Spokojnie,
spokojnie, tylko spokojnie. Pełen profesjonalizm. Oddychaj głęboko, wdech za
wdechem. Jeden, drugi, trzeci głęboki oddech. Nie inhaluj się! Oddychaj, równym
rytmem. O tak, właśnie tak jak teraz, powoooli. Od nowa, jeden oddech, drugi,
trzeci. Nie tak wolno! Udusisz się. Uspokój się. Pomalutku. Krok za krokiem.
Krocz nonszalancko przez korytarz. Pewna siebie. Wyprostuj się. Nie patrz się sobie pod stopy. Nie zapominaj oddychać. Dobrze, bardzo dobrze Ci idzie, teraz
spróbuj tego nie zepsuć. Tak trzymaj. O boże! Idzie tu! Nie byłam gotowa. Nie
byłam spokojna! Lewo, prawo, przód, tył. Gdzie zostawiłam moją bluzę? Łazienka!
To dobre miejsce żeby się ukryć. Kilka kroków po skosie, trzy metry ode mnie.
Pierwszy metr już za mną, drugi też, trzeci… AŁA, drzwi! Zapomniałam o
drzwiach, otwórz je, powolutku. Udaj, że nic się nie stało. Ściemniaj, że w
głowie nie dudni ci od zderzenia z twardą powierzchnią drewna, łuk brwiowy
wcale nie rwie pulsującym bólem. Jak gdyby nigdy nic przekrocz próg, zamknij
drzwi, powolnym gestem. AŁA! Teraz możesz panikować. To naprawdę bolało.
— Auć —
dopiero w ten moment możesz jęczeć przykładając dłoń do bolącego miejsca. Wydaje mi
się, czy taki ból rokuje na dobrze podbite limo? Lustro, szukaj lustra. O, już
znalazłaś. Dobrze, to teraz możesz do niego podejść. Podchodzisz, stajesz przed
nim. Teraz już musisz spojrzeć w swoje odbicie. Niech to. Trochę puchnie. I tak
nie będziesz wyglądać gorzej niż wcześniej. Popatrz na siebie. Jak ty
się prezentujesz? Wisi na tobie dużo za duży, rozlazły sweter zsuwający ci się w dół z barków,
odsłaniając chude ramię. Zasłoń to! Tak, ładnie, właśnie tak. Przygładź
niezgrabnie ułożone napuszone włosy. Ani proste, ani kręcone. Co ty z nimi
robisz? Doprowadź się kiedyś do porządku. Przestań nosić za duże o kilka
rozmiarów ciuchy. Pomaluj się chociaż raz. Naucz się jak, bo tego nie umiesz.
Nie rób z siebie sieroty. Nie chowaj się w sobie, nie chodź więcej bokiem
korytarza. Dorośnij. Ale może jeszcze nie teraz. Na razie nie jesteś jeszcze na
to gotowa. To co możesz teraz zrobić to… przepłucz twarz. Ale nie tak
gwałtownie! Ajajaj, nic nie widzisz, prawda? O, ktoś wszedł i stanął obok ciebie. No
pięknie. Nie wiesz kto to, widzisz jak przez mgłę. Coś narobiła? Wytrzyj twarz
rękawem. Ten sweter i tak za dużo przeszedł, nikomu nie byłoby go szkoda. Ale tobie
jest. Przecierasz oczy dłonią. Facet? Co facet robi w damskiej łazience?
— To męska
łazienka.
No tak, czyta Ci w myślach. To przecież taaaakie logiczne. Zaraz, męska łazienka? Co JA robię w męskiej łazience?
No tak, czyta Ci w myślach. To przecież taaaakie logiczne. Zaraz, męska łazienka? Co JA robię w męskiej łazience?
—
Przepraszam — mruczę pod nosem mijając chłopaka, niespecjalnie się o niego
obijając. Ała – znów.
Wszedł
spóźniony, nieświadomie zsunęłam się na krześle do dołu, niemalże w połowie
chowając się pod ławką. Logika podpowiadała mi, że przez mój nerwowy tik rąk,
jak tak dalej pójdzie, już za chwilę ołówek miętolony w dłoni złamie się w pół.
Gdyby tylko pierwszy raz. Uczona doświadczeniem odłożyłam go na bok. W
zamiarze; bo w rzeczywistości sturlał się z ławki i spadł na ziemię – o ironio,
pod Jego nogi. Podniósł go bez słowa, odkładając go na mój zeszyt. Mój ołówek.
On. Warto zaznaczyć. W tym momencie mogłam już umierać.
— Masz
długopis? — spytał mnie? Obróciłam się. Nie mnie. Siedział tyłem do mnie,
patrząc na piękną dziewczynę za sobą. Przeklęłam się w myślach. Jednak jeszcze chcę
pożyć. Może kiedyś to mnie się spyta czy pożyczę mu długopis. Ale nawet jeśli
się nie spyta – i tak to zrobię. Położyłam długopis na jego ławce, odwracając
się dokładnie w tym samym momencie do przodu co on. Idealne zsynchronizowanie.
Zaczął się bawić moim piórem, strzelając nim bez celu. Parkerem, piórem
kulkowym, drogim, kunsztownym narzędziem do pisania – kurde. Ale Jemu miałabym
nie wybaczyć? Wybaczam. Tylko… teraz ja nie mam czy pisać. No pięknie. Padłam
załamana na ławkę.
— Może koleżanka Leinster? — rzucił nauczyciel patrząc na mnie w skupieniu.
— Ja… przepraszam…
słucham? Przepraszam — powtórzyłam gubiąc się w słowach.
— Właśnie nie słuchasz. Stevens, więc co napisał Hamlet w liście do Ofelii?
Znam
odpowiedź, znam. To proste
Wątp, czy
gwiazdy lśnią na niebie;
Wątp o tym,
czy słońce wschodzi;
Wątp, czy
prawdy blask nie zawodzi;
Lecz nie
wątp, że kocham ciebie.
O najmilsza
Ofelio, nie biegłym w rymowaniu; nie umiem skandować westchnień moich, ale że
cię bardzo, a bardzo kocham, temu wierz. Bądź zdrowa. Twój na zawsze, dopóki ta
machina pozostanie jego własnością, Hamlet.
Daniel?
Czemu nie odpowiadasz? Przecież to banalne. Znasz odpowiedź.
— Że
jest piękna?
Nie! Nie
to. Podniosłam niepewnie rękę do góry. Druga szansa… proszę?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz