]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Przy -26 stopniach ja też bym zamarzła, a jestem miłośniczką zimy... a te jego wiersze pewnie tylko sprawiają, że mu chłodniej.
    I coś tak czułam, że składnia mojej wypowiedzi na shoucie gryzie się z przesłaniem, bo teoretycznie to ja się witałam grzecznie, ale no, jeszcze się nauczę tych podchwytliwych zwrotów.
    Bardzo dziękuję za przywitanie i muszę przyznać, że jakoś niezmiernie podoba mi się wizja szukania po lesie martwych zwierząt. Chyba muszę kiedyś spróbować.]

    Finn Rowe

    OdpowiedzUsuń
  9. [I dobrze, bo nikt nie powinien chcieć (na stałe) stąd wyjeżdżać! Przecie to taka urocza, zapyziała mieścina. <3
    Z tymi kumpelami to mogłoby być ciężko, bo mimo wszystko spora między nimi jest różnica wieku ― gdy Mysie kończyła osiemnaście lat, Maddie miała zaledwie trzynaście, więc na tamten okres to stanowczo za duża przepaść, jak na kumpelstwo. Omalley mogła co najwyżej być tym irytującym szczeniakiem, który włóczył się za Mysie i resztą starszych dzieciaków i na którego na nieszczęście trzeba było uważać, jak już się przypałętał za daleko. Potem obie podrosły, pojechały w świat... Spotkać się rzeczywiście mogły, ale jako że wcześniej wielkich zażyłości między nimi nie było, Ayers średnio kwapiłaby się do snucia dalekich planów wspólnej podróży. Ona raczej sama sobie była sterem, żaglem i okrętem, gdzie ją wywiało, tam cumowała na jakiś czas, a kiedy już się odkuła i uzbierała trochę pieniędzy na dalsze wojaże, ruszała dalej, prosto przed siebie, gdzie oczy poniosły. Z niej jest ten typ, który wyruszył w podróż z ludzkiej ciekawości, chęci zobaczenia, co jest poza krańcem świata-Mount Cartier, a nie z chęci wkupienia się na salony, zdobycia sławy, bogactwa i dzianego męża. Aczkolwiek swojaka zawsze miło jest spotkać na obczyźnie, więc jak najbardziej Mysie mogła załatwić Maddie miejscówkę w jakimś schronisku, w którym obecnie rezydowała czy dorywczą pracę, których łapała się, żeby zdobyć pieniądze na dalszą wycieczkę, albo to Maddie mogła z tym pomóc Mysie. To dałoby dziewczynom pretekst do więcej niż jednego spotkania, co prawda bez szalonych przyjaźni, ale przynajmniej kontakt jakiś tam by miały. W tym miejscu w sumie mogłyby zacząć zastanawiać się, w którą stronę która planuje dalej ruszać. Jeśli przypadkiem zmierzałyby w jedną stronę, podróż jako taką mogły ruszyć wspólnie (choćby dla bezpieczeństwa, bo przecież wiadomo, samotna dziewczyna próbująca łapać stopa to dość ryzykowny pomysł), i albo im się udało, szczęśliwie dotarły na miejsce i rozeszły się w swoje strony, a potem Maddie poszalała po swojemu, albo nic nie wyszło, bo Maddie poszalała po swojemu, a Mysie ruszyła w swoją stronę.
    A co do gifu ― młoda Denise w ogóle była urocza, nie ma co się oszukiwać!]

    Mysie

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Zapytałbym kogo, ale chyba nie chce wiedzieć bo można znam XD
    Skoro twoja panna wyjechała na jakiś czas, zakosztować życia, mogła poznać Dantego gdzieś w czasie swojej wojaczki. Możemy zacząć od ich spotkania gdzieś w innym miejscy i potem przenieść akcje już do kolejnego soptkania, w miasteczku. Co ty na to? ]

    Dante Riddle

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Nie mam konkretnej wizji :) Wszystko zależy od tego, gdzie twoja pani właściwie pojechała.
    Może na jakiejś imprezie w modnym miejscu? ]

    Dante Riddle

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Jest bardzo dobrze :) ]

    Zaczynało go to wszystko męczyć. Nie wyspał się porządnie od dobrych kilku dni. Menadżer ciągle nalegał na spotkania, wernisaże i imprezy, które jego przestawały już bawić. miał już ten prestiż, który był mu potrzebny aby to do niego się zgłaszano po zdjęcia i nie musiał sam rozsyłać swoich fotografii i prosić się o szanse. Miał szczęście. Zwyczajne, słodkie jak miód, szczęście. Kilka dobrych zdjęć dla magazynów mody i nagle okrzyknięto go objawieniem. Ale przecież on był tu zawsze. Działał w branży odkąd nazbierał na pierwszy aparat bardziej profesjonalny niż ten w telefonie komórkowym, który i tak był winny rozplenieniu się po świecie fotografów amatorów, bo jak głosili matywatorzy, każdy może być fotografem. nie była to do końca prawda, ale sprawiało że konkurencja była bardzo duża.
    To spotkanie miało być już ostatnie w tym tygodniu. Ludzie na dole zachwycali się zdjęciami jego i jego znajomych z branży, jakby po raz pierwszy w życiu widzieli kobietę, która była motywem przewodnim całej wystawy. Bawiło go to, bo cała impreza mało miała wspólnego z wernisażem. Ludzie przyszli tu głównie po to by się napić, zaliczyć coś po toaletach, albo wrócić z kimś, prawie obcym do domu i zasnąć w pijackich objęciach.
    Wypił co miał wypić, pogadał z kim miał pogadać i zwiał tutaj, do palarni, do której nikt nie przychodził. Zdązył posiedzieć tylko kilka chil w samotności, bo pojawila się dziewczyna. Uśmiechnął się lekko. Widział wyraźnie, że ona też ucieka od tłumu. Napił się przyniesionego ze sobą piwa z butelki. Obok stało drugie, jeszcze nie otwarte. słysząc jej pytanie, sam wyciągnął nieco wymiętą paczkę papierosów. Wyciągnął jednego i podał jej paczkę by się poczęstowała.
    - Można. To w końcu palarnia.
    Odpalił od śmiesznej zapalniczki, w kształcie głowy Myszki Micky i przesunął ją w jej kierunku by też odpaliła.
    - zmęczona?

    Dante Riddle

    OdpowiedzUsuń
  13. [Dzień dobry :) Jeśli znajdzie się ochota, to zapraszam na wątek. Wymyślam, zaczynam - do wyboru. Fajna się wydaje ta Twoja panna ;)]
    Theodor

    OdpowiedzUsuń
  14. [Mam pewien zarys, więc zacznę, a Twój pomysł wykorzystamy jakoś później, okej? ;)]

    Znów w pracy. Znów trzeba porąbać drzewo, które nie wytrzymało naporu wiatru. Znów zamarzał. Po tylu latach mieszkania w tej dziurze powinien się przyzwyczaić, wykształcić grubszą skórę, czy w jakikolwiek inny sposób przystosować się do warunków. A tu nie, w tym momencie chyba jedynie ruch i nieco alkoholu dawało mu rozgrzanie. Dlatego, by wytrwać kolejną godzinę na świeżym powietrzu, pociągnął mocnego łyka z butelki schowanej w kurtce i w o wiele lepszym nastroju wrócił do pracy.
    Choć nie wykształcił żadnych przystosowań ochronnych pod względem temperatury, wyostrzył mu się słuch. Potrafił dosyć szybko rozpoznać, że coś się zbliża w jego stronę. Dzięki temu zachował życie i wszystkie kończyny, ponieważ już kilka razy zdarzały mu się odwiedziny niedźwiedzia. Tym razem usłyszane kroki wydawały się należeć do postaci znacznie mniejszych gabarytów. Przeważnie nawet nie zwróciłby na to większej uwagi, jednak jego wesoły nastrój spowodowany alkoholem wraz z pełnym pomysłów umysłem, kazał Theodorowi rzucić siekierą w drzewo by odstraszyć potencjalnego napastnika.
    Gdy to zrobił, nie usłyszał jednak płochliwej ucieczki, jak się spodziewał, tylko przeraźliwy krzyk...dziewczyny? Stanął jak wryty. Nie tak miało być. Dopiero po chwili ocknął się i podbiegł do poszkodowanej.
    -O cholera, Maddie! Tak bardzo Cię przepraszam - złapał ją pod ramiona i pomógł podnieść się na nogi. Najwyraźniej w szoku musiała się potknąć i upaść prosto na tyłek. - Wszystko w porządku? Żaden odłamek w Ciebie nie trafił? - patrzył na nią wystraszony. Lubił tą dziewczynę, a jej babka nie raz ratowała jego zakrwawione ciało, okładając je różnymi miksturkami z ziół. - Mogę coś dla Ciebie zrobić? Herbaty? Alkoholu? Podróż powrotna do domu? - wyrzucał z siebie słowa tak szybko, jak nigdy wcześniej, jednak bardzo zależało mu na tym, by sobie przypadkiem nie pomyślała, że faktycznie chciał jej coś zrobić.

    Theo

    OdpowiedzUsuń
  15. - Nic mnie tu nie trzyma. - wzruszył ramionami. - Po prostu czasem czując życie, samemu zachciewa się żyć. Szkoda tylko że u mnie to raczej nie wychodzi. Ludzie przyszli, pocieszyli się tymi fotkami co tam je postawili, a teraz świętują, że ktoś zarobił kolejną walizkę pieniędzy, z nadzieją, że zaraz nie pojawi się policja. Mnie to zawsze, niezmiennie śmieszy.
    Zaciągnął się dymem, przyglądając się swojej nowej koleżance.
    - Nie jesteś stąd. Znaczy, z miasta. Wyglądasz zwyczajnie niezwykle. - uśmiechnął się w swój łobuzerski nieco sposób. - Nie czujesz się tu na swoim miejscu ani trochę. Więc co tu robisz?
    Wypuścił z płuc kłąb szarego dymu i przyglądal mu się tak długo, póki nie zniknął zupełnie. Widział zawsze więcej niż inni. Nie miał żadnych mistycznych zdolności, po prostu znał ludzi. Z autopsji wiedział, że nie jest dobrym pomysłem mówienie ludziom prawy, tego co się dostrzegło, albo zwyczajnie dawanie im rad, bo zwykle ich nie chcieli Wyjątkiem był pewien ty ludzi, którzy wydawali sie niczym w życiu nie przejmować. Niewiele było takich osób. Niewiele takich osób spotkał. Byli to ludzi, którzy wyzbyli się wstydu przed opinią innych. Ubierali się inaczej niż wszyscy, wyglądali inaczej niż wszyscy i nie bali się opinii, szeptów, śmiechów tych którzy tego nie rozumieli. Dante lubił ich najbardziej. Dawali z siebie tak wiele, jak to tylko było możliwe. Ale on sam do nich nie należał i należeć nie chciał. I ta kobieta też do nich nie należała.
    - Planujesz z kimś wyjść dzisiaj, czy podrzucić cie do hotelu?

    Dante Riddle

    OdpowiedzUsuń
  16. [Och, och, ale wtopa. Dostałam prawie pochwałę za aktywność, a przychodzę odpowiedzieć parę dni później... Przepraszam! :C
    Cześć, dziękuję, że przyszłaś pod moją kartę i cieszę się, że jej długość nie odstraszyła, a wręcz przeciwnie – została uznana za atut. Bez zbędnego gadania przejdę więc (no ale żeby kości zwierzątek... no jak tak można?) do tematu wątku i ponieważ w tym, co napisałaś, jest mnóstwo sensu, zaproponuję: może zróbmy tak, że faktycznie przychodzi, tym razem bez tak właściwie żadnego sensownego powodu – ot, dziwnym trafem, krzywdy sobie nie zrobił. Ale ma dość bycia w domu swojej żony, więc szuka ucieczki, a że nie ma aktualnie żadnego zlecenia, bo weekend, idzie do nich w nadziei, że babka Maddie miałaby coś do naprawienia (chatki na uboczu też mają prawo się psuć, nie? :D). No i nie wiem, może po raz pierwszy zobaczyłby, jak M. wynosi nieżywe zwierzątko z lasu? Wiedział, oczywiście, czym ona się zajmuje, ale no... po raz pierwszy widziałby to na własne oczy i mogłoby ich to nakłonić do jakiejś rozmowy na temat różnych poglądów czy coś. Nie wiem... ;c]

    Zahn

    OdpowiedzUsuń