A kiedy śnieg przestanie prószyć, to Monty na spacer ruszy.

Blog zawieszony

Po przeprowadzeniu ankiety większością głosów wygrała opcja zawieszenia bloga. Oznacza to, że autorzy mają możliwość dalszej gry i zapisów, ale administracja — za wyjątkiem wysyłania zaproszeń i wpisywania do listy bohaterów — nie będzie angażować się w życie bloga. Z tego samego powodu zakładka Organizacyjnie na czas zawieszenia bloga zostaje usunięta. Raz jeszcze dziękujemy za Waszą obecność i życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze.

nie istnieję & latessa

Kalendarz

16/02/14 Otwarcie
16/02/14 Nowy mod
22/02/14 Wydarzenie: Burza Śnieżna – link
24/02/14 Odejście moda
26/02/14 Nowy mod
19/04/14 Wydarzenie: Mecz Hokeja – link
02/07/14 Nowy szablon
07/07/14 Wydarzenie: Kto zabił? – link
20/07/14 Odejście moda
23/07/14 Nowy mod
29/08/14 Zamknięcie
24/12/15 Reaktywacja
25/12/15 Nowy admin
28/12/15 Wydarzenie: Kolacja wigilijna – link
29/06/15 Nowy nagłówek
09/10/16 Wydarzenie: Deszcz i wichura - link
28/11/16 Nowy nagłówek
10/12/16 Wydarzenie: Uratuj święta! - link
04/01/17 Wydarzenie: Psi zaprzęg - link
28/01/17 Wydarzenie: Słodka Walentynka - link
04/02/17 Nowy szablon
27/03/17 Wydarzenie: Mount-ipedia - link
21/04/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap I - link
01/05/17 Wydarzenie: Pojedynek Mistrzów, etap II - link
02/05/17 Nowy nagłówek
17/09/17 Wydarzenie: Spływ kajakowy - link
02/02/17 Nowy szablon
14/02/17 Wydarzenie: Poczta walentynkowa - link
07/07/18 Zawieszenie

10 lat temu bylo.... dawno i prawda


Spokojnie, spokojnie, tylko spokojnie. Pełen profesjonalizm. Oddychaj głęboko, wdech za wdechem. Jeden, drugi, trzeci głęboki oddech. Nie inhaluj się! Oddychaj, równym rytmem. O tak, właśnie tak jak teraz, powoooli. Od nowa, jeden oddech, drugi, trzeci. Nie tak wolno! Udusisz się. Uspokój się. Pomalutku. Krok za krokiem. Krocz nonszalancko przez korytarz. Pewna siebie. Wyprostuj się. Nie patrz się sobie pod stopy. Nie zapominaj oddychać. Dobrze, bardzo dobrze Ci idzie, teraz spróbuj tego nie zepsuć. Tak trzymaj. O boże! Idzie tu! Nie byłam gotowa. Nie byłam spokojna! Lewo, prawo, przód, tył. Gdzie zostawiłam moją bluzę? Łazienka! To dobre miejsce żeby się ukryć. Kilka kroków po skosie, trzy metry ode mnie. Pierwszy metr już za mną, drugi też, trzeci… AŁA, drzwi! Zapomniałam o drzwiach, otwórz je, powolutku. Udaj, że nic się nie stało. Ściemniaj, że w głowie nie dudni ci od zderzenia z twardą powierzchnią drewna, łuk brwiowy wcale nie rwie pulsującym bólem. Jak gdyby nigdy nic przekrocz próg, zamknij drzwi, powolnym gestem. AŁA! Teraz możesz panikować. To naprawdę bolało.
— Auć — dopiero w ten moment możesz jęczeć przykładając dłoń do bolącego miejsca. Wydaje mi się, czy taki ból rokuje na dobrze podbite limo? Lustro, szukaj lustra. O, już znalazłaś. Dobrze, to teraz możesz do niego podejść. Podchodzisz, stajesz przed nim. Teraz już musisz spojrzeć w swoje odbicie. Niech to. Trochę puchnie. I tak nie będziesz wyglądać gorzej niż wcześniej. Popatrz na siebie. Jak ty się prezentujesz? Wisi na tobie dużo za duży, rozlazły sweter zsuwający ci się w dół z barków, odsłaniając chude ramię. Zasłoń to! Tak, ładnie, właśnie tak. Przygładź niezgrabnie ułożone napuszone włosy. Ani proste, ani kręcone. Co ty z nimi robisz? Doprowadź się kiedyś do porządku. Przestań nosić za duże o kilka rozmiarów ciuchy. Pomaluj się chociaż raz. Naucz się jak, bo tego nie umiesz. Nie rób z siebie sieroty. Nie chowaj się w sobie, nie chodź więcej bokiem korytarza. Dorośnij. Ale może jeszcze nie teraz. Na razie nie jesteś jeszcze na to gotowa. To co możesz teraz zrobić to… przepłucz twarz. Ale nie tak gwałtownie! Ajajaj, nic nie widzisz, prawda? O, ktoś wszedł i stanął obok ciebie. No pięknie. Nie wiesz kto to, widzisz jak przez mgłę. Coś narobiła? Wytrzyj twarz rękawem. Ten sweter i tak za dużo przeszedł, nikomu nie byłoby go szkoda. Ale tobie jest. Przecierasz oczy dłonią. Facet? Co facet robi w damskiej łazience?
— To męska łazienka.
No tak, czyta Ci w myślach. To przecież taaaakie logiczne. Zaraz, męska łazienka? Co JA robię w męskiej łazience?
— Przepraszam — mruczę pod nosem mijając chłopaka, niespecjalnie się o niego obijając. Ała – znów.

Wszedł spóźniony, nieświadomie zsunęłam się na krześle do dołu, niemalże w połowie chowając się pod ławką. Logika podpowiadała mi, że przez mój nerwowy tik rąk, jak tak dalej pójdzie, już za chwilę ołówek miętolony w dłoni złamie się w pół. Gdyby tylko pierwszy raz. Uczona doświadczeniem odłożyłam go na bok. W zamiarze; bo w rzeczywistości sturlał się z ławki i spadł na ziemię – o ironio, pod Jego nogi. Podniósł go bez słowa, odkładając go na mój zeszyt. Mój ołówek. On. Warto zaznaczyć. W tym momencie mogłam już umierać.
— Masz długopis? — spytał mnie? Obróciłam się. Nie mnie. Siedział tyłem do mnie, patrząc na piękną dziewczynę za sobą. Przeklęłam się w myślach. Jednak jeszcze chcę pożyć. Może kiedyś to mnie się spyta czy pożyczę mu długopis. Ale nawet jeśli się nie spyta – i tak to zrobię. Położyłam długopis na jego ławce, odwracając się dokładnie w tym samym momencie do przodu co on. Idealne zsynchronizowanie. Zaczął się bawić moim piórem, strzelając nim bez celu. Parkerem, piórem kulkowym, drogim, kunsztownym narzędziem do pisania – kurde. Ale Jemu miałabym nie wybaczyć? Wybaczam. Tylko… teraz ja nie mam czy pisać. No pięknie. Padłam załamana na ławkę.
— Może koleżanka Leinster? — rzucił nauczyciel patrząc na mnie w skupieniu.
— Ja… przepraszam… słucham? Przepraszam — powtórzyłam gubiąc się w słowach.
— Właśnie nie słuchasz. Stevens, więc co napisał Hamlet w liście do Ofelii?

Znam odpowiedź, znam. To proste
Wątp, czy gwiazdy lśnią na niebie;
Wątp o tym, czy słońce wschodzi;
Wątp, czy prawdy blask nie zawodzi;
Lecz nie wątp, że kocham ciebie.
O najmilsza Ofelio, nie biegłym w rymowaniu; nie umiem skandować westchnień moich, ale że cię bardzo, a bardzo kocham, temu wierz. Bądź zdrowa. Twój na zawsze, dopóki ta machina pozostanie jego własnością, Hamlet.

Daniel? Czemu nie odpowiadasz? Przecież to banalne. Znasz odpowiedź.
— Że jest piękna?
Nie! Nie to. Podniosłam niepewnie rękę do góry. Druga szansa… proszę?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz