tag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post565489447469853236..comments2023-05-21T17:14:46.358+02:00Comments on Uważaj na niedźwiedzie!: Jedyną rzeczą gorszą od tego, że o nas mówią, jest to, że o nas nie mówiąLeChathttp://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comBlogger127125tag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-61250012527664151152017-08-09T18:20:55.891+02:002017-08-09T18:20:55.891+02:00Cześć!
Niestety, Ashmee okazał się postacią nie na...<i> Cześć!<br />Niestety, Ashmee okazał się postacią nie na moje barki i przez wgląd na jego delikatność, niestety musimy się rozstać. Dziękuję za wątek i bardzo przepraszam za jego przerwanie! <3<br /><br />Buziaki,<br /><br />Ashmee </i> Anniehttps://www.blogger.com/profile/12858760816626098111noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-33661559213763874292017-07-28T20:12:27.457+02:002017-07-28T20:12:27.457+02:00To wyjście będzie zdecydowanie jednym z przyjemnie...To wyjście będzie zdecydowanie jednym z przyjemniejszych. Dawno nie wychodził nigdzie dla siebie, więc to miła odmiana. Poza tym to wyjście różniło się pod każdym względem od innych. Było… wyjątkowe. Na swój sposób. Ethan nie wiedział czy to było dlatego, że wychodził z Mattie czy z jakiegoś innego powodu. Po ich, dość nagłym i nieoczekiwanym pocałunku, w jego kuchni sprawy zaczęły wyglądać zupełnie inaczej. Nie chciał wybiegać myślami zbytnio w przyszłość, bo takie rzeczy nie miały tak naprawdę sensu. Wszystko mogło się potoczyć w zupełnie inny sposób, niż sobie wymarzył, a potem człowiek jest tylko zawiedziony tym jak wygląda jego życie i jedyne co może zrobić to obserwować jak te plany się niszczą. Czasem, a w zasadzie bardzo często, zastanawiał się nad tym co się stanie jeśli podzieli los matki. I okaże się, że za kilkadziesiąt lat ta paskudna choroba dopadnie też jego? Nie chciał się nastawiać na to, że faktycznie tak będzie, ale nie mógł nic poradzić na to, że czuł się jakby to miało się wydarzyć. <br />- A więc uruchomił się program opieki nad siostrą? Uroczo – odparł i zaśmiał się. Cóż najwyraźniej będzie musiał do siebie przekonać też Matta i jakoś udowodnić, że Mattie przy nim jest bezpieczna. Specjalnie przecież krzywdy by jej nie zrobił, a już na pewno nigdy nawet nie pomyślał o tym, aby w jakiś sposób dziewczynę skrzywdzić. I chyba oczywistym było to, że będzie musiał poznać Matta, a raczej Matt jego, co by miał pewność, że jego siostra jest w dobrych rękach.<br />- Nie moja wina, że z tej strony są ciekawsze widoki, niż na drodze – odpowiedział i uśmiechnął się lekko. To już naprawdę nie jego wina, że dziewczyna się tak odstawiła i wyglądała naprawdę dobrze. Co nie znaczy, że innym razem było źle. Po prostu do tej pory patrzył na nią jak na koleżankę, jak na siostrę, a teraz nagle jadą na pierwszą w życiu randkę. To było trochę… Może dziwne, bo nie był przyzwyczajony do tego, że chodzi na randki z osobami, które są mu tak bliskie jak dziewczyna.<br />- Hej, spokojnie – powiedział, zwalniając zgodnie z jej życzeniem. Ethan trochę nawet się przestraszył, kiedy zaczęła prawie krzyczeć i niemal natychmiast zjechał na pobocze, aby się zatrzymać i w razie czego nie blokować drogi. Nawet jeśli tędy mało kto jeździł to zawsze mogło się zdarzyć tak, że ktoś przejedzie.<br />Przez chwilę nawet myślał, że coś się stało i szczerze mówiąc miał ochotę ją udusić za to, ale nie miał okazji, bo jego mordercze plany przerwały usta rudowłosej, które znalazły się szybko na jego. Nie zdążył tak naprawdę w żaden sposób zareagować, ani jej odpowiedzieć. Zostało mu tylko odwzajemnienie pocałunku, którego zresztą podobnie jak dziewczyna chciał. Nie mieli tu dużo miejsca do popisu, przyciągnął ją do siebie na tyle ile mógł.<br />- Nie mogłaś po prostu powiedzieć, żebym się zatrzymał, tylko musiałaś mnie straszyć? - zapytał, kiedy odsunął się od niej na moment, aby oboje mogli zaczerpnąć trochę powietrza. - I ja też tęskniłem – przyznał, a w następnej chwili przyciągnął dziewczynę znowu do siebie i tym razem to on pocałował ją.<br /><br /><b>Ethan<3</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-60799627826300025692017-07-16T17:09:06.372+02:002017-07-16T17:09:06.372+02:00Nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz ...Nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz był na randce. Większość jego życia skupiała się na pracy, matce i dbaniu o dom. Co prawda nie był on zaniedbany, ale jednak mimo wszystko trzeba było się starać, aby źle nie skończył. Ethan czasu na randki zwyczajnie nie miał i nie było też odpowiedniej osoby, którą mógłby na taką randkę zaprosić. A Mattie… Do tej pory nie pomyślałby, że ta sama dziewczyna, która go rzuciła w przedszkolu może okazać się tą, którą zaprosi na randkę. Przed spotkaniem z kobietą trochę się denerwował, chociaż trochę to złe określenie. Dzień przed ich spotkaniem myślał długo nad tym jak przebiegnie to spotkanie i nie wymyślił nic sensownego. Pojadą, zjedzą kolację i co dalej? Odwiezie ją do domu, a potem sam wróci do siebie. Logiczne, nie? <br />Wieczorem, a raczej późnym popołudniem, kiedy się szykował do wyjścia zaczynał się coraz bardziej denerwować. Zdecydował się na zwykłą czarną koszulę oraz ciemne spodnie. Czuł się w takich rzeczach najwygodniej i nie musiał zakładać garnituru, aby wyglądać porządnie i elegancko. Kiedy przeglądał się w lustrze uznał, że jest dobrze. Korzystając z tego, że ma jeszcze trochę czasu pomyślał o tym, aby trochę przetrzeć auto. Może i nie należało do najnowszego rocznika, ale bardzo je lubił. Czarny kolor nadal się dobrze trzymał, chociaż nie tak jak na samym początku, kiedy zakupił auto. A raczej odkupił od kolesia, który sprzedawał nówkę sztukę, bo znalazł lepsze. Czasem zazdrościł ludziom, którzy mogą sobie pozwolić na kupowanie aut kiedy im się podoba. Auto jak i on byli gotowi do drogi. Należało więc wsiąść do samochodu i podjechać po Mattie. <br />Niedługo później był już na miejscu. Sądził, że odbędzie się to w nieco inny sposób, ale nie zamierzał narzekać. <br />- Ciebie też miło widzieć – powiedział i zaśmiał się pod nosem – a co? Rodzeństwo nie chciało wypuścić? Powinienem się zapytać Matta o zgodę czy w ogóle mogę cię gdzieś zabrać? - zapytał kpiąc sobie w żartobliwy sposób. Ale zgodnie z jej poleceniem odjechał spod domu dziewczyny.<br />I faktycznie nie chciał być pod ostrzałem pytań.<br /><br /><b>Ethan</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-77192031982645815202017-07-02T22:14:59.855+02:002017-07-02T22:14:59.855+02:00Prawdę mówiąc Ethan nie wiedział co powinien o tej...Prawdę mówiąc Ethan nie wiedział co powinien o tej sytuacji myśleć. Żadne z nich się nie spodziewało tego, że jej wizyta, niespodziewana zresztą, zmieni się nagle w tak intymne wyznania, a potem będą się całować i ostatecznie umówią na randkę. Czy to było możliwe, że wysyłała mu wcześniej jakieś znaki, a on ich nie dostrzegł? Średnio mu wychodziło odczytywanie tego co płeć piękna miała mu do powiedzenia. Lepiej radził sobie w akcji i robieniu, a nie zastanawianiu się nad tym czy aby przypadkiem któraś nie wysyła mu znaków, że czegoś chce. Dobra, te wyraźne potrafił odczytać, ale jak wiadomo niektóre miały do siebie to, że błądziły i szły dookoła, mieszając w głowach sobie i potencjalnemu, przyszłemu partnerowi. Ale on i Mattie zawsze byli przyjaciółmi. Teraz zaczął się zastanawiać czy to jedno się nie zmieni. Bo co... Co jeśli, ale tylko załóżmy, co jeśli się okaże, że tak naprawdę to nie jest to, a oni dali ponieść się chwili? Co jeśli przez to straci swoją przyjaciółkę? Nie chciał, aby do tego doszło. Wiedział, że mogą im się przez to relacje popsuć i muszą być ostrożni. Z drugiej strony chciał też zaryzykować i zobaczyć do z tego wyjdzie. Był zwyczajnie, po ludzku ciekaw tego jak ma wyglądać ich przyszłe, może wspólne życie. <br />Miał przez to wszystko mętlik w głowie i nie był pewien tego wszystkiego, ale po części to nie miało teraz znaczenia. Czuł się po prostu szczęśliwy i jeśli miał być szczery to nie obchodziło go nic innego. Liczyło się to co było teraz. O wszystkie rzeczy mógł się martwić później. Teraz nie było na to czasu. Trzymał miał znacznie inne zadania. <br />Po części też czuł, że powinni porozmawiać, ale to mogło przecież poczekać na swoją kolej. <br />- Nie przejmuj się. Aż tak głodny nie jestem – powiedział z lekkim uśmiechem. Co prawda trochę był, ale nie na tyle, żeby zaraz paść z głodu. - Jesteś pewna, że chcesz iść teraz do ciebie?<br />Nie wiedział czy Matt też z nimi mieszkał, ale chyba mimo wszystko czułby się dziwnie przesiadując teraz między jej braćmi. Z wiadomych powodów wolałby zostać z nią sam. Nawet jeśli mieliby teraz po prostu siedzieć i się na siebie patrzeć, albo stać w tej kuchni i przytulać. Wcale mu nie przeszkadzało to, że mieliby sobie tak stać. Było całkiem przyjemnie. <br /><br /><b>Ethan</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-16823059932446548062017-07-02T15:33:11.739+02:002017-07-02T15:33:11.739+02:00— Brzmi jak reklama jakiejś pasty do zębów – zaśmi...— Brzmi jak reklama jakiejś pasty do zębów – zaśmiał się. – Albo drogiego samochodu…ewentualnie okularów – niemalże machinalnie poprawił włosy, które były naprawdę w nienagannym stanie, ale to chyba był jakiś taki tik, nad którym nie panował. – Albo takie jedno wielkie lokowanie produktów. Samochód, okulary, linia odzieżowa, zegarek, buty i dodatkowo pasta – powiedział pół żartem pół serio.<br />Przyjrzał się Mattie.<br />— Czyli co? Chcesz mi powiedzieć że nieświadomie trafiłem w dziesiątkę i taka naprawdę jesteś? – zapytał nie do końca dowierzając jej słowom. – Chociaż…no w sumie. Jak na ciebie się spojrzy to człowiek może mieć takie wrażenie, ze buntowniczka. Ale naprawdę, z motocyklem to byłoby o wiele, wiele lepsze i ciekawsze wrażenie – puścił jej oczko.<br />W głowie zanotował nazwisko autora oraz tytuły książek łącznie ze skrótowym opisem tego co się tam dzieje. Musiał to zapamiętać, chociażby pobieżnie. Kilka opisów zainteresowało go szczególnie. Sam był miłośnikiem kryminałów, jednak tych kryminałów w najczystszej postaci, gdzie najważniejsze było ujęcie sprawcy i postawienie przed trybunałem sprawiedliwości. Może przeczytał ledwie kilka książek gdzie zbrodnia mogłaby iść w parze z romansem. Musiał przyznać, że nie było to złe ale jak to stwierdził „on napisałby lepiej”, więc chce się sprawdzić i na tej płaszczyźnie. Uważał, że napisanie książki to jest naprawdę ciekawe doświadczenie, które może rzucić na jego życie oraz karierę nowe światło. W końcu nie jest to powieść autobiograficzna, ani żaden poradnik. Coś innego, coś co całkowicie odbiega od schematu tworzenia scenariuszy. Coś zupełnie innego niż tematyka filmowa. Chociaż może jeśli książka się przyjmie, to zekranizuje swoje własne dzieło? Byłoby to na swój sposób dziwne przedsięwzięcie, ale kto zrozumie artystyczne dusze, które chcą po prostu tworzyć?<br />— No jednorożec…taki może trochę upośledzony jednorożec, ale to z cała pewnością jednorożec – powiedział po chwili namysłu. Mówił to zupełnie poważnym tonem głosu, zupełnie tak jakby mówił o jakiejś pracy profesorskiej, kogoś szanowanego, kto był autorytetem w danej dziedzinie. Pomimo powagi brzmiało to jednak na swój sposób komicznie, zapewne przez ten poważny ton głosu. Ale może chciał odnieść właśnie taki efekt? Kto wie? – Pierścionek zaręczynowy? Może… w sumie to tak, pierścionek – pokiwał głową. – A jak wywalimy ten kawałek żółwia i połączymy to w kółko to wyjdzie nam obrączka. A jak szerzej spojrzymy i połączymy gwiazdy w jakiś okrąg, ale na tyle duży, że nasz pierścionek/obrączka będzie w środku, to wyjdzie nam ogromny pączek z dziurką – oznajmił z uśmiechem. Spodobało mu się to. Łączenie tych punkcików na niebie było takie kreatywne oraz odprężające! A przy tym naprawdę zabawne.<br />— Może – spojrzał na nią. – Ale nie wiem…nie jestem pewny, miałem jakiś zarys sceny z gwiazdami, ale szybko mi umknął, więc nie mógł być dobry skoro o nim tak szybko zapomniałem – wyjaśnił. – Ja kiedyś spoglądałem w gwiazdy, tylko po to żeby patrzeć…razem z moim…emmm…przyjacielem – powiedział po chwili cicho jakby w obawie, że ktoś może go usłyszeć. Mógł założyć się, że Mattie ledwo słyszała to co powiedział. Ale nie przejmował się tym jakoś bardzo szczególnie. Najwyżej jeśli sprawa przybierze nieprzyjemny kierunek, to po prostu wykręci się tym że jest już późno i musi wracać do domu. Doda też że będzie miał ważne spotkanie w Churchill i po prostu wyjdzie. Nie dość że najzwyczajniej w świecie się wykręci, to jeszcze zrobi to w taki sposób, który nikogo nie urazi.<br /><br /><i><b>Martin</b></i>Bociekhttps://www.blogger.com/profile/06341151172576569756noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-80531375697783697622017-07-01T23:04:56.782+02:002017-07-01T23:04:56.782+02:00— A powinienem cokolwiek? — zapytał spokojnie, uśm...— A powinienem cokolwiek? — zapytał spokojnie, uśmiechając się mimo woli. — Zawsze szykujesz tyle jedzenia, że całe sąsiedztwo nie może tego przejeść miesiącami — dodał zbliżając się w jej kierunku. Gdy dzieliła ich dostatecznie mała odległość, powoli podał jej koszyczek. — Ciasteczka żurawinowe. Nie zjedz wszystkiego od razu — pstryknął ją w nos i puścił oczko tym jaśniejszym, niebieskim okiem. — Nic się nie zmieniłaś... nadal jesteś taką samą wiewiórką jak kiedyś.<br /><br /><i> Ashmee </i>Anniehttps://www.blogger.com/profile/12858760816626098111noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-18740907213675193052017-07-01T23:03:32.250+02:002017-07-01T23:03:32.250+02:00Ashmee, odkąd w jego życiu pojawiła się Gina, nie ...Ashmee, odkąd w jego życiu pojawiła się Gina, nie zmienił się nawet o jotę. Nadal był tak samo pełen pokory i cierpliwości jak kiedyś. Trudno było oczekiwać od niego wybuchu — po prostu gniew był uczuciem, które kiełkowało tylko w sytuacjach kryzysowych. A takich niewiele przewinęło się przez jego życie. Taki już był — trochę milczący, skupiony na obserwacji. Nie odzywał się niepytany, nie wtrącał i nie wchodził z butami w cudze życie. Istniało prawdopodobieństwo uznania go za odludka; więcej było w tym prawdy niźli kłamstwa, ale i tak chętnie wyciągał pomocną dłoń. Prawdopodobnie była to kwestia tylko i wyłącznie ogromnych pokładów dobra, jakie w sobie posiadał. Jak na chłopca — w czasach maleńkości rzecz jasna — pomimo całkiem wysokiego wzrostu i sporej siły, nie uchodził za autorytet. Był raczej tym cieniem, przemykającym między dziećmi; samotnym dzieciakiem z lizakiem, siedzącym na szczycie zjeżdżalni. Dlatego właśnie, bez większych problemów udawało mu się znosić wszelkie, bardziej żywiołowe od niego, dzieci. Potrafił tłumić ich zapał, odciągać od durnowatych pomysłów — lub im ulegać — a także rozmawiać z dorosłymi, co w przypadku dzieci stanowiło ogromną zaletę. To zawsze on tłumaczył, czemu piłka znalazła się na drzewie, czemu płot ma niebieski kolor, a pies Barvandów został ogolony na łyso. I tak płynęła dziecięca sielanka, a on patrzył na świat tymi swoimi różnobarwnymi ślepiami.<br />Wszystko zmieniło się, gdy zapragnął przygody. Wyruszył daleko, poza rodzinne Mount Cartier, by znaleźć to, czego od zawsze pożądał. Chciał tylko szczęścia, nowych wrażeń, odrobiny niuansów, które tak trudno było dopaść w malutkiej kanadyjskiej mieścinie. I owszem, w większości mu się to udało; bo zasmakował życie, poszerzył swój bagaż doświadczeń, przyswoił nowe języki i wyrwał się wreszcie ze schematu małomiasteczkowego chłopaczka.<br />I nie żałował. Nigdy nie żałował, że wyjechał, choć równolegle z wędrówką, powoli tracił rodziców. Nie żałował tych wszystkich nowych rzeczy, których się nauczył, widoków, które zarejestrował i więzi, jaki posiadł. Nie. Nie żałował.<br />Ale w kwestii ślubu z Giną... sam nie wiedział co o tym myśleć. Nie wiedział, czy w ogóle ją kocha, czy coś czuje. Czy w ogóle jest przywiązany, a może to tylko jego wrodzony instynkt opiekuńczy, chęć objęcia każdego, kto tylko potrzebował jego pomocnej dłoni. W każdym razie, egzystowali sobie spokojnie, żyjąc pod jego dachem. Dom nie był już taki pusty; po korytarzach odbijały się już nie tylko odgłosy zwierzęcych łapek. Czasami na nowo pachniało jabłecznikiem, a światło nie świeciło się tylko w jednym pokoju. Być może po prostu nie czuł się już taki samotny. Stronił od towarzystwa, ale jeszcze bardziej stronił od jego braku; nie lubił być sam. Czuł się wtedy niepotrzebny. A on za wszelką cenę chciał być potrzebny, bo wierzył, że życie każdego ma jakiś większy, wyższy cel, do którego kiedyś chciał dojść. I miał nadzieję, że mu się to uda.<br />Z Mattie nie widział się od dłuższego czasu, dlatego tym bardziej ucieszył się na zaproszenie. Gina tym razem nawet go nie wyzywała, choć była zajęta swoimi sprawami. Znając sąsiedzkie zwyczaje, przygotował ciasteczka żurawinowe, które wychodziły mu po mistrzowsku. Zawsze w końcu miał niezły dryg do gotowania i była to jedna z niewielu rzeczy, przez które Gina nie chciała go opuścić.<br />Szybko więc, zmierzał pod odpowiedni adres, z koszyczkiem pełnym wspomnianych smakołyków; nie wyglądał jak czerwony kapturek. Zresztą, miał chyba za szerokie bary na czerwonego kapturka.<br /> Nie zdziwił się, że gdy tylko zbliżył się do bramki, Mattie wyjrzała przez drzwi i zadała to typowe, standardowe pytanie. Zawsze taka była, odkąd pamiętał. Nigdy nie zapomniałby tej małej rudej wiewiórki, w końcu spędził z nią połowę dzieciństwa.Anniehttps://www.blogger.com/profile/12858760816626098111noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-71843887349355433542017-07-01T22:57:52.476+02:002017-07-01T22:57:52.476+02:00Przeanalizował w myślach godziny swojej pracy, doc...Przeanalizował w myślach godziny swojej pracy, dochodząc do wniosku, że nie ma sztywno ustalonego czasu, kiedy jest poza domem. Zawód leśnika charakteryzował się niereformowalnym czasem pracy, dlatego, że natura nie trzymała się żadnych ram czasowych, pozostając przy tym nieprzewidywalną. Nie dało się o jednej i tej samej porze wykonywać codziennych czynności, bo leśniczy pracował właściwie… cały czas. Czy to rano, czy wieczorem – obchody robił o różnej porze, wycinka drzew sięgała niekiedy późnych godzin nocnych, a sadzenie odbywało się w godzinach wczesno-rannych, choć nie zawsze. Dużo bowiem zależało od pogody. <br />— Ciężko powiedzieć... — przyznał, ściągając brwi w konsternacji. Miał jednak przerwy na prace przy domu, w których tak jak dotychczas mógłby odwiedzać go Max. — Ale wtorek, bądź czwartek, jakoś od piętnastej jestem w stanie mieć na niego oko — powiedział, spoglądając krótko na zegarek i przeliczając w myślach czas — Odprowadzić go pod drzwi mogę koło osiemnastej, muszę jednak uprzedzić, że nie zawsze tak jest. Sytuacje w lesie zdarzają się różne, a ja nie zawsze mam wolny czas w tych dniach.<br />Nie był wróżką, czy jasnowidzem, by przewidzieć to, co zdarzy się jutro. Może piorun strzeli w drzewo, które przewróci się na młode siewki? Niby mało realne, ale możliwe, dlatego Ferran nie brał swych godzin jako pewnik, bo były one ruchome i niestabilne. Najlepiej by było, gdyby miał do kobiety jakikolwiek kontakt, wtedy byliby w stanie kontrolować odwiedziny Maxa z lepszą dokładnością.<br />— Nie ukrywam, że byłoby prościej, gdyby Max, lub pani kontaktowała się ze mną przed odwiedzinami.<br />Uniknęliby nieporozumień – zbędnego chodzenia do leśniczówki, w przypadku kobiety, i zbędnego oczekiwania na Maxa, w przypadku Ferrana, gdyby chłopiec nieoczekiwanie zachorował. Kontakt był najlepszym rozwiązaniem i najwygodniejszym w tym przypadku.<br /><br /><b>Ferran Kayser</b>smołahttps://www.blogger.com/profile/07468758146164317715noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-78832257557566344102017-07-01T16:20:42.736+02:002017-07-01T16:20:42.736+02:00Nigdy nie miał jej za złe tego, że wyjechała. Chci...Nigdy nie miał jej za złe tego, że wyjechała. Chciał, aby najbliższa mu osoba była szczęśliwa. A jeśli miało to oznaczać, że wyjedzie i zostawi za sobą Mount Cartier to nie mógł jej zatrzymywać. Chociaż na pewno byłoby mu łatwiej, gdyby Mattie była obok, kiedy wszyscy inni go opuścili. Ale Ethan był dorosły i musiał sobie z tym wszystkim poradzić sam. Nie mógł oczekiwać tego, że ciągle ktoś będzie przy nim i będzie prowadził za rączkę, był obok i wysłuchiwał tych wszystkich żali, które w sobie miał. Trzymał też wszystko w sobie, bo zwyczajnie nie chciał narzucać innym swoich problemów. Wydawało mu się, że jest dość skomplikowaną osobą. Biorąc pod uwagę to, że jednocześnie chciał i nie chciał, aby ktoś przy nim był, kiedy jego matka trafiła do domu opieki, a reszta rodziny się ulotniła. <br />Po części liczył na to, że Mattie będzie tą, która przy nim zostanie. Jednak okazało się, że tak wcale nie będzie. Ale czy mógł mieć jej to za złe? Pewnie gdyby sytuacja była inna sam również wyjechałby z miasteczka. Mimo, że je naprawdę kochał to zwyczajnie czasem czuł potrzebę, aby zostawić je za sobą. Wyjechać w jakieś inne miejsce na ziemi. Tam zacząć nowe życie, ale nie mógł. Jakbym byłby synem, gdyby zostawił matkę, kiedy go najbardziej potrzebowała? Tutaj też było dobrze. Miał stąd najlepsze wspomnienia, każdy zakątek miasteczka przepełniony był wspomnieniami z dzieciństwa i nastoletnich lat. I po cichu chciałby też, aby jego dzieci – o ile jakieś w ogóle będą – się tutaj wychowały. Poznały miejsca, które poznał on jako dziecko. Ale o takich rzeczach będzie mógł zacząć myśleć za kilkanaście lat. Albo i kilkadziesiąt. Jak na razie wcale nie spieszyło mu się do tego, aby mieć dzieci. Dobrze było mu samemu. Zresztą teraz miał na głowie co innego. Wystarczyło mu to, że momentami jego matka była jak dziecko, którym się trzeba było zajmować. <br />On również nie chciał, aby ta chwila się kończyła. Czuł się szczęśliwi, ale nie tak jak na co dzień. W inny sposób, którego jeszcze nie rozumiał, chociaż chciałby. Może to i lepiej, że go nie rozumie. Pewnie minie trochę czasu zanim faktycznie zrozumie co takiego się tu wydarzyło i w zasadzie dlaczego, ale teraz nie chciał nad tym myśleć. Teraz chciał się skupić na tym co się wydarzyło. Na tym jak dobrze się czuje, kiedy ta drobna istotka się do niego przytula. Nie raz się przecież do siebie tulili, nie potrafiłby zliczyć liczby uścisków, które między sobą wymienili, bo było ich zwyczajnie dużo, ale żaden z nich nie był taki jak ten. <br />Inny. Wyjątkowy pod każdym względem. <br />Na jej pytanie zaśmiał się cicho.<br />- Chyba nie mam innego wyjścia – odparł. Prawdę mówiąc nawet nie pomyślał o tym, że teraz <i>wypadałoby</i> ją gdzieś zaprosić. Myślami wciąż był przy tej chwili sprzed kilku minut. I pomyśleć, że pewnie gdyby nie to, że się poparzył może wcale by do tego nie doszło.<br />- Nie będę ryzykował i nie zaproszę cię na własnoręcznie robioną kolację – powiedział i spojrzał na garnek i produkty, które leżały na blacie. Gotowanie raczej sobie może na jakiś czas odpuścić. - Więc może dałabyś się zaprosić na kolację w restauracji? - zapytał. Nie mieli tu zbyt dużego wyboru, ale zawsze coś, a i przecież nie trzeba było im wiele.<br />- W Churchill jest całkiem fajne miejsce, gdzie można dobrze zjeść – dodał jeszcze, kiedy przypomniał sobie o miejscu w którym kiedyś jadł po wizycie u matki. Ale teraz nie chciał o tym myśleć.<br />Teraz chciał się skupić tylko na Mattie.<br /><br /><b>Ethan</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-7238353640978015412017-06-30T21:58:35.042+02:002017-06-30T21:58:35.042+02:00Czuł – sam tak naprawdę nie wiedział co w tej chwi...Czuł – sam tak naprawdę nie wiedział co w tej chwili czuł. Był nieco skołowany tym całym wyznaniem, które chyba było najbardziej intymną rzeczą jaką w życiu przeżył. Był w przeszłości z kobietami, obnażał się przed nimi. Jednak to czego doświadczał w tej chwili nie mogło się równać z tamtym. Miał wrażenie jakby Mattie za pomocą tych kilku słów wyciągała jego duszę na wierz. Jakkolwiek głupio to brzmiało, tak chyba było. Nie wiedział jak mógłby opisać tą chwilę. <br />Zupełnie jakby pod wpływem jej wzroku rozchylił nieco usta. <br />Nie wiedział co zaskoczyło go bardziej. To, że dziewczyna go pocałowała czy to, że najpierw go ugryzła. I jeśli miał być szczery to z pewnością było to drugie. Przez kilka sekund stał z rozchylonymi ustami i otwartymi szeroko oczami, pewnie wyglądał jak ryba, którą dopiero co się wyjęło z wody. I kiedy zaskoczył co takiego się wydarzyło odwzajemnił pocałunek. Pocałunek, który chyba nie powinien się nigdy wydarzyć. Zresztą, to nie miało teraz znaczenia. To co działo się w jego dość niewielkiej kuchni było zupełnie inne od wspomnień z przedszkola. Zresztą, trudno o to, aby były te dwie chwile do siebie podobne. Chowające się trzylatki za zabawkami, aby skubnąć buzi w usta, które śmiesznie zawsze układali. Ręce, które do tej pory były opuszczone wzdłuż ciała, przeniósł na plecy dziewczyny i jednym ruchem ją do siebie przycisnął. <br />Oderwał się od niej po dłuższej chwili, dając im oboje czas na to, aby zaczerpnęli trochę powietrza Wyrównali oddechy. Miał wrażenie, że serce mu zaraz wyskoczy z piersi. Oparł swoje czoło o jej i nieco poluzował uścisk, w razie gdyby chciała się jednak odsunąć. <br />- To... to było niespodziane – szepnął i lekko się uśmiechnął, zupełnie nie dowierzając w to, że coś takiego się wydarzyło. <br /><br /><b>Ethan z oposem<3</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-21184228712368006032017-06-30T21:58:07.134+02:002017-06-30T21:58:07.134+02:00Czy oni w tej chwili naprawdę sobie mówili co do s...Czy oni w tej chwili naprawdę sobie mówili co do siebie czują? Ethan nigdy nie był wylewny. W zasadzie po chorobie matki jeszcze bardziej się w sobie zamknął. Został z nią tak naprawdę sam. Nie licząc znajomej matki, Agnes, która czasami ją odwiedzała, ale przecież nie mogła tego robić przez cały czas, prawda? Miała swoje życie, którym też się musiała zająć. A Camber był dorosły. Można powiedzieć, że był najdojrzalszym członkiem tej rodziny. Kiedy Bianca zachorowała nie sądził, że zostanie z tym sam, a potem spełniła się najgorsza wizja tego. Był skazany na siebie. Czy jej wyznanie mogło być spowodowane tym, że straciła rodziców? Ethan wiedział, że w każdej chwili czekało na niego niebezpieczeństwo. Zwłaszcza patrząc na to jaką pracę wykonywał. Przy każdym wyjeździe z remizy mogło się wydarzyć coś tragicznego. Komuś mogło się zawsze coś stać. Przy zwykłym ściąganiu kota z drzewa mogło pójść coś nie tak. Drabina się zachwieje, człowiek źle upadnie i nieszczęście gotowe. <br />Ethan westchnął cicho i zgarnął kosmyk rudych włosów za ucho dziewczyny. <br />- Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jak tylko mnie potrzebujesz to będę obok – obiecał i uśmiechnął się lekko do kobiety. Zaskakiwała go zawsze. Nie spodziewał się po niej, aż tylu miłych słów. Zwłaszcza, że działo się też nic co mogłoby wskazywać na to, aby nagle coś mu się mogło stać. Co prawda istniała szansa na to, że może skończyć podobnie jak matka, ale dopóki nie było żadnych oznak tego, że może cokolwiek zapominać trzymał się tego, że będzie zdrowy i dożyje spokojnej starości. Z kimś u swojego boku. Z kobietą, która z nim wytrzyma tyle lat.<br />Prawdę mówiąc nigdy nie sądził, że mogłoby połączyć ich coś więcej. Mattie była jego przyjaciółką. Kimś na wzór młodszej siostry, która mimo że irytowała to kochało się ją bez granic. Jednak patrząc na to, że połączyli się jako dzieci, kiedy ze sobą <i>chodzili</i> teraz nazywanie jej siostrą było zwyczajnie... Dziwne. Mattie była ważną osobą w jego życiu. Gdyby ktoś się go zapytał kim dokładnie jest nie potrafiłby odpowiedzieć od razu. Jego odpowiedź pewnie składałaby się z wielu zdań, ale żadne z nich tak naprawdę, nie dałoby jasnej odpowiedzi. Mattie... Mattie to po prostu Mattie. Mattie jest, Mattie była i będzie. To mu w zupełności wystarczało. <br />- Nie stracisz mnie, <i>rudziku</i> - obiecał. Położył swoja dłoń na jej, jakby chciał, aby dłużej ją tam trzymała.Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-61635056532505702822017-06-28T21:55:10.131+02:002017-06-28T21:55:10.131+02:00[ Aż szok ile tu rudych pań XD <3 Dziękuje za w...[ Aż szok ile tu rudych pań XD <3 Dziękuje za wszystkie miłe słowa i chętnie wpadnę na wątek. Bo czemu nie? Choć aktualnie nie mam żadnego pomysłu... A ty? X3 ]<br /><br /><i>martha jones</i>Zuzajs Wróbelhttps://www.blogger.com/profile/07795859601505244221noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-58637995417596696402017-06-26T17:52:16.218+02:002017-06-26T17:52:16.218+02:00Mógł się tego spodziewać. W końcu w jego domu czuł...Mógł się tego spodziewać. W końcu w jego domu czuła się jak u siebie i ze wzajemnością. W ich przypadku trudno było mówić o tym, że ktoś się komuś włamał. A w takich przypadkach, kiedy wyglądał żałośnie, klął pod nosem, a cała ręka była poparzona, wolał jednak, aby pamiętała o tym, że istnieje wciąż coś takiego jak pukanie. Chociaż zapewne darł się głośno i mogło to zaniepokoić dziewczynę. Musiał przyznać, że gdyby to on przechodził obok jej domu i słyszał jak krzyczy również wpadłby do środka bez zapowiedzi. I zapewne jego reakcja byłaby taka sama, gdyby dostrzegł co takiego w zasadzie się stało. Cóż, mógł mieć nadzieję, że to wydarzenie zatrzyma dla siebie. Byłoby głupio, gdyby się wydało, że taki duży strażak został pokonany przez głupi, gorący garnek. A jak wiadomo w takim mieście wiadomości rozchodziły się jak świeże bułeczki. <br />Przy wspomnieniu o braciach jedynie skinął głową. Cóż, może i swojego miał, ale za to żadnej wiadomości do niego nie miał od czasu urodzin i świąt. A raczej świąt, bo zarówno kartka na urodziny jak i na święta przyszła niemalże w tym samym czasie. I jak zawsze bez adresu zwrotnego. Jedyne po czym poznawał, że to wciąż listy od Felixa to po tym niezgrabnym piśmie i po jego charakterystycznym „e”, które zawsze w dziwny i niezrozumiały dla Ethana sposób zawijał. <br />- Mów mi jeszcze – mruknął. Niby minęło już kilka lat, a on nadal nie potrafił zrozumieć jak Felix tak po prostu mógł opuścić rodzinny dom i zostawić matkę. Wiedział, że im dłużej będzie o tym myślał tym bardziej zagłębi się w te czarne myśli, które zostawiał, kiedy miał paskudny humor. A teraz nie dość, że stał poparzony to jeszcze Mattie miała z niego polewkę i zwyczajnie się śmiała z jego niezdarności, która na co dzień się nie zdarzała.<br />Pozwolił dziewczynie opatrzyć dłoń, która nie potrzebowała szpitalnej opieki, ale wiedział też, że jak zacznie się z nią wykłócać, że tego nie potrzebuje wyjdzie na marudę. <br />- Jaka będzie moja nagroda? - zapytał zaciekawiony i z błyskiem w oku. Bo w końcu kto się oprze nagrodzie za bycie grzecznym, prawda? A skoro miał opcję do dostania czegoś ciekawego to tym bardziej musiał się postarać. Aczkolwiek coś mu podpowiadało, że nagroda będzie bardziej w postaci przytulenia się czy czegoś podobnego. - A nie widać? Robiłem obiad – mruknął w odpowiedzi i lekko wzruszył ramionami. Coś średnio mu wyszło, a on sam już stracił ochotę na to, aby jeść cokolwiek czy stać przy garach i mieć świadomość, że znowu może się poparzyć.<br />Sam nie wiedział czego spodziewał się po dziewczynie, kiedy nagle przybrała zupełnie inny ton głosu. Z kpin przeszli do... Sam w zasadzie nie wiedział czego. Nigdy nie brało ich na wywody o tym jak co czują w stosunku do siebie. Wydawało mu się, że oboje to wiedzą. Powędrował na moment wzrokiem za jej dłonią, ale tylko na chwilę. Ponownie spojrzał jej w oczy, podobnie jak dziewczyna zagłębiając się w znajomych tęczówkach, które prześladowały go od wczesnego dzieciństwa. <br />- To tylko poparzenie. Nie umieram – odparł na jej wyzwanie, prawdopodobnie trochę niszcząc nastrój między nimi. Zaraz jednak się nieco otrząsnął i jakby mógł zrobiłby krok w jej stronę, ale już zwyczajnie brakowało mu miejsca. - Ale tak na poważnie... Mi też na tobie zależy. Zawsze zależało.<br />Ethan nie należał do wylewnych osób i pewnie, gdyby nie to, że Mattie zaczęła temat trzymałby to wszystko w sobie, a to co teraz powiedział nie ujrzałoby światła dziennego. Może w tym wyznaniu nie było niczego dziwnego, skoro znali się od dziecka i od zawsze relacje między nimi były dobre.<br />- Więc nie narób głupot i trzymaj rudą główkę bezpieczną, okej? - poprosił nieco ciszej, jakby nie chciał, aby to usłyszała.<br /><br /><b>Ethan, zawstydzony, Camber</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-45329250606459721942017-06-25T10:08:41.140+02:002017-06-25T10:08:41.140+02:00Cześć, Mattie! Nie wiem czy wiesz, ale za taki ład...<i>Cześć, Mattie! Nie wiem czy wiesz, ale za taki ładne opowiadanie jak Twoje należy się nagroda w postaci ikonki, dlatego też od tej chwili przysługuje Ci miano bajkopisarza, a obrazek z maszyną do pisania już do Ciebie leci. Wciąż też liczę na inne historie spod Twoich palców :).</i>nie istniejęhttps://www.blogger.com/profile/07634783398053321908noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-5795599055427389102017-06-24T23:13:50.282+02:002017-06-24T23:13:50.282+02:00Spotkanie Mattie było ostatnią rzeczą jakiej się s...Spotkanie Mattie było ostatnią rzeczą jakiej się spodziewał w tym życiu. Sądził, że drogi jego i tej właśnie kobiety rozeszły się dawno temu, a tymczasem spotkali się po raz kolejny. I to w jakich okolicznościach! Ta dziewczyna naprawdę go zadziwiała. Nie sądził, że Max to brat Mattie. Kobiety z którą kiedyś łączyła go relacja, której do tej pory nie rozumiał. Ale to nie było ważne. Naprawdę nie spodziewał się jej tu zobaczyć. Po tych wszystkich latach. Dawno nie myślał o tej dziewczynie, aż do teraz. Naprawdę sądził, że ich drogi rozeszły się już dawno temu, a teraz proszę – ponownie się spotykali i to jeszcze w takich okolicznościach! <br />- Spokojnie, twój brat niczego nie zrobił – zapewnił i zaśmiał się. Chociaż momentami za bardzo się wszystkim interesował to naprawdę nie miał mu za złe tego, że do niego przychodził. Gdyby nie on może nawet nie wiedziałby, że dziewczyna jest w Mount Cartier! Tak naprawdę mógł się tylko cieszyć, że chłopiec go odwiedził i zaczął mówić o siostrze, która szuka kota. Rudego kota, który będzie pasował jej do koloru włosów. Chris się teraz zaczął zastanawiać czy w ogóle uda się takiego kota znaleźć, bo jakby nie patrzeć dziewczyna miała naprawdę oryginalny kolor włosów, a nie wydawało mu się, aby kiedykolwiek widział kociaka z futerkiem podobnym do jej włosów.<br />- A skąd miałem wiedzieć czy dawać znać? Nie miałem się jak do ciebie odezwać – powiedział i przewrócił oczami. Jakoś tak zwyczajnie wyszło, że zapomnieli o sobie. Dobrze było jednak odnawiać stare kontakty, a teraz miał nadzieję, że Mattie zostanie w jego życiu na dłużej, niż w tamtym czasie.<br />- Poznaliśmy się jakiś czas temu. Stare dzieje, prawda? - rzucił w stronę kobiety wchodząc za nią do środka. W przedpokoju ściągnął buty. Był pewien, że na podeszwach ma trochę błota i coś jeszcze się przykleiło, a nie chciał tego roznieść dalej. - Dawno wróciłaś do Mount Cartier? Myślałem, że twój wyjazd był taki... Na stałe.<br />Rozejrzał się po wnętrzu, a następnie przeszedł dalej za dziewczyną. <br /><br /><b>Christian</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-6126483577465635702017-06-20T23:50:02.242+02:002017-06-20T23:50:02.242+02:00[Wybacz, że tak późno odpisuję, dopiero zwrócili m...[Wybacz, że tak późno odpisuję, dopiero zwrócili mi laptopa, wróciłam z Węgier itp, itd...<br />Ja wróciłam do blogów tak w styczniu i obecnie urzęduje na 4 blogach xD (z czego na 2 adminuję, tym razem nie upadną XD)<br />A co do tej znajomości z przeszłości, to widzę to bardzo pozytywnie. Ash pewnie robiłby chwilami za takiego jej małego strażnika, który pomagałaby jej wejść na drzewo, czy asekurował przy wysokich drabinkach. Mogłaby być dla niego taką małą siostrzyczką, której nigdy nie miał. Więc mieliby taką bardzo słodką relację super przyjaciół i w ogóle.<br />I wtedy właśnie urwałby im się kontakt. I faktycznie mogliby się przypadkowo na tym świecie spotkać! A co do elementu wątku, to coś tam mi bije.<br />Ash jest tym spokojnym typem, czyli de facto twardo stąpającym po ziemi i trzeźwo myślącym. A sam fakt, że (przypadkowo) wpakował się w związek z Giną, która jest w sumie największą złośnicą w mieście pewnie jest czymś pokroju samobójstwa XD.<br />Mattie mogłaby nie wierzyć, że ktoś taki jak on dał się wciągnąć w coś takiego i nie potrafiłaby pojąć umysłem czemu z tym nie skończy, skoro był to czysty przypadek, a Gina nie należy do osób, które są dla niego miłe. :D Wiesz, chodzi mi o takie siostrzane zamartwianie, że jej się <i> braciszek </i> wykończy z Tym swoim pacyfizmem i faktem, że ktoś taki z nim mieszka i poniekąd rządzi. A że Mattie jest stażystką u psychologa, to tym bardziej, czułaby pewnie swego rodzaju potrzebę pomagania, zwłaszcza osobie, którą zna. I podczas tej ich prywatnej sesji o treści: Ashmee, debilu, co ty do cholery robisz?, proponuję zerwać burzę z piorunami, czy coś w ten deseń, może podpalić jakieś drzewo... zniszczmy sielankę. I zwalmy wszystko na Ginę. XD]<br /><br /><i> Ashmee </i>Anniehttps://www.blogger.com/profile/12858760816626098111noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-52923970340677753902017-06-18T17:12:15.264+02:002017-06-18T17:12:15.264+02:00Jakby nie patrzeć sytuacja była zabawna. Strażak, ...Jakby nie patrzeć sytuacja była zabawna. Strażak, a się poparzył. Czy oni przypadkiem nie byli od tego, aby takie sytuacje nie miały miejsca? Chyba to, że osoby, którym to się nie powinno zdarzyć, były pierwsze jeśli chodzi o tego typu wypadki. Zimna woda przynosiła ukojenie, którego potrzebował. Ręka nieco mu drżała od bólu. Zaczynał się zastanawiać czy nie ma przypadkiem w domu jakiejś maści, która załagodzi ból potem, aby nie musiał chodzić z ręką w misce. Nie uśmiechało mu się ciągle trzymanie jej w zimnej wodzie, a wolał czymś posmarować, aby trochę popiekło i przeszło w końcu, niż tak bez końca trzymać pod wodą. Z tego co pamiętał to raczej nic takiego w swojej domowej apteczce nie miał. Jak nic nie znajdzie będzie musiał się przejechać o kupić, albo ewentualnie popytać kogoś z sąsiedztwa czy nie mają czegoś co mogłoby mu pomóc. Ostatecznie był też gotowy na to, aby zagryźć zęby i jakoś przetrwać to pieczenie i sobie darować bieganie po ludziach. No trudno, zobaczy się z czasem czy będzie musiał czegoś szukać czy jednak nie. <br />W pierwszej chwili nawet nie usłyszał, że ktoś wchodzi mu do domu. To nauczka, aby zamykać drzwi. Może i to było Mount Cartier w którym niewiele się działo, ale mimo to dobrze było zamykać drzwi. Tak w razie czego. Tym razem na szczęście miał do czynienia tylko z Mattie, która w zasadzie co tutaj robiła? Nie przypominał sobie, aby się z nią umawiał na wspólne spędzanie czasu. A może? Cholera, już nie pamiętał. <br />Znali się w zasadzie od zawsze. Jego pierwsze wspomnienia zaczynały się z dziewczyną. Z tą samą dziewczyną, która go rzuciła w przedszkolu i od tamtej pory była wołana jako okrutna, zła i podła. Jak widać nie tylko kobiety utrzymują urazy przez długi czas. Faceci też to potrafią. Oczywiście to wszystko to były tylko i wyłącznie niewinne żarty, które za każdym razem go bawiły. Ale kogo by nie rozbawił fakt, że dziewczyna, która była pierwszą rzuciła go w przedszkolu dla jakiegoś innego chłopczyka? Nie dość, że sama odeszła to jeszcze zabrała potencjalnego kolegę do układania klocków! Ale żeby na nie zarzucać jej tylko złych rzeczy była naprawdę dobrą przyjaciółką. Pamiętał jak się razem bawili, kiedy ich rodzice spędzali wspólnie czas. Przynajmniej do czasu, aż ojciec Ethana nie zabrał swoich rzeczy i nie uciekł z Kanady. Zostawiając na głowie najmłodszego syna chorą matkę. <br />- Ha ha ha – wycedził mrużąc nieco oczy – bardzo zabawne. Nie słyszałaś o tym, że włamywanie się co cudzych domów jest karalne? - zapytał wyciągając rękę spod wody. Sięgnął po ściereczkę do wycierania rąk i ostrożnie osuszył dłoń. Była wyraźnie zaczerwieniona i trochę piekła, ale do jutra powinno przejść.<br />- Co tutaj robisz? - zapytał, wcześniej jeszcze witając się z dziewczyną. <br /><br /><b>Ethan Camber</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-22633622511385331022017-06-17T20:25:09.396+02:002017-06-17T20:25:09.396+02:00Odsunęła się natychmiast, unikając zderzenia. Zaga...Odsunęła się natychmiast, unikając zderzenia. Zagapiła się na sam szyld wiszący nad wejściem i nie zauważyła ruchu z środka , a nawet otwieranych drzwi. Gapa. <br />W odpowiedzi jedynie wzruszyła ramionami i dopiero po sekundzie uświadomiła sobie, że tamta może nawet na nią nie patrzeć i nie zrozumie. Cóż, tak na prawdę Mina samej siebie nie rozumiała, w związku z czym trudniej jej było nadążyć za innymi i vice versa.<br /> - Nie, nie - zapewniła i odsunęła się na bok. Zaraz też obróciła na pięcie i poszła dalej chodnikiem. Po prostu uciekła, sądząc, że nie jest jeszcze gotowa wrócić do gabinetu i na kozetkę. <br />Ale chyba jednak potrzebowała tego bardziej, niż sama sądziła, bo po dwudziestu minutach, nogi same zaprowadziły ja pod tą samą bramę. Spacerowała dalej i nieświadomie zatoczyła kółko, raz drugi i trzeci skręcając w tę samą stronę. A w momencie, gdy znów stanęła pod drzwiami z zawieszonym u góry szyldem, zadarła głowę do góry, mrucząc pod nosem. Nie było rady, musiała wejść, by przekonać się, czy warto zawracać sobie tym głowę. Jeśli nie spróbuje i nie przekona się, ile warta jest ta gra, wątpliwości i domysły tylko ją zeżrą. Poza tym nawet jesli nie jest to ten czas, to się o tym dowie i będzie pewna.<br />Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Wnętrze było ciemniejsze, niż światło słoneczne na ulicy, miała nawet wrażenie, że oslepła na moment, więc o mały włos nie weszła w stojak na płaszcze. Gdy ten jednak zachwiał się, złapała go szybko, by nie spadł i nie rozbił się, lub narobił hałasu a już po chwili siedziała na jednym z kilku kszeseł ustawionych pod ścianą. Nikogo tu nie było, a ona nie wiedziała, czy może zapukać do drzwi na końcu pomieszczenia. <br />Solhttps://www.blogger.com/profile/15489555961086006325noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-14177884055337092882017-06-15T22:43:43.626+02:002017-06-15T22:43:43.626+02:00W pewnym sensie to dobrze, że Maxowi zależało na o...W pewnym sensie to dobrze, że Maxowi zależało na odwiedzaniu leśniczówki. Oznaczało to, że chciał się uczyć domowych czynności, zarezerwowanych dla płci brzydszej, bo reperowania kranu, rąbania drewna, czy naprawiania zawiasów w drzwiach, kobieta zapewne nauczyć by go nie mogła, choć nie chciał wysuwać błędnych wniosków. Znał swego czasu kobiety, które z męskimi czynnościami radziły sobie o niebo lepiej, niż co niektórzy faceci. Niemniej, Ferran mógł pomóc kobiecie w opiece nad Maxem w taki sposób, że mógł mieć na niego oko przez te kilka godzin, które spędzałby w leśniczówce w ramach rozrywki i zarazem nauki. I tak przesiadywał je tutaj, więc Kayser nie widział problemu w tego typu opiece. <br />— Nie szkodzi — rzekł krótko, odnośnie przeprosin. — Tak, jak wspomniałem, jeśli Max będzie chciał tu przychodzić, to nie mam nic przeciwko. <br />Musiał tylko poznać reguły, o których kobieta wspomniała, bo nie zamierzał wkopać się w żadne bagno i czuwać nad chłopcem dwadzieścia cztery godziny na dobę, jako niańka. Ponieważ młodzieniec nie miał ojca, Ferran mógł jedynie pomóc kobiecie w pokazywaniu mu <i>męskiej części świata</i>, oczywiście ze zdrowym rozsądkiem. Alkoholu dawać mu nie zamierzał, chodziło tylko o umiejętność posługiwania się kluczami, czy odpowiednie trzymanie siekiery, co by podczas uderzeń nie został mu w dłoniach sam trzonek.<br />— A jakie reguły ma pani na myśli? — Uniósł lekko brew, skupiając spojrzenie na kobiecie. — Zaznaczam, że nie błagam o odwiedziny Maxa, a jedynie zgadzam się na jego przebywanie tutaj, także nie ma za wiele kwestii do negocjacji.<br />Bo to, że chłopak odwiedzał leśniczówkę nie oznaczało, że Ferran dałby się pochlastać za jego obecność. Mógł przychodzić, jeśli miał ochotę, ale na specjalne zaproszenie nie mógł liczyć z racji tego, że Kayser nie miał nic wspólnego z gościnnością, czy zabieganiem o czyjeś towarzystwo. W końcu to z samym sobą czuł się najlepiej, choć – jak było zresztą chwilę temu widać – herbatą poczęstować wciąż potrafił. <br /><br /><b>Ferran Kayser</b>smołahttps://www.blogger.com/profile/07468758146164317715noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-899978672372654512017-06-15T17:20:42.046+02:002017-06-15T17:20:42.046+02:00Uśmiechnął się nieznacznie. Może i faktycznie tak ...Uśmiechnął się nieznacznie. Może i faktycznie tak było. Chyba najpierw wybierze się nad to jezioro a później może zagra w grę? Albo kiedy będzie w Churchill i będzie oczekiwać na kogoś, albo na coś, to sobie na YouTube obejrzy filmik i sam się przekona czy aby na pewno jest to podobny klimat.<br />Teoretycznie mogli gdzieś pojechać. W sumie to może wybraliby się gdzieś na weekend? Chociażby do Toronto, albo gdzieś indziej? W Churchill było przecież lotnisko, mogli kupić bilet, czy też raczej i bilety i mogli polecieć gdzie zechcą…albo tam gdzie wylądują. Może Mattie tak spontanicznie do tego podchodziła, ale on mimo wszystko chyba by tak nie potrafił w stu procentach. A już na pewno nie na miejscu kobiety. Miała przecież młodszego brata, którym należało się zająć. Miał przecież szkołę…a mimo wszystko nie ustalili czy mały Max też jedzie, czy może byłoby lepiej żeby został tutaj w Mount Cartier.<br />— Ja tym zdradzającym? – zapytał szczerze rozbawiony. Coraz bardziej mu się to podobało! Może było w tym sporo racji, chociaż…chociaż gdyby był aktorem, to pewnie mimo wszystko brałby takie różne role, nie chciałby być kojarzonym tylko jako kochanek, czy jakiś typowy macho (którego wizualnie wcale nie przypominał). Chciałby aby w jego karierze była możliwie największa różnorodność. Począwszy od nieśmiałego zamkniętego w sobie malarza, skończywszy na psychopatycznym mordercy, który o dziwo jest duszą towarzystwa. Stojąc za kamerą, oraz pisząc scenariusze mógł tylko tworzyć postacie, tworzyć filmy, które będą się od siebie diametralnie różnić.<br />— Ty? – zamyślił się. – Nie wiem dlaczego, ale widząc cię na ekranie pomyślałbym, że jesteś studentką, która uprzykrza życie rodzinie, oraz sąsiadom. Albo gdyby zrobić ci nieco mocniejszy makijaż, ubrać w kurtkę ze skóry to pasowałabyś do takiej buntowniczki z motocyklem – odpowiedział po chwili namysłu. Nawet oczami wyobraźni widział ją na motorze, albo jak na planie filmowym „jest w spelunie” i gra w bilard z rosłymi facetami. To był widok, co najmniej niecodzienny, ale z pewnością przykuwający uwagę, oraz nie komiczny…<br />— W sumie…kryminałów mam kilka. Pewnie jakieś z wątkiem romantycznym w tle przeczytałem – powiedział. – Ale z wielką przyjemnością, przeczytałbym to co mi polecasz. W końcu jako kobieta pewnie znasz więcej pozycji typu „romans”, niż ja – oczywiście żartował. Nie był stereotypowym facetem, który romansu to w życiu by nie tknął. Jakieś tam tknął…przeczytał nawet jakieś tego typu książki, niekiedy nawet w takich oklepanych romansach, mogło kryć się coś ciekawego, jakaś historia, która wciągnie, albo zaintryguje.<br />— Miśka? – zdziwił się i spojrzał na nią. – Ja tam widzę jednorożca – podchwycił. Przyjrzał się gwiazdom, w myślach połączył kilkanaście mocniej świecących ciał niebieskich i uśmiechnął się do siebie. – Popatrz… jak połączysz te gwiazdy – wskazał kolejno gwiazdy i zakreślił odpowiedni kształt – to wygląda jak żółw, a jak odwrócisz to o sto osiemdziesiąt stopni, to trochę wygląda jak jakaś miska z chrupkami… - zaśmiał się. Wcześniej raczej nie spoglądał w gwiazdy właśnie w taki sposób, przedtem po prostu patrzył na nie i podziwiał. Nie łączył pojedynczych punktów w całość, pozostawiał je jako małe nic nie znaczące punkciki na nieboskłonie. Punkciki, które są niekiedy nawet i setki lat świetlnych od ziemi.<br />— Często tak łączysz gwiazdy? – zapytał. Niby mała rzecz, ale jednak potrafi zaintrygować. Może nawet jakoś to wykorzysta? W swoim filmie, albo w książce? Przecież mógł, prawda? Nikt mu tego nie zabroni przecież. – Lubię kiedy ludzie robią coś…niespotykanego. To takie wyjątkowe i na swój sposób ciekawe. Może dziwnie to zabrzmi, ale często wykorzystuję takie różne…zboczenia. O ile coś takiego można nazwać zboczeniem - westchnął cicho.<br /><br /><i><b>Martin</b></i> Bociekhttps://www.blogger.com/profile/06341151172576569756noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-72403612662845617012017-06-10T15:18:55.487+02:002017-06-10T15:18:55.487+02:00Christian nie należał do ludzi, którzy szybko trac...Christian nie należał do ludzi, którzy szybko tracą cierpliwość. Dlatego, kiedy do kliniki zaczął przychodzić chłopak z chęcią wprowadzał go w świat zwierząt. Jednak z czasem przychodził coraz częściej i czasami zwyczajnie mu przeszkadzał, a Hemingway miał zbyt dobre serce, aby go wygonić. Oczywiście nie zawsze mógł chłopaka wpuścić, prowadzić z nim rozmowy i pokazywać wszystko. Tego dnia nie był szczególnie zajęty, co go aż dziwiło, bo nawet na takie małe miasteczko jakim było Mount Cartier dużo było do roboty przy zwierzakach. Często pojawiali się tu też ludzie z Churchill ze swoimi zwierzakami lub to on musiał tam jeździć, o ile nie dało się przywieźć zwierzaka. Dziś na szczęście było spokojnie, więc mógł też i sobie pozwolić na więcej luzu, a i na więcej opowieści dla Maxa o swoim zawodzie. Podczas takich opowieści zeszli na temat zwierząt, Chris po raz pierwszy mu pokazał swoją gromadkę, a na widok Lynx, przypomniał sobie, że jego siostra poszukuje kota. Chłopak całkiem rozgadał się na temat siostry. Po części trochę mu zazdrościł, on wychował się sam bez rodzeństwa. Nigdy nie poznał czym jest taka typowa braterska czy siostrzana miłość. Zawsze zazdrościł tym, którzy mieli rodzeństwo, chociaż pewnie, gdyby już je miał narzekałby, że jest i wolałby, aby go nie było. <br />Od słowa do słowa przeszli do tego, że Christian koniecznie musi zobaczyć jego siostrę, bo jeśli jej nie zobaczy to nie będzie mógł pomóc w poszukiwaniach kota. A kot musiał być rudy, ale nie zwyczajny rudy przemieszany z białym, ale po prostu rudy. Nie wiedział czy spotkał wcześniej bardziej rudego kota, niż jasny rudy, ale no cóż, ludzie mieli różne wymagania co do zwierząt. Cieszył się, że będzie mógł pomóc przy znalezieniu tego jedynego kota. Zawsze go cieszyło, kiedy zwierzaki znajdowały nowy dom. <br />Jakoś się tak złożyło, że niedługo później był już w drodze do domu chłopaka, aby poznać jego siostrę. Najlepiej będzie jak się z nią dogada, a potem będzie się rozglądał za kotem, którego szuka dziewczyna. Tak chyba będzie najprościej. Kiedy sama mu powie jakiego zwierzaka szuka, bo jednak Max bardzo chaotycznie to opisał. Dopiero jak zajechali pod jego dom, Chris zdał sobie sprawę z tego, że nie zapytał się go o imię siostry. Nie spytał się o to jednak teraz, kiedy szli za dom, aby się z nią przywitać. <br />Spodziewał się każdego, od kobiety w jego wieku, po starszą od niego czy młodszą, ale wystarczająco dorosłą, aby zajmowała się swoim bratem. Widok płomiennorudych włosów, które były tak dobrze znajome sprawił, że coś w nim drgnęło. Był w podobnym, a może większym, szoku jak dziewczyna. <br />- Nie wierzę – zaczął kręcąc głową na boki – to jest twoja siostra? - zapytał spoglądając na Maxa, a potem przenosząc wzrok na Mattie. Nie sądził, że jeszcze kiedyś się spotkają, a jak widać wszystko było możliwe.<br />- Czy to możliwe, że jesteś bardziej ruda, niż ostatnim razem? - zadał kolejne pytanie i zaśmiał się. Podszedł bliżej i przywitał się z dziewczyną. Objął ją i musnął ustami policzek, a następnie zrobił krok w tył, dłonie schował w kieszenie kurtki.<br />- Powinnaś dostać medal za brak odzywania się przez tak długi czas – rzucił.<br />Jemu też się w zasadzie należał. <br /><br /><b>Christian, który jest cudownie spóźniony</b>Ice Queenhttps://www.blogger.com/profile/13424769237559815714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-78011038718161752782017-06-04T17:44:41.105+02:002017-06-04T17:44:41.105+02:00[aaaa jaaa? się chyba zgubiłam w tym tłumie :( ][aaaa jaaa? się chyba zgubiłam w tym tłumie :( ]Solhttps://www.blogger.com/profile/15489555961086006325noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-27399077085744887672017-06-01T22:04:39.591+02:002017-06-01T22:04:39.591+02:00[ trafiony zatopiony (kliknij mnie) ♥
Tak, to ja ...[<a href="http://chicagocollege.blogspot.com/" rel="nofollow"> trafiony zatopiony (kliknij mnie) ♥ </a><br />Tak, to ja i witaj. Miło Cię widzieć po tylu latach, chociaż moje postacie ewoluowały i nie są już tak <i> tośkowate. </i> Jeśli nadal masz ochotę na wątek z <i> Tośkiem marnotrawnym </i> to chętnie nam coś zacznę/wymyślę :D]<br /><br /><i> Ash </i> Anniehttps://www.blogger.com/profile/12858760816626098111noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-26355800360090272772017-05-31T00:46:09.385+02:002017-05-31T00:46:09.385+02:00MelodyMelodyFlyhttps://www.blogger.com/profile/17816805463286784160noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4615114621121591037.post-63571592987712969802017-05-31T00:45:56.308+02:002017-05-31T00:45:56.308+02:00Chyba łatwiej jest zauważyć cudze błędy, niźli swo...Chyba łatwiej jest zauważyć cudze błędy, niźli swoje. Wtedy można dostrzec różne drobiazgi, nie jest się tak subiektywnym. Siebie samego człowiek albo wybielał, albo miał tendencję do skazywania na wiecznie niesprzyjający los. Cóż, może i poniekąd tak było z Melody? W końcu to nie jej wina, że była świadkiem cudzych błędów…<br />Nigdy nie zależało jej na pieniądzach. Pochodziła z majętnego domu, lecz nie było ani jednej sytuacji, w której obnosiłaby się z bogactwem. Owszem, nosiła droższe ubrania, czesała się u renomowanych i znanych fryzjerów, ale robiła to raczej ze względu na rodziców. Ci też nie lubili się chwalić tym, co mają, jednak zdecydowanie dbali o dobre imię i wygląd. Melody to aż tak nie przeszkadzało, choć teraz, gdy mieszkała w Mount Cartier, nosiła się raczej luźno. I, o dziwo, dopiero tutaj zaczęła wkurzać ją ciotka i jej punkt widzenia na temat mody. Annie zawsze musiała zachwycać wyglądem, fryzura nie mogła być krzywo ścięta. Ot, takie jej natręctwo.<br />Więzi z siostrami? Miały ze sobą dobry kontakt… Jeśli tak można to nazwać. Starsza wyjechała i słuch po niej zaginął, już jakieś dwa lata temu. Młodsza leżała w śpiączce… Wcześniej spędzały wszystkie razem dużo czasu wspólnego, ale ich drogi się rozeszły. Nie w taki sposób, w jaki powinno się to stać. Ale takie rzeczy już nie były od nich zależne.<br />Machnęła ręką na pytanie o rosole. Przecież musiałaby tyle tłumaczyć..! Zaraz. Przecież po to tu przyszła.<br />-To skomplikowanie - odparła, w tym momencie zdając sobie sprawę, jak kretyńsko musiało to brzmieć. Czy ona przyszła, naprawdę, tak zupełnie serio, gadać tu o znienawidzonej zupie? Jeszcze w dodatku przysmaku jakichś Polaków, a nie Amerykanów! Co ona sobie myślała? <br />A mogła zacząć pozytywnie. Na przykład o syropie klonowym.<br />-Po prostu moja ciotka się o mnie martwi… A ostatnio wypróbowuje na mnie swoje kulinarne… Niewypały - odparła, siadając na kanapie. Pokręciła przecząco głową na znak, że nie potrzebuje niczego do picia. Ten rosół… Nie ważne. - W pewnym sensie kazała mi wybierać między rosołem, a przyjściem tu. Więc wybrałam drugą opcję - mruknęła otwarcie. Wydęła usta, siedziała całkowicie prosto, może nawet trochę nazbyt karykaturalnie. Ale nie wiedziała, jak miała się tu zachować. O dziwo język się jej mocno rozplątał, co było do tej pory rzadkością. Mattie powinna się więc tylko cieszyć.<br />Objęła wzrokiem gabinet.<br />-Dodatkowo Annie pomyślała, że skoro się znamy, to będzie mi łatwiej. Cóż, może coś w tym jest - dodała, zatrzymując wzrok na Sherwood. Zmrużyła lekko oczy. - Kiedy ostatnio się widziałyśmy?<br />Flyhttps://www.blogger.com/profile/17816805463286784160noreply@blogger.com