tag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post7819414962625058742..comments2023-05-21T17:14:46.358+02:00Comments on Uważaj na niedźwiedzie!: Kto zabił?LeChathttp://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comBlogger25125tag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-5972867893285300302014-08-14T11:04:18.203+02:002014-08-14T11:04:18.203+02:00Theo (Nie wiem, czy można się jeszcze wtrącić, ale...<b>Theo</b> (Nie wiem, czy można się jeszcze wtrącić, ale mnie urzekł pomysł c:) <br /><br />Zapowiadał się całkowicie normalny, spokojny dzień. Właściwie nic nie wskazywało na to, by miało stać się coś, co odbiegałoby od normy. <br />A na pewno nikt się nie spodziewał morderstwa.<br />No, może nie tyle morderstwa, a gry, którą wymyślił Stone. Choć nie można powiedzieć, że Greer się z niej nie cieszyła. No bo kto by nie chciał uczestniczyć w upozorowanym śledztwie? Zwłaszcza po takiej ilości przeczytanych kryminałów. Dlatego przyszła do baru cała w skowronkach. Czy jako jedyna cieszyła się z tej zabawy? <br />Gdzieś w tłumie dostrzegła siedzącego w kącie Theodora. Przysiadła się do niego z szerokim uśmiechem na twarzy.<br /><br /><b>Greer</b>moosehttps://www.blogger.com/profile/00487715164979790496noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-50724355894496556522014-07-12T00:08:38.240+02:002014-07-12T00:08:38.240+02:00Wszyscy (o ile można się jeszcze wcisnąć ;))
Wres...<b>Wszyscy (o ile można się jeszcze wcisnąć ;))</b><br /><br />Wreszcie udało mu się dostać dzień wolny w pracy i uwolnić od ciężaru w postaci siostrzeńca. Mały od paru dni wykańczał go fizycznie oraz psychicznie. I co musiało się akurat wtedy stać? Ian ubzdurał sobie coś w tym łbie, po czym zwołał ich do baru by grali w jakąś grę. Theodor zjawił się o wiele wcześniej niż inni, więc zdążył już całkiem sporo wypić. Nikt go przed tym nie powstrzymywał z czego mężczyzna niezmiernie się cieszył. Oczywiście jak to on, przed samym rozpoczęciem zaginął w lokalu i nikt nie miał pojęcia, gdzie zniknął. Pojawił się dopiero, gdy rozgrywka zaczęła się rozkręcać.<br />– Co się dzieje? – zapytał nieco zdezorientowany, chwiejnym kroczkiem podchodząc do krzesełka. Klapnął sobie na nie, rozglądając się nieprzytomnie po obecnych twarzach. – Mogę się dołączyć do gry, czy jak zwykle przychodzę za późno? – jakimś cudem powstrzymał czknięcie. Swój chwilowy, nieciekawy stan zamaskował szerokim uśmiechem, mającym odciągnąć uwagę od nieco niezrozumiałej wymowy oraz lśniących oczek. <br /><br /><b>Theo</b>cisza.https://www.blogger.com/profile/08756106173563306675noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-51841990897816935252014-07-10T13:37:48.325+02:002014-07-10T13:37:48.325+02:00Gale, Ian (MG):
Najpierw zignorowała go Beth, a p...<b>Gale, Ian (MG):</b><br /><br />Najpierw zignorowała go Beth, a potem sam barman. Karteczki dostali wszyscy poza nim, co strasznie go zirytowało. No bo skoro już go tu zamknęli, wolał COŚ robić. Tymczasem siedział tu dla jakiejś pieprzonej gry, w której nawet nie uczestniczył. Niby mógł zwrócić uwagę Ianowi i przypomnieć o sobie, ale ten zniknął gdzieś za barem, a Wheelerowi nie chciało się biegać za nim jak jakiś rzep. Westchnął więc tylko opierając się przedramionami o stół przed nim, a kiedy i to mu nie wystarczyło, zsunął się na krześle przyjmując dość arogancką postawę.<br />— Że Ian robi się zdziwaczały na starość — rzucił znudzony w stronę Gale'a, który też nie wydawał się specjalnie szczęśliwy.<br /><br /><i>Timothy W.</i>nie istniejęhttps://www.blogger.com/profile/07634783398053321908noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-35644091509082481702014-07-10T08:06:57.132+02:002014-07-10T08:06:57.132+02:00Gale, Beth:
Ledwie skończyła oferować komuś swoją...<b>Gale, Beth:</b><br /><br />Ledwie skończyła oferować komuś swoją pomoc (przekleństwo), a już znalazła kolejnego potrzebującego (ofiarę), któremu mogła posłużyć swoją wiedzą (nieszczęściem).<br />— To może ja? — podniosła rękę, zgłaszając się na ochotnika w tłumaczeniu zasad gry. — Wydaje mi się, że to trochę, jak Cluedo. Celem gry jest znalezienie mordercy. Tylko zamiast rozmowy o narzędziu, pomieszczeniu i osobach powiązanych ze zbrodnią, my mamy te karteczki.<br />Maddy zawiesiła wzrok na Khatchadourianie, alb raczej po prostu na cieniu, który zauważyła od źródła dźwięku i potykając się po drodze, kiedy odchodziła od chłopaków, podstawiła swoją karteczkę pod nos... Beth... bo przez swoją chwilowo rozproszoną uwagę zapomniała gdzie powinna była kierować swoją uwagę. <br />— Tutaj coś pisze. Na pewno coś istotnego... tylko nie jestem w stanie przeczytać.<br /><br /><b>MOŻNA SIĘ NIE TRZYMAĆ KOLEJKI, ABY GRA PRZEBIEGŁA DYNAMICZNIEJ.</b>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-43555929581401195552014-07-09T22:56:34.531+02:002014-07-09T22:56:34.531+02:00Wszyscy
Ze zdziwieniem patrzył na barmana, który ...<b>Wszyscy</b><br /><br />Ze zdziwieniem patrzył na barmana, który zaczął rozdawać jakieś świstki papieru. Beth zdradziła, co było napisane na jej karteczce i ta treść wprawiła Gale’a w jeszcze większe zaskoczenie. Co to wszystko ma znaczyć? Całkowicie tego nie zrozumiał. Kiedy dostał swoją podpowiedź, z rozpędu spojrzał na nią i przeczytał zdanie, które na niej napisano. Gdyby się zastanowił, pewnie zgniótłby świstek i schował do kieszeni albo podarł i rzucił na ziemię. Dlatego że nie widział sensu w tej zabawie.<br />– Co to wszystko ma znaczyć? – warknął, nie kierując swojego pytania do nikogo konkretnego.<br /><br />~ Gale KhatchadourianVolfekhttps://www.blogger.com/profile/01696994453050390093noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-10456330213690869682014-07-08T09:42:15.754+02:002014-07-08T09:42:15.754+02:00TERAZ DYSKUTUJMY.<b>TERAZ DYSKUTUJMY.</b>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-42464382843480692014-07-08T09:41:37.704+02:002014-07-08T09:41:37.704+02:00Wskazówka Maddy:
Godzina 19:50. Taylor i Smith sp...<b>Wskazówka Maddy:</b><br /><i> Godzina 19:50. Taylor i Smith spotykają się w barze. </i>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-22446091701775557312014-07-08T09:40:39.070+02:002014-07-08T09:40:39.070+02:00Wskazówka Colina:
Godzina 21:45, Jones wychodzi z...<b>Wskazówka Colina:</b><br /><i> Godzina 21:45, Jones wychodzi z baru. </i>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-8779155054759725752014-07-08T09:38:53.518+02:002014-07-08T09:38:53.518+02:00Wskazówka Roya
Williams wypiera się zarzutów o bó...<b>Wskazówka Roya</b><br /><i> Williams wypiera się zarzutów o bójce z Jonesem. Twierdzi, że Taylor był pijany i nic nie widział. Tylko wydawało mu się, że tak jest. </i>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-49138698994864357302014-07-08T09:37:33.840+02:002014-07-08T09:37:33.840+02:00Wskazówka Gale'a:
Właścicielem Forda jest Mr ...<b>Wskazówka Gale'a:</b><br /><i> Właścicielem Forda jest Mr Smith. </i>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-58064903187161962822014-07-08T03:01:07.694+02:002014-07-08T03:01:07.694+02:00Wskazówka Grey:
Mrs Davies to bardzo ładna kobiet...<b>Wskazówka Grey:</b><br /><i> Mrs Davies to bardzo ładna kobieta lubująca się we wszelkiego rodzaju biżuterii i ciuchów od dobrych projektantów. Zwraca uwagę większości mężczyzn w mieście, ale niestety często widziana jest z innymi partnerami. Ostatnio chodzi zdołowana, bo jeden z jej najlepszych kochanków – Mr Jones, nie żyje. </i> LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-74043938692056031902014-07-08T00:22:14.510+02:002014-07-08T00:22:14.510+02:00Beth
Kate uśmiechnęła się lekko, gdy przez przypa...<b>Beth</b><br /><br />Kate uśmiechnęła się lekko, gdy przez przypadek usłyszała, co powiedziała Beth. Zapowiadało się na jakąś barową rozrywkę. No i nici z leniuchowania na kanapie przed telewizorem. Nie ukrywała, że przeszkadzało jej to, że nie może sobie wyjść. Nie chciała siedzieć tutaj wśród tych wszystkich ludzi, gdyż jako aspołeczna osoba nie przepadała za integracją. Niestety zapowiadało się, że i tym razem będzie inaczej.<br />Rozejrzała się po sali, gdyż chciała odnaleźć choć jedną znajomą twarz, z którą mogłaby porozmawiać i przeżyć ten dzień. Niestety nikogo nie znalazła. Wydawało jej się, że tylko ona dramatyzowała, w końcu na twarzach innych ludzi nie znalazła żadnych grymasów. Nie mogło być tak, że ta dziwna gra pasowałaby każdemu. <br />Odwróciła się ponownie do baru i wzięła swój kufel z piwem, które zamówiła niedawno i upiła mały łyk.<br /><b>K.Grey</b>Bananowyhttps://www.blogger.com/profile/17310557634012605684noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-28578357915362257252014-07-07T23:49:08.843+02:002014-07-07T23:49:08.843+02:00Gale
Beth spojrzała na siedzącego obok Gale'a...<b>Gale</b><br /><br />Beth spojrzała na siedzącego obok Gale'a, unosząc do góry brwi i zastanawiając się jak funkcjonują tak uroczy, przyjaźnie nastawieni do świata ludzie. Pokręciła głową, wzdychając cicho.<br />- Tylko zajęłam miejsce. - Uspokoiła go, odwracając wzrok i przenosząc go na krzątającego się Iana. Nie wierzyła, że utkwiła na cały wieczór w tym barze i teraz będzie skazana na granie w cokolwiek. <br />Zaśmiała się tylko pod nosem, kiedy w końcu zorientował się do kogo podbił i komu chciał wcisnąć piwo. Posłusznie wzięła karteczkę i przeczytała jej treść, starając się zachować powagę.<br />- No proszę. Takie rzeczy w naszym miasteczku. O 6 nad ranem Black znalazł ciało przy barze niedaleko Fiołkowej. - oświadczyła rzeczowym tonem. - Ciekawe kto zabił? Pewnie barman. - Uśmiechnęła się do Iana, odkładając karteczkę treścią do blatu.<br /><br /><b>Beth</b>muminekhttps://www.blogger.com/profile/04298215522545699496noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-11384975146834504122014-07-07T23:18:28.736+02:002014-07-07T23:18:28.736+02:00W ostatnim tygodniu zapanował chaos. W mieście aż ...<i>W ostatnim tygodniu zapanował chaos. W mieście aż huczy od plotek o martwym ciele przy barze nieopodal ul. Fiołkowej. Raport policyjny podaje, że ciało zostało zauważone przez Blacka o godzinie 6:00 nad ranem.</i>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-6972188731154850322014-07-07T23:15:29.700+02:002014-07-07T23:15:29.700+02:00Beth;
Wszyscy podejrzewali, ze zabawa w "Kto...<b>Beth;</b><br /><br /><b>Wszyscy podejrzewali, ze zabawa w "Kto zabił?" była tylko pretekstem do zadawania pytań: "A może piwa?". Bo jak się okazywało, Ian podchodził do każdego obecnego w barze, nie odpuszczając mu kupna browaru. z rozpędu stanął obok Beth, podając jej metalową tacę z szklanymi kuflami. <br />— Pi.... iiiii nieletnia... dla Ciebie nie ma losowania wskazówki. <br />Podał jej karteczkę, wyciągając ją z pod jednego piwa i podał jej karteczkę ze wskazówką.<br />— Tylko mi nie czytaj na głos i nie cytuj! <br />No bo niby zabawa miała być przednia i trwać długo, więc cytowanie słowo w słowo wskazówek z karteczek nie wchodziło w grę, bo... nie będzie zabawnie?<br />— ... bo mi jeszcze profity w barze za szybko spadną — mruknął do siebie pod nosem.</b><br /><br /><b>Ian</b>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-5079677116569018222014-07-07T22:29:06.224+02:002014-07-07T22:29:06.224+02:00Nowa kolejka ruszyła poczynając od Timmy'ego. ...<b>Nowa kolejka ruszyła poczynając od Timmy'ego. Od tego momentu rozdajemy wskazówki do gry. Timothy zostaje pominięty na fabule w kwestii wyciągania karteczek, ponieważ ja jako użytkownik i twórca wskazówek nie uczestniczę w grze.</b>nie istniejęhttps://www.blogger.com/profile/07634783398053321908noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-50682774849054207792014-07-07T22:26:42.812+02:002014-07-07T22:26:42.812+02:00Madeleine, Colin:
Myślał, że gorzej być już nie m...<b>Madeleine, Colin:</b><br /><br />Myślał, że gorzej być już nie może i właśnie przylepiał sobie łatkę największego pechowca, gdy usłyszał huk przy łazienkach. Odwrócił głowę w tamtym kierunku akurat w dobrym momencie, by zaobserwować jak Madeleine atakuje drzwiami biednego Colina. Ten to dopiero miał przerąbane. Nie dość, że tkwił tu wbrew własnym chęcią, to jeszcze już na samym początku ktoś zwala go z nóg. Nie mówiąc o rękawie, który Maddy podarła zaraz po chwili. W życiu nie chciałby, żeby to ona zaoferowała mu jakąkolwiek pomoc, bo ani nie wyszedłby z tego zdrów, ani nie rozstrzygnąłby swoich problemów. Tego mógł być pewien. Całe szczęście, że panna Leinster nie poszła na lekarza lub higienistkę szkolną. Nauczyciel-oferma był znacznie bezpieczniejszą opcją. Do dziś pamiętał, jak dostał od niej dziennikiem w brzuch, bo chciała odgonić osę. Z tymże był całkiem pewien, że on sam nie miał żądła i żółto-czarnych pasów, więc nie miał zielonego pojęcia, dlaczego to jemu dostało się wtedy najbardziej.<br />- Colin... zająłem Ci miejsce obok mnie - rzucił, rzeczywiście siadając w końcu przy stole. To była delikatna sugestia typu: "Lepiej siadaj ze mną, bo z nią skończy się gorzej".<br /><br /><i>Timothy W.</i>nie istniejęhttps://www.blogger.com/profile/07634783398053321908noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-10844059217429199972014-07-07T21:59:19.636+02:002014-07-07T21:59:19.636+02:00Cole:
Colin akurat miał nieszczęście, że z łazien...<b>Cole:</b><br /><br />Colin akurat miał nieszczęście, że z łazienki wychodziło największe sieroctwo Mount Cartier. Madeleine stwarzała zagrożenie w normalnych warunkach, a dzisiaj wyjątkowo wielkie. Nie zabrała ze sobą okularów. A tylko jej najbliżsi przyjaciele wiedzieli, jaka w istocie to była wielka tragedia. Dziewczę (bo kobietę, która zachowywała się jak zagubiona nastolatka inaczej nazwać nie można było) wyszło z kibelka i od razu przylutowało chłopakowi drzwiami prosto w nos. <br />— O matko, ja przepraszam! — to już była chyba automatyczna wypowiedź padająca notorycznie z jej ust. — Wszystko w porządku? — podeszła do Haynesa, tak jej się wydawało, ale nie był to wcale on, a drzwi, którymi go trzasnęła. Dopiero potem wstrząsnęła głową i skierowała się w stronę cienia sylwetki. <br />— Naprawdę nie chciałam. Pomogę Ci — zamiast złapać go za rękę i podciągnąć do góry, złapała za rękaw. Zaraz potem rozniósł się dźwięk dartego materiału. LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-68117187693617185752014-07-07T15:47:59.090+02:002014-07-07T15:47:59.090+02:00Ktokolwiek?
Colin bardzo rzadko zaglądał do baru ...<b>Ktokolwiek?</b><br /><br />Colin bardzo rzadko zaglądał do baru Iana, w końcu, jako samozwańczy spec od bimbru, mógł sobie wyprodukować własny alkohol. Może nawet lepszej jakości! Do dzisiejszej wizyty w głównej mierze został zmuszony przez swojego ojca — mężczyzna lubił wiedzieć, co dzieje się w jego ukochanej mysiej dziurze, a że niespecjalnie przepadał za wszelkimi miejscami, gdzie może spotkać więcej niż dziesięć osób, to wysłał syna. Gdzie diabeł nie może, tam... młodego Haynesa pośle?<br />Cole wszedł do lokalu, wciąż jeszcze nie wyczuwając podstępu. Zrzucił przelotnie okiem na wszystkich, chcąc mniej więcej ocenić wiek zebranych. Spędzenie przynajmniej godziny ze <i>staruszkami</i>, byłoby dla niego prawdziwym utrapieniem. Nonszalancko zasiadł na blacie któregoś stołu, żeby za chwilę oprzeć łokieć na kolanie, a policzek na wewnętrznej stronie dłoni. Cały czas obserwował wchodzących, dlatego z łatwością zauważył, iż Ian majstruje przy drodze potencjalnej ucieczki. Colin zeskoczył nagle, mrucząc pod nosem: <i>tak zaczynają się horrory</i> i czym prędzej pomaszerował do łazienki. Zawsze pozostawały małe okienka... <br /><br /><i>Cole</i>boohoohttps://www.blogger.com/profile/18134532057921400917noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-1822024277378486292014-07-07T15:33:09.154+02:002014-07-07T15:33:09.154+02:00Kate, Gale:
Przyszedł pić, a nie zabawiać się z I...<b>Kate, Gale:</b><br /><br />Przyszedł pić, a nie zabawiać się z Ianem w jakieś gierki. Zresztą uważał, że to podejrzane. Gdzieś za pozorami tej zabawy doszukiwał się podtekstu, który wiązał się ściśle z malejącymi obrotami Iana w barze. Taki okres, że ludzie woleli wyjść na zewnątrz niż kisić się w barze. Może nie Roy. On lubił swoje rytualne picie. Teraz jednak niechętnie ruszył dupsko ze swojego kąta w pomieszczeniu, przegrywając pojedynek spojrzeń z Ianem i przeszedł niezdarnie obok wszystkich ludzi wokół jednego kwadratowego stołu, trącając po drodze panią lekarz.<br />— Przepraszam — burknął pod nosem, a ostatecznie klapnał obok Gale'a.<br />— To chyba kpiny — mruknął do niego, doszukując się jak na razie tylko w nim największego sojusznika. Bo nie w szczeniaku, który jeszcze nie odrósł od High School i nie w kobietach.<br /><br /><b>Roy</b>LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-78389807109324356112014-07-07T15:24:52.759+02:002014-07-07T15:24:52.759+02:00Beth:
Chociaż z rzadka zachodził do baru, ten bud...<b>Beth</b>:<br /><br />Chociaż z rzadka zachodził do baru, ten budynek był mu doskonale znany. Jak prawdopodobnie każdemu, kto mieszkał w Mount Cartier. Wolał go omijać szerokim łukiem, bo wiedział, że gdyby wszedł do środka, nie miałby co liczyć na samotne popijanie alkoholu; zawsze znalazłby się ktoś, kto zechciałby się wdać w pogawędkę. Ale czasem zdarzały się chwile, gdy człowiek po prostu musiał sięgnąć po butelkę, a domowe zapasy się skończyły, sklep również nie należał do świetnie zaopatrzonych.<br />Kiedy więc zmęczony Khatchadourian wracał z gór, zamiast powędrować prosto do swojego mieszkania, wstąpił do baru. Nie wiedział nic o planowanym spotkaniu. Być może i do niego zostało wysłane zaproszenie, ale Gale na oczy go nie widział. Co wiele nie zmieniało, bo nawet jeśli by je zobaczył, zignorowałby. Mimo to przewrotny los sprawił, że i tak wstąpił do tej placówki, a barman sprawił, że wyjście zostało zablokowane. <br />Wściekły Gale zajął jedno z wolnych miejsc i łypał na każdego spode łba. Szczególnie nieprzyjemnym spojrzeniem obdarzył młodą dziewczynę, która obok niego usiadła.<br />– Chcesz czegoś? – zapytał szorstko, mając nadzieję, że to miejsce wybrała przypadkowo.<br /><br />~ Gale KhatchadourianVolfekhttps://www.blogger.com/profile/01696994453050390093noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-73050869756610924412014-07-07T15:22:45.169+02:002014-07-07T15:22:45.169+02:00Do każdego z obecnych
Kate miała dziś wolne, więc...<b>Do każdego z obecnych</b><br /><br />Kate miała dziś wolne, więc mogła się cieszyć względnie pięknym dniem. Miała swoje plany i ochoczo chciała je zrealizować, ale jej wrodzony leń, nie pozwolił aby zrobiła cokolwiek. Niestety chcąc nie chcąc musiała opuścić swoje przytulne mieszkanko i popędzić do sklepów, aby uzupełnić zapasy w lodówce, która już od kilku dni świeciła pustkami. <br />Wyszła właśnie ze sklepu. W torbie miała kilka, niezbędnych artykułów spożywczych, a w dłoni puszkę z napojem gazowanym, którego zawartość wytrysnęła prosto na bluzkę kobiety. Nie było dobrze. Jedynym słusznym rozwiązaniem wydawało się ściągnięcie ubrania i przepłukanie plamy, w tym celu udałą się do pobliskiego baru. Szybko znalazła się w środku i pobiegła do łazienki.<br />Po zakończeniu usuwania plamy, panna G udała się do drzwi wyjściowych, które ku jej ogromnemu zdziwieniu, były zamknięte. Rozejrzała się pytającym wzrokiem po wszystkich zebranych. Część osób już znała, gdyż zdążyli odwiedzić jej gabinet, ale większość z obecnych wciąż była nieznajoma. Nie przeszkadzało to jednak kobiecie zająć wolnego miejsca. <br />Miała tylko nadzieję, że problem zatrzaśniętych drzwi zostanie szybko rozwiązany i będzie Kate będzie mogła powrócić do swojego nic nierobienia.<br /><br />K.GreyBananowyhttps://www.blogger.com/profile/17310557634012605684noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-8505469869009271172014-07-07T15:13:17.587+02:002014-07-07T15:13:17.587+02:00Beth:
Nie miał pojęcia o tym, że coś się działo w...<b>Beth:</b><br /><br />Nie miał pojęcia o tym, że coś się działo w mieście. Pochłonięty sprawą z Beth nie zwracał uwagi na żadne ogłoszenia parafialne, a tym bardziej na gadanie Iana. Chciał się tylko napić – porządnej whisky jeśli łaska... Albo czegokolwiek co go wykręci. Godzina osiemnasta wydawała mu się idealna do samotnej stypy. Gdyby tylko wiedział, że zaraz po wejściu szalony barman zamknie mu drzwi za plecami, w ogóle by nie przychodził. Zadowoliłby się piwkiem z lodówki. Tymczasem dał się zamknąć w pułapce, jak głupia zwierzyna i omal tak samo jak dziki zwierz zaczął wierzgać. Głównie przez wzgląd na panienkę Mills, którą zauważył niemal od razu. Zapowiadał się dłuuugi wieczór. Naprawdę długi. Cholernie męczący, niech to szlag!<br /><br /><i>Timothy W.</i>nie istniejęhttps://www.blogger.com/profile/07634783398053321908noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-13019779064136347792014-07-07T14:54:11.427+02:002014-07-07T14:54:11.427+02:00Tim, Gale
Beth w barze zjawiła się, a i owszem, w...<b>Tim, Gale</b><br /><br />Beth w barze zjawiła się, a i owszem, w towarzystwie jednego z braci, bo drugi gdzieś im zaginął po drodze, prawdopodobnie zaczepiając jakąś turystkę, już dawno przestała zwracać na to uwagę. Niewiele ją to obchodziło, prawdopodobnie dlatego, że najbardziej skupiała się na tym, by nie wpaść na Tima, co było jej planem na najbliższe miesiące. Los jednak chciał inaczej, bo natknęła się na niego tuż po wejściu do baru, na szczęście jeden z jej ochroniarzy był z niej, więc przylgnęła tylko do ramienia brata, odwracając się w drugą stronę i przysiadła przy jednym ze stolików, na wolnym miejsc obok Gale'a, rozglądając się i zastanawiając się, co tez Ian znowu wymyślił. muminekhttps://www.blogger.com/profile/04298215522545699496noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-72069616740729296492014-07-07T14:42:13.984+02:002014-07-07T14:42:13.984+02:00Wszyscy:
Ian przekręcił klucz w zamku, spoglądają...<b>Wszyscy:<br /><br />Ian przekręcił klucz w zamku, spoglądając z satysfakcją na osoby zebrane w barze. Wiedział, że właśnie zignorował wolną wolę ludzi, niejako pozbawiając ich wolności, ale jeśli nie w ten sposób, to w jaki? Kiedyś musieli ze sobą porozmawiać. Popracować nad więziami, które w Mount Cartier stanowiły siłę napędową. Dlatego właśnie nie czuł żadnych wyrzutów sumienia. Zaprosił wszystkich do specjalnie rozstawionych na czas gry stolików, połączonych ze sobą w jeden stół jak za czasów arturowskich. Niemal tak, jak przy Okrągłym Stole... z tą różnicą, że on dysponował jedynie powierzchnią kwadrata.</b>nie istniejęhttps://www.blogger.com/profile/07634783398053321908noreply@blogger.com