10
marca 2018 roku, sobota
Mężczyzna, który zgodził się podwieźć mnie z lotniska na skraj Lasu Quicame (bo chyba tak brzmiała jego nazwa) twierdził, że znał kiedyś moją ciotkę. Sofia Nillsen, siostra – uciekinierka mojej matki pojawiła się w Mount Cartier w latach dziewięćdziesiątych i od razu zyskała sławę producentki wyśmienitego domowego wina. A skąd ja dowiedziałam się o jej istnieniu? W tym problem – o jej istnieniu nie miałam dowiedzieć się nigdy. Całe życie spędziłam u boku matki w Thorshavn, oswajana z myślą, że mój ojciec wyjechał dawno temu na kontynent i nie miał nawet okazji mnie zobaczyć. Nie zadawałam pytań aż do dnia, w którym mamę odebrał mi nagły i nieoczekiwany zawał serca, a wtedy w jej rzeczach, pośród starych fotografii, notatek i dzienników, odnalazłam pożółkłą karteczkę zapisaną starannym, pochyłym pismem. Wyglądała ona tak:
Droga Leo,Mount Cartier nie jest idealnym miejscem, ale idealnym dla kogoś takiego, jak ta. Odnalazłam tu spokój i wiem, że już nigdy więcej nie stanę nikomu na drodze do szczęścia. Mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi to wszystko, co niepotrzebnie i z mojej winy wydarzyło się między nami, a ja będę miała pewność, że gdzieś tam, w świecie, nadal mam swoją ukochaną siostrę. Zadbaj o to, żeby Anna nie musiała o mnie pamiętać, żeby nie musiała o mnie myśleć. Z całej naszej czwórki ona jest wszystkiemu najmniej winna. Chyba rozumiesz, że nie miałam innego wyjścia. Musiałam wyjechać, musiałam gdzieś zniknąć.Twoja Sofia
Był to fragment listu i brzmiał jak wyznanie kryminalistki. Kryminalistki, która po śmierci matki pozostawała jedynym członkiem mojej rodziny, o którym wiedziałam i do którego mogłam się udać. Na Farerach nie zatrzymywało mnie już nic ani nikt – zabrałam więc wszystkie oszczędności i wyruszyłam na poszukiwania, zostawiając za sobą szmat nieprawdziwego życia.
12 marca 2018, poniedziałek
Ciotka Sofia zmarła kilka miesięcy temu, pozostawiając po sobie zagraconą chatkę w sąsiedztwie cukiernika i ciemnej ściany lasu. Pracowałam całą noc, by uporządkować ją i sprawić, by nadawała się do zamieszkania, lecz nadal wiele rzeczy musi zostać w niej naprawione. W kuchni zapada się drewniana podłoga, w łazience przecieka rura pod umywalką, a okienko na strychu wygląda jak wybite kamieniem. W piwnicy znalazłam trzy piętnastolitrowe gąsiory i całą aparaturę do wyrobu domowego wina, czym cioteczka wsławiła się w kwiecie wieku – może i ja się tego nauczę? Postanowiłam zostać tu przez pewien czas i przekonać się, czy odbudowanie mojej prawdziwej historii nie okaże się ponad moje siły i możliwości. Nie mam już nikogo bliskiego, ale nie jest mi z tego powodu smutno. Będąc tutaj czuję niesamowitą więź z kobietą, która przybyła tu ponad dwadzieścia lat temu, i która nawet po swojej śmierci może wyjawić mi więcej tajemnic, niż matka zrobiła to przez całe moje życie. Czym zawiniła i czemu miałam nigdy nie poznać prawdy o ciotce Sofii? Te drewniane ściany kryją wiele zapomnianych tajemnic.…Czy ktoś w tym miasteczku posługuje się językiem duńskim?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz